Półfinał Pucharu Marnego Pocieszenia.
31.01.2008; 13:58
Pomimo wczorajszej przegranej w rewanżowym spotkaniu ćwierćfinału Copa del Rey, to jednak zespół Ronalda Koemana zagra w kolejnej rundzie - zadecydowały o tym bramki na wyjeździe, jakie zdobyli dla Valencii Mata, oraz zawodnik gospodarzy - Cleber Santana. Awans do półfinału bynajmniej nie poprawia fatalnych nastrojów kibiców "Nietoperzy", dla których rozgrywki Pucharu Króla nie mogą być substytutem walki o najwyższe trofea - zwycięstwo w lidze, oraz sukcesy w europejskich zmaganiach.
Inaczej sytuację postrzega trener Koeman - jak wielokrotnie podkreślał, wobec słabej postawy w lidze, to Puchar Króla będzie dla niego priorytetem, bowiem zagwarantuje udział w przyszłorocznej edycji Pucharu UEFA, czego absolutnie nie można być pewnym po fatalnej postawie w rozgrywkach ligowych.
Początek spotkania bynajmniej nie mógł dodawać optymizmu znienawidzonemu przez własnych kibiców trenerowi - już w 9 minucie spotkanie niefortunna interwencja Miguela Brito znalazła finał w siatce bramki Timo Hildebranda. Chwilę później było już 2-0 dla gospodarzy - dynamiczna akcja lewą stroną Sergio Aguero, i precyzyjny strzał przy słupku, którego Timo Hildebrand w żaden chyba sposób nie był w stanie obronić. Wiele wskazywało na to, że Valencia nie będzie w stanie podnieść się po dwóch szybkich ciosach i ostatnia nadzieja Ronalda Koemana przepadnie wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego.
Nad Valencią czuwała wczoraj chyba jednak Opatrzność, działająca z zadziwiającą regularnością - znów 9 minut minęło od ostatniego trafienia Aguero, a wynik po raz trzeci uległ zmianie - tym razem nie popisał się Cleber Santana, próbujący przeciąć akcję piłkarzy Valencii, i odbita przez niego piłka spokojnie wturlała się do siatki zdezorientowanego Falcona. Chwilę później - tym razem po 8, nie 9 minutach - Falcon skapitulował po raz drugi - prostopadłe dogranie Evera wykorzystał Mata i z pierwszej piłki huknął w okienko bramki gospodarzy. Falcon i tym razem niewiele mógł zdziałać, a tym samym awans do półfinału Copa del Rey znacznie oddalił się od zawodników stołecznego zespołu. Sytuacji tak bardzo nie zmieniła również bramka z 59 minuty, kiedy to po dośrodkowaniu z rzutu rożnego dosyć niezdecydowanego Hildebranda pokonał Varela - bowiem gospodarze, choć atakowali zaciekle, nie zdołali doprowadzić do korzystnego dla siebie rezultatu. Awans więc dla Valencii, Ronald Koeman udowadnia, że jego koncepcja ratowania sytuacji klubu rozgrywkami Pucharu Króla nie jest aż tak bardzo irracjonalna, jak to jego zagorzałym przeciwnikom mogłoby się wydawać.
Niemniej, pomimo awansu, sytuacja Valencii wcale najlepiej nie wygląda - w momencie gdy zespół dzieli ekstremalnie niska, bo tylko 5-punktowa różnica od strefy spadkowej, pomimo rozegranych już 21 ligowych kolejek, awans do półfinału Pucharu Króla nie może nieść euforii i hurraoptymizmu. Dla wielu Valencianistas wczorajszy awans jest marnym pocieszeniem, ale - jak głosi stare porzekadło - jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma...
Inaczej sytuację postrzega trener Koeman - jak wielokrotnie podkreślał, wobec słabej postawy w lidze, to Puchar Króla będzie dla niego priorytetem, bowiem zagwarantuje udział w przyszłorocznej edycji Pucharu UEFA, czego absolutnie nie można być pewnym po fatalnej postawie w rozgrywkach ligowych.
Początek spotkania bynajmniej nie mógł dodawać optymizmu znienawidzonemu przez własnych kibiców trenerowi - już w 9 minucie spotkanie niefortunna interwencja Miguela Brito znalazła finał w siatce bramki Timo Hildebranda. Chwilę później było już 2-0 dla gospodarzy - dynamiczna akcja lewą stroną Sergio Aguero, i precyzyjny strzał przy słupku, którego Timo Hildebrand w żaden chyba sposób nie był w stanie obronić. Wiele wskazywało na to, że Valencia nie będzie w stanie podnieść się po dwóch szybkich ciosach i ostatnia nadzieja Ronalda Koemana przepadnie wraz z ostatnim gwizdkiem sędziego.
Nad Valencią czuwała wczoraj chyba jednak Opatrzność, działająca z zadziwiającą regularnością - znów 9 minut minęło od ostatniego trafienia Aguero, a wynik po raz trzeci uległ zmianie - tym razem nie popisał się Cleber Santana, próbujący przeciąć akcję piłkarzy Valencii, i odbita przez niego piłka spokojnie wturlała się do siatki zdezorientowanego Falcona. Chwilę później - tym razem po 8, nie 9 minutach - Falcon skapitulował po raz drugi - prostopadłe dogranie Evera wykorzystał Mata i z pierwszej piłki huknął w okienko bramki gospodarzy. Falcon i tym razem niewiele mógł zdziałać, a tym samym awans do półfinału Copa del Rey znacznie oddalił się od zawodników stołecznego zespołu. Sytuacji tak bardzo nie zmieniła również bramka z 59 minuty, kiedy to po dośrodkowaniu z rzutu rożnego dosyć niezdecydowanego Hildebranda pokonał Varela - bowiem gospodarze, choć atakowali zaciekle, nie zdołali doprowadzić do korzystnego dla siebie rezultatu. Awans więc dla Valencii, Ronald Koeman udowadnia, że jego koncepcja ratowania sytuacji klubu rozgrywkami Pucharu Króla nie jest aż tak bardzo irracjonalna, jak to jego zagorzałym przeciwnikom mogłoby się wydawać.
