sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Podsumowanie sezonu, dzień pierwszy

Redakcja, 22.06.2015; 23:03

Nietoperze w rozgrywkach 2014/15

Ekipa Nuno w zakończonym już sezonie spisywała się różnie i nie jest łatwo ocenić ogólną postawę zespołu. Raz potrafił sprawić kibicom wielką radość, po czym sprowadzał na ziemię, głównie słabymi występami na wyjeździe. „Nietoperze” ostatecznie jednak osiągnęli cel założony przed sezonem. Jak prezentowali się Blanquinegros w całym sezonie? Zapraszamy na nasze podsumowanie sezonu!

Słowem wstępu

Po wielu latach niepowodzeń, a wręcz upokorzeń, Valencia wreszcie wróciła do gry i była jednym z ważniejszych graczy na krajowym podwórku. Nieważne czy przeciwnikiem była Córdoba czy Real Madryt, każdy rywal musiał się liczyć z Blanquinegros. Mimo to, rozgrywki 2014/15 nie zostaną zapamiętane jako idealne. O swoich odczuciach odnośnie minionego już sezonu opowiedział redaktor naczelny portalu, Arkadiusz Bryzik:

„Odetchnąłem z wielką ulgą, gdy sędzia obwieścił koniec meczu z Almerią i zakończył sezon 2014/15. Pal licho kwalifikacje do Ligi Mistrzów — moje serce nie wytrzymałoby kolejnej kolejki i strachu przed spadkiem z 4. miejsca. Mieliśmy wiele okazji, by zapewnić sobie awans wcześniej (przy odrobinie szczęścia nawet z ostatniego stopnia podium), jednak zawsze coś stanęło na przeszkodzie. To nie krytyka, jedynie przypomnienie”.

„Krytykować zaś ciężko, bo sezon w naszym wykonaniu był bardzo udany. Nuno pokazał, że Valencia ma spory apetyt na więcej, a sam awans do Ligi Mistrzów to jedynie początek”.

„I jasne, krytykować można, ale czy warto? Mieliśmy kompletnie przebudowaną, niezgraną i zdecydowanie najmłodszą kadrę w całej Primera División, prowadzoną przez trenera żółtodzioba — teraz wystarczy przeprowadzić 2-3 przemyślane transfery, dobrze przepracować okres przygotowawczy i wrócić na boiska z większym doświadczeniem i głodem sukcesu”.

„Bo sukcesu nam w klubie od dawna brakuje. Przed sezonem, w wielkiej zapowiedzi, wielu z nas pisało, że wzmocniona pieniędzmi Lima Valencia mogłaby w końcu zwyciężyć jakieś rozgrywki, w domyśle choćby Puchar Króla. I choć dla większości z nas było to pobożne życzenie, to jednak blamaż z Espanyolem rzuca cień na ubiegły sezon, zwłaszcza że drabinkę mieliśmy niemalże perfekcyjną”.

Porażki w Copa del Rey na tym etapie nikt się nie spodziewał

Swoje spojrzenie na zeszły sezon zaprezentował nam także właściciel serwisu, Mateusz Styś:

„Trudno podsumować zakończony sezon inaczej niż pozytywnie. Wyniki bronią się same: czwarte miejsce w najbardziej wymagającej lidze świata i awans do kwalifikacji Ligi Mistrzów – to kibicom Valencii musi przynosić powody do zadowolenia. I przynosi”.

„Jeśliby jednak chcieć rozłożyć to, co działo się w sezonie 14/15, na czynniki pierwsze, zauważymy też nieco mniej optymistyczne aspekty. W trakcie trwania tej kampanii niejednokrotnie miewałem wrażenie, jakby drużyna z dużym potencjałem grała na zaciągniętym hamulcu ręcznym. Widać to było zwłaszcza na wyjazdach, gdzie ekipa Nuno miewała spore kłopoty”.

„Odnosząc się do personaliów, trzeba przyznać, że niektórzy zwyczajnie zawiedli. Álvaro Negredo, Rodrigo Moreno, Enzo Pérez – to są piłkarze, od których trzeba wymagać więcej i co najgorsze, to właśnie na ich sprowadzenie klub przeznaczył konkretne sumy. Tegoroczną skazą na sprawach transferowych pozostaje także pożegnanie się z João Pereirą, co łącznie z wydarzeniami z ostatnich dni, mocno nadwątliło moje zaufanie do Nuno”.

„Tak jak wspomniałem na początku, ten sezon należy podsumować pozytywnie. Tym bardziej, że Valencia miała najmłodszą drużynę i w lidze i w Europie (średnia 24,06). To musi dobrze rokować na przyszłość”.

Nieco inaczej na sprawę spojrzał zastępca redaktora naczelnego, Bartek Płonka:

„Jakkolwiek to nie zabrzmi, sezon 2014/15 był w jakimś stopniu inny, wręcz dziwny. W klubie zmieniło się niemalże wszystko: od zawodników, po organizację. W dodatku brakowało europejskich pucharów, do których można było przywyknąć przez ostatnie lata”.

