Remis na Calderón
08.03.2015; 22:57
Valencia zostaje na 4. miejscu
Atak na najniższy stopień podium póki co nieudany. Valencia zremisowała z Atlético 1:1 i zachowała jednopunktową stratę do 3. miejsca. Bramkę na wagę remisu zdobył Mustafi, a w ostatnich minutach boisku musiał opuścić Fuego, który ujrzał czerwony kartonik.
Jedenastka, na którą postawił Nuno kompletnie nie zmieniła się w porównaniu z meczem sprzed tygodnia, kiedy rywalem „Nietoperzy” był Real Sociedad. Tym samym potwierdziły się również informacje odnośnie Nicolása Otamendiego, który kolejny raz, pomimo wcześniejszych dolegliwości, okazał się w stanie wystąpić od pierwszej minuty. Tymczasem po drugiej stronie barykady wykurować zdążyli się zarówno Gimenez jaki i Koke.
Od mocnego uderzenia spotkanie rozpocząć mogła Valencia. Szarżą na lewym skrzydle boiska dał o sobie znać José Gayà na finiszu akcji posyłając piłkę na Álvaro Negredo. Napastnik „Nietoperzy” efektowną przewrotką chciał zaskoczyć Moyę, jednakże piłka po uderzeniu 29-latka trafiła w... plecy Feghouliego.
Kolejne fragmenty meczu doskonale obrazowały nam, jakie drużyny mierzyły się na Vicente Calderón. Dla jednych i drugich nie było przegranych sytuacji, obydwie ekipy wykazywały się ogromną walką, zaangażowaniem, często nawet nadmierną agresją, jednak pojedynek oglądało się całkiem przyjemnie. Nieco więcej działo się na połowie Los Ches, którzy jednak przez długi czas nie dopuszczali Atlético nawet do oddawania uderzeń, jakie mogłoby zaskoczyć Diego Alvesa.
Receptę na Valencię mistrzowie Hiszpanii znaleźli po nieco ponad trzydziestu minutach gry. Po rzucie wolnym piłka zagrana została na Fernando Torresa, który wygrał pojedynek z niższym od siebie Gayą, futbolówka trafiła do Tiago, a ten wystawił ją na trzynasty metr, gdzie mocnym strzałem akcję zakończył Koke wyprowadzając gospodarzy na prowadzenie.
Chociaż Valencia przegrywała, obraz gry do końca pierwszej połowy nie uległ zmianie. Jedni i drudzy kurczowo trzymali się swoich założeń i do ostatniego gwizdka sędziego trudno było o stuprocentowe sytuacje, jednakże nadal nie brakowało nad wyraz twardej i ostrej gry z obu stron, a bohaterem najostrzejszych starć stał się boczny obrońca Atleti, Juanfran, który najpierw sam brutalnie sfaulował Gayę, a kilka chwil później ostro potraktowany został przez Pablo Piattiego.
Gra Valencii po przerwie wyglądała odrobinę lepiej, jednakże zanim „Nietoperze” na dobre zagościli pod polem karnym Moyi ich dystans do rywala mógł się zwiększyć do dwóch trafień. Najpierw przed szansą stanął Raúl García, którego uderzenie głowa wyłapał Alves, lecz znacznie groźniej zrobiło się kilka minut później, kiedy dośrodkowanie z rzutu rożnego zgraniem na piąty metr zamykał Godin, a z najbliższej odległości w poprzeczkę huknął Tiago!
Brak odpuszczania z każdej ze stron i agresywna gra musiała przełożyć się na osobiste przepychanki, których oczywiście nie brakowało, jednakże zdecydowanie na pierwszym miejscu znajdowała się konfrontacja Otamendiego z Mario Mandžukiciem. Chorwat na placu gry pojawił się w drugiej części i od razu kontynuował wojnę z Argentyńczykiem, która rozpoczęła się jeszcze podczas pierwszego starcia obu drużyn na Mestalla. Tymczasem arbiter wobec boiskowych wydarzeń sam dostał wyraźnej biegunki żółtych kartoników, które wyciągał nad wyraz często, a uprzedzając fakty, w ciągu całego spotkania pokazał ich aż trzynaście, co później przełożyło się na osłabienie Los Ches, bowiem ci kończyli pojedynek w dziesiątkę.
