Widmo spadku coraz większe
10.12.2016; 18:32
RSSS 3:2 (2:1) Valencia
Nie udało się przełamać na Anoeta. Valencia zasłużenie przegrała z Realem Sociedad 2:3 i możliwe, że zakończy rok w strefie spadkowej. Bramki dla Nietoperzy zdobywali Dani Parejo z rzutu karnego oraz Zakaria Bakkali.
Cesare Prandelli był zmuszony zmienić taktykę na spotkanie z Realem Sociedad i ustawił zespół systemem 4-4-2 z rombem w drugiej linii, którego tworzyć mieli Mario, Fede, Medran i Parejo.
Sam początek meczu już pokazał, że czeka nas kolejne nieudane spotkanie w wykonaniu „Nietoperzy”. Już w 2. minucie gospodarze skorzystali z rzutu rożnego. Piłkarze Valencii przegrali pojedynki główkowe w polu karnym a tym, który trafił do siatki był Willian Jose. Szybkie 1:0.
Gra Los Ches był wolna, przewidywalna i niedokładna. Valencia w zasadzie nie potrafiła zagrozić bramce Rulliego, a jedyną okazją wartą odnotowania był strzał z ostrego kąta Fede, lecz piłkę odbił bramkarz Basków. Gospodarze kilka minut później ponownie stanęli przed szansą wykorzystania kornera i znów udało im się trafić do siatki. Pomimo obecności dziewięciu(!) piłkarzy Valencii we własnej szesnastce z łatwością drugie trafienie zdobył Willian Jose. 2:0.
Jeszcze przed przerwą Prandelli zdecydował się na zmianę wprowadzając na boisko Santiego Minę kosztem Fede Cartabii. Tym samym Włoch zdecydował się na grę z klasycznymi skrzydłowymi, którymi mieli być właśnie były gracz Celty oraz Munir. Nie minęła minuta, a Santi wziął sprawy w swoje nogi, popędził z piłką w pole karne i został sfaulowany, co skutkowało rzutem karnym. Jedenastkę wykorzystał Dani Parejo i Valencia złapała kontakt z rywalem.
Bramka jednak niespecjalnie poderwała piłkarzy z Mestalla. Po przerwie goście kontynuowali swoją żenująca grę, od której oczy bolą kibiców przez kilka ostatnich miesięcy. Walki i zaangażowania, których przed meczem oczekiwał Prandelli trudno było się doszukiwać.
Baskowie mieli kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami i mogli ponownie wyjść na dwubramkowe prowadzenie, gdy arbiter po amatorskim przewinieniu Aderlana Santosa odgwizdał rzut karny. Do piłki podszedł Carlos Vela, ale kolejny raz na wysokości zadania stanął Diego Alves broniąc strzał z jedenastu metrów! W kolejnych minutach szansę gry otrzymali kolejni zmiennicy, Bakkali oraz debiutujący Carlos Soler. Dodatkowo plac gry opuścił Joao Cancelo, który zarobił dwie żółte kartki.
Valencia, która próbowała atakować — przypominamy, że nieudolnie — odkryła się na tyle, że w końcówce Real Sociedad wyprowadził kontrę, po której zdobył trzecie trafienie. Decydujące zagranie należało do Veli, który zewnętrzną częścią buta posłał znakomitą piłkę do Juanmiego, a ten wpakował futbolówkę do bramki.
W ostatnich sekundach meczu goście dokonali jeszcze kosmetyki wyniku za sprawą Zakarii Bakkaliego, który po ładnej wymianie podań znalazł się w sytuacji sam na sam i z zimna krwią wykończył sytuację. Nie wystarczyło to jednak, by zdobyć choćby punkt na Anoeta, które wciąż pozostaje niezdobyte od 2010 roku, a Los Ches są coraz bliżej strefy spadkowej. Widmo Segunda patrzy piłkarzom z Mestalla już prosto w oczy.
La Liga, 15. kolejka: REAL SOCIEDAD 3:2 (2:1) VALENCIA
Gole: 1:0 Willian 2. min, 2:0 Willian 24 min, 2:1 Parejo (karny) 36 min, 3:1 Juanmi 90+1 min, 3:2 Bakkali 90+2 min
Valencia: Diego Alves, Cancelo, Santos, Abdennour, Montoya, Mario Suárez (Carlos Soler, min 78), Medrán, Fede (Santi Mina, min 35), Parejo, Munir (Bakkali, min 72), Rodrigo
Real Sociedad: Rulli, Carlos Martínez, Iñigo Martínez, Raúl Navas, Yuri, Illarramendi, Zurutuza (Granero, min 90), Oyarzabal (Canales, min 71), Xabi Prieto, Carlos Vela, Willian (Juanmi, min 48)
KOMENTARZE
Oczy bolą od oglądania, serce płacze a dusza słabnie. Na trzeźwo się tego nie da :<
Już teraz wiem co czują kibice takich drużyn jak Getafe, Rayo czy Cordoba.
