sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Levante vs. Valencia — zapowiedź

Michał Kosim | Krystian Porębski | Moje Levante, 02.09.2018; 06:00

„Żaby” kontra „Nietoperze”

Derby Walencji, choć zazwyczaj toczone w przyjacielskiej atmosferze, będą w niedzielę wyjątkowo gorące. I to dosłownie: według regionalnej organizacji prozdrowotnej Conselleria de Sanidad, która pisemnie domagała się przełożenia spotkania, temperatura w ich trakcie może osiągnąć 31°C (odczuwalna – 36°C), z wilgotnością powietrza na poziomie 95%. LaLiga odrzuciła jednak wniosek... podając zupełnie inne liczby. O co tu właściwie chodzi?

Wybaczcie, że zaczniemy od często traktowanej z przymrużeniem oka rozmowy o pogodzie, jednak to najgłośniejszy temat w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin poprzedzających derby. We władze ligi hiszpańskiej zewsząd uderzyła fala krytyki w związku z ryzykowaniem zdrowia kibiców, a przede wszystkim piłkarzy. Nieco inne światło na sprawę rzucił komunikat wystosowany przez LaLiga.

Według władz ligi hiszpańskiej prognozy pogodowe są stale monitorowane i podczas niedzielnego starcia Levante z Valencią temperatura wynosić będzie 29°C, natomiast wilgotność powietrza – 58%. Ponadto Departament Integralności i Bezpieczeństwa LaLiga (hiszp. Departamento de Integridad y Seguridad de LaLiga – przyp. red.) miał wykryć „kontakty między grupami fanów o pewnym poziomie zorganizowania, mającymi na celu wpłynąć na godzinę rozgrywania meczu, która może być dla nich niekomfortowa [...] zmuszając do tego, by ustalanie terminarza było w rękach tych podmiotów, a nie pod kontrolą organizatora”. Dodatkowo LaLiga w swoim oświadczeniu zgłasza „zainteresowanie wiedzą, czy te wymagania (ze strony Consellerii de Sanidad – przyp. red.) tyczą się także pozostałych wydarzeń sportowych, które odbędą się we wspólnocie autonomicznej Walencji 2 września, bowiem zaplanowane są na ten dzień różne mecze (zarówno krajowe jak i regionalne), a także inne imprezy sportowe”.

Krótko mówiąc: władze ligi uważają, że była to próba wymuszenia zmiany godziny derbowego meczu ze względu na kibicowskie widzimisię. Warto dodać, że dwa ostatnie starcia pomiędzy obiema ekipami na Ciudad de Valencia odbyły się o 13:00 oraz o 12:00 (i były one naprawdę ospałe, jak zresztą zdecydowana większość spotkań o tej godzinie), co tylko podnosi wiarygodność tej teorii. Będzie to też pierwszy mecz nowego sezonu ligi hiszpańskiej, który odbędzie się przed 18:15. „W samo południe” jest klasykiem kina, ale piłka nożna to zupełnie inna bajka i są znacznie lepsze godziny na rozstrzyganie pojedynków strzeleckich.

Co, oczywiście, nie usprawiedliwia bezpośrednich czy pośrednich działań kibiców w celu ich przesunięcia i jeśli zostanie to udowodnione to o tej sprawie zapewne jeszcze usłyszymy. Rozwiązaniem pozostanie więc ponad 50 tys. darmowych butelek z wodą oraz 21 tys. czapek z daszkiem, które będą czekać na kibiców zgromadzonych na stadionie, natomiast od strony stricte sportowej pozostaje mieć nadzieję, że bliższe prawdy będą dane LaLiga, co pozwoli dać z siebie więcej zawodnikom. W bieganiu ponad 10 km przez półtorej godziny w 36-stopniowym upale czapki z daszkiem raczej im nie pomogą, choć o ich przydatności podczas meczów mógłby opowiedzieć Oliver Kahn.

