Koszmar, dramat, wstyd
04.02.2017; 22:49
Valencia 0:4 (0:2) Eibar
Valencia zdaje się powracać do normalności. Eibar pokonał Los Ches na Mestalla aż 4:0. Gospodarze pierwszy celny strzał oddali w 84. minucie meczu, gdy losy spotkania były już rozstrzygnięte, co świadczy, w jak druzgocący sposób doszło do przegranej.
Valencia do meczu przystąpiła osłabiona brakiem Parejo, Enzo czy Naniego. Mimo to, spodziewaliśmy się, że podopieczni Voro będą w stanie nawiązać walkę z rywalem. Jednak to, co zobaczyliśmy nie można nazwać inaczej niż koszmarem.
Spotkanie z Eibar od początku było kompromitującym widowiskiem dla Los Ches. Gospodarze nie potrafili wymienić kilku podań, na boisku poruszali się ślamazarnie i kwestią czasu była strata pierwszej bramki. Stało się to w 28. minucie, kiedy Sergi Enrich wykorzystał dośrodkowanie z prawego skrzydła i uderzeniem głową wpakował piłkę do siatki.
Dramatycznie słabo grającą Valencię w końcówce pierwszej połowy pogrążył sędzia, który — nie wiadomo, w którym momencie — dopatrzył się faulu Carlosa Solera w polu karnym. Arbiter nie dość, że wskazał na wapno to wychowanka klubu wyrzucił z boiska. Tymczasem jedenastkę na gola zamienił Adrian.
Mimo gry o jednego zawodnika mniej należało wymagać od piłkarzy Valencii przynajmniej zaangażowania i walki. Jednakże większość graczy gospodarzy poruszała się po murawie, jakby była na spacerze. Goście dobili „Nietoperzy” już w 58. minucie, gdy fenomenalny strzał z woleja oddał Garcia i futbolówka znalazła się w okienku bramki Alvesa.
Nieco ożywienia wniosły zmiany Bakkaliego oraz Orellany, a pierwszy celny strzał walenckiej drużyny miał miejsce na pięć minut przed końcowym gwizdkiem. Tymczasem w 77. minucie czwartą, upokarzającą bramkę zdobył Enrich i ustalił wynik pojedynku na 4:0.
Umówmy się, po kilku ostatnich meczach niewielu spodziewało się aż tak sromotnej klęski na własnym stadionie. Obejrzeliśmy haniebny mecz w wykonaniu Los Ches. Na szczęście w związku z jeszcze słabszą formą rywali w walce o utrzymanie, przewaga nad strefą spadkową wciąż wynosi sześć oczek.
La liga, 21. kolejka: VALENCIA 0:4 (0:2) EIBAR
Gole: Enrich x2, Adrian, Garcia
czerwona kartka: Carlos Soler
Valencia CF: Diego Alves, Montoya, Garay, Mangala, Gayà, Mario Suárez, Medrán, Carlos Soler, Cancelo (Orellana, m. 46), Santi Mina (Bakkali, m. 73) y Zaza.
Eibar: Yoel, Capa, Gálvez (Ramis, m. 16), Escalante, Lejeune, Dani García, Arbilla, Peña (Bebé, m. 79), Pedro León, Adrián (Fran Rico, m. 73) y Sergi Enrich.
KOMENTARZE
...hańba, kpina, żenada...
(wpisujcie miasta!)
Alves - 1
Montoya - 1
Mangala - 1
Garay - 1
Gaya - 1
Medran - 1
Suarez- 1
Soler - 2 (zagrał najlepiej bo nie grał w 2 połowie)
Mina - 1
SRASRA - 1
Cancelo - 1 ten pan pls Cancel
zmiennieków nie oceniam bo bez sensu
Jednak tak haniebnej porażki z Eibar nie można tłumaczyć tylko tym błędem.
