Zwycięstwo po zabójczej końcówce
05.11.2019; 23:06
Imponująca wiktoria Los Ches
Valencia musiała gonić wynik po niezbyt udanej pierwszej połowie spotkania z Lille OSC. Gola dającego prowadzenie gościom zdobył Victor Osimhen. Valencia na drugą połowę wyszła z pełną determinacją, co zaowocowało trzema golami w ostatnim kwadransie gry. Bramki dla gospodarzy zdobywali Parejo, Soumaoro (bramka samobójcza), Kondogbia oraz Ferran Torres.
W porównaniu do ligowej potyczki z Espanyolem, Albert Celades zdecydował się zmienić nieco wyjściowy skład. Miejsce Jaume Costy zajął José Gayà, partnerem Ezequiela Garaya na środku obrony był Gabriel Paulista. W pomocy miejsce Ferrana Torresa zajął Koreańczyk Kang-In Lee. Valencia wróciła tym samym do formacji 1-4-3-3.
Goście spotkanie rozpoczęli grając wysokim pressingiem, co uniemożliwiało Valencii swobodne operowanie piłką i tworzenie klarownych sytuacji podbramkowych. Pierwszy strzał obejrzeliśmy w piątej minucie: Yusuf Yazıcı posłał jednak futbolówkę obok bramki Cillessena. Valencia odpowiedziała chwilę później — groźną centrę w pole karne posłał Daniel Wass, lecz żadnemu z napastników „Nietoperzy” nie udało się przeciąć dośrodkowania. Pierwszy celny strzał Valencia oddała w 15. minucie za sprawą Dienisa Cherysheva. Jego próba okazała się być zbyt słaba i piłka wylądowała w rękach Mike’a Magnana.
Z upływem kolejnych minut gra gospodarzy traciła na impecie, zaś coraz groźniejsze akcje zaczęli przeprowadzać goście z Francji. W 19. minucie po dośrodkowaniu Yazıcıego z piłką minimalnie minął się napastnik Lille — Victor Osimhen. Wszystko za sprawą Paulisty, któremu udało się skutecznie trącić piłkę. Chwilę później strzelał Loïc Rémy sprzed pola karnego po świetnym wcześniejszym odegraniu Andre, który skupił na sobie uwagę zawodników Los Ches. Goście dopięli swego w 25. minucie. Podanie Parejo zablokował jeden z zawodników Lille, piłka trafiła do Osimhena, który wcześniej dopadł do niej, popisując się świetnym sprintem i bez problemu skierował ją do siatki. 0:1.
Albert Celades już w pierwszej połowie został zobligowany do dokonania zmiany. W 30. minucie kontuzji mięśniowej doznał Dienis Cheryshev, którego na murawie zastąpił Ferran Torres. 19-latek natychmiast po wejściu na boisko wywalczył rzut rożny, po którym w polu karnym gościu mocno się zakotłowało — Kondogbia został powalony na ziemię przez Soumaoro. Arbiter nie wskazał jednak na jedenasty metr. Chwilę później nieudanie, wprost w ręce bramkarza, z rzutu wolnego centrował Parejo.
Wejście Ferrana Torresa wyraźnie ożywiło grę „Nietoperzy”, którzy zaczęli napierać na bramkę gości. Mimo to Francuzi wciąż zagrażali Cillessenowi. W 40. minucie po stracie Wassa groźny strzał oddał Rémy, lecz holenderski golkiper Valencii efektownie sparował piłkę do boku. W 45. minucie Valencia powinna wyrównać stan meczu. Grający niezły mecz José Gayà dobrze dograł piłkę po ziemi do znajdującego się na piątym metrze Rodrigo. Hiszpan skierował piłkę w światło ramki, lecz instynktownie jego strzał wybronił Magnon. Chwilę później reprezentant Hiszpanii ponownie stanął przed dogodną szansą pokonania Francuza, lecz raz jeszcze górą był bramkarz gości. Do przerwy LOSC prowadziło 1:0.
