sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

"Jestem przygotowany do bycia trenerem"

Dzidek, 17.09.2009; 12:37

Fizjoterapeuta Valencii wymaga wiele, często uprzykrzając życie piłkarzom

Są tacy, którzy nazywają go guru, ale on sam myśli tylko o rozwoju opartym na połączeniu pracy i wiedzy. Po siedmiu latach spędzonych w towarzystwie Rafy Beniteza, Pako samotnie rozpoczął wędrówkę w drodze ku zdobyciu tytułu odzwierciedlającego jego aspiracje: tytułu trenerskiego. Jedynym wymogiem podjęcia udziału w nowej przygodzie jest to, czy jest traktowana poważnie i chociaż podczas swojego drugiego pobytu w Valencii jego działką jest przygotowanie fizyczne zawodników, w przyszłości czuje się zdolny do wszystkiego.

W jaki sposób Manuel Llorente przekonał Cię do powrotu do Valencii?

Cóż, to Unai był pierwszym, który mnie namówił, właśnie z nim kontaktowałem się wcześniej. Po paru rozmowach obaj dostrzegliśmy, że możemy się rozumieć. Później podpisałem umowę z Llorente, który także mnie do tego nakłaniał.

Pewnego dnia, w ironicznym tonie, Joaquín odsyłał Cię do Liverpoolu z powodu treningowych obciążeń.

Czasem trzeba pracować ciężej, czasem to piłkarz musi się przykładać; to zdarza się w trakcie zajęć treningowych, ale nie widzę w tym nic dziwnego, trenujemy w luźnej atmosferze.

Jak ocenisz sytuację Vicente?

Myślę, że przez ostatnie lata nie pokazywał tyle, ile się od niego oczekuje, ale wiem, że marzy o powrocie do dawnej świetności.

Czy jest możliwe, by mu się udało?

Oczywiście, że tak. Gdyby tak nie było, już dawno by się poddał. Jestem przekonany, że najlepszy Vicente jeszcze wróci.

Jeśli piłkarz jest przeciążony, to znaczy, że sam się na to zgodził?

Zazwyczaj tak. Zawodnik przeciąża swój organizm, ponieważ jego poziom profesjonalizmu nie jest odpowiednio wysoki. Zawsze najpierw decyzję podejmuje piłkarz, dopiero potem mogą ingerować ludzie wyznaczeni do jego kontroli, w tym wypadku członkowie sztabu szkoleniowego.

Czy byłeś zaskoczony kimś w kadrze?

Zaskoczony? Miałem zbyt mało czasu, bym mógł to ocenić. Gromadzisz pozytywne i negatywne dane, dopiero po czasie dochodzisz do jakichś wniosków. Nie lubię kogoś wyróżniać po tak krótkim okresie czasu, wyznaczone wcześniej cele osiąga się dzięki zachowaniu pewnych nawyków i zachowań.

Do tych zwyczajów należy śniadanie w Mieście Sportu.

Nie sądzę, aby była to jakaś zmiana, spora część kadry robiła tak zanim się tutaj pojawiłem. Wszystkich modyfikacji dokonujemy po uprzednim ich przemyśleniu, staramy się najpierw ocenić jak zareagują zawodnicy.

Co powiesz o Emerym?

Jest bardzo skupiony, pasjonuje się swoją pracą.

Nie czuje się wyczerpany po meczu?

Nie, każdy z nas znajduje inny sposób na reagowanie. Pewnie gdyby siedział cicho, nie potrafiłby wykrzesać tego co najlepsze ze swoich podopiecznych.

Aspirujesz do bycia trenerem?

Takie postanowienia dorastają z upływem czasu, po drodze może dojść do jakichś zmian. Osobiście jestem otwarty na wszystko dotyczące ciekawych pomysłów. Póki co, to melodia przyszłości.

Wyobraź sobie dzień, w którym Manuel Llorente mówi, Pako, obejmij stery tej drużyny. Byłbyś na to przygotowany, czy szukałbyś innego rozwiązania?

Jestem przygotowany do bycia trenerem, mam pewność siebie, ale teraz niczego nie planuję, bo zajmuję się czymś innym.

Po Twoim pobycie w Premier League, codziennością dla trenera od przygotowania fizycznego i współpracowników trenera jest dyrygowanie treningami, zostawiając pierwszego szkoleniowca na dalszym planie?

To inna kultura, zwłaszcza z punktu widzenia menadżera. Tam dzielenie się obowiązkami jest normą, tutaj w Hiszpanii jest inaczej. Ciężko to dostrzec w krótkim czasie, ponieważ zależy to bardziej od poszczególnych osób, aniżeli od tradycji, wiele może się zmieniać w zależności od wyników. Lubię angielski model, bo w futbolu jest wiele rzeczy do zrobienia i rozdzielanie zadań jest ważne.