Valencia grała dziś masakrycznie słabo, w pierwszej połowie w zasadzie tylko jedna akcja (chyba, że coś przeoczyłem) mogła a raczej powinna zakończyć się bramką kiedy Zaza fatalnie spudłował idealnie zagraną piłkę na głowę od Gayi.
O drugiej już szkoda pisać...
Miało być lepiej ale niestety koszmar powrócił :/
Gra piłką to dla nas abstrakcja, gra bez piłki jeszcze bardziej...
Abstrakcja jakim cudem taki skład potrafi taką padakę grać...
Nic tylko czekać na kolejny sezon i modlić się, że po drodze kilka punktów jeszcze złapiemy.
Za jakie grzechy zostałem skazany sympatią do tego klubu?!
Zaza słabo. Gościu nie ma wyczucia, kilka razy pzretrzymał piłkę zamiast podać do dobrze wychodzącego kolegi. Jak już strzelał to słabo.
Mangala mi jednak zaimponował. Drugi mecz z rzędu jak nie idzie to zapieprza do przodu i robi, co może (ciekawe, czy to na wyraźne polecenie Voro, czy inwencja własna?).
Suarez jest cienki w wyprowadzaniu jak barszcz. Medrana za dużo nie widziałem.
Nie mam pojęcia, jak ta drużyna mogła zagrać tak dobrze z Espanyolem (Villarrealu nie widziałem, więc się nie wypowiadam), a tutaj grają taki piach (bo graliśmy piach nawet w 11 jeszcze). Nani i (o zgrozo) Parejo robią aż taką różnicę?
Srunir w tej czapeczce... czy tylko mi ta jego kocia morda tak działa na nerwy? :P
No nic, jedziemy dalej, jedno jest pewne: LE na pewno już nie będzie :P będzie walka o utrzymanie.
Obyśmy tylko nie spadli. Przy naszej sytuacji pozasportowej to byłby koniec tej drużyny. Skoro nawet grając w Primera wyprzedajemy najlepszych graczy co okienko, to co byłoby, gdybyśmy spadli? Utknęlibyśmy w Segunda (albo gorzej) na długie lata.
Aha - i nie wierzę w Voro. Po prostu. Cudów nie ma. Potrzebny nam trener. Prawdziwy.
AMUNT VALENCIA!
W takim stylu Segunda jest na wyciągnięcie ręki.
Wieszamy psy na zawodnikach nawet za małe błędy. Krzyczymy o wyrzucaniu trenerów po kilku porażkach. Wpadliśmy w błędne koło, gdzie domagamy się coraz to większych wymian zawodników, a później płaczemy za tymi, których oddaliśmy, bo w innych klubach okazuje się, że dają radę.
Krzyczymy o dymisjach trenerów bardzo szybko nie dając im zbudować normalnej drużyny czy normalnej atmosfery.
Poniekąd masz racje, ale trzeba też zrozumieć kibiców, którzy narzekają na trenerów i zawodników. Mają w do tego pełne prawo, w końcu to od samych piłkarzy i szkoleniowca zależy gra i wyniki zespołu. Napiszę to jeszcze raz. Stworzenie mocnej ekipy z potencjałem jest jak najbardziej możliwe, potrzeba tylko trochę pomyślunku. Najlepszym przykładem tego jest sezon 14/15, kiedy na Mestalla zawitał trener(Nuno), który mimo wielu negatywnych opinii miał podejście do tego zespołu. Przeprowadzone zostało kilka wartościowych transferów jak choćby Mustafi i Otamendi, którzy byli trzonem naszej defensywy. Wiele powodów do zadowolenia dawali Gomes i Cancelo, a i również Negredo dodawał nam sporej wartości. Mieliśmy także napastnika na miarę tej drużyny (Alcacer), a i ci mniej znani piłkarze jak de Paul czy Orban byli w stanie zagrać na fajnym poziomie. Przypomnę, że tamten sezon zakończyliśmy na 4 pozycji i biliśmy się o LM, a co ważniejsze w meczach z czołówką jak Real czy Barca walczyliśmy jak równy z równym.
