sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Podsumowanie 24 kolejki Primera Division.

Ulesław, 19.02.2008; 20:39
Zwykle powtarzam, że niespodzianką w La Liga jest kolejka bez niespodzianek, dlatego ostatnią pozwolę sobie określić kolejką cudów i dziwów, absolutnie nieprzewidywalną i nierzeczywiście zaskakującą, na którą złożyło się kilka nieomal podejrzanie zdumiewających rezultatów. Jak bowiem inaczej sprecyzować fakt porażki lidera i obrońcy trofeum, który tydzień wcześniej aplikuje 7 bramek rywalom co prawda z końca tabeli, ale teraz przegrywa po zupełnie bezbarwnej grze 1-2, i to zespołem również walczącym o utrzymanie? O właśnie takich sportowych anomaliach przede wszystkim, w dalszej części naszego cotygodniowego podsumowania ligowych zmagań na hiszpańskich boiskach…

Na początek jak zwykle garść statystyk: 26 razy piłka znajdowała się w siatce, solidarnie, 13-krotnie umieszczali ją tam piłkarze gości jak i gospodarzy. Nie sposób stwierdzić, czy to doping fanów zawiódł, ale faktem są zaledwie 4 wygrane gospodarzy. Pozostałe spotkanie 3-krotnie kończyły się remisem, 3-krotnie zwycięstwami zespołów przyjezdnych. Sędziowie mieli w tej kolejce pełne ręce roboty – ogółem pokazali aż 69 żółtych kartek, z czego w 3 przypadkach dwukrotnie temu samemu zawodnikowi, co owocowało usunięciem z boiska. Bez wcześniejszego upomnienia z boiska wyproszonych zostało ponadto 2 piłkarzy.

W klasyfikacji najlepszych strzelców na czele nadal Luis Fabiano, któremu udało się powiększyć przewagę nad drugim Diego Milito do 3 trafień, i na swoim koncie lider klasyfikacji Trofeo Pichichi posiada już bramek 17. Trzeci Ruud van Nisterlooy z 12 bramkami, zaś o jedną mniej posiadają Guiza, Raul i Llorente.
W ramach rywalizacji skupiającej najlepszych bramkarzy, na prowadzeniu ciągle Victor Valdez, ze średnią 0,68 straconej bramki na mecz. Za nim Iker Cassillas, któremu rywale co mecz aplikują statystycznie 0,83 bramki, zaś ostatnie miejsce podium Trofeo Zamara okupuje Ricardo, ze średnią 1,17 straconej bramki na każde spotkanie.

Swoją przewagę dosyć skutecznie roztrwonił już madrycki Real, i obecnie drugą Barcelonę wyprzedza już tylko o 5 punktów. Ręce z radości zacierają kibice Blaugrany oraz pasjonaci porywających zmagań do ostatniej kolejki, świat na czym stoi przeklinają sympatycy królewskich, a prawdopodobnie pomiędzy tylko tymi dwoma zespołami rozegra się walka o końcowe zwycięstwo – strata trzeciego Villarreal do lidera wynosi bowiem aż 13 punktów. Czwartą pozycję okupuje Atletico, którego porażki nie wykorzystał również pokonany w tym tygodniu Espanyol. Do strefy „pucharowej” wdarła się już Sevilla, a do upragnionej pierwszej czwórki brakuje jej już tylko 5 punktów; tyleż samo nadspodziewanie wysoko zlokalizowanej w ligowej tabeli Almerii, punkt więcej notującemu serię meczów bez zwycięstwa Racingowi.

W dole tabeli bez większych przetasowań – ligowe zestawienie zamyka Levante, wyprzedzane przez Murcię i Deportivo, choć zauważyć wypada, iż z pośród tej trójki komplet punktów do swojego konta dopisał jedynie zespół z Walencji.

