Przegrana w debiucie Gary'ego
09.12.2015; 22:50
Valencia odpada z Ligi Mistrzów
Gary Neville nieudanie rozpoczął swoją pracę na Mestalla. Valencia przegrała w debiucie Anglika z Olympique Lyon 0:2 i pożegnała się z Ligą Mistrzów. Na wiosnę Los Ches pozostanie walka w Lidze Europy.
Gary Neville nie bał się już w swoim pierwszym spotkaniu zdecydować się na dość odważny ruch. Decyzją Anglika, spośród zestawiania środka pola w postaci Parejo-Danilo-Enzo, to Hiszpan był najbardziej cofniętym graczem. Ponadto do składu po kontuzji powrócił Shkodran Mustafi.
11 INICIAL | Estos son los elegidos por @GNev2 para disputar el #VCFlyon pic.twitter.com/IadAeFCfnS
— Valencia CF (@valenciacf)
grudzień 9, 2015
Spotkanie z dużym animuszem rozpoczęli gospodarze. Valencia wyglądała na rozpędzoną i przeważała nad rywalem, co szybko mogła potwierdzić golem. Dwukrotnie okazję do umieszczenia piłki w siatce miał Shkodran Mustafi, który wykorzystywał dośrodkowania De Paula z rzutów rożnych; najpierw piłka trafiła w słupek, a chwilę później, gdy udało się znaleźć drogę do bramki, sędzia dopatrzył się faulu.
Ataki Valencii przez kilkanaście minut nieprzerwanie nie ustawały, jednakże niepokojące wieści dochodziły z Belgii — Gent po dwudziestu minutach objął prowadzenie nad Zenitem, co oznaczało, że nawet wygrana nad Lyonem nie da przepustki Los Ches do kolejnej rundy.
Nie wiadomo, jak duży wpływ na zespół miała informacja z Gandawy, niemniej po kilkunastu minutach szturmu inicjatywę przejęli goście. Piłkarze z Lyonu grając bez najmniejszego obciążenia wykazywali się dużą inteligentnością w grze prezentując solidny futbol. Miejscowi nie byli w stanie wytrzymać naporu ze strony Olympique i jeszcze przed przerwą po fantastycznym strzale Corneta przegrywali 0:1. 19-latek otrzymał piłkę na obrzeżach szesnastki, po czym technicznym uderzeniem w okienko pokonał Jaume.
Na domiar złego pierwszej połowy nie dokończył Enzo Perez, który najpewniej nabawił się urazu, a Argentyńczyka zastąpił Javi Fuego. Gary Neville w drugiej części, tuż po jej rozpoczęciu, na plac wprowadził także Álvaro Negredo, który zmienił Danilo.
W drugiej połowie Valencia wciąż nie potrafiła grać tak, jak wyglądało to w pierwszych kilkunastu minutach, gdy gol wisiał w powietrzu. Nadzieje na awans obudziły się na nowo w momencie, gdy Zenit wyrównał wynik spotkania z Gent, co oznaczało, że zwycięstwo gwarantowałoby Valencii przejście do kolejnej rudny.
„Nietoperze” miały ochotę rzucić się na rywala, jednak ich ataki było bezproduktywne, a to po kontratakach Lyonu pachniało drugim trafieniem dla Francuzów. To właśnie po jednej ze start piłki Lacazzette popędził na bramkę Valencii, zawodnika nie dogonił już Abdennour i wspomniane nadzieje na awans zostały zabite. 0:2.
Do końca spotkania Valencia mogła zdobyć gola honorowego — najlepsze szanse mieli Parejo oraz Pablo Piatti, który pojawił się na boisku w końcowych fragmentach meczu. Dobrze grający Lyon ostatecznie dotrwał do końca z korzystnym wynikiem i wygraną na Mestalla pożegnał się z Europą.
Tymczasem w Gandawie, miejscowi jednak pokonali Zenit 2:1 zdobywając decydującą bramkę na kilka minut przed ostatnim gwizdkiem. Belgowie tym samym wyszli z grupy na drugim miejscu i nie musieli oglądać się na wynik spotkania na Mestalla. Valencii pozostała walka o Ligę Europy, a losowanie par 1/16 finału w poniedziałek.