Poziom tak żałosny że Montoya - a weź idź precz z tej drużyny - musi ratować się ściąganiem gaci przeciwnikowi.
Nie znam statystyk, ale to wyglądało jak by jakieś 50% naszych podań było niecelnych. Wszystko nie w tempo, nie celnie, gdzieś obok. Te dwie strzelone bramki to jakiś cud musiał być.
Reasumując jest tylko jeden zawodnik w tej drużynie - Alves, i dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuugo dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugo nic.
Nie polecam tego powtarzać - bardzo niepopularna opinia. Raczej szykuj się na bana, ja przemilczę dla własnego dobra, ale już kiedyś pisałem, że Jaume miał sporo lepsze statystyki niż Diego. Karne też wyjmował, rzadziej bo i ciężko częściej, ale wyjmował. A miał co bronić, oj miał...
Samego meczu nie skomentuję - gracze zrobili to najlepiej.
http://www.marca.com/eventos/marcador/futbol/2016_17/la-liga/jornada_15/rso_val/estadisticas.html
Polecam zobaczyć Illaramendiego vs. ktokolwiek z pomocy VCF.
Co nie zmienia faktu, że nie chciałbym oglądać Jaume w naszej bramce - ale tylko Jaume, w żadnym wypadku Ryana.
Co do Juanme to gdyby zagrał taka ilość spotkań co Diego to może dzisiaj nie było by tej dyskusji.
na tle przeciętnego Sociedad,które przegrało wcześniejszy mecz 5:1 wyglądaliśmy fatalnie.
w jak beznadziejnej formie muszą być rywale żeby Valencia w końcu wygrała?
tak słabej Valencii dawno nie widziałem,połowa piłkarzy do wymiany,atmosfera w klubie musi być fatalna,kto właściwie rządzi tym klubem
trochę przypomina mi to parmę przed upadkiem
może faktycznie,ktoś chce spuścic ten klub do drugiej ligi i zacząc wszystko od nowa z piłkarzami made in mendes
Co pokazuje (i pokazał poza dwoma udanymi akcjami) Suarez? Valencia "gra" tak anemicznie jak jej "lider" Parejo. Trudno wymagać wiele od najmłodszych - Medrana i Munira, którzy w tym narastającym chaosie są zagubieni.
Martwi przy tym to, że VCF od momentu przyjścia Prandellego nie tylko nie zrobiła żadnych postępów, ale cofa się w rozwoju. Nie widać wytrenowanych schematów, automatyzmów. Na boisku rządzi raczej przypadek, jakieś odosobnione zrywy. Najlepszy (zwycięski) mecz był pierwszym meczem Włocha.
Nie mam wątpliwości, że jeśli nie nastąpi jakiś pozytywny, silny impuls VCF stoczy się do Segunda.
Czy to dobrze? Prandelli to dobry trener, najlepszy od wielu lat, jeśli nie on, to chyba faktycznie nie ma już chyba dla nas nadziei.
Przypomnijcie sobie Valencię z początku sezonu, paradoksalnie mimo przegranie pierwszych 4 meczów za Pako graliśmy... lepiej? ładniej?
Tak słabego meczu jak wczoraj nie widziałem w naszym wykonaniu już od dawna, gdyby Sociedad był klasową drużyną to dostalibyśmy z 6:1, nasz środek był tragiczny.
Do tego nie mogę patrzeć na te dwa odrzuty z Barcy, Munir i Montoya, mam odruch wymiotny za każdym razem jak kamera się na nich zbliży, co oni zrobili z tym klubem...
Widać zatrważająco wyraźny brak prawdziwego mózgu, lidera a także brak rozgrywającego który kreował by grę. Parejo co by o nim nie mówić, jest do odstrzału już od 2-3 lat. Miał mega-zryw dwa lata temu i to max jego osiągnięć. Na obecną chwilę jest jednym z hamulcowych tego projektu. Niestety nie ma alternatywy bo Enzo to kolejna porażka i trochę inna rola w drużynie.
« Wsteczskomentuj