Żądło na strusiej szyi
15.08.2007; 23:43
Można być Yao Mingiem futbolu, permanentnie wykpiwanym przez dyletantów od piłki kopanej i stawianym pod murem za rzekome kultywowanie drewnianego stylu gry. Można podzielić odwiedzających witrynę www.vcf.pl na dwa antagonistyczne obozy, stać się znakiem zapytania na kształt Johna Carewa, a później nie spełnić oczekiwań. Można też kopać najdłuższymi nogami w La Liga i uderzać głową umieszczoną na strusiej szyi wprost w usta pozaboiskowych oponentów, uciszając przedsezonowy jazgot. Kuriozalny, bo przecież aktora ocenia się po występie, a nie przed.
Do kamery szczerzył białe jak serbski śnieg, zęby, które gustownie skomponowały się z kostiumem Valencii wypranym w hiszpańskim Vizirze. Nie obiecał nawet jednego gola, z nikim w składzie nie miał zamiaru rywalizować, bo drużyna to drużyna – edukujemy się nawzajem, a reszta to biznes Quique. Na prezentacji Żigić – bo nie zdążyłem nadmienić, że o nim mowa - zaprezentował festiwal komunałów. Przy najwyższym z najwyższych w klubie, stojącym obok siebie, nie można bowiem burzyć konwenansów. Dobro wspólne jest najistotniejsze, a my to jedynie klucze do klubowej eudajmonii. Żigić – największy, choć nie francuski, a serbski. Nim Quique będzie odkręcał najmocniej zaciśnięte śruby i rozmontowywał destrukcje rywali.
Imiennik, a zarazem rodak byłego balangowicza z krakowskiej Wisły, to alternatywa. Gdy Vicente zgodnie z klasycznym scenariuszem coś skręci, zerwie, tudzież złamie, a Joaquin powróci do życiowej dyspozycji z początku ubiegłego sezonu, to ciężar gry zostanie przeniesiony na głowę Romana Giertycha Valencii. Każdy mecz, równa się wówczas kilkadziesiąt zdematerializowanych szarych komórek, mnóstwo pojedynków główkowych (wygranych, bo kto podskoczy dwumetrowcowi) oraz seria zgranych tu i ówdzie piłek. Jednym słowy, lepiej skaczącą niż biegający, piłkarski skarb.
Zigić to dziwoląg. Zabawnie porusza się po boisku, jego ruchy są spóźnione, w pojedynku sprinterskim nie wygrałby z Messim, a Jarosław Kaczyński nie pozwoliłby na fotografowanie w jego otoczeniu. Jakby tego było mało, nie jest wybitnie elastyczny, gibki, czy bajecznie wyszkolony technicznie. Dokładna piłka w polu karnym zagrana na serbskiego dryblasa to jednak takie prawdopodobieństwo bramki, jak to, że Cristiano Ronaldo nie trafi do Legii. Niemal pewność. Do tego dochodzą atuty pozaboiskowe. Stateczny, rozważny, nie melanżujący. Nie ma imprez dla tyczek, a w kinie zasiadamy w ostatnim rzędzie – oto smutna rzeczywistość pozaboiskowa wielkoluda.
Z dwoma świeczkami szukać entuzjastów transferu Zigicia na Estadio Mestalla. Wataha adwersarzy otoczyła Serba i zagłusza wyważone prognozy przedsezonowe. Dryblas zna Primera Division, był najwyższym filarem – w dosłownym znaczeniu, jednej z rewelacji poprzedniego sezonu, strzelał bramki, gromadził żółte i czerwone kartki. Teraz przychodzi kolej na zmiażdżenie antagonistów. Optymalny, mało wyrafinowany, ale najskuteczniejszy sposób, to grad bramek, których życzymy i na które wyczekujemy.
Do kamery szczerzył białe jak serbski śnieg, zęby, które gustownie skomponowały się z kostiumem Valencii wypranym w hiszpańskim Vizirze. Nie obiecał nawet jednego gola, z nikim w składzie nie miał zamiaru rywalizować, bo drużyna to drużyna – edukujemy się nawzajem, a reszta to biznes Quique. Na prezentacji Żigić – bo nie zdążyłem nadmienić, że o nim mowa - zaprezentował festiwal komunałów. Przy najwyższym z najwyższych w klubie, stojącym obok siebie, nie można bowiem burzyć konwenansów. Dobro wspólne jest najistotniejsze, a my to jedynie klucze do klubowej eudajmonii. Żigić – największy, choć nie francuski, a serbski. Nim Quique będzie odkręcał najmocniej zaciśnięte śruby i rozmontowywał destrukcje rywali.
Imiennik, a zarazem rodak byłego balangowicza z krakowskiej Wisły, to alternatywa. Gdy Vicente zgodnie z klasycznym scenariuszem coś skręci, zerwie, tudzież złamie, a Joaquin powróci do życiowej dyspozycji z początku ubiegłego sezonu, to ciężar gry zostanie przeniesiony na głowę Romana Giertycha Valencii. Każdy mecz, równa się wówczas kilkadziesiąt zdematerializowanych szarych komórek, mnóstwo pojedynków główkowych (wygranych, bo kto podskoczy dwumetrowcowi) oraz seria zgranych tu i ówdzie piłek. Jednym słowy, lepiej skaczącą niż biegający, piłkarski skarb.