Faza grupowa Ligi Mistrzów, 6. kolejka: Valencia 0:2 (0:1) Olympique Lyon
Gole: 0:1. M. 37: Cornet. 0:2. M. 76: Lacazette.
Valencia CF: Doménech, Cancelo, Mustafi, Abdennour, Gayà, Enzo Pérez (Javi Fuego, m. 23), Parejo, Danilo (Negredo, m. 51), Santi Mina, De Paul (Piatti, m. 74), Paco Alcácer
Olympique Lyon: Anthony Lopes, Rafael, Yanga-Mbiwa, Morel, Bedimo, Gonalons, Darder (B. Kone, m. 77), Tolisso, Grenier (Ghezzal, m. 69), Cornet i Lacazette (Beauvue, m. 77).
KOMENTARZE
Amunt VCF! Stay Strong!
Debiut marzenie :/
Nie ma co skreślać trenera po pierwszym meczu ale jakim by nie był ekspertem telewizyjnym to jednak jest "trenerskim żółtodziobem".
Z całym szacunkiem dla Gary'ego ale Valencia zasługuje na kogoś lepszego.
Trzeba jednak mieć nadzieję, że to źle dobrego początki.
Dajmy popracować trenerowi. Na oceny jeszcze przyjdzie czas.
Mecz mógł potoczyć się inaczej, jednak szczęścia (poza umiejętnościami)tym razem zabrakło - limit się wyczerpał w meczu z Barcą.
W zasadzie wszystko się zgadza - jeśli nie udało się wygrać z dobrze grającym Las Palmas, to dlaczego miałoby się udać z silniejszym OL?
Valencia mimo zainwestowanej kasy jest teraz drużyną po prostu przeciętną.
Koniec końców nie ma co się przejmować, bo i tak Gent swój mecz wygrało ;)
Z jednej strony LM to prestiż i fajnie byłoby wyjść z grupy by walczyć w fazie pucharowej, ale nie oszukujmy się, zagralibyśmy jeszcze 2 spotkania i tyle byłoby nas w Europie w tym sezonie. Wychodząc z 2 miejsca trafilibyśmy na kogoś z czwórki Chelsea, Bayern, City, Wolfsburg. Z Niemcami zawsze mieliśmy ciężko więc nawet potencjalnie najsłabszy Wolfsburg nie byłby łatwym rywalem (jeszcze musielibyśmy ich wylosować). Chelsea może i w kryzysie, ale to pucharowy zespół i w LM grają zawsze nieźle.
W LE mamy za to realne szanse na to by pocieszyć się rozgrywkami nieco dłużej. Ba, nawet je wygrać przy odrobinie szczęścia. Skład ekip w LE jest mocny, ale nie ma co porównywać do LM. Za czasów biednej Valencii brak awansu to byłby dramat. Teraz tak tego nie odczuwam. Nie trzeba będzie z tego powodu wyprzedać pół składu. LE to też szansa na przyszłoroczną LM w razie wygranej.
Nie ma co już myśleć o odpadnięciu z rozgrywek. Dziś trzeba myśleć o meczu z Eibar i nadrabianiu strat do 4 miejsca. Na szczęście poza trójką Barca, Real, Atletico w tym sezonie nikt się specjalnie nie wyróżnia (przebłysk Vigo, ale myślę, że ich siła zostanie drastycznie zweryfikowana wiosną). Do wiosny i 1/16 LE trzeba się w pełni skupić na lidze, a w CdR niech sobie Gary robi eksperymenty.
Porażka była bezdyskusyjna, mogła być równie dobrze wyższa. Bokiem wyszedł ogromny wysiłek włożony w mecz z Barcą.
Potrzebny jest teraz spokój i dobra strategia w budowaniu drużyny i organizowaniu struktur klubu na najbliższe lata.
Płacimy za rządy Nuno i Mendesa, firmowane niestety przez Lima. Teraz kolejny eksperyment, też na bazie układów przyjacielskich. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Na razie mamy sportową i przy tym kosztowną katastrofę "projektu" Lima.
Żelbetowy kloc, jeśli już :) Żelbeton jako materiał nie został jeszcze wymyślony, chyba, że uznamy, że Abdennour swoją grą wyprzedza epokę ;p
« Wsteczskomentuj