Skoro nawiązałem do ostatnich starć w Derbach Walencji na obiekcie Levante to warto zauważyć, że Valencia w pięciu ostatnich meczach czterokrotnie przegrała, a także zremisowała w ostatnim pojedynku na Ciudad de Valencia. Ekipa Marcelino będzie chciała powetować ostatnią ligową porażkę z Espanyolem (2:0) i wygrać pierwszy mecz sezonu, co będzie jednak zadaniem arcytrudnym.

Z obozu rywala

Wypowiedzi o okienku transferowym w wykonaniu Levante udzielił Piotr Przyborowski, autor strony Moje Levante.

„Najważniejszą decyzją Levante tego lata było zdecydowanie zatrzymanie na Ciudad de Valencia Paco Lópeza. To właśnie ten szkoleniowiec był głównym architektem utrzymania »Żab« w zeszłym sezonie Primera División i z pewnością zasłużył na przedłużenie swojej umowy. W minionym już oknie transferowym trzeba było nieco posprzątać szatnię, dlatego klub opuścili wcześniej wypożyczani Verza, Rubén García czy Javi Espinosa. Największą stratą była jednak sprzedaż Jeffersona Lermy do Bournemouth. To rekord sprzedażowy Granotas, którzy zarobili na nim 28 mln €.

W przeciwieństwie do poprzednich okienek, tym razem pieniądze z transferu klub postanowił przeznaczyć na wzmocnienia. Do Levante trafili tacy gracze jak Rahpael Dwamena, Moses Simon czy Nikola Vukcević. Cała ta trójka jest najdroższymi transferami w historii klubu. W pierwszych kolejkach grał tylko Dwamena, ale już zdołał zanotować asystę i wywalczyć rzut karny. Na stałe po okresie wypożyczeń zostali też Coke oraz Erick Cabaco. Największą bombą transferową było jednak wypożyczenie Borjy Mayorala z Realu Madryt ostatniego dnia sierpnia. Boateng i Roger (a także Dwamena) zyskali tym samym naprawdę mocnego rywala do gry w pierwszym składzie. Jeśli zestawimy to z równie solidną defensywą, o czym doskonale przekonał się podczas inauguracji Betis, wyjdzie nam, że Levante może w najbliższym sezonie naprawdę namieszać. Zresztą podobnie jak Valencia. To może być bardzo dobry rok dla całego miasta”.

Z żaby w księcia

Jeśli komuś Levante kojarzy się z kandydatem do spadku to powinien po prostu zacząć oglądać spotkania zespołu zza miedzy. Choć przegrali ostatni domowy mecz z Celtą (1:2) – kto widział jak na tle Celestes wypadło w tę sobotę Atleti? – to kibicom Los Ches powinno być łatwo utożsamiać się ze stylem gry Paco Lópeza.

Paco Lópeza, który jako piłkarz był wychowankiem Valencii. Od października 2012 przez dziewięć kolejek był także trenerem rezerw Los Ches, VCF Mestalli, ratując ją serią świetnych wyników przed spadkiem do czwartego poziomu rozgrywkowego. Po czym, przy zaskoczeniu wszystkich (w tym piłkarzy, którzy mieli z nim świetne relacje) nie otrzymał on propozycji pozostania w zespole, co było wtedy po prostu niewytłumaczalne i niesprawiedliwe. W 2009 roku, jako trener trzecioligowego Alcoyano, był o krok od sensacyjnego wyrzucenia Blanquinegros z 1/16 finału Pucharu Króla, gdy jego ekipa najpierw przegrała u siebie 0:1, by w rewanżu wyrównać z 2:0 na 2:2 i do końca walczyć o trafienie dające awans. Trener Levante doskonale zna także Marcelino z czasów, kiedy trenował rezerwy Villarrealu, a obecny szkoleniowiec VCF dowodził pierwszą ekipą „Żółtej Łodzi Podwodnej”.