Druga odsłona meczu rozpoczęła się od intensywnych ataków Valencii. Zawodnicy „Nietoperzy” wykazywali zdecydowanie więcej agresji i chęci do gry. Z rzutu wolnego świetnie, lecz w środek bramki uderzył Dani Parejo. Magnon z problemami wypiąstkował futbolówkę. W ekipie gości jednym z najaktywniejszych piłkarzy był Turek Yusuf Yazıcı, który w 53. minucie powinien podwyższyć prowadzenie. Victor Osimhen łatwo przepchnął Wassa i wyłożył piłkę do nabiegającego Turka, lecz ten uderzył zbyt słabo i wprost w dobrze ustawionego Cillessena.
W 54. minucie słabo spisującego się Kang-Ina zastąpił Manu Vallejo. Przewaga Valencii narastała z każdą sekundą. 10 minut później dośrodkowanie Ferrana Torresa spod końcowej linii ręką w polu karnym zablokował José Fonte. Sędzia bez większego zawahania wskazał na „wapno”. Do piłki podszedł nie kto inny jak kapitan Los Ches — Daniel Parejo, który efektownie podcinką pokonał golkipera LOSC! 1:1! W polu karnym francuskiej drużyny coraz częściej dochodziło do sporego zamieszania. Goście uciekali się do kontr. W jednej z nich Victor Osimhen pomknął na bramkę Cillessena, lecz świetnie w ostatniej chwili interweniował wślizgiem Gabriel Paulista.
W 82. minucie na Mestalla ponownie zapanowała euforia. Gayà poradził sobie z Çelikiem i posłał piłkę w pole karne, gdzie do własnej bramki skierował ją niefortunnie interweniujący Soumaoro. 2:1! Trzy minuty później kibice byli świadkami fantastycznego gola. Piłkę w środku pola otrzymał Geoffrey Kondogbia po czym oddał potężny strzał z niespełna 30 metrów nie dając bramkarzowi LOSC żadnych szans i podwyższając prowadzenie „Nietoperzy” na 3:1! Goście nie byli w stanie odpowiedzieć w żaden sposób, zaś Los Ches nacierali z kolejnym atakiem. W 90. minucie świetnym prostopadłym podaniem do Ferrana Torresa popisał się Rodrigo. 19-latek w sytuacji sam na sam świetnie skierował piłkę na dalszy słupek pod poprzeczkę ustalając wynik spotkania na 4:1!
Valencia po nieudanej pierwszej połowie pokazała charakter. Dzięki zwycięstwu z Lille „Nietoperze” pozostają w walce o awans do fazy pucharowej Ligi Mistrzów. W drugim spotkaniu grupy H po szalonym meczu w Londynie Chelsea FC zremisowała z Ajaxem Amsterdam 4:4. W tej sytuacji Valencia, Chelsea oraz Ajax mają obecnie po siedem punktów w tabeli. Za dwa tygodnie Valencię czeka domowy mecz z Chelsea. Jeżeli Los Ches zwyciężą Anglików, zameldują się w 1/8 finału LM.
KOMENTARZE
I jego wina jest to, że nie potrafi w pierwszej połowie zmotywować chłopaków.
Co do meczu..
Ferran Torres - dzięki niemu ten mecz wygraliśmy. Jak wszedł oblicze zespołu się odmieniło. Zdecydowany MOTM.
AMUNT VALENCIA! :)
Według mnie bardzo słaby mecz Kangina. Tutaj Marcelino miał chyba rację, trochę za wcześnie, żeby grywał na tym poziomie. Liga okej, wejścia z ławki. Dziś nic nie dawał, a najbardziej mnie irytowało jego symulowanie. Wiadomo dla Lima chłopak z Azji.. coś ala Wu Lei.
Cheryshev jest za słaby na Valencie, nawet na obecną. Jak zmienił go Ferran mecz kompletnie się odmienił.
Paulista mimo średniej szybkości dziś jak profesor.
Doczepić się można do tych wrzutek Wassa i Gaya, przypominają mi Barragana.
Niech wróci ten Guedes w końcu i zacznie grać.
A mecz - dwie zupełnie różne połowy. Pierwsza ospała, chaotyczna. Druga z werwą, ambicją i świetnymi kontratakami.
