sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Valencia vs. Arsenal — zapowiedź

Michał Kosim | Krystian Porębski, 09.05.2019; 18:28

#Volem2Finals

Chcemy dwóch finałów – tak brzmi hasło, które nie znika z ust kibiców Valencii oraz środowiska Valencianismo w mediach społecznościowych w ciągu ostatnich dni. Klub, który w tym sezonie już wielokrotnie udowadniał, że potrafi walczyć do – dosłownie – ostatnich minut dziś potrzebuje wielkiego spotkania, by odwrócić losy dwumeczu z Arsenalem po porażce w Londynie (3:1). Potrzebuje reAMUNTady.

Zadanie byłoby zdecydowanie prostsze (ba, taki wynik na wyjeździe można by śmiało uznać za dość korzystny), gdyby nie bramka Aubameyanga z 90. minuty meczu sprzed tygodnia. „Strzeliliśmy wiele goli w ostatnich minutach i dziś to nas to dotknęło” – stwierdził po meczu zawiedziony Rodrigo Moreno. „To zły wynik, ale nic nie jest przesądzone” – dodał.

Mentalnie „Nietoperze” zdają się być daleko od załamywania rąk. Trzy dni po bolesnej porażce odpowiednikiem worka treningowego, który pozwoli wyrzucić z siebie wszystkie negatywne rzeczy, oczyścić umysł i zwyczajnie się wyżyć została Huesca, która walczyła o zachowanie matematycznych szans na utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Valencia weszła w ten mecz jak w masło, szybko zabijając nadzieje Oscenses: Daniel Wass otworzył wynik w 2. minucie spotkania; po 20. minutach było już 0:3, a do przerwy – 0:5. To był dwunasty raz w historii klubu, kiedy Valencia zdobyła pięć bramek w pierwszej połowie meczu. Martwią dwie głupio stracone bramki – a te przeciwko Arsenalowi będą miały znacznie większą wagę – ale był to pokaz siły, podrażnionych ambicji i przede wszystkim: zachowanie realnych szans na zajęcie czwartego miejsca w lidze. Reakcja podopiecznych Marcelino na cios w półfinale Ligi Europy była imponująca, choć nieco niespodziewana.

Zupełnie inaczej pojedynek z zeszłego czwartku podziałał na londyński Arsenal. Podczas gdy Blanquinegros wciąż mają szansę na awans do przyszłorocznej Ligi Mistrzów zarówno za pośrednictwem ligi, jak i końcowego triumfu w UEFA Europa League, tak The Gunners mogą już niemal zapomnieć o tej pierwszej drodze ku elitarnym europejskim rozgrywkom. „Kanonierzy” po bramkach z rzutów karnych po obu stronach zaledwie zremisowali u siebie z Brighton, które miało już zapewnione pozostanie w Premier League dzięki porażce Cardiff z poprzedniego dnia. Mimo wszystko nie było to spotkanie łatwe dla zespołu prowadzonego przez Unaia Emery’ego, a jego zespół zaprezentował się fatalnie. To samo miało miejsce przed pierwszym półfinałowym meczem w ramach LE, kiedy Arsenal przegrał 2:3 z Crystal Palace. Co nastąpiło później – wszyscy wiedzą. Podstawowa różnica? Dziś gramy na Estadio Mestalla. Londyńczycy są znacznie słabsi na wyjazdach, a w tej edycji Ligi Europy przegrywali już wizyty na obiektach BATE (1:0) czy Rennes (3:1). Ten drugi wynik zapewniłby dziś Valencii dogrywkę.