Nieporozumienia pomiędzy szkoleniowcem a trenerem odpowiedzialnym za przygotowanie kondycyjne w trackie ustalania wyjściowej jedenastki są normalne?

Tak, ale ostatecznie nie ma różnych frontów, decyzja musi być podjęta przez wszystkich, sztab szkoleniowy dzieli się odpowiedzialnością. Nie ja decyduję. Aby jakieś postanowienie było bardziej trafne, powinno zostać rozważone w wielu aspektach. Do celu można dojść różnymi drogami, najważniejsze w rotacjach jest przeplatanie, dzięki którym mamy konkurujących ze sobą piłkarzy - nie trzeba martwić się rezultatem. Kolejną kwestią jest zdefiniowanie rezultatów, by zobaczyć do czego tak naprawdę zdążasz, ponieważ to prowadzi cię do podejmowania decyzji najprostszej formy, co kosztuje w piłkarskim świecie. Czasami chce się rywalizować na wszystkich frontach i na końcu okazuje się, że cena była zbyt wysoka i ryzykuje się zostanie z niczym.

Jak daleko chcesz i możesz się posunąć?

Uważam, że oczywistym zadaniem jest znalezienie się w Lidze Mistrzów. To trudne, ponieważ sześć albo siedem drużyn jest w stanie to osiągnąć, ale to musi być naszym celem. Trzeba mówić o realnych możliwościach, ale nie wolno zapominać o ambicji.

Co zatem będzie z Ligą Europy i Pucharem Króla?

To nie znaczy, że traktujemy te jako rozgrywki drugorzędne, ale dla Valencii ważniejsze jest obecność przez 5 czy 6 lat w Lidze Mistrzów, niż zdobywanie krajowego pucharu. Występowanie wraz z najlepszymi europejskimi zespołami pozwala się rozwijać, zaś klub zyskuje niezwykle istotną stabilność finansową.

Czy wartość kierowanej przez Ciebie obecnie grupy wzrasta, gdy masz do dyspozycji Silvę i Villę?

Zatrzymanie Silvy i Villi bez awansu do Ligi Mistrzów jest trudne, ale właśnie to jasno definiuje zamiary klubu. To taki zakład na ten sezon, nikt nie wie co będzie później, niemniej to ambitny zakład.

Sprawa Dalport śniła Ci się po nocach?

Nie, w końcu niestabilność klubu była czymś zwyczajnym. Trzeba zaznaczyć, że wreszcie sytuacja uległa uspokojeniu, miejmy nadzieję, że w przyszłości nie będzie to niczym nadzwyczajnym.

Pojawiają się pogłoski, mówiące że przeniesienie Ginera to w dużej mierze Twoja zasługa.

To nieprawda. Naszym zadaniem jest poprawianie wszystkiego, krok po kroku. Wierzę , że zatrudnienie Jordi Candela wzmocni sztab medyczny, niemniej klub miał to na uwadze zanim wróciłem.

To była Twoja wina?

Wraz z przyjściem Candela zachodzą pewne zmiany, nic więcej.

Juana Ángela Ballesterosa (pracował w Valencii za kadencji Beniteza, został pożegnany wraz z przybyciem Solera, dziś wraca do klubu jako szef fizjoterapeutów – przyp. red.) znasz z czasów współpracy przed paroma laty w Valencii, co robił w Liverpoolu, kiedy pracował razem z Tobą przez 3 miesiące?

Kiedy byłem w Liverpoolu, miałem możliwość decydowania o całej strukturze, chciałem stworzyć coś wyjątkowego… Postanowiłem poszukać wzmocnień, także wśród fizjoterapeutów. Widziałem luki i pomyślałem, że chłodna analiza kogoś z zewnątrz będzie pomocna.

Dlaczego chciałeś, aby w Mieście Sportu zbudowano bunkier dla dziennikarzy?

W Anglii działa to fenomenalnie i pozostawia przestrzeń do pracy, tak byłoby w przypadku Paterny, centrum, w którym piłkarz koncentrowałby się wyłącznie na swoich obowiązkach. Tam funkcjonuje to bardzo dobrze, drastyczne zmiany są trudne do zaakceptowania, ale i tak ku temu powinniśmy zmierzać. Media są ważne dla klubu i muszą spełniać swoje zadania, lecz można znaleźć inne sposoby, w bunkrach dziennikarze nie będą zmuszeni przesiadywać po 4-5 godzin. Nie wiem jak daleko albo jak szybko osiągnęlibyśmy ten punkt. To zależy od koncepcji klubu, ponieważ wciąż tak do końca nie wiemy czego chcemy, generalnie jesteśmy skupieni na posiadaniu silnej kadry i zapewnieniu dobrej dyspozycji piłkarzy, nie wybiegamy poza to. Problem pojawia się, kiedy nie wypełniamy krótkoterminowych założeń. Jaki jest plan B? Czy w ogóle istnieje? Nie wiem, powodem zaryzykowania z Realem Sociedad, mimo tylko 10 dni tam spędzonych, była właśnie chęć zmiany tego wszystkiego.

