Socjotechnik Emery
21.12.2010; 00:46
Ściągawka - Benitez
Trudno zanegować, że Emery zagląda, od czasu do czasu, do prasy codziennej. Zdecydowanie trudniej już stwierdzić, że zagląda do tej wydawanej we Włoszech. Jednak szum, zauważalny tamże, wokół związanej w przeszłości z Valencią osobistości, spładza u biegłego obserwatora pewne domysły, do głowy wciskając zuchwałą konstatację: w Walencji, jak w Mediolanie, strona się broniąca ruszyła do ataku.
Mourinho to beksa! W taki sposób podsumował chroniczne utyskiwania Portugalczyka trener Valencii. Stwierdzenie padło z ust Baska na konferencji prasowej przed meczem o Puchar Króla, przeciwko Villarreal. Natychmiast rodzi się pytanie - po co? Dlaczego teraz?
Z punktu widzenia fotela usytuowanego przed monitorem, w dodatku fotela usytuowanego w dalekim kraju nadwiślańskim, trudno wyłowić, tak ważne, okoliczności towarzyszące. Kto zadawał pytanie? Czy trener został sprowokowany/podpuszczony? Czy nie miał podstaw takowych słów wypowiedzieć? Pytania niezwykle istotne, nadające ton szukaniu podtekstów, ale siłą rzeczy pozbawione odpowiedzi.
Doszukiwanie się owego podtekstu ma o tyle sens, iż słowa padły w momencie dość niespodziewanym. Nie od dziś Mourinho płodzi płomienne filipiki skierowane w stronę sędziów i nie od dziś boiskowi rozjemcy niemiłosiernie krzywdzą Valencię (Emery stwierdził, że Nietoperze są poszkodowani niezwykle często, ale nie zajmują się czczym o tym gadaniem). Dlaczego więc teraz? Dlaczego przed meczem z Villarreal?
Przywoływany kazus Beniteza (atak na Morattiego), niepewna pozycja samego Baska na stołku trenerskim, wreszcie ogromna niechęć kibiców Blanquinegros do klubu z Madrytu. Koktajl tak złożony zdaje się naprowadzać – Emery tworzy wokół siebie dobry pijar, by przeciągnąć linę na swoją stronę.
A powody gwałtownego szarpnięcia liną ma: wysyp na Mestalla bieli chusteczkowej, wizyta na dywaniku prezesowskim, pomijanie ukochanego przez kibiców Vicente, kara na Mathieu, wypychanie nad Bosfor Fernandesa. Powodów można by jeszcze mnożyć.
Szczególnie owy zamysł ma sens, kiedy dolejemy do niego przedmeczowy apel baskijskiego trenera do fanów o najlepszy z możliwych doping (zebranie wspólnych sił przeciw wrogowi spaja i mobilizuje nawet w najgorszym kryzysie) oraz przywoływany Villarreal i ewentualne zwycięstwo nad kolejnym w tej historyjce rywalem.
W razie spełnienia, trener Valencii przemieni, ostatnio gęsto ścielące się na Mestalla, złe duchy w okres pozytywnej mentalnie atmosfery świątecznej. Pozwoli z czystą głową, wszystkim zainteresowanym (El Presidente, piłkarzom, kibicom oraz jemu samemu), rozpocząć nowy rok. W niepamięć puści niepotrzebne straty punktowe oraz wewnętrzne spory. Rozpuści zgęstniałą nerwową mgłę. Zachowanie samo w sobie nie rozwiąże poszczególnych problemów, ale negatywne tło zmieni na pewno. Tym bardziej, że czwarte miejsce w lidze, uważane w kręgach wokół Mestalla za minimum, przecież już zdążył odzyskać.
Wykorzystywanie emocjonalnej strony zainteresowanych, to wyraźny znak, że Bask, w trudnym dla niego czasie, tanio skóry nie sprzeda. Decydując się nawet na wojnę (bo chyba nikt nie przypuszcza, że Mourinho słowa Emery'ego puści mimo uszu) z trenerskim demonem medialnym, daje jasny znak, że przerzuca swoje siły na ofensywę. Próbuje wykaraskać się z pozycji winnego całego zła na Mestalla.
