Segunda coraz bliżej, Celta za mocna
20.03.2016; 20:19
Valencia 6 punktów nad strefą spadkową
Do przerwy Valencia była bezbarwna. Po przerwie po prostu katastrofalna. A w końcówce Celta mogła rozstrzelać zespół gospodarzy, pakując pięć lub sześć goli. Skończyło się na 0:2, po trafieniach Guidettiego i Hugo Mallo.
Skład Valencii był podobny do tego, jaki wybiegł przed kilkoma dniami w meczu Ligi Europy z Athletic. Warto jednak wspomnieć, iż w ostatniej chwili odczuwającego zawroty głowy Aderlana Santosa, zastąpił Aymen Abdennour.
11 INICIAL | Estos son los elegidos por @GNev2 para disputar el #VCFcelta ¡Vamos equipo! pic.twitter.com/4c6mSDspEb
— Valencia CF (@valenciacf) 20 marca 2016
Pomimo braku awansu do kolejnej fazy Ligi Europy, Los Ches swoim dobrym występem rozochocili kibiców, którzy mieli nadzieję na utrzymanie takiej postawy. Również na konferencji pasowej Gary Neville wspominał, iż jego zespół powinien „walczyć, jak robił to Ayala”. Jak się jednak okazało, zawodnicy Valencii postanowili nie brać słów szkoleniowca do siebie…
Gospodarze przez kilkadziesiąt minut grali ospale i bez pomysłu. Generalnie długo na murawie nie działo się nic wartego uwagi, a z czasem pierwszą okazję do zdobycia gola stworzyła Celta. Po płaskim dośrodkowaniu z lewej strony niewiele od samobójczego gola był Mustafi, jednak Valencię uratował Matt Ryan.
Wreszcie, do głosu doszła Valencia i nawet zdołała znaleźć drogę do siatki. Gola strzelił Paco Alcácer, lecz sędzia dopatrzył się spalonego, który jednak nie miał miejsca. Tymczasem bliski spektakularnego trafienia ze sporego dystansu był Guilherme Siqueira, którego potężne uderzenie minimalnie minęło poprzeczkę.
Zanim obie drużyny zeszły do szatni, to przyjezdni mogli objąć prowadzenie. Znów bohaterem okazał się Matt Ryan, który odbił groźny strzał Orellany. W drugiej części Gary Nevile dał sygnał do ataku, bowiem już po pięciu minutach od wznowienia gry na boisku pojawił się Jose Gayà zmieniając Siqueirę.
Przez jakiś czas wydawało się Valencia jest bliska strzelenia gola, lecz pomimo posiadania piłki nie potrafiła wykreować sobie sytuacji. Wszystko to wykorzystała Celta, która zdecydowała się zaatakować gospodarzy, a ci z minuty na minutę prezentowali się coraz gorzej, a w pewnych momentach nawet żałośnie.
Golem ostro zapachniało na kwadrans przed końcem, gdy Castro uderzał na bramkę i ponownie Ryan ratował drużynę, tym razem odbijając piłkę na słupek. Jak się okazało, było to tylko ostrzeżenie. Trzy minuty później fantastyczną asystą piętą popisał się Orellana, a gola strzelił Guidetti. Obrona Valencii, niczym dzieci we mgle. 0:1.
Na sześć minut przed końcem nadzieję na wyrównanie rozmawiał Hugo Mallo. Zawodnik drużyny z Galicji ośmieszył defensywę Valencii mijając przeciwników niczym tyczki w ich polu karnym, a akcję zakończył strzałem pod poprzeczkę z ostrego kąta. Spotkanie mogło zakończyć się kompromitacją, gdy z niemal najbliższej odległości Orellana trafił tylko w słupek i ostatecznie mecz zakończył się porażką 0:2.
Wydawało się, że końcówka sezonu będzie już tylko meczami o pietruszkę, jednak wcale tak być nie musi. Sześć punktów przewagi nad strefą spadkową to wcale nieduża zaliczka i okazuje się, że ostatnie pojedynki będą starciami o wszystko.
La Liga, 30. kolejka: Valencia 0:2 Celta
Gole: 0:1 Guidetti 80. min, 0:2 Mallo 84. min
Valencia CF: Ryan, Vezo, Mustafi, Abdennour, Siqueira (Gayà, m. 51), Javi Fuego, Danilo, André Gomes, Rodrigo (Feghouli, m. 71), Santi Mina, Paco Alcácer (Negredo, m. 79).
Celta: Sergio Álvarez, Hugo Mallo, Sergi Gómez, Cabral, Jonny, Marcelo Díaz, Beavueu (Pape, m. 71), Orellana, Wass, Nolito (Bongonda, m. 88), Guidetti (Planas, m. 81).
KOMENTARZE
Niestety, Lim sabotuje Valencie,
raz trzyma szkodliwego znajomka,
dwa zniechęcił ludzi do pracy których praca przynosiła efekty.
