Zwycięstwo zawsze słodkie. Valencia - Genoa 3:2
02.10.2009; 20:31Po zremisowanym 1:1 meczu z Lille kolejną przeszkodą w drodze po nowe trofeum świeżo utworzonej Euroligi była włoska Genoa. Zespół Unaia Emery’ego z pewnymi modyfikacjami w składzie przyjmował przyjezdnych na własnym obiekcie z nadziejami na objęcie przewodnictwa w grupie. Niestety nie udało się poprawić gry obronnej na tyle, by nie stracić goli, ostatecznie jednak osiągnięty rezultat może cieszyć sympatyków Los Ches.
Włoska Genoa to drużyna z aspiracjami w Serie A. 5 miejsce w ostatnim sezonie, poważne wzmocnienia oraz osoba trenera Gasperiniego, z którym zespół z każdym sezonem robi postępy - te czynniki miały uczynić z włoskiej ekipy godnego rywala. Zespół mimo odejścia największych gwiazd - Diego Milito i Thago Motty to ciągle spora klasa i spacerek nie był wróżony Emery'emu i spółce.
W ich szeregach nie zabrakło kupionego latem z Valencii Emiliano Morettiego. Włoch występuje w nowym klubie na środku defensywy - wczoraj był także kapitanem drużyny. W składzie gości warto było zwrócić uwagę także na takich fachowców jak Floccari, Zapater, Palladino czy Amelia - nie obejrzeliśmy natomiast chociażby napastników z Ameryki Południowej - Figuroi, Palacio, Crespo i Olivery oraz pierwszego kapitana Marco Rossiego.
Valencia przystępowała do potyczki z drobnymi zmianami. Parę stoperów utworzyli Dealbert i Navarro, Villę zastąpił na szpicy Zigic, w środku pola asystował Banedze Albelda, a z dwójki Pablo - Joaquin Unai Emery zdecydował się wystawić byłego gracza Getafe. Valencianistas wyraźnie zaznaczyli swą przewagę od samego początku i utrzymywali ją przez całe 90 minut. Znów doskonale reżyserował grę Ever Banega, natomiast jego partner ze środka - David Albeda - prędko tłumił w zalążku większość prób ataku ze strony rywali.
Jednakże zespoły grające przeciwko Valencii nie muszą być wcale lepsze, ani też zbyt wiele atakować, aby trafiać do siatki Nietoperzy. Wybitą z pola karnego piłkę powtórnie zagrał w jego obręb głową Mesto, a znajdujący się na równi z ostatnim obrońcą Floccari w ekwilibrystyczny sposób posłał ją obok bezradnego Cesara. Akcja ta miała miejsce w 41. minucie i na kolejne trafienie trzeba było poczekać do drugiej połowy.
Gol numer dwa był odpowiedzią sfrustrowanych, acz pewnych swej przewagi Blanquinegros. Prostopadłe podanie od Banegi nie zostało przecięte przez odwróconego w stronę bramki Papastathopoulosa, a ten do którego było ono skierowane, a więc David Silva miał sporo czasu, by odpowiednio przymierzyć i zdobyć bramkę. Już 4. minuty po wyrównaniu doszło do powtórnej zmiany wyniku i znów to gracze ze stolicy Lewantu postarali się o uszczęśliwienie swych kibiców. Bardzo ładną akcję zapoczątkował Banega, po ładnym rajdzie zagrał do Silvy, ten rozciągnął do Maty a wychowanek Realu Madryt wzdłuż linii bramkowej obsłużył Zigica i mieliśmy 2:1.
