Pierwsza porażka w sezonie
03.12.2017; 18:23
Niewykorzystana szansa
Valencia nie wykorzystała szansy, by zbliżyć się w tabeli do Barcelony i przegrała w wyjazdowym meczu z Getafe 0:1. Los Ches ponad połowę spotkania grali o jednego zawodnika więcej, jednak nie spożytkowali tej przewagi, a potem stracili gola autorstwa Bergary.
Po meczu pucharowym do wyjściowego składu wrócili najważniejsi piłkarze Valencii za wyjątkiem Guedesa, Garaya i Murillo, którzy zmagają się z urazami. Tym samym od pierwszej minuty na boisku oglądaliśmy Andreasa Pereirę, a duet środkowych obrońców tworzyli Gabriel Paulista oraz Ruben Vezo.
W pierwszych dwudziestu minutach Valencia najbliżej wyjścia na prowadzenie była po rzutach wolnych Daniego Parejo. Kapitan Los Ches dwukrotnie sprawdzał Vicente Guiaitę, lecz ten stawał na wysokości zadania, chociaż raz z problemami. Chwilę później gospodarze dali pierwsze ostrzeżenie przyjezdnym, gdy piłka trafiła do siatki, jednak sędzia zauważył spalonego.
Od 25. minuty gospodarze musieli radzić sobie grając jednego mniej. Dwie żółte kartki zarobił Arambarri i tym samym Valencia znalazła się w uprzywilejowanej sytuacji. Do końca pierwszej części spotkania „Nietoperze” ponownie zagrażali bramce rywala jedynie po stałych fragmentach gry. Znów powodzenia z rzutu wolnego szukał Parejo, a chwilę później po dośrodkowaniu Hiszpana z rzutu rożnego przed szansą stanął Carlos Soler, ale pomimo niezłej pozycji huknął z woleja wysoko ponad bramką.
W przerwie na placu gry w zespole Valencii pojawił się Nacho Gil, który zastąpił Geoffreya Kondogbię. Widowisko nieco zagoniło się po przerwie i oprócz piłkarskiego spotkania często oglądaliśmy starcia pomiędzy piłkarzami. Jeśli chodzi o sam mecz, to goście wydawali się mieć optyczną przewagę, lecz długo czekali na klarowną okazję do zdobycia bramki. Najbliżej szczęścia Los Ches byli po podaniu Parejo, który uruchomił Montoyę, a ten próbował dośrodkować w kierunku Rodrigo, lecz Hiszpana uprzedził obrońca miejscowych.
Cierpliwe, a zarazem walczące Getafe od czasu do czasu próbowało odgryzać się Valencii. W 65. minucie prostego błędu dopuścił się Gabriel Paulista, który po pozornie prostej do interwencji centrze wybił piłkę do środka na dwudziesty metr od bramki. Tam znalazł się Markel Bergara i bez namysłu huknął w kierunku bramki Neto. Futbolówka odbiła się jeszcze od brazylijskiego obrońcy, zmyliła bramkarza i zatrzepotała w siatce. 1:0 dla gospodarzy.
Na ratunek Valencii do gry posłany został trzeci napastnik, Santi Mina. Jednakże tym, który mógł uratować zespół okazał się Dani Parejo, który kolejny raz stanął przed szansą na gola z rzutu wolnego tuż sprzed linii pola karnego. Uderzenie Hiszpana w prawy róg golkipera zmierzało do siatki, lecz Guaita w ostatniej chwili musnął piłkę i tym samym ona zatrzymała się na słupku!
W ostatnich minutach gry oglądaliśmy prawdziwe oblężenie bramki Getafe. Najlepsze okazje do pokonania bramkarza gospodarzy mieli Gabriel Paulista oraz Simone Zaza. Ten pierwszy przeniósł piłkę nad poprzeczką po uderzeniu nogą, a Włoch zrobił to samo, tyle, że strzelał głową. Ostatecznie przyjezdni nie zdołali doprowadzić do remisu.
Po kilkunastu meczach bez porażki nadszedł moment przegranej. Valencia nie wykorzystała szansy na doskoczenie do Barcelony, jednak nie ma co popadać w panikę. Pozostaje mieć nadzieję, że zespół odpowiednio zareaguje na taki obrót spraw i w następnym spotkaniu z Celtą pokaże się ponownie z dobrej strony.
La Liga, 14. kolejka: GETAFE 1:0 (0:0) VALENCIA
Gol: 1:0 Bergara 65 min
Czerwona kartka: Arambarri 25 min. (dwie żółte)
Getafe: Guaita, Damián, Djené, Bruno, Molinero, Arambarri (czerwona kartka 25 min), Bergara, Portillo, Amath (Faical Fajr, 71’), Molina © (Lacen, 90+2)y Ángel (Olivera, 79’).