„Wydaje się jednak, że wszystko może się zwrócić, gdyż — pół żartem, pół serio — walencki klub nowy sezon zacznie dwumeczem o Ligę Mistrzów i już w sierpniu zobaczymy 5 oficjalnych spotkań Los Ches. Wszystko przez zajecie 4. miejsca, które większość kibiców przed rozpoczęciem sezonu wzięłaby w ciemno”.

„Obecnie można spotkać się z dwoma opiniami ze strony kibiców. Pierwsza mówi, ze Los Ches rozegrali fantastyczny sezon, robiąc rewelacyjny wynik punktowy. Druga, o tym, że czwarte miejsce zostało wyszarpane. Prawda jest jednak taka, że całe rozgrywki w wykonaniu Valencii były dobre, a poziom ligi rośnie tak bardzo, że 77 punktów wcale nie daje pewnego miejsca w TOP4. W sezonie były różne momenty, jednakże fakty są takie, że zespół Nuno poniósł raptem pięć ligowych porażek, co jest drugim wynikiem w lidze”.

„Sam sezon celowo nazywam dobrym, a nie bardzo dobrym czy znakomitym. Niestety, takiej drużynie jak Valencia nie można zapomnieć blamażu w Copa del Rey. Nie mówię o samym odpadnięciu z Espanyolem, ale o stylu, który był marny już we wcześniejszej rundzie przy okazji starć z Rayo Vallecano. Nie da się o tym zapomnieć, jednak należy się cieszyć z tego, że udało się wykonać podstawowy cel — powrót do TOP4”.

Z obozu rywala

Barcelona była jedną z tych ekip, z którymi Valencii ewidentnie nie szło. Oczywiście, podopieczni Nuno nie muszą i nie powinni się wstydzić postawy jaką zaprezentowali przeciwko Blaugranie jednak ostatecznie, w obu meczach, zawsze czegoś brakowało i „Nietoperze” zostawali z niczym, poza niezłym wrażeniem pozostawionym po sobie. O sytuacji Valencii z perspektywy Barcelony opowiedziała nam Magdalena Żywicka, redaktor portalu Ole Magazyn oraz FCBarca.com:

„Z perspektywy Barcelony Valencia symbolizuje w tym sezonie może nie początek, ale z pewnością punkt przełomowy w sukcesie tego sezonu. To w końcu zwycięstwo Nietoperzy nad Realem Madryt de facto przesądziło o zgarnięciu przez Barcę mistrzostwa i - jak się później okazało - wywalczeniu pierwszego z trzech tytułów. Takie zwycięstwa a nawet "zwycięskie remisy" z potencjalnymi faworytami, wydają się tym, co otworzyło Valencii drogę do Europy. Przyznaję, że na początku sezonu miałam duże wątpliwości względem zatrudnienia Nuno, którego sprowadzenie wydawało mi się bardziej ruchem wizerunkowym, niż realną zmianą. Przede wszystkim nie uważałam za uzasadnione zwolnienia Pizziego, który w poprzednim sezonie ostatecznie, dał całkiem dużo rozchwianej i niestabilnej VCF. Teraz jednak trzeba oddać Portugalczykowi, co jego - gdyby nie obecność Luisa Enrique Nuno należałoby uznać za najlepszego trenera tego sezonu w La Liga. Naprawdę w imponujący sposób i przede wszystkim niezwykle szybko udało mi się znaleźć pomysł na drużynę i wprowadzić go w życie”.

Barcelona wygrała na Mestalla dzięki bramce Busquetsa w ostatniej minucie meczu.

„Mimo to Nuno wciąż ma jeszcze trochę do zrobienia. Największym wyzwaniem, choć nie jest w pełni gestia trenera, wydaje się w tej chwili znalezienie napastnika, który będzie w stanie sprawić, że skład wreszcie będzie kompletny. Bo fakt, że mimo nazwiska i dawnej renomy Negredo tego zadania nie spełnił, dla nikogo chyba nie pozostaje tajemnicą. To chyba najważniejsza cegiełka, której Valencii w tej chwili brakuje. Jest jednak jeszcze jeden słaby punkt, i tu wszystko w rękach Nuno — koncentracja. Był już taki moment, gdy wydawało się, że Sevilla może stanąć na głowie i zatańczyć, a i tak nie będzie mieć szans na dogonienie Nietoperzy. Tymczasem w kilka kolejek dystans zmniejszył się na tyle, że piłkarze z Walencji de facto do ostatniej kolejki musieli walczyć o czwartą lokatę. Przesądziły o tym takie wpadki jak ta z Rayo, w meczach, w których Valencia teoretycznie miała obowiązek wygrać”.