„Widzę wiele podobieństw (w filozofii gry obu ekip – przyp.red.)” – przyznaje sam Marcelino. „Ustawiamy się na boisku w bardzo podobny sposób. Mamy podobne pomysły defensywne i ofensywne oraz sposób przejścia pomiędzy nimi. Różnice tworzy charakterystyka poszczególnych piłkarzy, ale myślę, że podobieństwo jest wielkie”.

Ciężko to podważyć. Oba zespoły świetnie czują się w grze z kontrataku, a najlepszym obrazem tego, jak niewiele do stworzenia niebezpieczeństwa potrzebuje Levante niech będzie mecz pierwszej kolejki z Betisem. Drużyna Paco Lópeza wygrała na wyjeździe 0:3, choć oddała sześć strzałów na bramkę przy 22 uderzeniach rywala i miała niespełna 23% posiadania piłki. W 37. kolejce zeszłego sezonu przy 35% posiadania piłki i oddanych sześciu strzałach mniej wygrali z Barceloną 5:4, zabijając marzenia Blaugrany o ligowym sezonie bez porażki.

Mrugnij dwa razy, a Levante spod własnej bramki przedostanie się pod twoją za pomocą prostych, acz zabójczych środków. Sąsiad Valencii ma jednak pewne oczywiste braki. O tym jednak za chwilę, bowiem najpierw wrócimy do Los Ches.

Z lotu Nietoperza

Na pytania odpowiedział Krystian Porębski.

Zacznijmy od najmniej przyjemnego tematu i miejmy to po prostu za sobą. Co wydarzyło się w drugiej połowie meczu z Espanyolem? To jedno z najgorszych 45 minut Valencii pod wodzą Marcelino.

Defensywa to jedno, ale zupełnie nie zagrał środek pomocy. Ja sobie tłumaczę to tak, że spotkało się czterech zawodników odpowiedzialnych w zasadzie za rozegranie... i to po prostu nie zadziałało. Trudno to jakoś inaczej wytłumaczyć. Drużyny Marcelino zazwyczaj dobrze zaczynają sezon i sądzę, że tak będzie i tym razem. Teraz bardzo ważne derby z Levante, a potem będą dwa tygodnie na zgranie zespołu, przygotowanie Guedesa i innych piłkarzy do gry przez pełny wymiar czasu.

Wśród największych faworytów w walce o top 4 zakończył się mały wyścig zbrojeń – najpierw Valencia wykupiła Guedesa z PSG, na co ostatniego dnia okienka w Hiszpanii odpowiedziały Betis i Sevilla, ściągając kolejno Giovaniego Lo Celso oraz Quincy’ego Promesa. Teraz, gdy znamy już składy wszystkich trzech zespołów: jak ocenisz ich wzmocnienia oraz kadry?

Na pewno każda z tych ekip poczyniła duże transfery. Dla Betisu takowym było sprowadzenie Carvalho, a Inui czy Canales po wkomponowaniu w zespół również mogą odpalić jak nigdy wcześniej. Sevilli na pewno najbardziej zazdrościmy Promesa. To taki starszy odpowiednik Guedesa; gość, który potrafi robić rzeczy niestworzone, chociaż mniej pewny, bo w Hiszpanii niesprawdzony. Quincy Promes to jednak piłkarz, który ekipę z Sánchez Pizjuán może wznieść na wyższy poziom, więc rywalizacja może się zaostrzyć.

Celem w tym roku jest przede wszystkim zakończenie sezonu ligowego w pierwszej czwórce, ale kibice oczekują także dobrego występu w Lidze Mistrzów. Jak ocenisz grupę Los Ches? Próbując spojrzeć nieco z boku – myślisz, że Valencia z niej wyjdzie?

