Festiwal żałości
24.11.2012; 22:03
Pellegrini znowu górą
Buńczuczne zapowiedzi, sprzyjające statystyki, słabsza forma rywala, perspektywa dogonienia czołówki i przede wszystkim fantastyczne nastroje po meczu z Bayernem. To wszystko okazało się niczym i zostało rozbite w pył podczas czołowego zderzenia z machiną napędzaną przez Manuela Pellegrini'ego. Nietoperze, na tle przeciwnika, wyglądały na pozbawionych skrzydeł a wobec szybującej w przestworzach Malagi ledwo unosiły się nad ziemią.
W wyjściowej jedenastce przyjezdnych doszło do jednej niespodzianki. Jeszcze parę dni temu Fernando Gago był niezdolny do gry, ale ostatecznie doszło do niesamowitego uzdrowienia Argentyńczyka i wyszedł na plac gry od pierwszej minuty. Reszta składu nikogo nie zaskoczyła. Między słupkami stanął Diego Alves, linię obrony tworzyli Barragan, Rami, Ricardo oraz Cissokho. W środku pola znalazło się miejsce dla Tino, Banegi oraz wspomnianego Gago. Na skrzydłach szaleć mieli Feghouli i Guardado a na szpicy pod nieobecność Soldado postawiono na Neslona Valdeza. W drużynie Los Ches rolę kapitana pełnił Ricardo Costa. W składzie Malagi od początku byli Valencianistas, Isco i Joaquin.
Mecz poprzedziła minuta ciszy. Do Andaluzji przybyła smutna informacja o śmierci Sebastiana Vibertiego idola kibiców biało-niebieskich oraz legendy tego klubu.
Od początku do szturmu ruszyli gospodarze i już w 8. minucie zdobyli pierwszą bramkę. Eliseu mając przy sobie Barragana mógł zrobić wszystko i widząc dobrze ustawionego na 12 matrze Portillo posłał mu piłkę, a ten miał tyle miejsce i czasu, że ze stoickim spokojem posłał piłkę tam gdzie chciał. Wyjazdowy koszmar rozpoczęty!
Kolejne minuty to całkowita dominacja Malagi oraz stwarzane okazje, ale też i nieudolność w ich wykorzystaniu. Po półgodzinie gry w sytuacji sam na sam z Alvesem znalazł się Saviola lecz Argentyńczyk fatalnie spudłował. Parę chwil później Joaquin dostał piłkę jak na tacy od Jesusa Gameza. Hiszpan bez problemów urwał się Barraganowi ale mając pustą bramkę nie trafił w piłkę.
W między czasie mieliśmy także popis Isco. Alarcon najpierw przerzucając piłkę w powietrzu wręcz ośmieszył Tino Costę wespół z Anderesem Guardado, a później spokojnie minął Gago i Cissokho. Znów można było zdać sobie sprawę z tego jak wielką stratą było wypuszczenie tego piłkarza…
W 38. minucie nadeszła przełomowa chwila! Mogliśmy obejrzeć pierwszy strzał piłkarzy VCF na bramkę rywala. Próbował Tino Costa lecz nie trafił nawet w światło a ofiarą okazała się banda reklamowa. Jeszcze przed przerwą znów szanse aby podwyższyć rezultat miał Joaquin. Strzał byłego Nietoperza obronił Diego Alves.
Po 45. minutach gry fani Blanquinegros mogli cieszyć się jedynie z tego, że ich ulubieńcy przegrywają zaledwie 0:1, a był to najniższy z możliwych wymiarów kary. Gdyby nie źle ustawione celowniki graczy miejscowych byłoby znacznie gorzej. Nadzieje pozostawały w tym, że Malaga wyczerpała swoje bramkowe okazje.
Jednak druga odsłona rozpoczęła się podobnie jak pierwsza. Zawodnicy Valencii – może poza bramkarzem – sprawiali wrażenie jakby kompletnie nie wiedzieli co się dzieje. Już na samiutkim początku Eliseu dośrodkował do Joaquina, ten dograł piłkę do Savioli, ale Argentyńczyk znów nie dał rady – górą okazał się Diego Alves.
Kilka minut później Saviola miał następną okazję jednak ponownie chybił. Piłka minimalnie minęła słupek. Szczęścia nie miał też Joaquin! Sanchez zmarnował kolejną dobra sytuację trafiając w słupek bramki Diego Alvesa! Wciąż 1:0.
Maurcio Pellegrino na pierwszą roszadę zdecydował się 10. minut po wznowieniu gry. Uprzedzając fakty wejście Jonasa za Ever Banegę kompletnie nic nie zmieniło… Malaguistas wciąż miażdżyli podopiecznych El Flaco.
Tak naprawdę kwestią czasu było drugie trafienie, które już całkowicie rozwiałoby rozpaczliwe nadzieje w sercach fanatyków VCF. Malaga ostatecznie rozstrzygnęła pojedynek na kwadrans przed końcem. Gospodarze ponownie bez problemów doszli pod pole karne Los Ches, Saviola otrzymał futbolówkę przed szesnastką i pewnym strzałem po ziemi nie dał większych szans Alvesowi – 2:0.