„Drużyna Nuno musi pamiętać, że w przyszłym sezonie będzie trudniej, o wiele trudniej. Jeśli ma zamiar zostawić po sobie w Lidze Mistrzów jakikolwiek ślad, inny niż złe wspomnienia z ostatnich sezonów, będzie musiała walczyć na co najmniej na dwóch frontach. W tym kontekście utrzymanie koncentracji, które może pozwolić uniknąć wpadek jak ta z Rayo, będzie niezwykle ważne. Tak to już jest — jeden sukces pociąga za sobą jedynie większe oczekiwania i większą odpowiedzialność. Przypadek Realu Sociedad całkiem niedawno pokazał jak łatwo jest zostać drużyną jednego sezonu. Valencia wydaje się jednak stabilniejsza, dzięki trenerowi i zbilansowanej kadrze może mieć realne szanse na nawiązanie walki z Atletico. Kibice będą jednak także musieli się wykazać sporą dawką cierpliwości. Osiągnięcia, zwłaszcza nieoczekiwane, zawsze zaostrzają apetyt na więcej. Czasami zbyt mocno. Jak już wspomniałam mam wrażenie, że przyszły sezon będzie dla VCF znacznie trudniejszy. Cierpliwość, także ze strony włodarzy Los Ches, będzie konieczna by ten projekt przerodził się w coś więcej”.

Skoro przedstawiliśmy spojrzenie z perspektywy fanki drużyny, która w sezonie 2014/15 zdobyła tryplet, a przede wszystkim wygrała La Liga, warto też wspomnieć jak na sprawę dobrej formy Valencii patrzy się od strony tych, których można uznać za największych przegranych — Real u Madryt. O ile z Barceloną Valencii nie dopisało szczęście, a przede wszystkim zabrakło skuteczności, o tyle w starciach z Królewskimi było wręcz odwrotnie. O kilka zdań na temat tego i opinię na temat „Nietoperzy” w tym sezonie poprosiliśmy Sebastiana Warzechę, komentatora TSG FM oraz redaktora Retro Futbol, który podzielił się z nami pięcioma rzeczami, które najbardziej zapadły mu w pamięć:

„Nicolas Otamendi — musiałem zacząć od Argentyńczyka. Jego transfer okazał się strzałem w dziesiątkę. I to potrójnym, wzorem Janka Kosa w „Czterech pancernych”. Argentyńczyk był genialny. Przez cały sezon. Nie miał wahań formy, a jeśli już zdarzył mu się słabszy mecz, to kolejnym zmazywał złe wrażenie. To on trzymał w ryzach formację defensywną Valencii, co sprawiło, że ta zakończyła sezon z trzecim najlepszym wynikiem pod względem liczby straconych bramek. Genialny w każdym elemencie gry defensywnej, przydał się nawet w ofensywie — zdobył 6 bramek w lidze. Brawo, panie Nicolasie, brawo”.

„Diego Alves — jeśli napisałem o Otamendim, że ten „trzymał w ryzach formację defensywną Valencii”, to co napisać o Alvesie? Był „ostatnią instancją”. Gdy rywale już przedostali się przez fenomenalną obronę VCF, musieli jeszcze zmierzyć się z Brazylijczykiem. I pojedynki te niejednokrotnie przegrywali. Nawet, gdy przyszło im ustawić piłkę na jedenastym metrze, bo wiemy przecież, że Alves specjalistą od karnych jest od zawsze. I byłby to sezon wręcz idealny… gdyby nie to nieszczęsne więzadło. Zdrowia”.

„Młodzież — zarówno ta, która występowała regularnie (Alcacer, Gaya, Rodrigo), jak i ta, która zanotowała kilka występów w pierwszym zespole. Wprowadzanie młodych graczy do pierwszego zespołu zawsze i wszędzie będę pochwalać. A w Valencii robi się to wszystko bardzo dobrze. Czy chodzi o szkolenie, czy o transfery młodych zawodników do klubu, czy o wprowadzanie takich graczy do pierwszego zespołu. Oby tak dalej!”.

„Mecze z Realem — były dwa. Przed pierwszym przewidywałem, że Real wygra po zacięty spotkaniu. Spotkanie było zacięte, fakt. Ale zwycięzca nie ten. Drugi mecz śni mi się po nocach do tej pory. Zarówno magiczne ręce Diego Alvesa, jak i (jeszcze bardziej) magiczne obramowanie jego bramki. Po tym meczu Królewscy zachowali matematyczne szanse na mistrzostwo… ale praktyczne stracili. Zresztą Nietoperze w obu pojedynkach zaprezentowali się tak dobrze, że nie pozostało mi nic, jak tylko przyklasnąć ich postawie. Pozostaje mi mieć nadzieję, że w kolejnym sezonie przekleństwem Realu Valencia już nie będzie”.