Więcej bramek z gry już niestety nie ujrzeliśmy, choć Valencia miała jeszcze od groma sytuacji. Szwankowało jednak wykończenie, a mylili się chociażby Miguel, który chybił dziesiątki centymetrów obok słupka, Villa, który prawdziwym majstersztykiem wypracował sobie pozycję do strzału i trafił wprost w bramkarza, a także Mathieu i Zigic, nie potrafiący dostatecznie dobrze uderzyć głową. W 63 minucie sędzia podyktował rzut karny dla Genoi. Mathieu zaatakował będącego w dogodnej pozycji w polu karnym piłkarza z Włoch, a sędzia wskazał na wapno. Do piłki podszedł Marokańczyk Kharja i pewnie pokonał Cesara. Jeśli jednak obrońca Genoi sądził, że tego wieczora będzie jedynym wykonawcą jedenastki, to znalazł się w błędzie. David Villa szarżował w pole karne, był już niemal oko w oko z Amelią, wyprzedzał wolniejszego Esposito i w tym momencie Włoch podjął się próby odbioru wślizgiem. Skutek mógł być tylko jeden - faul- a podyktowany rzut karny zamienił na bramkę, jeszcze pewniej niż poprzednik, sam poszkodowany.
3:2 z mocnym przeciwnikiem to powód do radości, o tyle umiarkowanej, że po raz kolejny nie udało się zapobiec stratom bramkowym. Postawa Valencii mogła się jednak podobać i trzeba teraz starać się, aby niezła gra przynosiła lepsze rezultaty - polepszyć skuteczność i, po raz enty powtarzając, zorganizować lepiej poczynania defensywne. W kolejnym kroku Valencianistas czeka dwumecz ze Slavią Praga. Nietoperze plasują się na 2 miejscu w tabeli grupy, bowiem Lille rozgromiło w Czechach Slavię 1:5 i to ekipa z Francji jest na pierwszym miejscu.
KOMENTARZE
Najwazniejsze, zeby wygrac z Racingiem, bo prawde mowiac dla mnie wazniejsze jest miejsce 1-4 w lidze, niz nawet wygranie L. Europejskiej (:
Amunt!
Amunt VCF !!
PS. Lille wygrało 5:1 :)
To tyle, jest nadzieja, ale z taką grą to my Barcelony czy Realu nie pokonamy... Trzeba nam przede wszystkim dyscypliny i chęci do gry. I więcej pewności siebie bo np po Macie czy Mathieu nie bylo jej dzisiaj widać...
I ten gostek z 24 - w żadnym meczu nie schodzi poniżej poziomu, na który niektórzy nie są w stanie wejść nawet na 30 min.
Odnoszę wrażenie, że nawet jeżeli jego podanie nie dochodzi do celu, to i tak wybiera najlepszą z możliwych opcji (taki piłkarski Wayne Gretzky).
Gdyby na placu został Zigic a reszta zmian była tak jak w poprzednich meczach to wynik byłby zupełnie inny.
martwi to ze znow stracilismy dwie bramki i po raz kolejny zagralismy malo skutecznie
ale wazne jest zwyciestwo
bylismy w tym meczu lepsi i zasluzenie wygralismy
moze ten mecz da do myslenia tym ktorzy wybieraja pojedynki na Polsacie
bo Celtic to nuda
- drużyna nie jest przyzwyczajona do gry z Zigiciem (prawie nie było dośrodkowań na niego) i wzajemnie.
- Mathieu zawalił 3 bramki w 2 meczach
- zauważył ktoś, że Albelda grał bardzo dobry mecz?
Mathieu to bardzo słaby obrońca. Lata do przodu i nie zdąża wracać. Żeby tak choć jakieś bramki strzelał lub coś, a tak to mizernie i w ofensywie i defensywie.
Mata znowu niewidoczny, ale jak dostaje piłkę to nie traci. Podaje celnie, strzela skutecznie. Jak dla mnie to brakuje w jego grze jakiegoś polotu, no i dośrodkowań.
Albelda całkiem dobrze. Oby tak dalej. Zigic może zacznie dostawać więcej szans i będzie więcej strzelał.
Zadziwia mnie Pablo. Jak można tak niedokładnie podawać. To arogancja czy "drewniactwo"? Po tym jak potrafi ograć zawodnika rywali nie powiem, że jest drewniakiem, ale to tym gorzej.
Dealbert zaskakuje, że potrafi grać na tak wysokim poziomie, ale trzeba też powiedzieć, że Navarro na dzień dzisiejszy bije Alexisa na głowę.
Na koniec jeszcze muszę napisać, że Cesar to jest ten bramkarz, którego chcę oglądać w bramce VCF. Moya się niech uczy.
« Wsteczskomentuj