Mamy ścisk w grupie. Będzie ciekawa końcówka. Oby zwycięska dla Valencii. Wszystko w naszych nogach :-)
- pierwsza połowa słaba
- Parejo sprokurował dwie niebezpieczne straty i jedna zakończyła się golem
- przydałby się nam rozgrywający, który zagra piłkę do przodu a nie tylko do boku :D
- Kangin niestety jeszcze nieopierzony, za dużo nie wniósł do gry
- Ferran niech od nas nie odchodzi!!
- tak jak w drugiej połowie powinniśmy grać zawsze
- piękny strzał Kondogbii.
Wybaczcie za formę komentarza, ale siedzę w pracy i gdybym miał się rozpisywać to zajęłoby mi to mnóstwo czasu.
Amunt Valencia!!!
W II połowie nastąpiła wielka przemiana ze szczęśliwym epilogiem. Częściowo stało się to trochę przypadkiem – kontuzja Czeryszewa (dlatego wszedł Ferran), słaba skuteczność piłkarzy Lille (gdyby Lille wykorzystało swoje szanse byłoby po balu). Czasami porażkę dzieli od zwycięstwa naprawdę niewiele.
Na uznanie zasługuje wielka ambicja i wola walki. Wystawiając oceny indywidualne, można powiedzieć, że Ferran mimo młodego wieku był ojcem zwycięstwa (b.się zdziwiłem kiedy nie zobaczyłem jego nazwiska w wyjściowym składzie). Paulista zagrał znakomicie, wreszcie swoją klasę pokazał Kondogbia. Mimo słabszych momentów nie zawiódł Parejo (popełnił przy straconej bramce niewybaczalny błąd), a także Rodrigo i Gaya. Zupełnie zagubiony był natomiast Kang In, do momentu kontuzji nic szczególnego nie pokazał Czeryszew.
Jesteśmy więc ciągle w grze. „Wystarczy” wygrać z Chelsea i jedziemy dalej. Może skończy się ich nieprawdopodobny fart i sędziowie nie będą ciągnęli ich na siłę za uszy.
Finansowo opłacałoby się to tylko w przypadku wygranej w LE. Nie dość, że pewna LM, to zarobione 14 mln z tytułu premii za awanse do kolejnych rund i wygraną. W przypadku przegranej w finale nie jest już tak kolorowo, bo suma premii to 10 mln no i biletu do LM brak.
W przypadku LM za samo wyjście z grupy jest 9,5 mln. Za awans do 1/4 kolejne 10,5 mln. Wychodzi, że za awans do 1/4 dostaje się tyle samo premii co jakby przez dwa lata przegrywać finały LE.
Może i upraszczam, bo są jeszcze dodatkowe pieniądze ze sprzedaży biletów. Pewnie coś jeszcze. Ale ostatecznie trzeba rozegrać też znacznie więcej spotkań. Żeby dojść do finału po odpadnięciu z LM trzeba w LE zagrać 9 spotkań (łącznie z finałem). W zeszłym roku mieliśmy śmiechu wartych w rywali w drodze do 1/2. Pierwszy poważny klub nas zatrzymał. W tym roku też nie zabraknie tam znanych i mocnych zespołów.
Żeby tylko awansować do 1/4 wystarczą 2 spotkania w 1/8 plus później zagranie dwumeczu w 1/4.
Granie tak wielu spotkań w LE przy wcale nie tak szerokiej kadrze może odbić się na zmęczeniu i kontuzjach. Przełożyć się to może z kolei na rezultaty w lidze.
Finansowo nie ma co tych dwóch rozgrywek porównywać bo jest między nimi przepaść.
Bardziej będzie mnie emocjonował dwumecz w 1/8 LM niż 1/2 LE. Wolę by nawet odpadli w 1/8 i mieli do końca sezonu luźny kalendarz. CdR zapewne na polecenie Lima sobie odpuścimy.
Może to taki mecz na przełamanie?
Zobaczymy w sobotę.
Lille od początku chciało zagrać na niesamowitej intensywności, nic dziwnego że im dalej w mecz tym więcej błędów popełniali.
Wreszcie Kondo zakorbił z dystansu jak należy (jak ja lubię te bomby :D). Ogólnie mecz na +, jednak na awans do 1/8 LM musimy zagrać lepiej z The Blues i na Amsterdam Arena.
#16 mecz sezonu - 7/10
« Wsteczskomentuj