Niestety, nie wiem czemu, ale wszystko to zostało zaprzepaszczone. Władze VCF pozwoliły na odejście czołowych zawodników w kadrze, zwolnienie trenera i zrobienie z klubu obiektu do drwin...
Nasze ostatnie transfery to jedna wielka porażka. Mangala, Garay, Zaza, Munir, Suarez czy Siqueira to typowe zapchajdziury, a nie piłkarze na pierwszy skład!
Tak jak pisałem wcześniej. Zawodników, którzy mogą grać w tej drużynie bez wstydu na twarzy można wymienić na palcach jednej ręki.
Nie ma sensu rozwodzić się tutaj na statystykami poszczególnych meczy i doszukiwać się tych mniej winnych i tych bardziej winnych. Od początku sezonu widać gołym okiem, kto zasługuje na grę, a kto powinien już dawno skończyć w Chinach na piłkarskiej emeryturze.
100% się z tobą zgadzam.
poza tym czemu nie gra Bakkali, skoro nie ma lewego skrzydłowego w składzie to on powinien dostać szansę.
Ale nie chuj dajmy Orellanę w końcu odbył pięć treningów.
Kluczowa formacja jaką jest pomoc praktycznie nie istniała. Czego by nie mówić o Parejo i Enzo, bez nich nie ma drużyny grającej na przyzwoitym poziomie. Do żenującego poziomu Suareza dołączył Medran, a przebił wszystkich Cancelo.
Mina nie nadaje się na skrzydłowego. Dlaczego tak mało gra Bakkali? Kolejne pytanie, dlaczego nie zdecydowano się na ściągnięcie Maksimovicia już teraz? Przy kompromitującej grze Suareza i Medrana pomocnik "nieskażony" wirusem degrengolady byłby jak znalazł.
Drużyna skompromitowała się, a w klubie też niedobrze: Mario Kempes został zwolniony ze stanowiska ambasadora VCF. Powód? Kempes był zbyt krytyczny wobec władz VCF i Lima. Potem się nie dziwmy, że kolejni młodzi wychowankowie VCF szukają szczęścia gdzie indziej.
Mangala i Alves to jedyni zawodnicy,po których widziałem,że im zależy,reszta miała to gdzieś.
Soler nie slusznie wyrzucony,nie wiadomo jakby potoczyło się spotkanie w drugiej połowie gdyby nie wielblad sedziego pod koniec pierwszej polowy,sedziow w Hiszpanii chyba z lapanki biora,z ktorych wiekszosc to i tak fani barcelony lub realu.
Odważę się stwierdzić, że wczoraj Voro nie dźwignąłby zespołu nawet, gdyby skandalicznej decyzji chwilę przed przerwą nie podjął pseudosędzia, a VCF schodziłaby do szatni z 0:1 i 11 graczami na boisku. Szkoda jedynie Solera, bo w tamtej sytuacji obaj gracze powinni po prostu obejrzeć po żółtej i grę powinna wznowić Valencia, bo to Soler był pierwszy atakowany (i to chyba nawet agresywniej).
Bodajże @idler w trakcie meczu powiedział, że gramy tragicznie i jest to niepodważalne, ale mamy przy tym naprawdę dużo pecha - patrząc na to ile już różnych wersji składu widzieliśmy to ciężko mi sobie wyobrazić jakąkolwiek stabilizację. Mangala i Garay często kontuzjowani, nadal można ich traktować jako zgrywających się z resztą, bo zgrania jako takiego nie ma za grosz, zaraz wróci Abdennour i pewnie też będzie wchodził (jak i Santos, bo lada moment ktoś się wysypie), pomoc w ustawieniu Enzo-Parejo-Soler wyglądała najlepiej od bardzo dawna, więc od razu pierwsza dwójka wypadła, a trzeci będzie pauzował w następnej kolejce; Nani raz jest, a raz go nie ma, Rodrigo (jednak gracz pierwszego składu) wypadł, doszła dwójka nowych, którzy znowu będą przez kolejne tygodnie się wpasowywać do czegoś, co wciąż szuka własnego kształtu, a Ci, którzy grają w miarę regularnie i omijają ich poważniejsze kontuzje (Mina, Gaya) nie prezentują poziomu na jaki ich stać. W tym klubie absolutnie nic nie działa tak, jak powinno: od zarządu przez graczy po kibiców, których zachowanie jest skandaliczne. Niestety nie tylko miejscowych, bo chamstwo i prymitywizm wylewa się coraz częściej również tutaj, co trochę odstrasza od odwiedzania strony i jakichkolwiek dyskusji na poziomie.