Valencia: Neto, Montoya, Vezo, Paulista, Gayà, Kondogbia (Nacho Gil, min. 46’), Parejo ©, Carlos Soler, Andreas (Santi Mina 67 min), Rodrigo, Zaza.
KOMENTARZE
Cos tu nie pasuje - relaks.
Stoperzy i Montoya dzis słabiutko, Gaya troche lepiej w defensywie, w ataku też straszna lipa. Pereira próbował, ogólnie bez szału ale na tle zespołu nie wypadł źle. Kondogbia i Soler bardzo słabo, Parejo i Rodrigo moim zdaniem coś tam wnosili i zagrali całkiem niezle. Zaza tez cienko.
Przede wszystkim szacun dla Getafe bo grali jak rowny z rownym w jednego mniej przez długo czas, postawili autobus dopiero jak mieli wynik. Guaita zagral swietny mecz, jeden z wolnych Parejo wyciagnal genialnie. My w ogole bylismy w tym meczu zle poukladani. Wyszlismy z zalozeniem szybkich kontr po dlugich pilkach i ok, ale w momencie uzyskania przewagi jednego zawodnika musimy zmienic taktyke, a tego zabraklo. Moze przez brak Marcelino na lawce...
Jedyny pozytyw dzisiejszego dnia to Nacho Gil.
To musialo kiedys przyjsc, szkoda tylko z w takich okolicznosciach, bo punkty stracone bardzo glupio.
Villarreal za słaby na top, już tabela to pokazuje. Atletico po wzmocnieniach i Real pewnie wrócą do formy.
Trzeba klepać punkty i skończyć na tym 4 miejscu. Wszystko wyżej będzie mega sukcesem.
Jeszcze przed sezonem, każdy cicho marzył o LM, ale realnie zerkaliśmy na top 6.
Daję głowę uciąć, że Valencia nas nie oszczędzi i będziemy drżeć do ostatniej kolejki.
Przedostatnia:
Betis - Sevilla
Girona - Valencia
Ostatnia
Sevilla - Alaves
Valencia - Deportivo
- ciekawie, ciężko i zbieg okoliczności, że tak samo gramy u siebie i na wyjeździe.
Zauważyłem jedno - my nie potrafimy grać z drużynami, gdzie grają nasi byli piłkarze.
Jakieś fatum czy co.
zgadzam się w 100%.
Nie było sensu klepać tego samego co Ty.
Mnie Soler w środku nie przekonuje, zaś na skrzydle wydaje się trochę za wolny.
Lubię go, ale nie widzę w tym systemie co wymyślił Marcelo. Może go po prostu nie znam i nie wiem co potrafi, co się spodziewać. Marcel wie najlepiej.
Zespół grający ponad godzinę w przewadze powinien spokojnie taki mecz wygrać, mając go pod całkowitą kontrolą.
Jak się skończyło - wszyscy niestety wiemy...
Valencia nie miała pomysłu na akcje i gdyby nie kilka wolnych, dobrze uderzanych przez Parejo, marnie by to wszystko wyglądało...
Mnóstwo niecelnych strzałów, potknięć itd.
To było dziś "kalectwo" :/
Trzeba też przyznać, że Guaita był dziś w mega formie i wybronił co trzeba było wybronić.
Wiele tego nie było bo "Los Ches" grali słabiutko ale np. to jak sparował piłkę przy wolnym Parejo na słupek - pierwsza klasa.
No cóż...
Miejmy nadzieję, że z powrotem Marcelino na ławkę, zespół też wróci na odpowiedni poziom.
Sevilla w tej rundzie wygrała i zbliżyli się do nas na 3pkt, cieszy fakt że Real i Barca pogubiły punkty i blisko było aby Atletico też zremisowało.
A co do naszego meczu to można było się oczekiwać ciężkiego meczu ale nikt nie spodziewał się porażki po naszych zawodnikach, Getafe u siebie na prawdę dobrze sobie radzi, czołowe zespoły dopiero w końcówce przechylały korzyść meczu na swoją stronę, szkoda że nam się nie udało wygrać zwłaszcza że graliśmy o jednego zawodnika więcej os 25min. Ciężko powiedzieć czemu tak się stało, może byli zbyt pewni siebie po meczu z Barceloną i myśleli ze mecz sam się wygra, Marcel musi im z powrotem wbić do głowy że każdy mecz trzeba traktować jak finał, z drugiej stony na pewno przyda się zimny prysznic.
Szczerze wolę jak Sevilla przynajmniej teraz przegrywa z Barcą czy Realem niż jest remis.
Dla nas to lepsze.
Może w przyszłym sezonie będziemy realnie celować w mistrza to niech klepią wszyscy same remisy xD.
Póki co niestety nie ma podstaw by sadzic ze za rok bedziemy walczyli o mistrza, tu musialby Lim zwiekszyc budzet klubu by cos z tego bylo, zrobic niezbedne transfery, wzmocnic kadre.
