Emery po meczu: "Valencia powinna wygrać"
10.02.2009; 10:52Przegrana z Osasuną była piątą wyjazdową porażką z rzędu. Ostatni raz na obcym terenie w ligowych rozgrywkach Valencia zwyciężyła 9 listopada ubiegłego roku - pokonując 3:0 Getafe. Trzy dni później takim samym wynikiem zakończyła się wyjazdowa potyczka z Portugalete w 1/8 rozgrywek Pucharu Króla, a 27 listopada Valencia zwyciężyła w Norwegii, pokonując Rosenborg 4-0. Były to ostatnie wyjazdowe zwycięstwa Valencii we wszystkich rozgrywkach... Pomimo fatalnej postawy w meczach wyjazdowych, trener Emery nie jest skłonny do autokrytyki. Oparcie znajduje w prezydencie klubu, który w wypowiedziach dla prasy również stara się znajdować pozytywy w grze zespołu, w czasie, gdy klub boryka się z olbrzymimi problemami.
Celem postawionym przez Emery'ego było nawet skromne zwycięstwo, ale zakończone bez straty bramki. W 57 minucie niedzielnego spotkania plany trenera Valencii runęły - po dośrodkowaniu z rzutu wolnego, niepilnowany Miguel Flano umieścił piłkę w siatce bramki Cesara. Valencia, pomimo kilku prób, nie dała rady sforsować dobrze zorganizowanej obrony gospodarzy, którym sprzyjał fatalny stan murawy, uniemożliwiający swobodne rozgrywanie piłki, i mecz zakończył się bolesną porażką. Pomimo porażki z ligowym outsiderem, Emery był powściągliwy w słowach:
Mecz, analizując pierwszą połowę, był bardzo wyrównany, co odzwierciedlał wynik. Kontrolowaliśmy przebieg spotkania. W drugiej połowie nasz zespół wyszedł z jasnym nastawieniem i niewiele brakowało do zdobycia prowadzenia, ale spotkaliśmy się z dobrze realizowaną strategią, która w efekcie dała Osasunie prowadzenie. Nasz zespół miał zaraz potem dwie okazje do zdobycia bramki. Drużyna zrobiła wszystko, aby zwyciężyć w meczu do zera, lecz nie zdołała przez jedną akcję rywali. Porażka nie jest sprawiedliwa. Możemy odejść z podniesioną głową.
Błąd w ustawieniu kosztował Valencię stratę kolejnych punktów. Emery jest świadom, że to akcja z 57 minuty przesądziła losy spotkania, ale podkreśla, że niewiele zabrakło, aby mecz zakończył się lepszym dla Valencii wynikiem.
To był wyraźny błąd w ustawieniu, kosztował nas porażkę. Wszyscy za to odpowiadamy i musimy to poprawić. W innych momentach gra defensywna funkcjonowała poprawnie, ale ten jeden moment kosztował nas wiele. Zespół miał mecz pod kontrolą. Na stratę bramki odpowiedzieliśmy atakami, mieliśmy trzy dobre okazje. Chociaż porażka nas boli, zespół udowodnił, że jeśli systematycznie poprawimy pewne aspekty gry, przyjdą zwycięstwa i kolejne punkty.
Emery podkreślił przy tym, że choć Valencia zaczyna wracać na dobrą drogę, to jednak będzie to długa trasa do odzyskania świetnej formy z początku sezonu i pierwszych meczów stycznia. Poprawy wymaga defensywa. Jeśli z każdym meczem Valencia będzie grała lepiej w destrukcji, piękne chwile jeszcze nadejdą.
W ataku Valencii wiele zależy od dyspozycji Davida Villi. Jeśli ten nie jest w meczu widoczny, Valencia miewa problemy ze strzelaniem bramek, co było widoczne w meczu z Osasuną. Zapytany o to uzależnienie poczynań formacji ofensywnych od formy Davida Villi, Emery stwierdził: Przez świetną postawę Roberto [bramkarza Osasuny - przyp. red.] i dobrą grę defensywną, nie mogliśmy strzelić bramki. Musimy grać zespołowo i nie zależeć od jednego zawodnika. Zespół podjął wyzwanie i stwarzał kolejne okazje, choć ostatecznie mecz skończył się niekorzystnym wynikiem.
Piłka nożna to dziwny sport. Pierwsze mecze w nowym roku to pokaz wręcz koncertowej gry Valencii, a później tragiczna forma na wyjazdach i straty kolejnych punktów. Emery przyznał, że fortuna w futbolu bywa kapryśna, ale Valencia nie złożyła jeszcze broni.
W piłce nożnej żyje się chwilą. Rozumiem położenie, w którym się znajdujemy. Sezon to długi bieg, miejsce poznamy dopiero na mecie. Teraz ciągle walczymy. Ani przedtem nie popadałem w huraoptymizm, ani teraz nie pogrążam się w rozpaczy. W niedzielę w Valencii można było się doszukać więcej pozytywów, niż negatywów. Teraz tylko czekać, aż wyciągniemy wnioski z porażki w następnym meczu.
KOMENTARZE
Ponadto, Emery chyba zapomina z kim graliśmy - to nie był Barca, Real czy Sevilla, ale ligowy słabeusz.
Najgorsze jest to, że Emery-t nie widzi swoich błędów, a to jest b.niebezpieczne. Wszystko jest niby dobrze, tylko jakaś chwila nieuwagi w obronie. No nie, zaraz mnie szlag trafi.
Każdy trener na miejscu Emery'ego mówiłby tak. Sytuacja VCF jest nieciekawa i on stara się uspokoić wszystkich sympatyków VCF, co mu nie wychodzi. A co do reszty to się z tobą zgadzam. Amunt !!!
ten mecz był fatalny!
« Wsteczskomentuj