Atlético wygrywa na Mestalla
02.10.2016; 14:14
Valencia 0:2 (0:0) Atlético
Diego Alves obronił dwa rzuty karne w meczu z Atlético, ale mimo to Rojiblancos zdobyli na Mestalla trzy punkty. Los Ches nie mieli wiele do zaproponowania w ofensywie w przeciwieństwie do gości, którzy obie bramki zdobyli po przerwie.
Spotkanie z Atlético było ostatnim pod wodzą Voro. Z wysokości trybun mecz oglądał Cesare Prandelli, który obowiązki związane z pierwszym zespołem przejmie od poniedziałku. W składzie Los Ches nie było niespodzianek — wyjściowe ustawienie niczym nie różniło się od tego, które przed tygodniem oglądaliśmy w starciu z Leganes.
Pierwsze kilka akcji było obiecujące w wykonaniu piłkarzy Voro. Valencia rozpoczęła mecz z dużym animuszem, jednak trwało to niedługo. Potem już do głosu doszli przyjezdni i dość szybko mogli wyjść na prowadzenie, gdy po ładnej akcji strzał Saula złapał Diego Alves. Kilka chwil później potężnie z powietrza uderzał Griezmann, ale ponownie na wysokości zadania stanął brazylijski portero.
Tymczasem Los Ches nie mieli wielu klarownych szans na zdobycie bramki — swoich sił z dystansu próbował Mario Suarez czy Cancelo, a strzał Gayi po ładnej wymianie podań był zbyt lekki, by zaskoczyć Oblaka. Wszystko wskazywało na to, że pierwsza część spotkania zakończy się wynikiem 0:0, ale w 43. minucie po wątpliwym faulu Naniego rzut karny dla gości podyktował Clos Gomez. Sytuacja nie skończyła się jednak golem dla Madrytczyków, bowiem strzał z jedenastu metrów Grizemanna obronił Diego Alves! Kolejny raz!
Jeszcze w doliczonym czasie gry, przed przerwą Valencia stworzyła sobie jedną okazję, ale tym razem Rodrigo uderzał zbyt niemrawo z całkiem niezłej pozycji. Po pierwszych trzech kwadransach bezbramkowy remis mimo wszystko mógł zadowalać, bowiem to jednak przyjezdni wyglądali na zespół lepiej zorganizowany, mający przewagę i to oni również zmarnowali rzut karny.
Wraz z początkiem drugiej połowy na boisku pojawił się Santi Mina, który zmienił słabo grającego Cancelo. Były gracz Celty mógł zaliczyć wejście smoka, bowiem po kilku minutach znalazł się doskonałej sytuacji, gdy otrzymał piłkę po rajdzie Montyoi, ale jego uderzenie z dziesięciu metrów zostało zablokowane w ostatniej chwili.
Po kilku spokojniejszych minutach znów do ataków przeszli piłkarze Atlético, w którym to na placu gry pojawili się Torres oraz Carrassco. *W 63. minucie Belg ograł Montoyę, po czym obsłużył doświadczonego Hiszpana, którego strzał obronił Alves, ale do piłki dopadł Gameiro i zauważając Griemzanna wyłożył mu futbolówkę na tacy, a Francuz z bliskiej odległości strzelił pierwszego gola w tym meczu. 0:1.
Sytuacja moment później mogła być jeszcze gorsza, bowiem po faulu Mario arbiter ponownie podyktował rzut karny. Wówczas na wykonanie strzału zdecydował się Gabi, lecz i dla kapitana gości zdobycie bramki okazało się misją niemożliwą, bowiem znów górą okazał się Diego Alves!
Wydawało się, że ta sytuacja poderwie Valencię i gospodarze będą walczyć o remis, a na boisku wzmacniając siłę uderzenia pojawili się Munir oraz Bakkali. Atlético długo odpierało ofensywne zapędy Los Ches i samo mogło podwyższyć wynik, gdy z dystansu w słupek huknął Gabi. Jedyną stuprocentową szansę miejscowi mieli w 90. minucie, gdy po dośrodkowaniu Bakkaliego z kilku metrów głową uderzał Mangala, ale jego strzał powędrował wprost w Oblaka.
W doliczonym czasie gry goście wykorzystali zaangażowanie piłkarzy Valencii w próby odrobienia strat i po jednej z kontr dobili „Nietoperzy”. Autorem drugiej bramki w 92. minucie był Kevin Gameiro.
Valencia walczyła, ale tak naprawdę widoczna była różnica pomiędzy piłkarzami Voro, a świetnie zorganizowanym Atlético. Obecnie pozostaje zapomnieć o ostatnich fatalnych meczach i rozpocząć wszystko od nowa wraz Cesare Prandellim.
La Liga, 7. kolejka: Valencia 0:2 Atletico
Valencia CF: Diego Alves, Montoya, Mangala, Santos, Gayá, Enzo Pérez, Mario Suárez, Parejo; Cancelo (Santi Mina, m. 46), Nani (Bakkali, m. 79), Rodrigo (Munir, m. 67).
Atlético: Oblak, Juanfran, Savic, Lucas, Filipe Luis, Gabi, Koke, Saúl (Carrasco, m. 58), Correa (Torres, m. 63), Griezmann (Tiago, m. 81), Gameiro.
KOMENTARZE
Tyle dobrego z dzisiejszego spotkania...
Niech się Prandelli porządnie weźmie za tych piłkarzy i zbuduje silny zespół :)
Poza karnymi meczu nie oglądałem, ale chyba nie ma czego żałować, jak czytam...
"Los Ches" odgryzali się co jakiś czas ale niewiele to dało niestety :/
Prawda jest taka, że na ten moment Valencia to ligowy średniak (bardzo mnie to boli) ale liczę, że w końcu zarząd postawił na trenera, który ogarnie ten cały bałagan.
Trzeba czasu by zbudować silny zespół.
Mam nadzieję, że Prandelli ten czas dostanie.
Na pocieszenie dodam,że tylko 9 punktów dzieli nas od lidera,więc Valencia ciągle w grze jeśli chodzi o LM,o mistrzostwie nawet nie myślę.
Gdyby te dwa obronione karne przesądziły o naszym zwycięstwie,a tak to tylko na pocieszenie,że chociaż jeden zawodnik prezentuje wysoki poziom.
Dryżynie brakuje napastnika,rozgrywającego z prawdziwego zdarzenia i obrońcy w stylu Otamendiego,może Garay będzie takim zawodnikiem.
Rodrigo nie jest napastnikiem,tak naprawdę jeśli ma grać powinien grać za napastnikiem lub jako skrzydłowy,ale to jest trochę jezdziec bez głowy.
Może Prandelli to mądrze poukłada,ale bez solidnych wzmocnień w przerwie zimowej,nie będzie LM w przyszłym sezonie.
Chyba, że pod wodzą nowego trenera Munir i Rodrigo zaczną strzelać bramkę za bramką :-)
Ale w to zbytnio nie wierzę. Liczę na Munira. Styl gry Rodrigo zupełnie mi się nie podoba: nie widzi kolegów, nie podaje, widzi tylko piłkę, itd.
« Wsteczskomentuj