„Trener — Nuno wprowadził Valencię na właściwe tory. Podobnie jak Unai Emery w Sevilli, tak i on w Valencii, wydaje się być trenerem idealnym dla klubu, w którym się znajduje. Kwalifikacje LM powinny być dla Nietoperzy formalnością (podkreślam słowo „powinny”), a powrót do tych rozgrywek to coś, na co wszyscy fani VCF z pewnością czekali. Teraz pozostało zrobić tylko krok naprzód. Do tego jednak będą potrzebne mądre, przemyślane transfery do klubu i zatrzymanie czołowych graczy. A biorąc pod uwagę, że choćby po Otamendiego i Gayę zgłasza się połowa Europy – nie będzie to łatwe”.

„Sezon Valencii był świetny. Ale wciąż pozostało pole do poprawek. Primera División zaczyna się wyrównywać. Wielka dwójka już tak nie odstaje, Atletico udowodniło, że można z nimi walczyć. Sevilla i Valencia próbują to potwierdzić i – jeśli dalej będą szły w odpowiednim kierunku – mogą być w stanie to zrobić za kilka sezonów. Wiadomo, że na poziomie finansowym rywalizacja ta jest (raczej) niemożliwa, ale jeszcze trochę romantyzmu w futbolu zostało. A on czasem lubi wynieść na tron drużynę, która teoretycznie nie powinna była się tam znaleźć”.

Zza miedzy

Uznaliśmy też, że warto wspomnieć o „małym bracie Valencii” — Villarreal, o którym pisaliśmy już kilka miesięcy temu. Tym razem poprosiliśmy o opinię fana „Żółtej Łodzi Podwodnej” Bartłomieja Krawczyka:

„Villarreal nieźle skończył w poprzednim sezonie, gdyż awansował do LE. Każdy z fanów cieszył się, że klub powrócił na swoje miejsce. W tym sezonie dokonano kilku transferów, które rozbudziły apetyty, i chyba najważniejszym było ściągniecie Vietto oraz Denisa Cherysheva”.

„Teraz o Valencii: widać ze skład budują przemyślanie, na każdej pozycji mają mocnego zawodnika. Cieszy mnie to, bo to uznana marka, niemniej słyszałem że w zarządzie nie ma spójnej wizji. Marzy mi się finał LM między Villarreal i Valencia. Małe marzenie ale wiem że kiedyś się spełni bo po prostu kluby te zasługują na to”.

„Mam też dosyć dominacji Barcy i Realu, chciałbym by wielka szóstka (Real, Barca, Atletico, Sevilla, Valencia, Villarreal) były na tym samym poziomie i żeby mecze pomiędzy tymi ekipami były klasą światową. A może tak się stać ponieważ podział praw zmienił się, a to oznacza więcej kasy dla mniejszych klubów”.

Dobra postawa w obronie

Postawa defensywy to z pewnością jeden z największych budowniczych walenckiego sukcesu. Nie byłoby Ligi Mistrzów, gdyby Otamendi wespół z Mustafim, wspierani przez Gayę i Barragana nie murowali bramki Alvesa tak, jak robili to przez znaczną część ubiegłego sezonu. Nad postawą obrońców na nieco dłużej pochylił się ex-redaktor serwisu, Tomek Merchut, znany gdzieniegdzie jako Ediss:

„Najlepszy dorobek punktowy od czasu mistrzostwa Hiszpanii pod wodzą Rafy Beniteza, to wynik z wszech miar godny docenienia. Tym bardziej, że osiągnięty w czasach, kiedy Barcelona i Real są w stanie w ciągu sezonu uzbierać około 115 strzelonych goli, a więc ponad 40 więcej w stosunku do analogicznego sezonu 2003/2004, w którym Valencia odnosiła ostatni ligowy sukces”.

„Nie ma więc wątpliwości, że przy tak wielkim skoku jakościowym rywali i diametralnie różnych potencjałach w ofensywie, dobra postawa Valencii możliwa była do osiągnięcia przez zbilansowanie linii obronnej. Po latach, gdy w obronie Nietoperzy brylowali zawodnicy pokroju Alexisa, Dealberta, Stankeviciusa czy Del Horno, a przypisywane Valencii miano „najlepszej defensywy w Europie” — wypracowywane od czasów Cupera — brzmiało, jak nieśmieszny żart, wreszcie udało się nawiązać do stylu dla Nietoperzy charakterystycznego, i to nawiązać chlubnie”.

