Mistrzowie końcówek zwyciężają!
07.04.2013; 22:59
Valladolid pokonany!
Niesamowita męczarnia miała miejsce na Estadio Mestalla. Walencka drużyna cały mecz biła głową w mur, nie mogła zadać decydującego ciosu grającemu w dziesiątkę Valladolidowi. Kiedy wydawało się, że remis stanie się faktem Nietoperze znów udowodnili, że gole w końcówkach to ich specjalność!
Ernesto Valverde postanowił zaprzeczyć przedmeczowym prognozom i na środku obrony zagrał Jeremy Mathieu wraz z Adilem Ramim. W pierwszym składzie zawitał także Sergio Canales, a tylko ławką zadowolić się musiał Ever Banega. Na szpicy Roberto Soldado.
Zgodnie z przewidywaniami, na początku spotkania do ataku ruszyli miejscowi. Jonas i Canales chcieli zaskoczyć golkipera przyjezdnych, jednakże z owych pojedynków górą dwukrotnie okazał się Daniel Hernandez. Kilka chwil później w roli głównej wystąpił Roberto Soldado. „Żołnierz” nie zdołał jednak wykorzystać długiego podania od Tino Costy, który piłkę do snajpera „rzucał” z połowy placu gry.
Drużyna gospodarzy już na samym początku nie mogła narzekać na deficyt dobrych (stuprocentowych) sytuacji. Kolejną stworzył duet Parejo – Canales. Szczególnie ten pierwszy, gdyż to on popisał się kapitalnie wypieszczonym do perfekcji podaniem z głębi boiska. Canales tegoż podania był adresatem, jednakże jego próba lobu była zbyt czytelna, poprzez to futbolówkę mógł odbić broniący dostępu do bramki gości Hernandez.
Skoro dla walenckich Nietoperzy wbicie piłki do bramki przy gromie sytuacji było zadaniem ponad siły, sprawę w swoje ręce nieoczekiwanie wziąć postanowiła defensywa Valladolid. Konkretnie chodzi tu o Mikela Balenziaga, który to po dośrodkowaniu Tino Costy wpakował futbolówkę między słupki własnej bramki. 1:0.
Po pierwszej połowie mogliśmy sobie otwarcie powiedzieć „kolejny raz męczarnia!”. Łudzenia się niektórych na to, iż ekipę Blanquinegros olśnię coś tak wspaniałego, że pogromią Valladolid pozostały złudzeniami. Tradycyjnie już dla meczów z przeciętniakami ligi – byliśmy świadkami bicia głową w mur.
Valladolid mógł wyżej wspomniane bicie w mur wykorzystać i doprowadzić do remisu. Tak na dobrą sprawę pierwsza stuprocentowa okazja gości - Omar z łatwością, zwodem na „zamach” ograł defensora Los Ches, po czym uderzył w mocno w długi słupek, ale znakomitą interwencją popisał się Vicente Guaita. Paradę wychowanka lewantyńskiego klubu spokojnie można ochrzcić najlepszą, najładniejszą i najefektowniejszą w 30. kolejce.
Karygodne błędy w obronie zdarzały się podopiecznym Djukicia. Z jednego z prezentów skorzystać powinien Roberto Soldado. Wpierw piłkę na połowie rywala przejął Parejo, następnie zagrywając do atakującego Blanquinegros. Tego sfaulował Sereno, a, że całe zajście miało miejsce w obrębie pola karnego arbiter zmuszony był wskazać na wapno, przy czym defensorowi gości za pomocą czerwonej kartki nakazał opuszczenie boiska. Do piłki podszedł nie kto inny jak sam poszkodowany. Tego dnia Roberto był jednak tak nieporadny, że końca dobiegła nawet jego czteroletnia passa skutecznego wykonywania karnych. Uderzenie napastnika z jedenastu metrów wybronił Dani Hernandez!
Ten sam bramkarz parę chwil później znów popisał się ładną obroną, kiedy to odbił piłkę po strzale Jonasa, będącego w całkiem dobrej sytuacji. Valencianiastas lecieli w kulki. Skuteczność znów nie była ich najmocniejszą stroną, do tego grający w osłabieniu Valladolid stwarzał zagrożenie pod bramką Guaity. Jedno z nich miało miejsce kiedy Manucho dostał „prezent” od Mathieu, po czym z dużej odległości zmierzał przelobować walenckiego bramkarza, który okazał się jednak do końca czujny i odbił futbolówkę.