Wszystko związane z tym klubem sypie się w tak surrealistyczny sposób, że czasem zastanawiam się czy ta tragedia naprawdę dzieje się mojej ukochanej od kiedy tylko sięgam pamięcią Valencii... i nam wszystkim.
Z 11 spotkań u siebie Betis przegrał jedynie 2 razy: z Realem oraz Espanyolem. Jeśli nie wrócimy do gry ze spotkań z Espanyolem właśnie czy Villarrealem to niestety nie wierzę choćby w punkt, a co dopiero mówić o trzech oczkach. A wtedy widmo spadku znów zajrzy nam głębiej w oczy.
Poza Munirem (wartościowy zmiennik) Garay i Mangala, to niewypały.
Boże chroń nas przed spadkiem, i niech nowy sezon będzie sezonem odnowy.
Amunt VCF.
Alves - 3
Montoya - 1
Mangala - 2
Garay - 1
Gaya - 2
Medran - 1
Suarez - 1
Soler - 1
Cancelo - 1
Mina - 1
Zaza - 2
Orellana - 2
Bakkali - 3
Suarez i Medran to obecnie poziom drugoligowy, w porywach.
Na miejscu Voro zrezygnowałbym z Cancelo. Równia pochyła. Co się z nim dzieje?
Ponieważ Soler odpocznie sobie prawdopodobnie przez kilka meczów, może ustawić Naniego (lub Orellanę) na jego pozycji, a wyżej zagrałby Bakkali, tym bardziej że wyprowadzenie piłki to bardzo słaby element.
Po meczu Hull City - Liverpool, w którym od pierwszych minut zadebiutowali przed chwilą ściągnięci Grosicki i N'Diaye, i który Tygrysy wygrały, Marco Silva zapytany o debiutantów i ich występy po zaledwie dniach aklimatyzacji powiedział, że w sytuacji w jakiej znajduje się Hull i tempie jaki narzuciła PL nie ma czasu na aklimatyzacje, a ci zawodnicy z miejsca musieli pomóc uratować klub.
Nie wiem na jakiej podstawie Voro stwierdził, że Cancelo bardziej nadaje się do gry na skrzydle niż Orellana w momencie kiedy dosłownie każdy punkt może być kluczowy w kontekście walki o utrzymanie. Efekty, niestety, było widać na boisku gołym okiem. Gra Portugalczyka to był niemalże sabotaż. A gadki o potrzebnej aklimatyzacji to mogą sobie między bajki włożyć, bo ta drużyna nie ma totalnie żadnego stylu i żadnej filozofii, więc nie ma się do czego adaptować. W takim momencie sezonu gry wygrywa się zaangażowaniem i gryzieniem trawy, a nie zagrywkami wyuczonymi na treningu, co idealnie nam udowodniła Osasuna. Myślę, że taki zawodnik, który z miejsca chce się włączyć do walki o pierwszy skład spisałby się o niebo lepiej na swojej nominalnej pozycji, niż rzucany gdziekolwiek Cancelo.
A słowa Voro? "Wynik jest fatalny, ale straciliśmy tylko 3 punkty." Tylko 3 punkty? Ktoś chyba dawno nie patrzył na ligową tabelę.