„Uszczelnienie defensywy trzeba, bez wątpienia, przypisać na konto Nuno, który jako były bramkarz, pojęcie o grze defensywnej ma z pewnością niemałe. Ale gdyby nie świetni wykonawcy założeń Portugalczyka, z pewnością nikt nie rozpływałby się nad jego taktycznym rozeznaniem. To, jak współpracowała ze sobą dwójka Otamendi-Mustafi, mogło być powodem do zadowolenia dla kibiców pamiętających trójkę Ayala-Djukic-Pellegrino. Wydaje się, że przypadkiem nie mogła być również życiowa forma Antonio Barragana, który z piłkarza dotąd pokracznego, przetransformował się w solidnego ligowca, z którego posiadania w składzie nie trzeba się wstydzić. I nie wiadomo, dla kogo po zakończonym sezonie należą się większe brawa – Gayi, który potwierdził swój niebanalny talent, czy właśnie Barragana, po którym nikt nie spodziewał się tak solidnej gry”.

Otamendi i Mustafi tworzyli w tym sezonie zaporę nie do przejścia dla przeciwników

„Solidnie zaprezentowali się też dublerzy, choć tu zdecydowanie lepsze wrażenie zrobił Lucas Orban, tyleż solidny, co szablonowy, choć imponujący pewnością we wślizgach. Szkoda Rubena Vezo, który przy dominacji Otamendiego i Mustafiego, nie mógł wybić się ponad rolę zmiennika, choć minut uzbierał więcej niż Orban”.

Krótko na ten sam temat wypowiedział się również Marcin Śliwnicki, redaktor VCF.pl:

„Jestem zdania, że to właśnie szczelna defensywa jest źródłem wykonania planu, a więc zajęcia czwartej lokaty w lidze. Ale po kolei. Zacząć należy od tego, iż nie byłoby dobrej gry linii obrony, gdyby nie umiejętne kierowanie nią przez Alvesa. Jego podpowiedzi, wraz z eksplozją talentu Otamendiego sprawiły, że defensywa „Nietoperzy” była nad wyraz solidna. Wspomnianemu Nico nie ustępował Mustafi, który świetnie potrafił się odnaleźć w warunkach szybkiego, hiszpańskiego futbolu, a przychodził przecież z ligi włoskiej. Przy tak sprawnie funkcjonującym środku również boki obrony grały bardzo dobrze — świetnie rozwinął się Gayá, a i Barragan zagrał chyba najlepszy sezon w karierze”.

Podobne przemyślenia o defensywie przedstawił nam Hubert Jaroś, były redaktor naszego serwisu:

„Otamendi i odrobina wrzasków Diego Alvesa. To dwa czynniki, które trzymały obronę Valencii w ryzach. *Pitbulll jest bez wątpienia największym wygranym w tym sezonie w zespole z Mestalla, najlepszy obrońca tego sezonu w La Liga, o ile nie na świecie. Charakternik, wojownik, często naprawiał błędy kolegów z drużyny. Uważam, że to on odpowiada za tam świetną grę obronną Valencii w tym sezonie. Oczywiście nie do przecenienia jest również wiecznie rozkrzyczany Diego Alves. Mam wrażenie, że nasz portero często ustawiał do pionu kolegów z drużyny”.*

„Do tego wystarczy dodać świetnego Mustafiego, niesamowitego Gayę, poprawnego Barragana i mamy jeden z lepszych bloków defensywnych w Europie. Warto nadmienić, ze świetnie asekurujący Fuego też dołożył swoją cegiełkę do świetnej postawy bloku defensywnego. Jaki wpływ miał na to wszystko Nuno? Okaże się w przyszłym sezonie kiedy najprawdopodobniej będzie sobie musiał radzić bez Otamendiego i początkowo bez Alvesa”.

Defensywa była też kluczem do… ofensywy! Nie dość, że obrońcy świetnie spisywali się w odbiorach i rozpoczynali groźne kontry, to jeszcze często sami zdobywali bramki. Często te bardzo ważne, na miarę zwycięstw z czołowymi ekipami. O tym w swojej wypowiedzi potraktował Bartek Płonka:

„Nie ukryję, że jestem fanem bramek zdobywanych przez obrońców najczęściej głową. W poprzednich sezonach uwielbiałem oglądać te gole strzelane przez Ricky`ego Costę, jednak w tym sezonie niemal wszyscy defensorzy wpisywali się na listę strzelców oprócz Rubena Vezo. To niewątpliwie siła drużyny jeśli wiesz, że stały fragment gry typu rzut rożny ma duże szanse odnieść sukces, bo zarówno Otamendi, jak i Mustafi byli znakami rozpoznawalnymi w polu karnym rywala”.

Dani Parejo — maszynka czy spowalniacz?

Jeśli weźmiemy pod uwagę same statystyki, za absolutnie kluczową postać trzeba uznać kapitana drużyny, Daniego Parejo. Z jednej strony to zawodnik, który zanotował wiele goli i asyst, sporo kluczowych podań czy odbiorów. Wiele razy był faulowany, często, na swój sposób kierował grą „Nietoperzy”. Z drugiej strony nadal zawodnik z numerem „10” ma sporą grupę osób, która nie jest do niego przekonana, nawet mimo tego, że był czołowym strzelcem zespołu w tym sezonie. O postawie całej pomocy i recepcie na całe zło napisał Arkadiusz Bryzik:

„Prawdą jest, że nasz środek pola nie zawsze staje na wysokości zadania i napastnicy często mogą czuć się osamotnieni. Podpadnę pewnie wielu z Was, ale moim zdaniem środek Parejo-Gomes to strata jednego miejsca w wyjściowej jedenastce, bo są to zawodnicy o zbyt podobnej charakterystyce”.