Gdyby moje analizatorskie wnioski miały rację bytu, figurkę Emery'ego wypadałoby przesunąć na półce trenerskiej bliżej analogicznej, o ironio, krytykowanego Mourinho (choć wątpliwym jest, czy sam zainteresowany byłby kontent z takiego rozwiązania). A samego Baska za trzeźwość umysłu i chytrość wychwalić.
I tak, obiecuję, iż siłę perswazji Emery’ego, grającą na moich emocjach jako kibica, czołobitnie i bez zająknięcia zaakceptuję, choć pod jednym warunkiem – Panie trenerze, tylko zwycięstwo!
KOMENTARZE
BRAWO !!!
Poza tym felieton dla samego felietonu - nic nie wnosi. Dla mnie na sztukę. Pozdrawiam
Mam wrażenie, że autor zbytnio sugerował się artykułami pewnego redaktora z interia.pl.
Co do treści właśnie - nie wydaje mi się, żeby Emery aż tak kunktatorsko zagrał. Według mnie to nadinterpretacja, choć może się mylę, może Emery to cwany lis i ukryty strateg.
Tak czy inaczej, grzechów trener ma na swoim sumieniu masę (wszystkie wymienione w artykule plus wątpliwe ustawienia meczowe i przede wszystkim brak szacunku u piłkarzy) i porażka z Villarreal może dopełnić formalności. Tym bardziej, że Rafa będzie wolny... :))))
P.S. Redaktor Stec byłby dumny panie Dawidzie.
Nie widzisz problemu ? To ponoć jest strona polskich kibiców Valencii a nie prywatny blog redaktorów. Choć wspominać o etyce dziennikarskiej w tych czasach to faux pas.
KODEKS ETYKI DZIENNIKARSKIEJ
Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich
1.Informacje należy wyraźnie oddzielać od interpretacji i opinii.
Artykuł nie mówi o niczym konkretnym ale każdemu pozwala zastanowić się na naszym klubem.
Widać,że jest tu zbiór prawdziwych informacji ale także opinii użytkowników tej strony.
Nigdzie nie zauważyłem ,żeby Benitez był łączony z naszym klubem poza tą stroną.
Mnie to cieszy,że zdanie kibiców vcf.pl jest zauważalne. Wole czytać Wasze komentarze niż brednie typu, Joaquin w Manchesterze.
Przecież każdy może pod tą informacją napisać swoje zdanie. Nie musi się z tym zgadzać.
News na plus,ale lepiej mieć własny styl :))
Wypowiedz Pana E. nie musi mieć nic wspólnego z jego sytuacją w klubie.
Jak wiadomo,Jose ma duża siłę przebicia. Jest osobą medialną. Jego krytyka sędziowania może być początkiem walki z beznadziejnym poziomem sędziowania. Valencia w ostatnich tygodniach była również bardzo krzywdzona ale również sędziowie też jej pomagali. Cała sytuacja dotyczy większości klubów.
Dopiero jak coś się stało tym "wielkim" problem nabiera znaczenia i powagi.
Taka niestety prawda.
Zgadzam się, błędów przeciw jest kilkakrotnie więcej niż dla nas.
Chodziło mi o ogólny poziom sędziowania.
Co do Adila Ramiego. Informacja, jeżeli ma w sobie choć ziarnko prawdy - a a wydaje się że ma, bo podał ją nie byle jaki serwis, a France Football - wydaje się być rewelacyjna. Rami jest świetnym obrońcą, regularnie powoływanym przez Blanka do reprezentacji. A cena 6 mln wydaje się być racjonalna. Szkoda tylko, że do transferu miałoby dojść, nie zimą, a dopiero latem 2011.
Beniteza w to wszystko bym nie mieszał, gdyż jego powrót do VCF traktuję w kategoriach teoretycznych.
« Wsteczskomentuj