Niedługo później wprowadzony z ławki Roque Santa Cruz zadał kolejny cios amatorsko grającej defensywie gości. Po ładnej akcji decydujące podanie wykonał Jesus Gamez a Santa Cruz strzelił na 3:0! Defensywa Nietoperzy znów ośmieszona.
W końcówce znów dała o sobie znać obrona! Drugą żółtą a w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Adil Rami. Następnie dzieła zniszczenie dokonał ten który na bramkę w tym meczu najbardziej zasługiwał – Isco. Hiszpan strzelił podobnie jak Javier Saviola i ustalił wynik meczu na 4:0.
Niektórzy kibice Valencii znów dali się oszukać myśląc, że będzie lepiej. Po bardzo dobrym występie przeciwko Bayernowi przyszedł totalny blamaż i festiwal żałości. Tak beznadziejnie grającej drużyny nie widzieliśmy nawet w pojedynkach z Betisem czy Levante które były określane za bardzo słabe. Zarząd musi poważnie zastanowić się co dalej bo ta drużyna nie może tak funkcjonować. Liga Mistrzów znacznie się oddaliła.
Zachęcamy do wyboru najlepszego piłkarza spotkania, przestawienia swoich typów odnośnie meczu z Llagosterą oraz zapoznania się z pomeczową garścią statystyk:
KOMENTARZE
Czy ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości? Symbol porażki Valencii na boisku w meczu z Bayernem staje się symbolem błazenady Valencii jako trener.
Ratujmy co sie da i wygońmy tego pajaca jak najszybciej i jak najdalej sie da!
Dzisiejszy mecz - większego syfu w życiu nie widziałem...
Gry ani wprowadzenia na boisko Parejo nawet nie chce mi się komentować. Może to jego jakaś wizja, a ja jej nie rozumiem. I żeby nie było, że krytykuję tylko trenera - drużyna nie istnieje w zasadzie, bo wygląda na to, że im się nie chce grać. Jedyny, który trzymał jakiś poziom dziś to Alves. :(
Płacz i zgrzytanie zębów :/
nie rozumiem wielu rzeczy - przede wszystkim ustalania składu, ilości łapanych kartek, braku jakiegokolwiek pomysłu już nawet nie na grę, ale na podanie.
Ludzie! oni nawet nie mają pomysłu jak dobrze podać do zawodnika obok! Guardado po raz enty gra piach, ale i tak jest w pierwszym składzie.
W czym gorszy byłby np Bernat albo Viera ?
Trenerze, przepraszam, ale nie nadajesz się. Obym się mylił, mam nadzieję, ze kiedyś te słowa będę musiał wypluć, ale się zwyczajnie NIE NADAJESZ Flaco ! Smutna, ale prawda.
Po raz kolejny brak jakiegokolwiek zaangażowania i poświęcenia grze. Już za Emery'ego się bardziej starali. Też grali często piach, ale przynajmniej bez walki się nie poddawali ...
Klapa całkowita, powątpiewam jednak czy z takim materiałem VCF jest w stanie sobie pozwolić na lepszego trenera od zaraz. Zaryzykowano z Pellegrino, na razie wychodzi przeciętnie.
Antonio B. nagminnie bawi się w dywersję, dzisiaj przekonał na swoją stronę m. in. Adila R. Obu należy się karny tydzień robót na Nuevo Mestalla.
Diego może nie był fenomenalny, ale najlepszy ;)
A co do karnych robót nie rozdrabniajmy się, wszyscy którzy grali + Flaco. Niech pomyślą, jakie barwy reprezentują. Bez zaangażowania i chęci nie ma tu dla nich miejsca.
Trener do zmiany i to juz dawno. "Trzeba czekać na wpływ jego na drużynę" Gówno prawdam przy niektórych trenereach widać efekty juz w next meczu po objęciu a tu kilka miesięcy i jedyny efekt jets taki że gramy paich , a jak by Kochanowski żył to by napisał cykl trenów o żałości i tragedi w naszej grze.
Nie ma zaangażowania i to nie tylko wina tego że Flaco nie motywuje ,ale też zawodnicy nasi graja bez chęci. Jak w LM to potrafia zagrać , bo widza ze duże kluby patrzą a w PD to juz przysłowiowe"dupy dają" z marginesem ligi. Kiedys to za nietoperza an piersi zawodnicy oddali by wszytsko,a dzis to jest jedynie przystanek do dużych klubów i fabryka pieniedzy.
Przykro mi mówić, ale nasza VCF upada na naszych oczach :(
AMUNT VALENCIA !!!
Najtrafniejsze okreslenie Pellegriono
Joaquin przed odejściem był najlepszym, najrówniejszym piłkarzem w VCF.
Nie zarabiał jakoś szczególnie skandalicznie.
Isco ...
« Wsteczskomentuj