„Marzy mi się w drużynie pomocnik, który zagrałby obok Daniego bądź André i od czasu do czasu rozerwałby prostopadłym podaniem defensywę rywali. W Valencii Nuno widziałem taką niekonwencjonalność chyba tylko u De Paula (który zresztą świetnie rozumiał się z Negredo; lek na całe zło?)”.

Dani z pewnością był w tym sezonie jednym z najważniejszych punktów drużyny. Wykonanie: Nevan

Postawę kapitana Valencii docenił natomiast Hubert Jaroś:

„Daniemu wyraźnie służy rola głównodowodzącego walenckiego statku (w przeciwieństwie do np. Banegi). Parejo stanął na wysokości zadania i skierował Valencię do portu o nazwie Liga Mistrzów. Nawet wolne bił lepiej niż dobrze. Fakt, czasem zdarzały mu się mecze, w których nie rzucał się w oczy ale zawsze brał na siebie ciężar rozgrywania i dowodzenia drugą linią Los Ches. Statystyki mówią same za siebie, Dani sezon zaliczył niesamowity i jak nikt zasłużył na podwyżkę”.

Nieco szerzej o fenomenie niedocenianego Parejo napisał Tomek Merchut:

„Zastanawiam się, czy znam piłkarza równie niedocenianego przez własnych kibiców, a zarazem komplementowanego przez ekspertów, piłkarza, który uosabiałby w sobie tyle kontrastów – strzelecki zmysł i wizję gry, ale też boiskowy flegmatyzm i momentami porażającą bierność, i nie przychodzi mi na myśl nikt inny poza Danim Parejo. Hiszpan, który od początku swojej przygody na Mestalla, mianowany był do roli reżysera gry, tak naprawdę obudził się dopiero w czwartym sezonie obecności w Valencii. Obecności, bo dotychczas jego grę można było ograniczyć właśnie do przebywania na boisku”.

„Piłkarz jakim Parejo stał się w sezonie 2014/2015 jest w obecnym zespole niezbędny, bo przy dynamicznym Andre Gomesie i defensywnie zorientowanym Fuego, dyktuje tempo gry, a gdy trzeba – a wobec nieskuteczności napastników potrzeba zachodziła często – potrafi wypełnić pustą przestrzeń pomiędzy obrońcami rywala i skutecznie zakończyć akcję zespołu, lub, gdy gra nie idzie – przymierzyć z rzutu wolnego”.

„Nie dziwota więc, że Parejo znalazł się w orbicie zainteresowań takiego speca jak Simeone. I właśnie ta rekomendacja powinna być wystarczającym argumentem dla ludzi odpowiedzialnych w klubie za kontrakty — kimkolwiek teraz oni są — by umowę z Parejo przedłużyć. I choć na boisku nie prezentuje się, jak maratończyk, ani nie zastawia się, jak nieodżałowany przez wielu Banega, Parejo w wersji 2014/2015 to pomocnik jakiego Valencia nie miała od czasów Rubena Baraji”.

Mecze z czołówką

O spotkaniach z czołowymi ekipami krótko wypowiedział się Jan Garnecki, znany szerzej z naszego konta na Twitterze i hashtagu #VCFpl:

„Kolejne, co w tym sezonie uległo zmianie była postawa drużyny w spotkaniach z ekipami z pierwszej czwórki. Kibice Valencii wreszcie nie musieli czekać na mecze z Barcą, czy z Realem, jak na egzekucję. Czasy, gdy na Mestalla Królewscy wbijali 6 bramek (2010/2011) minęły, miejmy nadzieję, bezpowrotnie. Faktem jest, że w sześciu meczach z drużynami z pierwszej czwórki – Barceloną, Realem i Atletico zespół ze stolicy Lewantu zdobył 8 punktów. W małej tabeli daje to Valencii 2 miejsce”.

„6 z tych 8 punktów udało się zdobyć na Mestalla, które w tym sezonie znowu zamieniło się w twierdzę. Wyjazdowe remisy w Madrycie na Santiago Bernabeu i Vicente Calderon również wstydu nie przynoszą. Jedynym zespołem, któremu nie udało się urwać nawet punktu była Barcelona. Istotną rolę w tych meczach odegrali obrońcy. I nie chodzi tu tylko o skuteczne zabezpieczanie tyłów, ale też o strzelane bramki. Otamendi zdobył dwa gole (w wygranych domowych spotkaniach z Realem i Atletico), po jednym dołożyli Mustafi (mecz z Atletico na Calderon) oraz Barragan (zwycięska bramka z Realem). Swoją cegiełkę dołożył również nasz portero, który obronił dwie jedenastki (z Altetico i z Realem). Nie raz pomogła też odrobina szczęścia – słupek, czy poprzeczka. To też jednak trzeba umieć wykorzystać”.