Myślę, że mamy na to niezłe szanse. Nie powiem, że duże i nie postawię nas w gronie faworytów. Ten jest jeden i jest nim Juventus. Włosi od wielu lat regularnie notują bardzo dobre wyniki i nie wyobrażam sobie, żeby skończyli fazę grupową na trzecim miejscu. O Young Boys chyba nawet nie ma co mówić – to ekipa ciekawa, ale o zupełnie innych możliwościach. Basel byłoby w stanie sprawić psikusa, jednak aby zespół z Berna zdobył chociaż punkt, ktoś musiałby się mocno postarać. Największa rywalizacja zostanie stoczona pomiędzy Manchesterem United i Valencią. Gdyby nie kilka zmian w pierwszym zespole, które powodują pewne wahania w grze jak choćby w meczu z Espanyolem, powiedziałbym, że jestem bardzo dobrej myśli. Anglicy mają swoje problemy i choć mają skład warty grube miliony, wyceniany zapewne o wiele wyżej niż kadra „Nietoperzy”, to José Mourinho pokazuje, że... niemożliwe jest możliwe. Jeśli Valencia zajmie trzecie miejsce nie będzie to tragedia, ale ta grupa jest do przejścia.

Nacho Gil ostatecznie został w zespole, mimo ofert w Segunda. Nie uważasz, że to krok w tył? Wychowanek będzie miał wielki problem z łapaniem się do meczowej osiemnastki.

Z jednej strony tak, z drugiej wielu zawodników, którzy decydowali się na transfery czy wypożyczenia przepadali. Jeśli Nacho czuje się na siłach, aby powalczyć to ja trzymam kciuki. Technicznie i dynamicznie to bardzo dobry zawodnik, ale na pewno potrzebuje ogrania. Czy zyska je w Mestallecie i czy zdoła w hierarchii pokonać choćby Kangina? Wątpię, ale skoro Gil uznał, że tak będzie lepiej...

Podobna sytuacja miała miejsce w przypadku Maksimovicia, który zimą postanowił zostać w zespole i nie wyszło mu to na dobre. Teraz gra regularnie w Getafe. Widzisz w nim potencjał na tyle duży, by w przeciągu trzech następnych lat wrócił do Valencii, kiedy obowiązywać będzie opcja wykupu za naprawdę niewielkie pieniądze?

Myślę, że tak. Maksimović w Valencii nie miał miejsca, bo mamy Parejo, który pełni podobną rolę na boisku. Nemanja to dobry zawodnik o dużym potencjale. Nie wiem czy na piłkarza na topowe kluby, ale na pewno może być przyzwoitym zawodnikiem, a jeśli wszystko pójdzie po jego myśli, kto wie, być może po odejściu Daniego albo w jego ostatnich sezonach na Mestalla zostanie jego następcą? Byłoby to łagodne przejście, bez potrzeby zmiany stylu gry.

Przejdźmy do meczu z Levante. Najpierw jednak o warunkach pogodowych, w jakich toczone będą derby i nieprzełożeniu tego meczu na godzinę, która pozwalałaby na grę w piłkę bez zagrożenia zdrowia piłkarzy.

Nie jestem fanem spotkań o 12:00, choć kiedy były rozgrywane często je oglądałem. Zazwyczaj nie były porywające, nawet jeśli dzień wcześniej miało się maraton z Ekstraklasą. Zdrowie zawodników czy kibiców zawsze powinno być na pierwszym miejscu, a tym razem wygrały inne aspekty. Spotkanie spokojnie mogło być przesunięte choćby dzień wcześniej, gdyż zwolnił się przecież termin ze względu na odwołane spotkanie, które miało się odbyć w Vallecas. Pozostaje mieć nadzieje, że nie popsuje to widowiska i nie nadszarpnie niczyjego zdrowia.

Czego spodziewasz się w tym spotkaniu i na co Valencia powinna szczególnie uważać?

