sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Wywiad z Kilym Gonzálezem

Przed dziesięcioma laty świętował na tym stadionie mistrzowski tytuł, a teraz powrócił, aby przypomnieć sobie piękne chwile spędzone z Valencią. Kily González i jego córka przyjechali na Estadio Mestalla, aby zwiedzić stadion. Wizyta 38-latka nie umknęła uwadze dziennikarzy Superdeporte, którzy postanowili porozmawiać.

Jak się czujesz na Mestalla?

Czuję się jakbym ponownie miał wychodzić do gry na tym boisku. Najlepsze wspomnienia mojej kariery są związane właśnie z Mestalla. Minęło prawie 20 lat moje poważnej przygody z piłką i nadal najlepiej wspominam Valencię. Bardzo szybko zżyłem się tutaj z fanami i to jest niezwykłe. Marzeniem każdego piłkarza jest czucie się kochanym przez fanów. Odczuwam to za każdym razem, gdy tu przyjeżdżam. To coś wyjątkowego.

Często tutaj wracasz ze względu na Valencię?

Spędziłem tutaj cztery lata. Doszedłem nawet do finału Ligi Mistrzów, a odczucia były niesamowite. Z chęcią wracam i przypominam sobie ten pełen stadion, fanów czy chociaż murawę. Wiążę z tym miejscem niezapomniane wspomnienia.

Co powiedziałeś córce o swoje przygodzie na lewym skrzydle w Valencii?

Ona jeszcze nic nie widziała, bo była bardzo mała, ale zawsze pozostaje mnóstwo filmów, zdjęć czy nagrań. Kiedy ludzie mnie przywitali, wtedy zrozumiała, że wykonałem tutaj dobrą robotę. W Walencji zawsze jestem szczęśliwy. Czasami chwali się - Kily to mój tata! - więc czuję się dumny.

To był czas wielu sukcesów.

Tak, dokonaliśmy wielkich rzeczy. Byliśmy tutaj w momentach najważniejszych dla całej historii Valencii. Wtedy zaczął się znakomity okres, a my zagraliśmy w dwóch historycznych finałach Ligi Mistrzów. Dopiero teraz naprawdę zdajesz sobie sprawę jak wielkim wydarzeniem jest gra w dwóch finałach tych rozgrywek.

Myślisz, że z czasem bardziej doceniasz swoje osiągnięcia?

Oczywiście. Niestety najważniejszym celem w piłce nożnej jest zwycięstwo, ale sądzę, że nasze osiągnięcie było równie dobre. Każdy piłkarz chce osiągnąć jak najwięcej sukcesów czy zwycięstw, ale nie każdemu dane jest zagrać w finale Ligi Mistrzów tak jak nam. Brak sukcesu ma bardzo gorzki smak i ostatecznie straciliśmy zwycięstwo, chociaż byliśmy bardzo blisko. Należy teraz podnieść głowę do góry, bo zakończyliśmy na drugim miejscu. Uważam, że mimo wszystko jest to pozytywne i miłe wspomnienie.

Jedyny tytuł, którego Valencia nie zdobyła na swej drodze.

Tak wyszło. Osiągnęliśmy sporo sukcesów, bo wygraliśmy rozgrywki ligowe, ale tego nie można porównać z Ligą Mistrzów. Mnie to nadal boli. Za każdym razem, gdy w domu spoglądam na medale to chciałbym cofnąć czas, aby ponownie powrócić do tamtych finałów.

Co zrobiłbyś inaczej?

Ech! Wiele rzeczy! Zmieniłbym wiele rzeczy, ale czasu nie da się cofnąć i muszę zaakceptować tamte wspomnienia. Mieliśmy dwie szanse, ale teraz trzeba się z tym pogodzić...

Valencia w ostatnim sezonie osiągnęła wyznaczony cel, ale nie wszystko zasługiwało na pochwałę. Jak ocenisz ostatnie osiągnięcia?

Pozytywnie, bo w dzisiejszym futbolu, nie tylko w lidze hiszpańskiej, tworzą się przepaście. Dwie lub trzy ekipy zazwyczaj odstają od reszty stawki. Boli mnie oglądanie 30-punktowej przewagi nad Valencią. Przewaga Realu czy Barcelony jest straszna, to bardzo smutne. Walczyliśmy o mistrzostwo jak równy z równym, a dzisiejsza rzeczywistość jest zupełnie inna. Valencia zatrudnia nową ekipę, ponownie awansowała do Ligi Mistrzów, więc mam nadzieję, że znów powalczy na równi z europejskimi potęgami. Jak za dawnych lat...

Przychodzi czas na nowy projekt z Pellegrino w roli głównej. Co o tym myślisz?

Flaco to osoba, która jako zawodnik była bardzo wymagająca dla siebie i zespołu. Zawsze zwracał uwagę na najmniejsze szczegóły, byleby tylko unikać błędów. Zawsze dążył do doskonałości, więc to pokazuje, że nadaje się na trenera.

Mówił, że chciałby trenować po odwieszeniu butów na kołek?