Nie mięło kilka minut a „fioletowo-biali” zaatakowali raz jeszcze. Tym razem już z efektem końcowym. Rukavina znakomicie obsłużył Oscara, a ten kapitalnym strzałem pokonał Vicente Guaitę. Gol przedniej urody, hiszpański komentator mógł głośno zakrzyczeć „GO-LA-ZO!”
Do 93. minuty działo się w zasadzie wszystko to co miejsce miało przez cały mecz, czyli totalne bicie głową w mur (bym zapomniał! Jeszcze Mathieu przecież popisał się znakomitym podaniem w powietrzu do Guaity! Niewątpliwie zagranie kolejki!). Kiedy po raz kolejny wydawało się, że remis stanie się faktem, Valencia zrobiła to do czego przywykła! Tym razem trafieniem w ostatniej akcji meczu popisał się Jonas, który wykorzystał świetną centrę Viery! 2:1!
Wyżej opisany gol poniekąd utrzymał Valencię w grze o Champions League. Teraz czas na decydujące starcia, czyli trzy „finały”: Espanyol, Malaga i Sociedad!
Zapraszamy do wyboru najlepszego gracza meczu, przedstawienia swojego typu odnośnie spotkania z Espanyolem oraz zapoznania się ze SKRÓTEM SPOTKANIA.
KOMENTARZE
Jonas farciarz farciarzy. To niebywałe że grając piach po raz kolejny ratuje nam dupę.
Najprzyjemniej się dzisiaj oglądało João.
Sam nie wiem czy dzisiaj gorszy był Mathieu czy Rami. Adil jedna dobra interwencja na początku a potem dno.
Valverde ma nosa do zmian. Jonas grał słabo, a trener ściągnął dobrze grającego Canalesa. Viera wszedł i zrobił nam wynik. Wcześniej jeszcze zagrywał świetną piłkę do Soldado i wywalczył rzut wolny blisko pola karnego (tylko nie wiem czemu tego wolnego nie wykonywał Parejo). Nie można zapominać o Guaicie, który uratował nas swoją genialną interwencją. Przy bramce nie miał szans. Canalesa chcę częściej w pierwszym składzie. João trzyma poziom. Martwi brak formy Banegi.
Soldado trochę mi szkoda. Co jak co ale wywalczył karnego i obydwie żółte dla Sereno. A w drugiej połowie prawie wszyscy słabo grali. Wracamy na piąte miejsce. Można odetchnąć z ulgą. Przynajmniej do następnego meczu...
O Soldado od dłuższego czasu wypowiadam się wyłącznie negatywnie, w aspekcie ławki rezerwowych... Dziś po raz kolejny potwierdził, że jest kiepskim lub co najwyżej przeciętnym napastnikiem. I nie dziwię się, że z kadry wyleciał.
Nie mamy napastnika!!!
Co do pozytywów: przyjemnie oglądało mi się dzisiaj Joao, Vierę i Parejo w akcji.
Z tą formą Jonasa to nie przesadzaj ;)
On chyba po prostu wpadł na jakiś tajemniczy sposób relaksowania się w trakcie meczu. Jak już jest totalnie rozluźniony i wręcz zlewa się z murawą tak że go nie widać, to nagle pach, staje na linii podania i pół celowo pół przypadkiem strzela bramkę. Może mógł by jakieś darmowe sesje z relaksacji dla kolegów poprowadzić na treningach ;)
A tak swoją drogą to zaczynam go lubić bo zagrał mi na nosie. Na początku się odgrażał że zamierza strzelić 20 bramek w sezonie, na co parsknąłem śmiechem. A teraz mu już naliczyłem 16, więc kto wie.
Cichy bohater meczu dla mnie to Parejo bo po tym co on grał na początku u nas a teraz jest tak kolosalna różnica że nawet na tym DM'ie sobie radzi
Zwycięska bramka kilkanaście sekund przed końcem meczu to naprawdę niesamowite. Tym bardziej, że wcześniej sędzia przyznał rywalom rzut z autu na naszej połowie, ale Rami wziął piłkę do rąk i sam wykonał wyrzut z autu, sędzia przymknął oko na tę "drobnostkę" i tak poszła decydująca akcja.
II połowa to był popis nieporadności i bezradności. A to był "tylko" Valladolid.
Abstrahując od Soldado napastnika, co on oferuje drużynie jako kapitan? Emanuje frustracją, negatywnymi emocjami, zachęca raczej do rezygnacji, a nie do pozytywnej reakcji.
Banega - jak można tak wykonywać rzuty wolne? Balon do rąk bramkarza? Niech popatrzy sobie jak to robi np. mało komu znany Morales z Malagi.
Jedno jest pewne - z taką grą nie ma co nawet marzyć o LM.