Dobrze, że w tej lidze są jeszcze mierniejsze składy niż ma w tym momencie Valencia, bo chyba tylko to nas uratuje przed spadkiem. Ale uważam, że naprawdę żałosne jest to, że taka Osasuna, która ma 10 punktów potrafiła jeden z nich zarobić w konfrontacji z Nietoperzami. To jest bardzo wymowne i wiele mówi o jakości piłkarzy, których naściągali włodarze.
Nie uważam też, że gadanie o tym, że piłkarze mają umiejętności, ale brak kogoś kto ich poukłada jest właściwe. Do umiejętności piłkarskich, poza techniką, zalicza się też mentalność i determinacja, a poza kilkoma wyjątkami, takich umiejętności piłkarze Valencii w tym momencie nie posiadają. A jeśli już, to właśnie na poziomie Osasuny albo Sportingu Gijon.
Tak jak napisał @siarka, który mocno mnie zaskoczył tym, że podczas meczu faktycznie czyta to, co inni piszą na shoucie, a nie jest zajęty, tak jak większość osób, wyłącznie psioczeniem na piłkarzy i skład, uważam też, że kwestia szczęścia Valencii też odgrywa niesamowitą rolę w obecnej sytuacji. Na palcach jednej ręki można zliczyć ilość meczów rozegranych takim samym, optymalnym zestawieniem w obronie. Któryś już mecz Valencia kończy w 10. Ileś już meczy Valencia poddała w ostatnich minutach spotkania. Z tego co pamiętam, to w całym sezonie tylko w jednym spotkaniu do wyboru trenera dostępni byli wszyscy piłkarze. Nie wiem czy te kontuzje to następstwo nieumiejętnie prowadzonych treningów siłowych, ale coś chyba jest na rzeczy. Naprawdę takiego sezonu nie było już od dawna, ale chyba faktycznie nieszczęścia chodzą parami.
Zgadzam się także z siarką, że w tym klubie leży dosłownie wszystko. Organizacja, podejście piłkarzy oraz kibiców, opatrzność i mentalność całego Valencianismo, bo takie chwile sprawdzają właśnie jaką mentalność mają wszyscy związani z klubem. Niestety - Valencianismo tego testu nie zdaje.
Na sam koniec jeszcze tylko taka luźna refleksja. Matip potrafił zrezygnować z gry dla Kamerunu żeby pomóc Liverpoolowi w walce o najwyższe cele. Gdy Valencia grała swoje mecze bez żadnego nominalnego obrońcy, Tunezyjczyk hasał po afrykańskich boiskach. Nie ma co wyciągać daleko idących wniosków, ale w tym kontekście łzy Solera po wczorajszej kartce pokazują komu tu naprawdę zależy.
Nie wiem skąd pomysł, że miałbym się obrazić. Masz przecież pełne prawo do swojej opinii, do tego nie napisałeś nic co mogłoby mnie urazić, co więcej w pełni się z Tobą zgadzam. Faktycznie ani Orellana, ani Zaza nie grali zbyt dużo stąd pewnie decyzja Voro. Okazało się, że całkiem nietrafiona, ale nie mógł przewidzieć przecież, że Cancelo zagra taki piach. Mam już po prostu nadzieję, że w następnym meczu wyjdziemy w optymalnym składzie i zobaczymy wkurzoną drużynę, która pokaże taką grę jak z Espanyolem i Villarrealem.
Nie oglądasz chyba meczów Osasuny. Gdyby nasi mieli tyle determinacji i byli tak waleczni jak chociażby w dzisiejszym meczu przeciw Realowi S. mieli piłkarze Osasuny, nie musielibyśmy myśleć teraz o utrzymaniu się w PD. Pod względem mentalności rzeczywiście blisko nam do Sportingu.
Ja nie jestem tak dobrej myśli. Wystarczy uświadomić sobie, jak nisko upadliśmy pod względem sportowym. Jeszcze niedawno LM, teraz walka o utrzymanie. Naszymi równorzędnymi rywalami są obecnie Granada, Sporting i Osasuna. Leganes i Deportivo umieściłbym nieco wyżej. Klęska z Eibarem to bardzo niepokojący sygnał.