Czy w zespole panuje rywalizacja?

Mamy dobrą kadrę, rywalizacja będzie, niezależnie od osiąganych wyników. Istnieją dwie drogi, aby stworzyć grupę, w której panuje walka o każdą pozycję; najpierw ustalić zamiary, a później generować zasoby. Kto tak robi? Barça, Real Madryt, Chelsea, Manchester i kilka innych klubów, które mają odpowiednio wysokie budżety.

Dostrzegasz zgrzyty w kwestii transferów na linii trener – dyrektor sportowy?

Dochodzi do nich, to oczywiste, tak dzieje się wszędzie. Za każdym razem któraś ze stron stara się mocniej precyzować potrzeby klubu w dłuższym okresie. Są na to dwa rozwiązania: albo dać wolną rękę dyrektorowi sportowemu lub trenerowi, co nie wydaje się logiczne, albo szukać porozumienia, co jest najbardziej zalecane i najczęściej stosowane.

Ale jeśli dyrektor sportowy kupi piłkarza, a potem trener nie będzie na niego stawiał…

Przyszłość klubu nie może zależeć od trenera, jeśli nie wiadomo czy pozostanie na swoim stanowisku czy też nie. Powinno się proponować umowę o odpowiedniej długości, aby zachować stabilność – wtedy byłoby idealnie, ale tak się nie dzieje.

Czy na zespół może wpłynąć fakt, że Unaiowi został rok kontraktu?

Nie sądzę, by to się odbiło na drużynie, wszyscy myślą tylko o osiąganiu wyznaczonych celów, poza tym wiele może się zmienić z trakcie trwania sezonu.

Co stara się wprowadzić? Mówi się o posiłkach po meczach, ale tak było już w zeszłym sezonie.

Jadałem posiłki w szatni, to nic nowego. Zasadniczo staram się wnosić entuzjazm, pasję do tego co robimy oraz profesjonalizm. Wewnątrz tego dba się o inne aspekty; kontroluje się trening, przed i po występach zapobiega się kontuzjom…

Zaskakuje to, że zawodnicy trenują po meczu.

Jeśli pamiętasz, w roku dubletu, robiliśmy tak podczas niektórych treningów. Ci, którzy nie grali trenowali później, przypomina mi się taka sytuacja w meczu z Osasuną, po którym pogoda była niekorzystna – piłkarze czuli, że to ważne. Dla mnie to nie nowość, podobnie było w Liverpoolu i w Benfice. Sezon jest bardzo długi i martwię się tym, że kiedy w tygodniu będą dwa spotkania do rozegrania, będą piłkarze niewystępujący mogący nie ćwiczyć przez cztery albo pięć dni.

Kategoria: Wywiady | SuperDeporte skomentuj Skomentuj (6)

KOMENTARZE

1. sebol17.09.2009; 17:03
sebolPonoć Emery jest skonfliktowany z Ayesteranem. Powodem ma być wtrącanie się w sprawy wykraczające poza przygotowanie fizyczne piłkarzy.

Po przeczytaniu wywiadu można rzeczywiście odnieść wrażenie, że Pako ma nieco więcej do powiedzenia
2. Nevan17.09.2009; 17:10
Nevan"Oczywiście, że tak. Gdyby tak nie było, już dawno by się poddał. Jestem przekonany, że najlepszy Vicente jeszcze wróci."

Jeżeli mówi szczerze, to wyśle mu bukiet kwiatów do Valencii.
3. sebol17.09.2009; 17:15
sebolJa już w to Nevan nie wierzę. Patrz: Ronaldo Fenomeno, Asier del Horno,
4. Nevan17.09.2009; 17:18
NevanSzczerze? Ja też. Za dużo tych wszystkich kontuzji i urazów. Co do jego umiejętności nie mam najmniejszych wątpliwości, ale on musi grać! Grać! A nie leczyć jakieś urazy. Mimo wszystko podtrzymuje to co napisałem 2 posty wyżej i zaznaczam, że IMO Vicente to najlepszy lewoskrzydłowy od czasów Overmarsa ;)
5. Ulesław17.09.2009; 18:00
UlesławDo czasu Maty/Silvy.
6. Nevan17.09.2009; 18:18
NevanIMO Mata jeszcze nie gra tak jak Vicek przed 5 laty, ale z drugiej strony ta czternastka na moim avatarze nie jest przypadkowa. Po za tym byłem wtedy 5 lat młodszy... ;D