Nuno szukając rozwiązań, by zmienić wynik spotkania zdecydował się ściągnąć z placu gry rozgrywającego najwyżej średnie zawody Enzo Péreza, któego miejsce zajął André Gomes. Szansę otrzymał również Rodrigo Moreno meldując się na placu gry kosztem Sofiane Feghouliego. Trzecia zmiana została zachowana — w zależności od boiskowych wydarzeń — na końcówkę spotkania.
Mecz nadal pozostawał intrygujący, mimo, że obydwie drużyny nie mogły mówić o dużej ilości sytuacji. W przypadku Valencii można było nawet powiedzieć, że klarownych okazji podopieczni Nuno nie mieli w zasadzie w ogóle. Pierwszą z nich stworzyli w momencie, kiedy mało kto mógł się tego spodziewać i od razu wszystko zakończyło się golem! Do rzutu wolnego podszedł Dani Parejo po chwili posyłając mocny strzał w poprzeczkę, a piłka odbita od niej opadając znalazła się na głowie Mustafiego, który wygrywając pojedynek z Gimenezem doprowadził do remisu!
Valencia nieco nabrała wiatru w żagle, co spowodowało kilka kolejnych natarć na bramkę Atlético, jednakże tradycyjnie dla tego meczu trudno było pokusić się o kolejną stuprocentową sytuację. Tymczasem ofiarą arbitra okazał się Javi Fuego, który wciągu niespełna trzech minut zarobił dwie żółte kartki, poprzez co ostatnie kilka chwil „Nietoperze” musiały radzić sobie w osłabieniu, jednakże na placu gry niemalże momentalnie pojawił się piaty defensor, Lucas Orban.
Do ostatniego gwizdka sędziego zmianie nie uległ wynik 0:0, który na koniec nie zadowolił nikogo, a w tabeli Atlético pozostało przed Valencią. Los Ches wywożą z Calderón jeden cenny punkt, który powoduje również lepszy bilans bezpośrednich meczów z mistrzami kraju. Do wspomnianej dwójki nieco zbliżyły się Sevilla i Villarreal, które wydają się nie składać broni w ostatecznej walce o Ligę Mistrzów. Tymczasem ofiarami spotkania w Madrycie zostali Mustafi i Fuego, których z powodu nadmiaru kartek zabraknie starciu z Deportivo.
Primera División, 26. kolejka: Atlético Madryt 1:1 (1:0) Valencia
Gole: 1-0 Koke min. 33, 1-1 Mustafi min. 79
Czerwona kartka: Javi Fuego, dwie żółte 90. min
Atlético: Moyá; Juanfran, Giménez, Godín, Siqueira; Gabi (Raúl Jiménez, m. 81), Tiago; Arda, Raúl García, Koke (Mario Suárez, m. 68); Torres (Mandzukic, m. 60).
Valencia: Alves; Barragán, Mustafi, Otamendi, Gayà; Javi Fuego; Piatti (Orban, m. 90), Enzo Pérez (André Gomes, m. 68), Parejo, Feghouli (Rodrigo, m. 58); Negredo.
KOMENTARZE
Sporo szczęścia w tym remisie ale Valencia gra z taką pasją i zaangażowaniem (co od czasów Emerego było nie do pomyślenia), że jestem pewien sukcesów w przyszłości. Atletico pod wodzą Simeone jest już kilka sezonów więc to tylko i wyłącznie kwestia zgrania, bo Valencia pakę ma niesamowitą.
Cały czas do przodu!
Valencia jest w stanie grać krótkimi piłkami w środku pola. I warto to robić jak na nie idzie gra bokami ani kontry.
To był pierwszy mecz w tym sezonie ,na który czas miałem i który obejrzałem.. My nie mamy środka pola! Dostać piłkę i stracić, albo dostać i podać w bok to w Ekstraklasie pomocnicy potrafią. Moim zdaniem brak 10 ..
Trudno znaleźć w Europie drużynę która zdominowałaby Atletico u nich na stadionie. Bez przesady z tym brakiem środka pola. To jest bardzo mocna liga a Valencia prezentuje się póki co bardzo dobrze.
Trzeba brać pod uwagę jak VCF reagowała na wydarzenia na boisku. Po wyrównaniu staraliśmy się prowadzić grę. W końcówce nie było nerwówki. Raczej Atletico bało się o wynik. No i brawa dla trenera który przy takim natężeniu gry słusznie czekał z ostatnią zmianą. Brał pod uwagę czerwoną kartkę.
Ogólnie gitara.
