Mendizorroza zdobyte!
28.10.2017; 15:11
Dobra passa trwa
Estadio Mendizorroza stało się kolejnym zdobytym stadionem przez Valencię w tych rozgrywkach! Los Ches po trafieniach dwójki snajperów, Zazy oraz Rodrigo, zwyciężyli 2:1. Tym samym drużyna Marcelino obroniła fotel wicelidera i odniosła szóstą wygraną ligową z rzędu.
Walencka drużyna była osłabiona brakiem swojego kapitana, Daniego Parejo. Do jedenastki wskoczył zatem Andreas Pereira, a do środka pola przesunął się Carlos Soler. Ponadto miejsce w składzie utrzymał duet obrońców Gabriel Paulista – Ezequiel Garay, a Jeison Murillo pozostał na ławce rezerwowych. Natomiast w drużynie gospodarzy nie mógł wystąpić wypożyczony z Los Ches, Alvaro Medran.
Gra Valencii od początku nie układała się tak dobrze, jak podczas ostatnich spotkań i od razu w oczy rzucał się brak wspominanego Parejo. Po stronie Alaves szczególnie groźny był grający na lewym skrzydle Pedraza, który raz po raz ogrywał Martina Montoyę. Jedna z jego akcji finalizowana była strzałem z ostrego kąta, lecz na wysokości zadania stanął Neto.
Brazylijski golkiper spisał się również przy jednym z rzutów wolnych dla Deportivo. Wówczas opadające uderzenie oddał Munir El Haddadi, który w zeszłym sezonie występował na Mestalla. Tymczasem Valencia cierpliwie czekała na swoją szansę, a ta przydarzyła się po nieco ponad trzydziestu minutach gry. Wówczas ze źle wybitej piłki przez defensora gospodarzy skorzystał Andreas Pereira, który szybko sprzedał futbolówkę Simone Zazie, a ten potężnym strzałem pod poprzeczkę wyprowadził „Nietoperzy” na prowadzenie!
Valencia zdołała utrzymać dobry wynik do przerwy i pomimo średnio zadowalającej gry, wygrywała 1:0. Taki stan nie pozostał jednak długo, bowiem już cztery minuty po zmianie stron swoją szanse wykorzystali gospodarze. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego w polu karnym najlepiej zachował się kolejny były piłkarz Blaquinegros, Alexis Ruano i strzałem głową wpakował piłkę do siatki. 1:1.
Podopieczni Marcelino szybko chcieli odpowiedzieć rywalom i już w 65. minucie pomógł im tym Rodrigo Ely. Po dośrodkowaniu Pereiry defensor Alaves zagrał piłkę ręką, co musiał skończyć się rzutem karnym. Wobec nieobecności Parejo, do futbolówki podszedł Rodrigo Moreno i spokojnym strzałem zdobył swoją szóstą bramkę w ligowym sezonie!
Gospodarze przez ostatnie ponad dwadzieścia minut dzielnie walczyli o remis, ale potrafili stworzyć sobie tylko jedną stuprocentową sytuację. Po błędzie Ezequiela Garaya płaskie dośrodkowanie w pole karne posłał Pedraza, a znajdujący się na szóstym metrze Ruben Sobrino nieczysto trafił w piłkę. Tymczasem Marcleino w ostatnim kwadransie dokonał trzech zmian posyłając na plac gry kolejno Toniego Lato, Santiego Minę i Nemanję Maksimovicia.
W samej końcówce Valencia nie wykorzystała kilku okazji do dobrej kontry, ale koniec końców, dowiozła zadowalający rezultat. Chociaż gra i styl akurat w tym spotkaniu nie mogły nikogo powalić na kolana, to i takie trzy punkty niezwykle cieszą. To już szósty komplet oczek z rzędu, a pozycja wicelidera pozostanie na Mestalla!
La Liga, 10. kolejka: DEPORTIVO ALAVES 1:2 (0:1) VALENCIA
Gole: 0:1 Zaza, 1:1 Alexis, 1:2 Rodrigo (k.)
Deportivo Alavés: Pacheco, Vigaray, Alexis, R. Ely, Wakaso, Á. Pedraza, Tomás Pina (R. Sobrino, 80’), Manu ©, Dieguez, Munir (Bojan, 72’), Santos.
Valencia: Neto, Montoya, Garay, Gabriel Paulista, Gayà, Kondogbia, Carlos Soler (Maksimovic, 86’), Andreas, Guedes (Lato, 76’), Rodrigo ©, Zaza (Santi Mina, 78’).
KOMENTARZE
Najważniejsze, że "Los Ches" zdobywają kolejne 3 punkty ;)
Mam tylko nadzieję, że Valencia bardzo rzadko będzie musiała grywać o tej porze :P
Słaba gra i świetny wynik :)
Właściwie nie ma kogo tu wyróżnić. Rodrigo, Pereira który robił trochę wiatru na prawej?