Niemniej, pomimo awansu, sytuacja Valencii wcale najlepiej nie wygląda - w momencie gdy zespół dzieli ekstremalnie niska, bo tylko 5-punktowa różnica od strefy spadkowej, pomimo rozegranych już 21 ligowych kolejek, awans do półfinału Pucharu Króla nie może nieść euforii i hurraoptymizmu. Dla wielu Valencianistas wczorajszy awans jest marnym pocieszeniem, ale - jak głosi stare porzekadło - jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma...
KOMENTARZE
w tym meczu pozytywem byla tylko akcja Banega + Mata po ktorej ten drugi zdobyl bramke.
Hildebrand przy 3 bramce znowu pokazal jak slaby jest w grze na przedpolu, ruszyl do przodu po czym stanol w miejscu ...
mecz z Valladoid bedzie ciezki i nie spodziewam sie po VcF 3pkt...
ale co z tego ze grają dalej w pucharze jak oczywiście przegrali :P
nie widzę tego za dobrze jak Rudy będzie dalej trenerem
Mam nadzieje ze Beniteza wyrzuca z Liverpoolu i wroci znowu do Valencii.
A poza tym Hildebrand znowu popełnił błąd,no ale co z tego i tak będzie bronił bo kto ma go zastapic jak nie ma Canizaresa .
Na ile, i czy wogóle sytuacja się poprawiła da nam odpowiedź mecz z Valladolid.
Koeman wybrał dobrą drogę, ale fatalne metody. Zamiast iść drogą ewolucji, wybrał rewolucję. Gdyby zaczekał z tak drastycznymi decyzjami personalnymi do końca sezonu i spokojnie realizował swoje koncepcje w czasie przedsezonowych zgrupowań, byłoby ok. A tak wywołał niepokój, niepewność, niebywałe napięcie.
Myślę, że jeśli chodzi o warsztat na tym poziomie nie ma specjalnych różnic między trenerami.
Problem sprowadza się do umiejętności nauczania, wpajania niuansów taktyki, do umiejętności pracy z grupą, predyspozycji psychologicznych.
Tego brakuje Koemanowi.
Podoba mi się natomiast podejście Saloma.
Otóż twierdzi, że za kryzys odpowiedzialny jest nie tylko trener, lecz także zawodnicy. I dlatego chce przyjrzeć się poszczególnym piłkarzom i rozmawiać z nimi.
Niby to proste i oczywiste, ale nikt z zarządu tego nie robił wcześniej (chyba że incydentalnie).
A poza tym chciałbym żeby Desultory przepowiedział, że w jutrzejszym losowaniu pucharu trafimy na zwycięzcę meczu Racing/Athletic.
Ps. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Mata został naszym najlepszym strzelcem, czego jemu oraz nam sobie życzę.
Bramka Maty bardzo podobna do bramki Silvy z zeszłego sezonu z meczu CdR z Getafe w Madrycie.
Aha, nie zapominajcie wiec ze w CDR graja
Villareal i Barcelona czyli druzyny ktore pojada gladko Valencie u siebie i na Mestalla.Wiec na CDR nie ma nawet malych szans.
Ogladalem mecz z Atletico i gra VCF byla bardzo slaba , momentami zenujaca a samo Atletico zagralo nie najlepiej i moga miec pretensje do siebie ze nie nastrzelali 4 czy 5 bramek.
Koemana VCf to tragedia i zastanawiam sie kiedy rudego zwolnia biorac pod uwage zerowa szanse w CDR i dramatyczny spadek w lidze...
Nie, nie wydaje mi się, żeby ten człowiek miał wprowadzić cokolwiek pozytywnego w tym klubie...
Zarząd nie tylko umywa ręce od dymisji Floresa, ale też od odsunięcia 3-ki valencianistas (to suwerenna decyzja Koemana, podyktowana jedynie względami sportowymi, jak twierdzą).
Widzę, że jesteś pesymistą i nie wierzysz w te przetasowania w klubie. Ja jednak mam cichą nadzieję, że coś pozytywnego zaczyna się dziać. Choć Soler w tej chwili jest nie do ruszenia, coś jednak trafiło do niego z tej fali krytyki.
Jestem rozdarty. Z jednej strony chciałbym, żeby Soler ustąpił (nierealne) i Koeman został wywalony (prawdopodobne), bo dzięki temu (wystarczy zmiana trenera) Albelda i spółka wróciliby do drużyny, ale to również oznaczałoby dalsze pogrążanie się w lidze.
Na dodatek nowa jakość może się zacząć tylko w przypadku sprzedaży przez Solera swojego pakietu akcji. Niestety na to się nie zanosi i wiele wody w Wiśle upłynie zanim to nastąpi. Do tego czasu trzeba pogodzić się z tym co jest.
Na zmiany na samym szczycie przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać - najpóźniej do 2010 roku, gdy Soler przejdzie do historii jako Juan Budowniczy najpiękniejszego stadionu na świecie.
Dwie uwagi
1. Kiedys bardzo ekscytowalisbysmy sie Puchaem Krola i chyba poprzez puchar krola mozna awasowac do PUEFA
2 Bacelona tez kiedys byla niebezpiecznie nisko strefy spadkowej i sie bardzo odrodzila, o ironio wtedy jej trenerem tez byl Holender!
« Wsteczskomentuj