Zigić to dziwoląg. Zabawnie porusza się po boisku, jego ruchy są spóźnione, w pojedynku sprinterskim nie wygrałby z Messim, a Jarosław Kaczyński nie pozwoliłby na fotografowanie w jego otoczeniu. Jakby tego było mało, nie jest wybitnie elastyczny, gibki, czy bajecznie wyszkolony technicznie. Dokładna piłka w polu karnym zagrana na serbskiego dryblasa to jednak takie prawdopodobieństwo bramki, jak to, że Cristiano Ronaldo nie trafi do Legii. Niemal pewność. Do tego dochodzą atuty pozaboiskowe. Stateczny, rozważny, nie melanżujący. Nie ma imprez dla tyczek, a w kinie zasiadamy w ostatnim rzędzie – oto smutna rzeczywistość pozaboiskowa wielkoluda.
Z dwoma świeczkami szukać entuzjastów transferu Zigicia na Estadio Mestalla. Wataha adwersarzy otoczyła Serba i zagłusza wyważone prognozy przedsezonowe. Dryblas zna Primera Division, był najwyższym filarem – w dosłownym znaczeniu, jednej z rewelacji poprzedniego sezonu, strzelał bramki, gromadził żółte i czerwone kartki. Teraz przychodzi kolej na zmiażdżenie antagonistów. Optymalny, mało wyrafinowany, ale najskuteczniejszy sposób, to grad bramek, których życzymy i na które wyczekujemy.
KOMENTARZE
Oceniasz człowieka po prezentacji.
Po jego wzroście ?
Jakby nie było, piłka to gra zespołowa. Wg mnie ma on na myśli to, że patrzy na dobro zespołu, a nie na pieniądze i własną sławę.
Sądzę, że jest to jednostronna wypowiedz. Może słuszna, może nie. Uważam, że zbyt pochopnie go oceniasz. A co do wysokich. Sam mam 190 cm. Mam wejście na każdą imprezę. W kinie wcale nie siedzę w ostatnim rzędzie. Może masz kompleksy, kto wie...
Reasumując. Życzę Zigicowi szczęścia i udanej kariery, oby strzelił dużo goli dla Nietoperzy.
Amunt Valencia.
Nawet wybaczę ci, że wczoraj wcześniej pomeczówkę napisałeś:D
Na tym właśnie ta forma dziennikarska polega.
Mi się ten nius podoba. I nie jest to żadna redakcyjna solidarność.
a co do felietonu to naprawde dobry az miło sie czyta...
a ty timon nie wiem kim jesteś i szczypie mnie to ale teraz już nie moge, nie rejestrowałem sie wczesniej ale teraz cie wyzieje i oczernie pajacu nie moge patrzeć na to co ty piszesz . Ile ty masz lat ?? 12? 14? jesteś zakałą tej strony...
Jose pisz dalej,jesteś w tym dobry...
Chociaż niektóre porównania i metafory bardzo specyficzne..
Ale to dobrze że mamy wykształconych redaktorów którzy potrafią naskrobać coś interesującego.
Ok,abstrahując od Jose to..
hmm..no póki co podchodzę do tego przedsięwzięcia z dystansem.Oby nie powtórzył się mit z boskim Tavano..Chociaż Francesco nie dostał wielu szans wykazania się..Na Ximo,Flores stawiał permanentnie,chociaż środkową cześć sezonu grzał ławe,to pod koniec rundy zaczął grać swoje,a w meczu z szwedami dał popis paroma akcjami.Z Francesco było inaczej..Parę meczów i bye bye..
Ja osobiście gdy dowiedziałem się o Zigicu to..
Noo kuuurde :D leżałem sobie na plaży we Władysławowie ze znajomymi,i wysłałem eskę do kumpla,fana Manu 'tej ty red debil wejdź i spr mi na vcf.pl co tam nowego na Mestalla' po czym za 15 min otrzymałem esie 'nooo nic ciekawego,oprócz tego ze starają się wciaż o jednego z trójki gonzalez,wesley.. i kaalstroma' jak to przeczytałem to mi piwo spadło na piasek :| i od razu pobiegłem do wody sie schłodzić..
na szczęście się później okazało za 14 mln..
Z jednej strony dobrze mieć takiego playera,mamy przecież świetnych skrzydłowych którzy będą wrzucać piłeczki na giganta a ten albo będzie kończyć akcje strzałem albo zgrywać.
Hmm..Jest specyficzny napastnik,nieszablonowy etc..zale drugiej strony..trochę dużo siana poooszło na niego..Leeecz..barca,real się zbroją więc my też musiemy siegnąć do kiejdy : ] ale poza tym jeszcze mi przyszło do głowy że skąd my wytrzaśniemy hajs na rozgrywającego ?
Ale to już problem Ruiza..
Może VDV łykniemy,chociaż będzie ciężko bo nasi kochani sąsiedzi srają z dupy :(
NO nic,pewnie i tak nikt nie przeczyta moich herezji :)
a tak poza tym mam 179 cm i jestem zadowolony :] Ale nie przeszkadzało by mi 190 cm [;
pozdrawiam
pave
w środkowej części moich bredni powinno być
''nooo nic ciekawego,oprócz tego ze kupili Zigica za 20 mln ojro i starają się wciąż o jednego z trójki gonzalez,wesley.. i kaalstroma'
pozdro :]
Każdy z którym grałem, a grałem chociażby z paroma z reprezentacji Polski juniorów do lat 18, nie powiedział, że jestem drewniany. Ale widzę, że Ty uważasz, że w piłkę grają tylko średni ludzie.
@Maslana na tym to właśnie polega, każdy felietonista ma swój styl.
Jose Ty nie masz czasem anoreksji. Ja przy 182 cm ważę 72 kg i cały czas słyszę, że to za mało.
Jose, Tapczan po prostu nie lubi zanadto długich zdań ;]
A tekst napisany dobrze tylko krytycznie w stosunku do Zigica.
« Wsteczskomentuj