Nie rozumiem, jak jeden z bardziej perspektywicznych argentyńskich graczy, nie może się przebić do składu tak mocnej ekipy jak VCF.
Nie ogarniam tego co się dzieje. Mam tylko nadzieję że nie spadniemy, bo jak spadniemy to wtedy będą dopiero jaja :D
Amunt VCF!!!
To są skutki polityki Lima, który jako właściciel klubu piłkarskiego wykazuje się absolutną ignorancją i głupotą.
Po nieoczekiwanie dobrym meczu z Bilbao wróciliśmy do "normy". VCF to obecnie peryferie futbolu.
Espanyol i Deportivo uciekły na bezpieczną odległość od spadku a to dwie ekipy które grają piach.
Levante i raczej Granada zlecą
Brawa dla Celty, świetna gra i zaangażowanie.
STOP UKŁADOM !
Trzeba czekać na nowego trenera, a Neville? Może uartować przed spadkiem i sajonara. SKY IS THE LIMIT!
dziwne, ze w ogóle jeszcze jest w klubie
Niech Voro albo Ayesteran poprowadzą drużynę do końca sezonu, przynajmniej nikt sie nie będzie wkurzał na brak wyników.
Jak patrze na ostatnie wyniki to spać nie mogę :/
Otóż: wszyscy mający nadzieję byliście naiwni jak dzieci, o czym wspomniałem przed meczem. Nie ma żadnych nadziei, że Neville "odpali", natomiast piłkarze Valencii to zwykłe patałachy mentalne i zacząłbym nakładanie na tych skończonych nygusów wysokich kar za złe reprezentowanie barw klubowych i nieprzykładanie się do swojej roboty.
Neville jest marny, ale piłkarze to zwykłe skur...yny. Mają w nosie klub i kalają jego dobre imię.
Mam nadzieję że nie będzie Segundy
Amunt!!!
Prawdą jest też to, że na autorytet trzeba sobie zapracować.
Piłkarze Valencii to niestety rozkapryszone "gwiazdki" (nie wszyscy ale kilku się znajdzie).
Z takim nastawieniem do zawodu niczego nie osiągną.
Dziwi mnie tylko, że zarząd nic z tym nie robi.
Jakby piłkarze otrzymali jakieś ostrzeżenie to może by się opamiętali a jak nie to nałożyć jakieś kary finansowe choć pewnie wtedy piłkarze wystąpiliby do sądu i zrobiłby się jeszcze większy bajzel w klubie niż jest teraz.
Dlatego widziałbym w Valencii Antonio Conte bo on potrafiłby przemówić całej bandzie do rozumu. Niestety on już zaklepany przez Chelsea.
Valencia potrzebuje trenera, charyzmatycznego, który cieszyłby się autorytetem u piłkarzy.
Żarty się skończyły. Szkoda, że Voro już nie objął sterów, bo on zawsze był gwarantem utrzymania i jakichkolwiek wyników. Swoją drogą to jest dosyć ciekawe, że jest jednym z mniej ważnych elementów ławki trenerskiej, a jak już on decyduje o grze drużyny, to potrafi zyskać posłuch i przyjemnie się ogląda naszych...
Zeszły sezon był dla Valencii udany. Gra się raczej układała. Mieliśmy jedną z najmocniejszych formacji obronnych w lidze, a większość piłkarzy była w dobrej formie. W tym roku wszystkiego brakuje. Praktycznie każdy element kuleje i praktycznie każdy obniżył loty. Letnie okno transferowe było tragiczne biorąc pod uwagę wzmocnienia głównych rywali. Dlatego też u mnie Lim wzbudza sympatię za zeszły sezon i antypatię za obecny. Na jednoznaczne stanowisko zdecyduję się podczas rozpoczęcia następnego sezonu. I decyzję podejmę na podstawie wyboru trenera i transferów. Jeżeli Gary zostanie albo będzie to ktoś z jego kumpli i jeżeli najgłośniejszymi transferami będą "młode talenty" z portugalskich średniaków, to uznam Singapurczyka za osobę dla której dobro klubu jest na jednym z ostatnich miejsc...
Obawiam się, że nawet ewentualny spadek do Segunda może nie wpłynąć na niego otrzeźwiająco i Neville zostanie. Na długo. Chyba, że sam zrezygnuje. Może Lim zatrudni wtedy kolejnego przyjaciela, jakich bogaci ludzie mają wielu?
Lim siedzi gdzieś w Singapurze i opiera się na opiniach ludzi, których zna i którym ufa, np.: Neville, Mendes, Lay Hoon.
Co to za właściciel, który nie bywa na meczach, nie zna codziennych problemów klubu, nie zna dyrektora sportowego, który zresztą nie ma wiele do powiedzenia w sprawie transferów i polityki kadrowej VCF, nastrojów kibiców, atmosfery stadionu.
Lay Hoon podobno rzadko bywa w klubie, Kim Koh to bezwolny przydupas, klasyczny figurant. Czy ktoś nad tym panuje?