I tu nasuwa się pytanie, a nawet dwa - czyżby senny i nielubiany przez nas Parejo robił aż taką różnicę a optymalne dla nas ustawienie było jednak z Solerem na prawej?
TAK.
Mówi o tym od kilku sezonów każdy szkoleniowiec Valencii. Po prostu użytkownicy VCF.pl nie przyswajają tego faktu :)
ja tylko chciałbym poprosić o fotorelacje z pielgrzymki, najlepiej zdjęcie barta w szaliku na tle świątyni/kościoła w Licheniu
bart123400 20.09.2017; 11:07
"Teraz 4 teoretycznie trudniejsze mecze - Sociedad (A), Bilbao (H), Betis (A), Sevilla (H).
Jeżeli zdobędziemy 10 pkt to jadę do Lichenia."
Granadą 1:3 (Parejo 90 minut), remis u siebie z przedostatnim Gijon 1:1 (Parejo 90 minut), porażka z Alavés 2:1 (Parejo 90 minut) i remis z Betisem 0:0 (Parejo 90 minut). Swoją drogą, Parejo w tych spotkaniach na pewno nie ciągnął gry - ot, zlał się w nijaką masę z kolegami, wszystkie formacje w równym stopniu nie wiedziały po co pojawiły się na boisku.
Czy Parejo gra (zazwyczaj) czy nie (jak wczoraj), w spotkaniach około południa zawsze gramy jak nieobudzeni i myślę, że jego obecność lub brak nie ma na to tak ważącego wpływu jak chcieliby to udowodnić obrońcy uciśnionego Daniego.
W tym roku, poza kilkoma ostatnimi meczami, kiedy wrócił do groźnych strat na własnej połowie i holowania, nie mam mu właściwie nic do zarzucenia i jego brak jest odczuwalny, to oczywiste - tym bardziej, że środek to najsłabiej obsadzona pozycja i Parejo nie ma należytego zmiennika, co w połączeniu z faktem, że jest najbardziej eksploatowany (więc jego zmiennik łapie w dodatku mało minut) daje kolejny poważny problem w przypadku jego nieobecności, poza jego jakością samą w sobie.
Mimo wszystko sprowadzanie tego, że ktoś (ba, ktoś - cały zespół!) krzywo kopnął piłkę czy przyjął w aut do braku Parejo (czy kogokolwiek innego) gdzieś w niedalekiej odległości jest jedną z lepszych rzeczy, jakie w ostatnim czasie przeczytałem. Wyborne.
Cóż - takie mecze zdarzać się będą. Niestety niedługo, bo już w następnej kolejce z Leganes, gramy o tej samej porze, choć mam wielką nadzieję, że Mestalla pomoże wygrać z nieco mniejszą nerwówką. Jak słusznie zauważało wiele osób: przed Marcelino przegralibyśmy ten mecz jak nic.
Niestety nie pamiętam naszego dobrego meczu rozegranego w okolicach południa, zresztą swego czasu ktoś (nie Ty, Qnick?) wrzucał na shouta jakieś ciekawe, ale i druzgocące statystyki z tych meczów, plus minus, południowych.
Z jednej strony się nie dziwię: zawsze jak przypadał nam mecz w południe to wszyscy byli wczorajsi (fakt, kilku dzień wcześniej tankowało, ale ja i wielu innych nie, a efekt był ten sam - i cholera, jak tu wierzyć w światłość trzeźwego umysłu?); z drugiej strony rywal siłą rzeczy gra o tej godzinie, co my, rzadko też jest to gra lepsza. Valencia musi się nauczyć przepychać takie mecze i cieszy, że wczoraj jakoś się to udało - może drugi taki mecz z rzędu pójdzie troszkę łatwiej. No i żeby nie było, że Parejo nie doceniam, jego obecność też będzie w tym bardzo istotna, bo zwyczajnie robi robotę.
Po raz kolejny raz okazało się, że Marcelino nie ma za grosz zaufania do Maksimovicia. Najwyraźniej nie bez powodu. Praktycznie nie mamy więc dobrego zmiennika Parejo/Kondogbii i w okienku zimowym trzeba będzie coś z tym zrobić.
W tej perspektywie patrząc wywalczone 3 punkty są b. cenne.
Dalej nie rozgryzłem tego sposobu Neto na łapanie piłki oczami zamiast rękami - on chyba też nie skoro kolejny raz stoi jak kloc gdy piłka przelatuje obok.
Od razu spieszę dodać, iż fakt, że Neto stojąc i gapiąc się na piłkę zawalił kilka goli nie stoi w sprzeczności z tym, że kilka razy popisał się dobrymi interwencjami (np. broniąc karnego).
« Wsteczskomentuj