Raczej nie. Nie pamiętam, czy o tym wspominał, ale dało się to u niego zauważyć. Sam chciałbym zostać trenerem, ale obawiam się, że jestem zbyt nerwowy. W tym fachu trzeba być wyjątkowym, bo piłkarze są niezwykle skomplikowani. 25 zawodników o odmiennych osobowościach, jedni silni psychicznie, a drudzy słabi. Trzeba wiedzieć jak z nimi rozmawiać, jak wyrażać swoje zdanie, jak ich motywować. Istnieje wiele takich szczegółowych aspektów, które powinieneś znać, aby odpowiednio naprowadzić zawodników do osiągania najlepszych rezultatów.

Pellegrino to wszystko posiada?

Tak, przynajmniej jako zawodnik odznaczył się tymi cechami. Był bardzo zaangażowany, regularny i wymagający. Zdobył potrzebne doświadczenie u boku Rafy Beniteza, a w dodatku zwraca uwagę na każdy szczegół. Mam nadzieję, że będzie można na niego liczyć w Valencii.

Jaki jeszcze jest Mauricio?

Flaco mógł być zaliczony do cracków, bo na pewno należał do najlepszych obrońców całej Europie. On skupiał się na każdym szczególe gry. Grał w Barcelonie, został mistrzem Argentyny, ma ogromne doświadczenie, ale teraz musi je przekazać jako trener. Zawodnik i trener to zupełnie różne funkcje, więc musi przestawić się z myślenia zawodnika i zacząć podejmować decyzje z odpowiedzialnością za cały zespół. Ma charakter, ma osobowość i ogromne pragnienie sukcesu, więc oby mu się udało.

Jak wyobrażasz sobie Valencię ze swoim kolegą na ławce trenerskiej?

To będzie Valencia, której wszyscy oczekujemy. Spoczywa na nim wielki obowiązek, ale nie mam wątpliwości, że teraz zespół będzie konkurencyjny, odważny i pełen charakteru.

Dużo rozmawiacie o futbolu?

Dużo o nim myślimy (śmiech). On zdobył potrzebne doświadczenie z Benitezem, więc myślę, że jest gotów na swoje debiutanckie wyzwanie w Walencji. Chociaż spoczywa na nim ogromna odpowiedzialność i chęć sukcesów to znajduje się na właściwym miejscu.

Znacie się aż tak dobrze, jak mi się wydaje?

Tak, ale ta bliskość jest zabawna. On zawsze zachowuje do wszystkiego spory dystans, a w dodatku jest bardzo uprzejmy. Mamy świetne relacje, właśnie z nim dzieliłem pokój na wszelkich klubowych wyjazdach. Żyliśmy jakoś razem po przyjacielsku i wszystko dobrze się układało.

Kily powróci do Walencji?

Zawsze marzyłem o powrocie do Walencji. Nie żałuję żadnych decyzji podjętych samodzielnie, ale nie mogę wrócić, bo moje życie jest w Argentynie. Wiem, że pewnie zostałbym tutaj bardzo dobrze przyjęty, ale czasami w życiu bywa zupełnie inaczej niż oczekujemy. Tak właśnie się stało po moim wyjeździe z Walencji.

Jak spędzisz swoją przyszłość?

Jestem fanem wielu dziedzin. Związanych z piłką nożną, ale nie tylko ze sportem. Zobaczymy, bo jestem jeszcze młody. Nie wrócę już do gry, chociaż nadal chciałbym być związany z futbolem.

Czy lubisz utożsamianie z tym klubem?

Kocham to! Zawsze się z nim utożsamiałem. Valencia to klub, który nakreślił moją karierę. Tu było wyjątkowo. Moją miłością dzieliłem się z fanami, a oni to odwzajemniali. Każdy zawodnik o tym marzy. Kiedyś myślałem, że 55 tys. fanów śpiewało mi z okazji urodzin. Później dowiedziałem się, że było 35 tys. kibiców, ale ja nadal czułem jakby to był pełen obiekt. To było bezcenne! Są rzeczy, o których nie można po prostu zapomnieć. Ten klub dał mi bardzo wiele w piłce, ale także w życiu osobistym.

Kibice bywają jednak także bardzo wymagający. Czy rozumiesz niektóre zarzuty ze strony piłkarzy?

Kiedy przyjechałem do Saragossy to zobaczyłem tam chęć tryumfu, ale naprawdę zrozumiałem to dopiero po przybyciu do Walencji. Kibice są bardzo wymagający, bo lubią dobrą piłkę i walkę do końca. Jednak podczas mojej gry tutaj byłem z fanami szczególnie związany i zawdzięczam kibicom bardzo wiele. Bardzo mnie to wzrusza.

Kategoria: Wywiady | Superdeporte skomentuj Skomentuj (2)

KOMENTARZE

1. ptysiek_nysa25.06.2012; 22:32
ptysiek_nysakurde to był mój idol i ulubiony zawodnik:) fajny wywiad:)
2. Melvedor25.06.2012; 22:55
MelvedorFajny wywiad i brawa dla redaktorów, widać, że się rozkręcacie z liczbą artykułów