Materace starają się zgnieść przeciwnika wszelkimi sposobami, a sędzia wczoraj widział głównie faule naszych piłkarzy. Przykładowo Koke omal nogi nie urwał Gayi i nie dostał nawet kartki.
Materacom udało im się zdominować mecz. Nam brakowało jakości w linii pomocy. Najsłabsze ogniwo to Perez, który wrócił do swojej normy. Z drugiej strony poziom sędziowania w Hiszpanii jest marny, a styl teatru pantomimy uprawiany przez niektóre kluby hiszpańskie jest żałosny.
Rozmawiałem z kolesiem z Portugalii, który powiedział mi, że Perez w Benfice powoli budował swoją pozycję od roli zmiennika i nigdy nie był typem zawodnika błyskotliwego, widocznego na boisku. Benfica i Mendes zrobili na nim świetny interes. VCF już nie.
Przed meczem nie liczyłem na zwycięstwo. Biorąc pod uwagę przewagę (nieznaczną, ale jednak) materaców, praktycznie brak zagrożenia ich bramki, remis to sukces.
A propos Negredo - bez dobrych podań, w pojedynkę nic nie mógł zwojować. Nie jest typem napastnika, który sam kreuje sytuacje, tak jak np.Vietto. Ponieważ nie udawało się przejść przez zasieki środkowej linii, graliśmy długimi podaniami na Negredo ze skutkiem łatwym do przewidzenia.
Obserwowałem zachowanie Nuno - przez większość część meczu sprawiał wrażenia bezradnego, tak też grała Valencia. Nie potrafimy grać kombinacyjnie i to jest spory mankament, szczególnie wtedy gdy przeciwnik dobrze się broni.
W sumie w miarę dobrze się skończyło i to teraz się liczy.
Ciekawy artykuł znalazłem odnoszący się do statystyk z tego meczu. Może kogoś zainteresuje:
http://zachodnydotablicy.blox.pl/2015/03/Taktyczny-obrazek-sezonu.html
Powinno być:
http://zachodnydotablicy.blox.pl/2015/03/Piec-tablic-Atletico-1-1-Valencia.html#blog
Trudno byłoby uzyskać ten wynik bez Otamendiego, więc całe szczęście że dał radę zagrać. Czasem grał trochę na ryzyku tymi łokciami, ale potwierdził po raz kolejny, że jest liderem Valencii.
Tak, jak i Was, martwi mnie postawa Enzo Pereza. Już chyba wszystko zostało w tym temacie powiedziane, może się jeszcze rozkręci.
Zauważyć chcę natomiast, że pomimo iż Barragan wyraźnie podniósł poziom, był jednym ze słabszych na boisku, wg mnie. W sytuacji gdy Atletico na nas 'siadło', Barragan przeważnie wybierał najprostszy wariant - długa piłka, podanie do najbliższego. Psychicznie nie pękł, wygrał ważną główkę z Mandzukiciem, ale to nie jest jednak poziom, który zagwarantuje nam walkę o najwyższe cele (na ten moment). Co innego, gdy gramy przeciwko zespołom teoretycznie słabszym.
Tradycyjnie świetna robota w wykonaniu linii obrony, Fuego, Parejo i Negrego.
Do krytykujących Negrego - wiadomo, że Hiszpan nie jest typem zawodnika, który jest w stanie się ścigać z obrońcami, jak czynił to Torres po drugiej stronie boiska. Natomiast posiada wiele innych walorów (technika, doświadczenie, pracowitość, czytanie gry, strzał czy siła fizyczna). Zaryzykowałbym stwierdzenie, że z Alcacerem na środku ataku przegralibyśmy ten mecz. Świetna robota Negredo, dałbym mu czas, a może bramki się pojawią... Jeden z bardziej inteligentnych boiskowo zawodników.
Bezbarwny Feghouli, za to solidnie Piatti. Postęp, jaki drużyna wykonała pod wodzą Nuno naprawdę imponujący. W tej drużynie naprawdę Widać, za co trener bierze pieniądze.
Osobiście wolę gdy w meczu więcej jest akcji bramkowych (oczywiście drużyny, której kibicuję) ale wiadomo jak bronią Atletico i Valencia. To musiało się tak skończyć ;)
Wierzę, że "Los Ches" są w stanie wyprzedzić Atletico w walce o trzecie miejsce i automatyczny awans do LM :)
AMUNT!!!
Za tydzien z Depor po 3 pkt , byle dojedziemy do końca na tym 4 miejscu.
« Wsteczskomentuj