Marcelino robi swietna robote, ale sam wklad trenera nie wystarczy, tutaj musi wszystko grac. Mam na mysli tez ruszenie stadionu Nuevo Mestalla
Ciekawi mnie to, o czym wspominali komentatorzy, a mianowicie podchody pod transfer Lucasa Moury. To byłoby wielkie "coś", bo możliwy powrót Cancelo jakoś mnie nie podnieca.
Chyba trzeba odpocząć od sekcji komentarzy.
Jasne, że mamy genialny początek sezonu, lepszy niż ktokolwiek oczekiwał. Zresztą wszyscy chwalimy zespół za całokształt gry w tej temporadzie. Ale tutaj oceniamy ostatni mecz, a ten był w naszym wykonaniu fatalny i trzeba to powiedzieć. Przegrać grając przez godzinę w przewadze zawodnika z ligowym średniakiem to jest katastrofa. Nie umniejszam Getafe bardzo mocnemu w tym meczu, ale tu nawet nie może być mowy o wymówkach.
A przecież nikt nie pisze: wywalić Marcelino albo pół składu do wymiany...
Trzeba wyciągnąć wnioski i tyle.
Zetknięcie się z prozą życia było bolesne - los Ches zagrali tak jakby byli w strefie spadkowej, a nie 2 pkt. nad nią. Pokazali siermiężny futbol i przegrali zasłużenie. To nie Getafe zagrało tak dobrze, ale VCF tak słabo.
Można powiedzieć, że nic się nie stało. Każdemu zdarza się przegrać, choć ta porażka biorąc pod uwagę poziom rywala i okoliczności nosi dla mnie znamiona kompromitacji.
W każdym razie nadmuchana bańka potęgi pękła w jednej chwili. Mimo znakomitego początku sezonu powiedziałbym, że wracamy w pewnym sensie do normalności. Bo prawda jest taka, że nie mamy kadry na miarę wielkich oczekiwań. Wystarczy, że zabraknie kilku piłkarzy (przede wszystkim Guedesa), przyjdzie gorszy dzień, przeciwnik gryzie i kopie, jest już nie tak jak powinno być.
Zresztą wyniki, ostatnio, były lepsze niż gra. Na porażkę zanosiło się już wcześniej.
Tacy piłkarze jak np.Vidal, Vezo, czy Maksimović nie są na miarę VCF. Na gorsze momenty nie ma po prostu wartościowych zmienników. I myślę, że do czasu powrotu kontuzjowanych piłkarzy najbliższe mecze będą b.trudne, tym bardziej że mit niepokonanej drużyny już się rozwiał, a wysoka pozycja VCF wyzwala dodatkową motywację wśród rywali.
Trzeba będzie ciężko harować na boisku, bez niepotrzebnego napinania się. Trzeba też cieszyć się z tego, co VCF już osiągnęła, mając świadomość tego, że na budowanie silnej drużyny na mocnych fundamentach potrzeba czasu.
Rezerwowi. Vezo zaczął sezon bardzo dobrze, potem był kontuzjowany i wczoraj powrót po długiej przerwie zaliczam mu jako udany, zagrał na pewno lepiej od Gabriela, którego to nie był dzień. Gil był jednym z lepszych piłkarzy Valencii na boisku, a przecież nie grał od dobrych kilku tygodni. Mina jest jednym z najczęściej strzelających napastników przeliczając minuty na gole w Europie. Maksimović zagrał dwa razy cały mecz, w obydwu był jeśli nie najlepszym na boisku to na pewno w trójce, gdzie na murawie byli m.in. Zaza czy Parejo. Andreasa już zimą chce Mourinho i United. Lato nazwany ostatnio przez jeden z magazynów najlepszym lewym obrońcą U21, zresztą zasłużenie. Vidal wciąż gubi się w defensywie, ale w ofensywie jego wkład jest duży i wejście w profesjonalną piłkę ma raczej udane.
Nawet Rober nie gra rok, wchodzi i zalicza bardzo dobry występ okraszony bramką, a 17-letni Ferran debiutuje bez kompleksów i zalicza asystę, gdzie obydwaj należą do dwójki, która nawet nie może liczyć na minuty w lidze.
I tak się zastanawiam: którzy rezerwowi tak odstają jak wchodzą na boisko, że w porównaniu z rywalami o top 4 wypadamy blado? A oglądam wszystkie mecze Valencii i praktycznie wszystkie czołówki - nie wypowiadam się na temat choćby Ekstraklasy, jeśli nie mam na ten temat zielonego pojęcia, bo nie oglądam spotkań. Choćbym przeczytał tysiąc pińcet opinii i ocen.