To powinno być dość nerwowe spotkanie w początkowej fazie, potem liczę na to, że zespoły się otworzą i pokażą na co je stać. José Luis Morales to na pewno zawodnik, na którego trzeba zwrócić szczególną uwagę. Uniwersalny piłkarz, który w bocznych sektorach może wystąpić w zasadzie na każdej pozycji. Jego rajdy flanką pozwalały sforsować już prawie każdego rywala w LaLiga. Sam Morales ma też niezły strzał. Młotek w nodze ma również Bardhi. Kluczem będzie odpowiedni balans w kryciu, tak aby nie przepuścić skrzydłem takiego Moralesa, przy równoczesnej asekuracji 16-25 metra, z którego niesamowicie groźny jest Ennis, nazwany przez Tomka Pietrzyka z ¡Olé! Magazynu „Macedończykiem z młotkiem w nodze”. Niech to najlepiej świadczy o tym jakie uderzenie ma Bardhi. W ataku jest natomiast Roger Martí, który w Segunda potrafił przekroczyć 20 goli w sezonie i jest prawdziwym lisem pola karnego. Ekipa pod wodzą Paco Lópeza w końcówce poprzedniego sezonu była nie do powstrzymania, notując najlepszy wynik punktowy w ostatnich 11 kolejkach! Ostatnia porażka z Celtą nie powinna nikogo omamić – Levante to niezwykle trudny rywal.

Wykorzystać luki rywala, zatuszować swoje

W przegranym spotkaniu z Celtą (1:2) Levante momentami pozostawiało niewiarygodne przestrzenie w swoim prawym sektorze defensywnym. Może się okazać, że pod nieobecność Guedesa kluczowe będzie to, jak wykorzysta je Dienis Czeryszew, który powinien stworzyć czwórkę pomocników wraz z grającym po przeciwległej stronie Wassem oraz Parejo i Solerem, który w środku pola zastąpi niepowołanego z powrotu niedostatecznego wykurowania urazu Geoffreya Kondogbii. Rosjanin dobrze wspomina mecze z Granotas: bilans to dwa mecze, dwa zwycięstwa i dwie bramki, w tym jego premierowa w LaLidze. Skład powinni uzupełnić: Neto, sensacyjnie powołany w miejsce Jordiego Alby do reprezentacji Hiszpanii Gayà, Gabriel, Diakhaby, Piccini, a także duet snajperów: Rodrigo oraz Gameiro.

Ciekawe jest też to, kto przejmie inicjatywę. Oba zespoły od ataku pozycyjnego wolą grę z kontry i paradoksalnie o tym, jak ułoży się mecz mogą zadecydować momenty ataków pozycyjnych oraz tego, kto będzie się w nich lepiej czuł. Tu widzę przewagę Valencii, która będzie musiała grać bardzo uważnie w defensywie.

José Gayà bez ogródek stwierdził po starciu z Espanyolem, że druga połowa była niegodna Valencii, natomiast Marcelino w pełnym gestykulacji monologu podczas jednego z treningów starał się zmotywować wyraźnie skruszony zespół. Jakie będą tego efekty? Przed nami Derby Walencji, które zapowiadają się niezwykle ciekawie.

Ostatni mecz z Levante:
Derby dla Valencii

Przypominamy o tegorocznej edycji naszego Forumowego Typera, którego nagrody w bieżącym sezonie ufunduje użytkownik naszej strony, Maciek_1985.

Kategoria: Mecze | własne skomentuj Skomentuj (2)

KOMENTARZE

1. ThomsonVCF02.09.2018; 11:14
ThomsonVCFFajnie się czyta takie rozbudowane wypowiedzi, a smaczek z czapeczką Kahna wyborny ;p Jedna uwaga - o ile zgodzę się, że Maksi nie został w Valencii bo Parejo jest nie do zdjęcia z boiska, to na pewno nie nazwałbym ich zawodnikami pełniącymi podobną rolę, nie mówiąc już o nazywaniu go potencjalnym następcą. To mógłby być bardziej następca Kondo gdyby nabrał trochę więcej masy mięśniowej. Dani to typowy technik, a Maksi raczej allrounder, o dobrych warunkach fizycznych (oczywiście w mojej opinii).
2. longer02.09.2018; 12:00
longerZnow nie mogę sie zalogowac na forum Obstawiam troche pesymistycznie 1:1