„Sytuacja, gdy zespół z Walencji przystępuje do meczu z rywalem z pierwszej czwórki z pozycji równorzędnego rywala jest stosunkowo nowa. Był to zresztą jeden z zarzutów do trenera Emery’ego, za którego kadencji Nietoperze odpuszczały całkowicie spotkania z mocniejszymi rywalami. Sytuacja zmieniła się trochę, gdy zespół przez kilka miesięcy prowadził Juan Antonio Pizzi. On jednak w przeciwieństwie do Unaia gubił punkty ze słabszymi zespołami”.

„Valencia trenowana przez Nuno zdaje się traktować mecze z najmocniejszymi w ostatnich latach zespołami La Liga, jak każde inne spotkanie, tzn. okazję do zdobycia punktów. Nie było w tym sezonie kalkulacji, bezmyślnego murowania bramki, czy odpuszczania. Nietoperze grały na 100%. Wreszcie bez wstydu można było zaprosić dziewczynę lub kolegów na mecz Valencii z Realem, Barcą lub Atletico. Piłkarze *Los Ches w niemal każdym z tych meczów potrafili stworzyć widowisko, które mogło również podobać się kibicom innych drużyn. Miejmy nadzieję, że ta tendencja utrzyma się w kolejnym sezonie, a tegoroczna postawa w meczach z drużynami z pierwszej czwórki to zapowiedź rychłego powrotu na szczyt”.*

Fuego crack!

Cichym bohaterem obecnego sezonu był na pewno Javi Fuego. Zawodnik, który przychodząc na Mestalla na pewno nie wzbudził wielkiego entuzjazmu kibiców Los Ches. Ba, większość była na pewno zawiedziona takim obrotem sprawy, przecież do Valencii mógł trafić zawodnik bardziej medialny, który wydaje się piłkarzem wyższej klasy z lepszą techniką, jak choćby Miguel Veloso, którym swojego czasu „Nietoperze” się interesowali. Fuego jednak jest typowym walenckim strzałem w dziesiątkę. Transferem, który wypalił mimo tego, że jego koszty były znikome. Czy jednak można go zaliczać do czołówki zawodników na jego pozycji? Na to pytanie odpowiada Marcin Śliwnicki:

„Trudno o 31-latku mówić jako o objawieniu ligi, niemniej ten sezon w wykonaniu Javiego Fuego był chyba najlepszym w karierze. Zawsze uważano go za piłkarza szalenie pracowitego i walecznego, a dodatkowo skutecznego w swoich poczynaniach, jednak dopiero w tym sezonie jego ciężka boiskowa praca została doceniona. Wpływ Fuego na zespół na przestrzeni całych rozgrywek było widać gołym okiem, zwłaszcza gdy… Javiego na placu gry nie było. W tych momentach wyraźnie brakowało w drugiej linii Valencii brakowało spokoju i równowagi pomiędzy obroną i atakiem. Moim zdaniem powinno się go umieszczać w jednym szeregu z Alvesem, Otamendim i Parejo, jeśli chodzi o fundamenty zespołu w zakończonym sezonie”.

Najbardziej niedoceniany piłkarz w Valencii? Nie w tym sezonie!

W tej samej kwestii swój głos zabrał Bartek Płonka:

„Gra Fuego w tym sezonie mogła się podobać nawet najbardziej ze wszystkich środkowych pomocników w Valencii. Javi wykonywał nad wyraz ciężką pracę w defensywie, a moim odczuciu zdecydowanie poprawił grę do przodu. Świadczy o tym chociażby ilość zdobytych goli na czele z *golazo przeciwko Sevilli na Mestalla. Fuego był zawodnikiem niezbędnym do osiągnięcia sukcesu, bo nawet jak bez niego udało wygrać się z Realem to w meczach plan bez niego legł w gruzach. Czy był najlepszym defensywnym pomocnikiem ligi? Nie wiem, jednakże w żadnym razie nie stawiałbym go za Krychowiakiem, nad którym ludzie przesadnie kipią z zachwytu”.*

Sezon ogółem

Valencia spełniła swój cel, choć trzeba powiedzieć, że rozgrywki 2014/15 były wyboiste i kibice wiele razy mogli być zdziwieni, zaskoczeni, raz pozytywnie, raz negatywnie. Z szerokiej perspektywy sezon w wykonaniu „Nietoperzy” ocenił Paweł Szelążek:

„Sezon 2014/15 w wykonaniu piłkarzy Valencii można uznać za udany. Pomimo rewolucji kadrowej oraz zamieszaniu związanym ze zmianą właściciela klubu, drużyna Nuno osiągnęła zamierzony cel minimum, którym było zajęcie 4 miejsca w lidze. To wszystko powoduje, że powrót do elitarnej Ligi Mistrzów jest praktycznie przesądzony, bo przejście czwartej rundy eliminacji wydaje się tylko formalnością”.