ZGZ – Barcelona (1-2 Oliviera – Henry, Ronaldinho)

Zwycięstwo wiceliderowi tabeli łatwo nie przyszło. Początek spotkania to równorzędna gra obydwu zespołów, jednak szczęście szybciej uśmiechnęło się do piłkarzy Barcelony – świetne podanie Deco wykorzystał Henry, i choć przyjmując piłkę pomógł sobie ręką, bramka przez niego zdobyta została zaliczona. Utrata gola zdeterminowała graczy Saragossy do szukania okazji do wyrównania. Okazja taka nadeszła po faulu Marqueza na R. Olivierze, ale z jedenastu metrów nad bramką przestrzelił Diego Milito. Zmiana stron szybko przyniosła zmianę wyniku – piłkę z dosyć ostrego kąta posłał Ricardo Oliviera, i Victor Valdez zmuszony był sięgać po nią do siatki. Wyrównanie uskrzydliło gospodarzy, którzy ciągle szukali okazji do zdobycia bramki, jednak nieskutecznością emanował wręcz Diego Milito, seryjnie marnujący całkiem przyzwoite okazje do strzelenia bramki. Pomimo optycznej przewagi Saragossy, szczęście uśmiechnęło się do graczy Barcelony – ręki podczas przyjęcia piłki przez Sergio dopatrzył się arbiter spotkania, a jedenastkę bezbłędnie wykorzystał Ronaldinho. Pomimo kolejnych prób doprowadzenia do wyrównania, sztuka pokonania Victora Valdeza po raz drugi w tym spotkaniu podopiecznym Irurety się nie udała, i to Barcelona, chciało by się rzec – po długich a ciężkich – ale jednak wywalczyła upragnione i bezcenne 3 punkty.

Skrót spotkania


Valladolid – Mallorca (1-1 Llorente – Ibagaza)

Spotkanie tułającego się w okolicach strefy spadkowej Realu Valladolid, który ambitnie rozegrane spotkania przeplata z nieomal katastrofalnymi, z Realem Mallorca, zapowiadało się jako jedno z tych ambitnych. Obydwa zespoły zdecydowanymi atakami próbowały otworzyć wynik, jednak nie lada pracę wykonywali na swych posterunkach bramkarze obu klubów – Sergio Asenjo oraz Moya, którego w miejsce zajmowane zwykle przez Germana Luxa postawił w tym spotkaniu Georgio Manzano. Pierwszą bramkową okazję stworzyli sobie gospodarze, jednak po strzale Marcosa z 11 minuty spotkania, piłka minęła bramkę gości. Gra częściej toczona była na połowie Mallorci, a czujność Moyi szczególnie na próbę wystawiał świetny jak zwykle Sisi – wypożyczony do Valladolid z Valencii. Zmianę bezbramkowego wyniku przyniosła sytuacja z 37 minuty, kiedy to po dośrodkowaniu z rzutu rożnego i małym zamieszaniu w polu karnym, niezawodny Llorente pokonał portero przyjezdnych. W drugiej części spotkania obraz gry stopniowo ulegał zmianie, nade wszystko dzięki wprowadzeniu niezwykle kreatywnego Borja Valero, który zmienił kontuzjowanego w końcówce pierwszej części gry - Jonasa Guitareza. Wyrównanie nadeszło jednak dopiero w 78 minucie, kiedy to rzut karny wykorzystał Miguel Ariel Ibagaza. W samej końcówce spotkania Guiza mógł jeszcze przesądzić o wyniku spotkania, jednak ostatecznie rezultat nie uległ już zmianie. Valladolid gromadzi cenny punkt, Mallorca już 3 miesiące nie może wygrać na wyjeździe.

Skrót spotkania

Recreativo – Deportivo 3-2 (Beto, Sinama-Pongolle, Caceres – Verdu, Riki)

Walka zespołów egzystujących w okolicach strefy spadkowej rozstrzygnęła się z korzyścią dla gospodarzy, którzy dzięki bramce Martina Caceresa zdobytej w 87 minucie spotkania po strzale głową dopisali sobie komplet punktów w ligowej klasyfikacji i uciekli na kilka punktów z miejsc zagrożonych degradacją. Zgoła odmiennie przebieg spotkania wyobrażali sobie zawodnicy i sympatycy Deportivo, bowiem z prowadzenia mogli cieszyć się już po 8 minutach gry, kiedy to Verdu z rzutu karnego pokonał Sorrentino. Na wyrównanie gospodarze czekać musieli do 52 minuty, w której Beto silnym strzałem z głowy nie dał szans Fabriemu. Chwilę później było już 2-1 – skuteczny jak zwykle Florent Sinama-Pongolle cudownym strzałem z niemal 30 metrów zdobył bezkonkurencyjną bramkę kolejki. I choć w 80 minucie Riki doprowadził do wyrównania, wspomniany na początku Caceres 7 minut później ustalił wynik spotkania. Recreativo ucieka, Deportivo pogrąża się w strefie spadkowej.