Wydaje się, że Valverde skreślił Bernata. Czyżby był tak słaby? Gra lewej flanki pozostawia jednak dużo do życzenia - Guardado to ani obrońca, ani skrzydłowy, daje za mało dynamiki. Jonas na skrzydłowego też się nie nadaje. Więc dlaczego nie szybki i dobry technicznie Bernat? Na lewej obronie wolałbym Mathieu - wariant sprawdzony przez Emerego.
Nie da się wypracować dobrych okazji wolną, statyczną grą. Przewidywalne do bólu, schematyczne akcje - dalekie dośrodkowania i może coś wpadnie. Taki "styl" dominował w II połowie. To było żałosne.
P.S.
Jakoś nie ma na ten temat żadnych wiadomości - a przecież Llorente nie jest już prezydentem VCF?
Wypracował nam karnego i gdyby strzelił inaczej byście teraz pisali.
1
2
Nawet trochę w podsumowaniu
___
Na VIDEO jest też już Skrót
valverde jest już trochę w klubie i powinien być jakiś mecz, gdzie wychodzi zgranie. płynne akcje z podaniami na jeden kontakt. a nie jak było w drugiej połowie: przyjmuje piłkę patrzy do przodu i szuka komu zagrać w pole karne na główkę. z takimi pomysłami na grę, to nie przyciągnie się kibiców na trybuny.
jonas strzelił ładną bramkę z psg. to trzeba mu przyznać, ale nie jest nie wiadomo jak dobrym piłkarzem. są lepsi od niego. jest sprytny i ma sporo szczęścia stąd te jego bramki.
też uważam, że powinien grać bernat jak również viera i piatti. valencia powinna szybciej rozgrywać piłkę i zespołowo. krótkie podania. żeby się to ludziom podobało.
Co do meczu, to wg mnie skrajne występy to T. Costa (słabo), Soldado (bardzo słabo) i Feg (żałośnie), a z drugiej strony Parejo (wymiata) oraz Jonas (co za seria). Reszta bez szału, może Guaita (za interwencję z II połowy) oraz Pereira (za w miarę równą formę) na lekkim plusiku.
Przy okazji: dlaczego wolnego z 20 metrów w 85 minucie strzela Viera (który wszedł kilka minut wcześniej po raz pierwszy od baaardzo dawna) a nie np. Parejo?
Przez chwilę zastanawiałem się gdzie takie trefny skrót widziałeś, obejrzałem raz jeszcze ten zamieszczony na stronie i domyślam się o co Ci chodzi.
Nie było dowodów na słabą grę bo w tym skrócie pokazali go raptem ze trzy razy. Niecelna główka, strzał w kosmos i niestrzelony karny.
Pytanie tylko, czy to nie jest właśnie dowód? Totalnie niewidoczny. Kompletnie bezradny. To taki nasz Roberto "potrafię dostawić nogę" Soldado. Nie ma patelni - nie ma bramki (a nawet jak jest patelnia to i tak nic pewnego). Dla porównania taki Jonas próbował strzelać z daleka, raz kogoś kiwnął w polu karnym i stworzył sobie sytuację. Nie twierdzę, że zagrał super spotkanie, ale na tle żołnierza wypadł i tak świetnie. Soldado to typ gracza, który potrafi/ nie potrafi tylko wykończyć. Stworzyć - nie.
Co do bramki nr 1 to nie widzę tam żadnej zasługi Soldado. Gość nie wiedział co się dzieje przy okazji tej akcji. Piłka odbiła się mocno i leciała na róg bramki. Bramkarz rzucił się od razu, tyle że nie zdążył.
Espanyol prędzej sobie sam strzeli (Valladolid strzelił) niż zrobi to Soldado ;)
Natomiast najlepszą sytuację z gry zmarnował wczoraj akurat Canales - sam na sam w pierwszej połowie. Natomiast Perejo, który również zagrał wczoraj dobre spotkanie: polecam dobrze się przyjrzeć sytuacji, w której Guaita tak świetnie interweniował. Dani tak się machnął przy tym dośrodkowaniu, że mało się nie przewrócił i piłka trafiła do gracza Valladolid. Gdyby z tego padła bramka, a Soldado strzeliłby karnego, to oceny byłby zapewne DIAMETRALNIE odmienne od obecnych. Dodam jeszcze, że przy bramce dla gości za strzelającym nie nadążył jeden z najlepszych na boisku Pereira (choć to chyba nie on powinien go kryć, nie jestem pewien). Proponuję więc mniej skrajności w ocenach. Nie wszystko jest takie czarno-białe.
« Wsteczskomentuj