Marcelino chciał wąskiej kadry na ligę, co jest logiczne, i jest ona wystarczająca - ba, niektórych zawodników (Jaume, Gil, Maksimović, Lato, Andreas, Mina, Vezo) chętnie widziałbym częściej w lidze, co raczej dobrze świadczy o wykorzystywaniu przez nich swoich szans. Fajnie sobie pomarzyć o Pastore za 25 milionów na ławce - o, to by był zmiennik dla klubu, który skończył zeszły sezon w dolnej części tabeli! Zwłaszcza w tak dobrej sytuacji finansowej. Prawda?
Mi chodzi o to, że takie wpadki, które spokojnie można nazwać kompromitacją i ja się pod tym podpiszę, się zdarzają. Tym bardziej, jak od kwartału nie przegrałeś żadnego meczu, a jeszcze sezon, dwa sezony wstecz bujałeś się nad strefą spadkową w tym samym momencie sezonu.
Nie jesteśmy Barceloną, Realem czy nawet Atleti. Mimo tego jesteśmy nad obydwoma ekipami z Madrytu. Dlatego jeśli ktoś po jednym meczu pisze, że Parejo, Montoya czy Vidal są do wywalenia, trzeba ściągać z powrotem Cancelo, kupić Pastore, Lucasa, Sandro i wykładać 60 mln za Guedesa, bo bez niego nie istnieje zespół, że Zaza i Rodrigo to się w sumie zacięli, pisze się o pękaniu jakiejś bańki, jakby ktoś obiecał, że już nigdy w historii nie zagramy słabego meczu i nie przegramy, to dla mnie to jest abstrakcja. Ogólna krytyka składu, nie skupiona na danym meczu - a takich wypowiedzi było po nim wiele - po jednej porażce czy szukanie jakichś pierdół o słabej ławce pasujących pod tezę jest śmieszne. I trochę martwiące - bo ja sam tęskniłem za dobrymi wynikami i może chodzi właśnie o to, że złość w człowieku kipi i niepokój, że od nowa zaczniemy grać jak jeszcze niedawno.
Tyle, że nie ma ku temu podstaw, bo gramy jeden z najlepszych ligowych sezonów w historii. Mi jeden mecz (nawet kompromitujący) tego wszystkiego nie przysłoni, więc elo, bo nie chcę brać udziału w czymś tak negatywnym.
Wchodząc w komentarze trochę się czuję jak w alternatywnej rzeczywistości. A tam, na powierzchni, Valencia właśnie tworzy historię. I ja wolę uczestniczyć w tym drugim.
Np., najpierw piszesz o tym jak wspaniale byli ustawieni piłkarze Getafe, a na koniec przyznajesz, że takie wpadki spokojnie można nazwać kompromitacją.
Wydaje mi się, że powinieneś pogodzić się z faktem, że nie masz monopolu na rację. Są różne punkty widzenia – proponuję trochę więcej tolerancji. Z drugiej strony, mimo swojego oburzenia, w wielu miejscach przyznajesz mi rację.
Na koniec muszę Cię zapewnić, że mecz VCF z Getafe niestety oglądałem (tak jak większość meczów VCF), wściekając się przy tym niemiłosiernie. Kiedy meczu nie oglądam, nie udaję że widziałem i wtedy oceny w miejscowych mediach są dla mnie szczególnie interesujące.
Co do Getafe - co jest sprzecznością? Tak, może być to traktowane jak kompromitacja jako pojedynczy mecz, zrozumiem taką opinię - w końcu można było doskoczyć na 2 punkty do lidera, a rywal grał w dziesiątkę (znowu a propos demagogii - uwaga, dopuszczam inne zdanie niż swoje!). Zwyczajnie zrozumiem taką argumentację, tym bardziej, że Valencia naprawdę mogła zagrać lepiej, nawet pomijając złe decyzje sędziego, który pozwalał na kasowanie Los Ches i 18 fauli po stronie gospodarzy. Z tym, że już przed meczem pisałem, że Getafe u siebie to jeden z 5 najtrudniejszych terenów w Hiszpanii w tym sezonie, wliczając nawet samą czołówkę, i że się tego meczu obawiam. Wyjaśniłem też wyżej, że jeśli FCB, RM czy Sevilla wduszały bramkę w samej końcówce, gdzie Geta atakowało, to tym bardziej grająca w "10" ekipa, która właśnie wbiła szczęśliwie bramkę, się zamknie i paradoksalnie dobranie się do nich będzie trudniejsze niż przeciwko jedenastce, która była w stanie dominować przeciwko regularnym finalistom LM.
To co, chyba wyciągnąłem maksimum tematów, które kontynuowałeś, więc z mojej strony koniec, pozwolisz, bo zamiast rozmowie o zespole piszesz o mnie, równocześnie nie wdając się w "polemikę" i pisząc o monopolu na prawdę.
Ach, te emocje.
« Wsteczskomentuj