Skrót spotkania


Real Betis – Real Madryt (Edu, Mark Gonzales – Drenthe)

Po ostatniej wygranej Królewskich z Valladolid aż 7-0 wydawałoby się, że Real ma szansę stać się jedynym klubem w Hiszpanii, któremu towarzystwa ubezpieczeniowe bez większej obawy o własne kapitał, węsząc niezły interes, zaproponować mogą polisę na wypadek porażek z outsiderami. Mecz z Betisem ostatecznie sprawę przekreślił, bowiem jeśli jakaś z firm ubezpieczeniowych choć przez chwilę myślała o takim interesie, dwa celne strzały głową – Edu oraz Marka Gonzalesa – wybiły im ten pomysł z głowy. Na 2 trafienia Beticos, Blancos odpowiedzieli zaledwie jednym, a bezlitosna matematyka, dla której dwa zawsze będzie znaczyło więcej aniżeli jeden, komplet punktów dopisała na konto gospodarzy. Real z Andaluzji wyjechał z już tylko 5 - punktową przewagą nad drugą w tabeli Barceloną, Betis cieszyć się może z bezpiecznej odległości od strefy spadkowej.

Espanyol – Sevilla (Luis Garcia, Coro – Fabiano, Kanoute, Poulsen, Capel)

Dosyć boleśnie przebudzenie i wzrastającą formę Sevilli odczuli zawodnicy i kibice Espanyolu, którzy patrzeć musieli, jak ich ulubieńcy w pasjonującym boju ulegają jednak bardziej skutecznej Sevilli. Prawdziwy koncert bramek rozpoczął tradycyjnie lider klasyfikacji najlepszych strzelców – Luis Fabiano, chwilę później podwyższył jego partner z ataku – Kanoute. Nastroje kibiców i trenera przed zejściem do szatni poprawił nieco Luis Garcia, ale druga połowa, ale po 70 minutach gry wypadki potoczyły się już błyskawicznie, pechowo dla sympatyków przedstawiciela Katalonii: w 73 minucie bramkę zdobywa Poulsen, i choć 2 minuty później błyskawicznie odpowiada Coro, to jednak po kolejnych dwóch minutach pada ostatnia już w tym spotkaniu bramka, tym razem autorstwa Diego Capela. Sevilla goni więc czołówkę, Espanyol nieco się od niej oddala.

Atletico – Athletic (1-2 A.Lopez – Llorente, Susaeta)

Kolejna niemiła niespodzianka dla stołecznego klubu w tej kolejce – na własnym boisku Atletico Madryt uległo Athletic Bilbao 1-2, niemal przez całą drugą połowę grając w osłabieniu jednego zawodnika, gdyż z powodu drugiej żółtej kartki boisko opuścić musiał Raul Garcia. Mecz dla stołecznych zaczął się bardzo obiecująco – już w 4 minucie bramkę zdobył Antonio Lopez, a podopieczni Javiera Aguirre bynajmniej nie zrezygnowali z dalszych ataków. Bramka dla Atletico jednak już w tym spotkaniu nie padła, padła za to bramka wyrównująca – w 38 minucie Susaeta pokonał Abiattiego. Ogólna atmosfera wśród zgromadzonych na Vicente Calderon podupadła jeszcze bardziej, kiedy bramkę „do szatni” zdobyli przyjezdni, a konkretnie Llorente, wykorzystując podanie Yeste. Druga połowa przyniosła usunięcie z boiska Raula Garcii, i w osłabieniu jednego zawodnika, Atletico nie było już w stanie poważnie zagrozić bramce Armando. Świętują piłkarze Joaquina Caparrosa, zawodnicy Aguirre notują 7 porażkę w sezonie.