„Na plus zakończonego sezonu na pewno możemy zaliczyć spotkania na Estadio Mestalla, gdzie podopieczni portugalskiego szkoleniowca ponieśli tylko jedną porażkę, tracąc bramkę w doliczonym czasie gry z przyszłym mistrzem ligi – Barceloną. Kolejną zaletą była gra formacji obronnej, na czele której brylował Nicolas Otamendi do spółki z Mustafim. Także doskonała forma Daniego Parejo nie mogła umknąć kibicom Los Ches. Jak na kapitana przystało, był motorem napędowym drużyny zostając przy tym najlepszym strzelcem zespołu”.

„Z kolei do minusów musimy zaliczyć przeciętną grę na wyjazdach, która do pewnego momentu była prawdziwą piętą achillesową. Częste remisy oraz takie wpadki jak w spotkaniach z Deportivo czy Levante nie mogą mieć miejsca, jeśli zawodnicy Nuno chcą walczyć o najwyższe laury. Duże apetyty wśród kibiców Nietoperzy wzbudziła rozlosowana drabinka Pucharu Króla, dzięki której droga do finału była praktycznie otwarta. Jednak nadzieje o grze w finale tych rozgrywek szybko rozwiał Espanyol, eliminując drużynę już w 1/8 finału”.

Nawet Gaya nie mógł powstrzymać szarżujących napastników Deportivo na El Riazor

„W ramach zakończenia warto podkreślić, że życie kibiców Valencii nie należy do nudnych. Ledwo co ochłonęliśmy po dramatycznym boju z Almerią, który dał nam upragnione 4 miejsce, a mamy już kolejne zmartwienia związane z konfliktem na szczeblu władz klubu. Jedno jest pewne – przyszły sezon w wykonaniu Los Ches jak zwykle będzie niezwykle ciekawy”.

Podobnej sztuki podjął się redaktor naszego serwisu, Kamil Guziak:

„Sezon 2014/15 jednym słowem? „Szalony”. Szczerze mówiąc przed jego rozpoczęciem miałem mieszane uczucia, głównie z trzech powodów: nowego trenera, średniej wieku zespołu i presji Lima, który najchętniej chciałby aby Valencia wygrała LM, nawet nie biorąc w niej udziału. Jak się okazało nie było tak źle, a można nawet powiedzieć, że było dobrze z plusem. Czwarte miejsce niby dobre, ale jak pomyśleć, że do trzeciego zabrakło punktu — cóż, apetyt rośmie w miarę jedzenia”.

„Co na plus? W końcu z najlepszymi gramy tak jak należy, tj. bez kompleksów. Efekty każdy widział. Poza tym zaskoczył mnie Nuno, wszak wróżyłem mu gorszy scenariusz. A tu proszę, niespodzianka! Co jeszcze? Solidna obrona, czyli coś czego brakowało od dawna w Valencii. Szkoda tylko, że znów zostanie przebudowana.. Cieszy rekord Alvesa, za to szkoda jego samego (największy minus sezonu)”.

„Podsumowując: Nuno okazał się niezłym trenerem, co cieszy. Zespół pokazał spory potencjał. Transfery nie przyniosły jakiegoś znaczącego efektu. Cieszy czwarte miejsce. Martwi postawa w meczach wyjazdowych. Mam nadzieję, że kolejny sezon będzie nie gorszy, niż ten miniony, a marzy mi się znacznie lepszy. Tak czy siak, za całokształt sezonu 2014/15, w skali od 1 do 10 daję solidną 7”.

Tutaj, Drogi Czytelniku, kończymy pierwszy dzień naszego podsumowaniu. Już jutro kolejna część. Bądź czujny!

Kategoria: Felietony | własne skomentuj Skomentuj (4)

KOMENTARZE

1. cichyjoe22.06.2015; 23:37
Ja czuję troszeczkę niedosyt po zakończonym sezonie, gdyż była okazja pod koniec, by wskoczyć na 3 miejsce(Atletico w pewnym momencie "spuchło"). Ale generalnie tak jak napisaliście było dużo plusów. Przyszły sezon powinien być ciekawy i oby był lepszy niż ten.
2. m198823.06.2015; 13:21
m1988No! Doczytałem całe.
Dobra robota!
3. hubson9123.06.2015; 13:26
Nakleiłeś się Worker nie ma co:D
4. Davvid7623.06.2015; 23:29
Bardzo dobre i czekam na więcej! No i oczywiście nie mogło zabraknąć wzmianki o Veloso :)