Porażka na Anoeta
10.01.2016; 18:04
16 pkt straty do TOP4...
Szanse na TOP4 w tym sezonie La Liga najprawdopodobniej zostały ostatecznie pogrzebane. Valencia przegrała na wyjeździe z Realem Sociedad 0:2 i zanotowała swój ósmy mecz bez wygranej w lidze. Czwarty w tabeli Villarreal ma już o 16 oczek więcej niż Los Ches...
W kolejnym trzecim meczu ligowym Gary Neville nieoczekiwanie znów postanowił zmienić taktykę. Tym razem Anglik, pod nieobecność André Gomesa, postawił na ustawienie 4-4-2.
11 INICIAL | Estos son los elegidos por @GNev2 para disputar el #realsociedadVCF pic.twitter.com/CT0VDRPxgH
— Valencia CF (@valenciacf)
styczeń 10, 2016
Początek spotkania nie należał do porywających, jednak obraz gry prezentowanej przez „Nietoperzy” przez jakiś czas był znośny. Wszystko zmieniało się z każdą minutą — im dalej w las, tym gorzej. Najsłabiej prezentowała się formacja defensywna, która wielokrotnie się myliła i potrafiła dopuszczać rywali do łatwych pozycji strzeleckich.
Przed najlepszą szansą w pierwszej połowie stanął Carlos Martinez, który znalazł się w akcji ofensywnej, po czym oddał groźny strzał w towarzystwie obrońców, lecz Valencię uratował słupek. Kilkanaście minut później w obozie Los Ches zawiodła komunikacja przy jednym z wybić piłki przez zespół gospodarzy. Na bramkę Jaume popędził Bruma, lecz dobra postawa Antonio Barragána sprawiła, że gracz miejscowych oddał niecelny strzał.
Valencia próbowała odpowiadać, lecz tylko raz miała stuprocentową szansę na zdobycie trafienia. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego na piłkę świetnie nabiegł Mustafi przedłużając ją do Rodrigo, który oddał instynktowny strzał, lecz trafił w poprzeczkę. Potem Hiszpan próbował także zagrozić bramce Rulliego niespodziewanym uderzeniem z obrzeż pola karnego.
Nie dość, że kilku piłkarzy Valencii od dawna boryka się z kłopotami zdrowotnymi, to już na początku drugiej części najpewniej odnowił się uraz Enzo Péreza, który kilka minut po wznowieniu gry musiał opuścić plac gry, a zastąpił go Javi Fuego. Neville postanowił zmienić także Cancelo, którego zmienił Lucas Orban.
O ile w pierwszej części Valencia potrafiła skonstruować jakiekolwiek akcje w ofensywie, to po wznowieniu gry, niemal bez przerwy atakowali tylko miejscowi. Głównym bohaterem po walenckiej stronie był Jaume Domemech, który kolejny już raz w tym sezonie ratował skórę swoim obrońcom, którzy zaliczali kolejny fatalny występ.
Gary Neville chciał ożywić walencką ofensywę i najprawdopodobniej dlatego na ostatnie kilkanaście minut posłał na boisko Álvaro Negredo kosztem Santiego Miny. Zmiana dała jednak tyle, co nic, a tymczasem… prowadzenie objęli gospodarze. W 78. minucie po dośrodkowaniu z prawej strony do porozumienia nie doszli Jaume i Mustafi, a piłka zaliczyła pomiędzy nimi pusty przelot, z czego skorzystał Jonathas i wpakował ją do siatki. 1:0.
Już 180 sekund później ponownie w pole karne Valencii posłano dośrodkowanie z prawej flanki. Tym razem piłka została zawieszona na wyższym pułapie, a walkę w powietrzu z Jonathasem przegrał Barragán i tym samym były snajper Elche skompletował dublet. 2:0.
Valencia przegrała w słabym stylu. Zespół notuje fatalną serię ośmiu kolejnych ligowych spotkań bez wygranej i jest już coraz bliżej „osiągnięcia” drużyny Ronalda Koemana sprzed kilku lat…
La racha de 8 partidos sin ganar del #ValenciaCF se acerca de forma peligrosa a sus peores series en la historia. pic.twitter.com/FApbaKRlL2
— Rainer Bonhof (@Rainerbonhof)
styczeń 10, 2016
La Liga, 19. kolejka: Real Sociedad 2:0 (0:0) Valencia
Gole: 1:0 Jonathas min. 78, 2:0 Jonathas min. 81
Real Sociedad: Rulli, Carlos Martinez, Elustondo, Iñigo Martinez, Yuri, Pardo, Xabi Prieto, Bergara, Carlos Vela (Oyarzabal, m. 75), Jonathas (Héctor Hernández, m. 86), Bruma (Zaldúa, m. 90).
Valencia: Jaume Doménech, Barragán, Mustafi, Abdennour, Cancelo (Orban, m. 46), Parejo, Enzo Pérez (Javi Fuego, m. 57), Santi Mina (Negredo, m. 70), De Paul, Rodrigo. Paco Alcácer.
KOMENTARZE
Brak mi słów i podwójnie mi przykro, sezon uważam za stracony - w najlepszym wypadku będzie jak za Koeman'a - przynajmniej w Pucharze Króla nam idzie.
Gary Neville, cóż, jaki trener takie wyniki.
Czy VCF stać na to, by dogonić Eibar w sezonie 15/16?
W II połowie drużyna gasła w oczach z każdą minutą i przykro było patrzeć na tę żenadę, tym bardziej że to był "tylko" RS, a nie RM.
Lim pozbył się ludzi znających się na piłce, jako kryterium przydatności przyjął stopień znajomości. A więc mamy przyjaciół i znajomych przyjaciół. Nie ma dyrektora sportowego, nie ma długofalowej polityki kadrowej. Nowy, lukratywny kontrakt dla Parejo, także dla Piattiego. To obecne (lub mniej obecne jak w przypadku Piattiego) filary drużyny.
Mógł być np. Vietto, ale Mendes storpedował ten transfer, miał być Carrasco, ale go w końcu nie ma, nie wiem dlaczego. Itd., itp., od przypadku do przypadku.
A co do Nevilla, mimo całej sympatii, nie wiem co o nim myśleć. Dobrze, ładnie mówi, jednak wyniki jego pracy są coraz gorsze. Valverde, którego często przywołuję, nie miał lepszej kadry, przejął drużynę w rozsypce, ale potrafił wszystko uporządkować i odcisnąć na VCF pozytywne piętno. Więc czekamy cierpliwie na efekt Nevilla?
Jednemu się nie chce i nie ma cech zawodnika, któremu się zechce, drugi nie rozwinął się na miarę swojego talentu.
Z obu powoli trzeba będzie raczej rezygnować. Takie jest moje zdanie o ww. dwójce.
A ile tak naprawdę wnoszą do drużyny można zobaczyć śledząc mecze VCF.
« Wsteczskomentuj