Wyniki sportowe są wypadkową działań podejmowanych i zaniechanych przez Lima/Meriton.
Zaczęło się od zniszczenia struktury sportowej VCF. Rolę dyrekcji odpowiedzialnej za politykę transferową i kadrową przejął Lim, kierując z tylnego siedzenia wszelkimi ruchami. Tandem Nuno/Mendes wziął się za robienie porządków po swojemu, wykosił Rufete i jego sztab. Nuno poległ w ferworze walki, ale pozostali Lim&Mendes. Potem seria absurdalnych decyzji, m.in. o zatrudnieniu Neville’a, letnia wyprzedaż najlepszych piłkarzy, sprowadzenie pseudo zamienników itd.
W klubie niewielu jest ludzi, którzy znają się na piłce i mają coś do powiedzenia. Właściwie tylko przychodzi mi do głowy Alexanco, ale i on jest tylko pionkiem, zresztą tymczasowo. Prym wiedzie Anil Murthy – przydupas i wtyczka Lima, którego największym atutem jest biegłość w j. hiszpańskim i technik manipulacji. Podczas gdy inne kluby przygotowują się już do przyszłego sezonu, u nas nie dzieje się nic (poza Maksimoviciem). Kempes – symbol Valencii - wyleciał, bo był niewygodny dla władzy. Nikt nic nie wie, brak decyzji. Prawdopodobnie wszyscy czekają na jakiś znak Jaśnie Pana Lima. Czego się doczekamy?
Naszym ostatnim dobry napastnikiem był Soldado,wcześniej Villa,ogólnie Valencia słynęła z bardzo dobrych lub wręcz znakomitych napastników z Hiszpanii.
Teraz rynek transferowy się zmienił i ciężko jest utrzymać jakiegoś wyróżniającego się zawodnika,zwłaszcza gdy właścicielem klubu jest handlarz piłkarzami,a petrodolary,ruble czy juany kuszą.
Uważam,że Mina powinien grać na środku ataku,jako główny napastnik,a nie skrzydłowy bo pożytku za dużego wtedy z niego nie ma,a Zaza,przy dobrej formie,jak tak lubi biegać po boisku,niech gra podwieszonego,czasami mogą się wymieniać.
Powinniśmy grać systemem 4-4-2,system 4-3-3 jest w wykonaniu Valencii zbyt chaotyczny,za bardzo oparty na indywidualnych akcjach zawodników,niż grze zespołowej i niewiele jest sytuacji bramkowych.
Ewentualnie przy trudniejszych spotkaniach,Valencia powinna grać systemem 4-5-1,z dwoma defensywnymi pomocnikami i opierać się wtedy na kontrach,z realem powinniśmy zagrać właśnie 4-5-1 bo 4-3-3 to samobójstwo.
Tak naprawdę,to z Villarealem mieliśmy więcej szczęścia niż umiejętności,a mecz z Eibar obnażył boleśnie nasze braki.
Tak poza tematem,zobaczcie w jaki sposób torturują praktykujących Falun Dafa w Chinach.
http://pl.clearharmony.net/articles/a110869-Chiny-Ilustracje-tortur-stosowanych-w-celu-przesladowania-praktykujacych-Falun-Gong-czesc-1.html
Zachęcam do podpisania petycji przeciw grabieży organów na przeszczepy od praktykujących Falun Dafa w Chinach
http://www.petycjadlachin.pl/
pozdrawiam
Abstrahując od samego spotkania, zastanowiłbym się raczej, co jest przyczyną obecnej sytuacji i kiedy to się właściwie zaczęło?