Almeria – Murcia (1-0 Negredo)

Nadspodziewanie wysoko zlokalizowana w tabeli Almeria powiększyła swój dorobek punktowy w tym pojedynku beniaminków, jedną bramką pokonując przybyszów z Murcii. Jedyną bramkę, w tym kontrolowanym przez Almerią spotkaniu, zdobył w 42 minucie Alvaro Negredo. Zwycięstwo mogło być okazalsze, gdyby w 50 minucie Negredo wycelował nieco niżej, a piłka trafiłaby do siatki, a nie odbiła się od poprzeczki. Swoją okazję zmarnował jeszcze Pulido, ale nie zmieniło to w niczym faktu, że kolejne, 10 już zwycięstwo zapisują na swoje konto podopieczni Unai Emery’ego.

Levante – Osasuna (2-1 Alvaro, Geijo – Monreal)

Dosyć nieoczekiwane, dopiero czwarte w sezonie zwycięstwo na swoje konto zapisali piłkarze ostatniego w tabeli Levante, pokonując nieco wyżej sklasyfikowaną Osasunę, choć to właśnie goście częściej strzelali na bramkę rywali, częściej także znajdowali się w posiadaniu piłki. Wynik spotkania co prawda otworzył w 20 minucie gry Monreal, precyzyjnym uderzeniem z rzutu wolnego Kujovica, a do przerwy ciągle utrzymywał się wynik jedno-bramkowy, to jednak po przerwie powody do radości mieli już tylko sympatycy Levante – w 54 minucie uderzeniem z główki wyrównał Alvaro, a szybki kontratak 4 minuty później na drugą bramkę dla gospodarzy zamienił Geijo. Levante zgarnia komplet punktów, ale do upragnionego ratunku nadal brakuje 10, Osasuna 2 punkty nad strefą spadkową.

Villarreal – Racing (0-0)

Bezbramkowy remis w starciu zespołów walczących o udział w europejskich pucharach na dobrą sprawę nie był na rękę żadnemu z przeciwników rywalizacji na El Madrigal – Villarreal nie uciekł Altetico i Espanyolowi tak, jak mógł, piłkarze Racingu nie zbliżyli się do miejsc dających grę w pucharach na tyle, na ile zapewne pragnęli. W spotkaniu obydwu zespołom brakowało nade wszystko celności – gospodarze zanotowali 11 niecelnych strzałów, goście aż 15. Najlepszą chyba okazję do zmiany wyniku zmarnował w 47 minucie Giuseppe Rossi, który po dobry dograniu Nihata nie zdołał umieścić piłki w bramce. Pomimo iż w zasadzie okazji do zdobycia bramki nie brakowało, mecz zakończył się podziałem punktów.

24 kolejka Primera Division za nami. Kolejka, która dała zawodnikom Barcelony sens walki o tytuł, piłkarzom Levante nadzieję na uniknięcie degradacji, a graczom Sevilli wiarę w możliwość udziału w przyszłorocznej edycji Ligii Mistrzów. Oby, jak najszybciej zresztą, taką samą nadzieję zaserwowali swoim sympatykom zawodnicy Valencii, w miejsce uparcie przysparzanych kolejnych powodów do zmartwień, trosk i rozczarowań…

Kategoria: Ogólne | własne / AS / forum Rojadirecta.com skomentuj Skomentuj (3)

KOMENTARZE

1. Mico19.02.2008; 22:00
Micono coż , gonimy Real :P
2. Darlene20.02.2008; 13:14
Darlenena uwage zasluguje fakt ze przegralismy z kazda druzyna wyprzedzajaca nas w tabeli, czy Valencia jest juz ligowym sredniakiem?
3. pedro120.02.2008; 13:24
Nie wiem co myślicie na jego temat, ale Capel z Sewilli działa mi wybitnie na nerwy.
Takiego chaotycznego, niepozbieranego zawodnika, którego kiwki są z góry do przewidzenia i którym zachwyca się wielu dawno nie widziałem.
Navas na jego tle to maestro.


Coro walnął fantastyczną bramę.