Piłkarze widzą co się dzieje, pracują na co dzień z zielonym trenerem, który nawet nie wie jak się prowadzi treningi i sprowadza na pomoc Ayesterana. W takich okolicznościach wkrada się rozprężenie i zwątpienie, motywacja słabnie. Tylko w przypadku nadzwyczajnej mobilizacji (rewanż z Bilbao - szansa na jakiś sukces) sytuacja się zmienia na lepsze. Niestety na krótko.
No i zawodnicy. W tym wypadku jestem zszokowany że ci amatorzy nie robią nic w sprawie własnych karier. Pomijając już nawet kwestię miernego trenera każdy z nich powinien dbać o własną karierę i reputację bo jak to wygląda ? w perspektywie na przykład transferów ? takiemu Gomesowi marzy się pewnie Juve albo MU tylko kto o nim pomyśli z po takim sezonie ? Na pewno nikt w pierwszej czy nawet drugiej opcji co najwyżej jako zapchaj dziura.
Smutne to wszystko bo wygląda marnie i wręcz śmiesznie. Miałem szczerą nadzieję że wraz ze sprzedażą klubu wejdziemy w nową erę.
Na dzień dzisiejszy to Gary jest największym szkodnikiem jeżeli chodzi o szarganie wizerunku klubu.
Nie winiłbym Garego.
To Anglik. Co może wiedzieć Anglik o piłce nożnej ? Żadnego porządnego klubu nie trenują Anglicy. Angielscy piłkarze nie licząc Murzynów z Jamajki to kołki osinowe. Technicznie słabi, taktycznie beznadziejni. Jeśli ogląda się np mecz np Bundesligi czy jakiś Juventus (dla mnie Allegri jest taktycznym pedantem i lubię patrzeć gdy zawodnicy Juve poruszają się jak w zegarku), a gdy po takiej piłce przerzucam pilotem bezpośrednio na mecz angielski to pierwsze wrażenie jest że wszyscy biegną w lewo, potem w prawo, potem znowu w lewo i tak cały mecz. Jakaś taktyka jeśli jest to w niewielu klubach a i tak się o niej w ferworze biegania za piłką zapomina.
A Neville całe życie grał w Anglii, potem został analitykiem "tego czegoś" w tv.
Podobno jest inteligentny więc może kiedyś czegoś się nauczy.
Moyes ostrzegał, że czeka go bardzo ciężkie zadanie, cięższe niż jego, a on już miał jakieś doświadczenie (Everton, MU)
Od początku uważałem że to się nie powinno udać, już lepiej zatrudnić Djukica :)
Gary uwierzył w siebie i to dobra cecha.
Wybór jest winą Lima i Mendesa.
Tak samo ich zasługą było wyczarowanie Nuno.
Pomyśleli że ok wcześniej się udało po koleżeńsku to znowu może się udać.
Nuno przegrał ligę o punkt z Simeone, a wygrał punktem z Unaiem, więc czemu analityczny Gary nie miałby do tego nawiązać.
Neville powinien przejąć jakąś Aston Villę czy Sunderland, a nuż za rok zagrałby w pucharach.
Inna sprawa że nasza szatnia nie przepuści trenerowi lamusowi niczym słabemu nauczycielowi. Myślę że Nuno niewiele brakowało, gdyby powtórzył poprzedni sezon, zyskałby szacunek graczy, którzy wtedy rozumują: pracujemy z niezłym fachurą; a że zaczęliśmy marnie każdy odebrał to za przypadek i myślał że przyjdzie nowy trener to odmieni.
Mamy też pecha że najbardziej znany gracz z pola, Negredo jest za słaby obecnie by być autorytetem. Gdy grał Villa to regularnie ochrzaniał kolegów, czasem nawet na zapas, to widać że się starali nawet ci którzy byli ciency, do tego na boisku był Albelda lub Baraja którzy wygrali trofea i też potrafili krzyczeć na innych. I wtedy czasem zdaje egzamin nawet trener bez doświadczenia i sukcesów jakim był Emery, zresztą podobny do Nevilla z wyglądu i wiekiem tylko bardziej szalony. Można zyskać czas żeby przekonać do siebie tych patałachów. Dlatego żałuję Nuno, a Nevillowi z takiego lasu to już chyba się nie uda nigdy wyjść, jest pośmiewiskiem piłki, jeśli wyrośnie na trenera to będzie historia do nakręcenia filmu.
Kadra VCF to jak uczniowie na wycieczce bez nauczyciela, prawie sami młodzi, bez liderów, każdy z nich może się nawalić (zawalić mecz), przecież nawet Mustafi się ośmieszał. Myślę że przez pierwszy rok mogli chcieć się rozwijać do tego Nuno był zapalony do roboty i to wyszło, teraz już im tak nie zależy, trenerzy się pogubili, do tego najlepszy gracz odszedł.
ps. Ktoś napisał że nie dbają o swoje kariery. Feghouli dba, nie podpisał nowego kontraktu, jest najwyżej wycenianym na świecie graczem bez kontraktu.
« Wsteczskomentuj