Odpowiedź jest dosyć prosta. Pamiętacie kiedy Nuno z Mendesem chcieli klepnąć transfer defensywnego pomocnika za plecami Salvo i Rufete? Chodziło bodajże o Rodrigo Caio. Po tamtej aferze Salvo i Rufete opuścili pokład, a wraz z nimi duża część załogi, zaś Nuno przypadła rola dyrektora sportowego. Do tamtej pory wszystko było jak należy i chociaż Nuno ewidentnie był pachołkiem Mendesa, to do czasu kiedy zajmował się jedynie trenerką to swoją robotę wykonywał bardzo dobrze. Mając czas i możliwości zbudował zespół, który wprowadził do Ligi Mistrzów. Bajka skończyła się wtedy gdy chciał złapać dwie sroki za ogon i zrobić sobie z Valencii prywatny folwark. Od tamtej pory (chociaż Portugalczyk jakiś czas później z klubu zniknął) Valencia zjeżdża po równi pochyłej w stronę Segunda.
W międzyczasie z klubu odeszli ludzie od lat z nim związani: Salvo (prawda, nie był w Valencii od lat, ale był prezydentem jakiego ten klub nie miał od dawna), Rufete czy teraz Kempes. W ich miejsce pojawili się "specjaliści od zarządzania" jak pani Lay Hoon. Przykro jednak, że dyplomy wyższych uczelni, MBA, doświadczenie i sukcesy w międzynarodowym biznesie nie gwarantują kompetencji potrzebnych do zarządzania klubem takim jak VCF.
Ryba psuje się od głowy i jeżeli szanowni państwo z Meriton, nie uświadomią sobie, że Valencia to nie zapis liczby akcji w jakimś rejestrze, a herb, historia, kibice, społeczność (AFICIÓN!!!!!), a wręcz idea i nie można jej opisywać przez formuły i słupki w excelu to na Mestalla coraz częściej będzie słychać "LIM, VETE YA"
Podsumowując, nie pomogą tu transfery, remedium na chorobę nie będzie też nowy trener czy dyrektor sportowy(z resztą, po szopce jaką odstawiły władze do spółki z Prandellim, kto poważny podjąłby się pracy na Mestalla?). Potrzebne są zmiany w strukturach klubu i mechanizmach zarządzania, a przede wszystkim zmiana w sposobie myślenia o Valencii.
Mam nadzieję, że komuś udało się dotrwać do końca xD.
VCF jest jak nowe Mestalla - betonowy szkielet nowego stadionu z mglistą, niepewną przyszłością. Duże oczekiwania i nadzieje, mnóstwo wpompowanej kasy, a zmienia się coraz bardziej w ruinę. Gdzieś tam daleko w Singapurze siedzi Lim. Niby jest właścicielem, ale nie był na Mestalla od ponad roku. Zatrudnił swoich zaufanych ludzi, którzy poza Anilem Murthy nie znają hiszpańskiego. Nie ufa natomiast ludziom związanym z Valencią – Pitarch stanowił wyjątek. Ludzie Lima są niczym samotne wyspy, praktycznie odizolowani od środowiska w którym pracują. Nie ma komunikacji i utrzymywania dobrych relacji z instytucjami, organizacjami piłkarskimi i sędziowskimi. Od ponad roku nikt z klubu nie rozmawiał z Kempesem – odwołanym ostatnio ambasadorem VCF.
Nie można odmówić dobrych intencji Lay Hoon Chan czy Kohowi, ale oni nie są w stanie sprostać wymaganiom jakie stawiane są osobom zarządzającym klubem piłkarskim. Lay Hoon zostawiła poza tym rodzinę w Singapurze i często jeździ na kilka dni do swojego domu. Murthy jest jak wspomniałem wcześniej „prawą ręką” Lima, niestety prowadzi dziwne gierki i udaje, że wszystko jest w porządku.
Nie wiem na co czeka Lim. Jeśli jest naprawdę zainteresowany naszym klubem powinien szybko podjąć właściwe decyzje. Zestaw działań – manual - jest dobrze znany – wystarczy poczytać trochę prasy, posłuchać co mówią fachowcy, nie koniunkturalni pochlebcy. Jednak jeśli Murthy będzie wciskał Limowi kit daleko nie zajedziemy.
« Wsteczskomentuj