Parejo o Emerym

Na drodze Los Ches do zapewnienia sobie gry w drugim finale w tym sezonie stoi doskonale znany na Mestalla Unai Emery – człowiek, dzięki któremu w klubie ze stolicy Lewantu wylądował obecny kapitan Blanquinegros, Dani Parejo. „Unai ściągnął mnie i trenował mnie przez rok. Byłem młody, to był mój pierwszy sezon w wielkim klubie z takimi wymaganiami – to trudne. Unai jest bardzo dobrym trenerem, który dokonał niesamowitych rzeczy; to godne podziwu. Mówi się, że trenerzy są trochę inni, a on jest perfekcjonistą: jest u niego dużo pracy, wiele nagrań wideo, rozmów i to prawda, że piłkarze mogą się tym znudzić, że jest nieco »pesado«, wymagający. Kiedy znasz zarys rywala to rzecz jasna to pomaga, ale uwaga piłkarza – uwaga każdego – może się rozproszyć, jeśli to trwa 20, 25 minut” – opowiedział Parejo w wywiadzie dla The Guardian, wyznając ze śmiechem: „Miguel Brito pewnego razu zasnął podczas jego wykładu”. Pamiętamy, że akurat z Miguelem trener Arsenalu zawsze miał pod górkę, choć prawdą jest, że sposób bycia i metody szkoleniowe 47-latka potrafią przynosić efekt odwrotny do zamierzonego. Parejo staje jednak w obronie swojego byłego mistera: „Czasem zaskakiwał mnie widok trzech stoperów – nigdy nie praktykował tego tutaj. Lubił za to grę »doble pivote«, dwójką w środku pomocy. Najlepsi trenerzy się adaptują, a on nie jest tam (w Arsenalu) od dawna, więc zajmie to jeszcze trochę czasu”.

Na koniec 30-letni pomocnik docenił klasę rywala, ale równocześnie wysłał mu jasną wiadomość: „Arsenal jest świetnym zespołem, ale jeśli chcesz wznieść puchar musisz przejść najlepszych. Wciąż jesteśmy w grze o wszystko i będziemy walczyć do samego końca”.

Pańskie oko w jaskini „Nietoperzy”

Na dzisiejszym spotkaniu stawi się właściciel Valencii, Peter Lim. Singapurski biznesmen około godziny 14:00 wylądował wraz ze swoją żoną w Walencji. Media donoszą, że jeszcze przed meczem odbędzie on spotkanie z reprezentantami klubu, z Anilem Murthym na czele. Awans do finału zagwarantowałby VCF nie tylko niezapomnianą noc, ale też wpływ kolejnych pieniędzy do klubowej kasy. Za przejście do finału Ligi Europy Los Ches zainkasowaliby 4,5 mln € i zbliżyli do awansu do Ligi Mistrzów za pośrednictwem LE, co generuje duże zyski, w związku z czym miałoby wielki wpływ m.in. na planowanie wydatków i kadry na następny sezon. Podobnie jak w roku poprzednim, Blanquinegros już w maju zaczynają zajmowanie się sprawami związanymi z kolejnym sezonem.

Później przyjdzie pora na najważniejsze wydarzenie dzisiejszego dnia: sam mecz. Odwiedziny właściciela Valencii są ostatnimi czasy nieco częstsze – po raz ostatni był w Walencji, gdy przyjmował ofertę kupna parceli pod Estadio Mestalla – jednak wciąż nie miał okazji przeżyć nocy, jaka dziś z całą pewnością czeka Valencię CF, jeśli uda jej się zaliczyć spektakularny powrót i wyeliminować Arsenal. Wszystko w nogach piłkarzy... i gardłach kibiców, którzy mają zapewnić dziś niesamowitą atmosferę, w której reAMUNTada ma stać się faktem, a Los Ches w sezonie obchodów stulecia po raz pierwszy w swojej historii awansują do dwóch finałów pucharowych rozgrywek w ciągu jednego sezonu.

Misja: #reAMUNTada.

09.05.2004

Valencia po bramkach Vicente i Barajy wygrywa z Sevillą 0:2 i tym samym zapewnia sobie mistrzostwo...

Opublikowany przez VCF.PL Czwartek, 9 maja 2019

Z lotu Nietoperza

Na pytania odpowiedział Krystian Porębski.

Valencia po raz drugi za kadencji Marcelino wbija przeciwnikowi aż 6 goli i wygrywa z Huescą (2:6). Myślisz, że impulsem do gry z takim zaangażowaniem była bolesna porażka w pierwszym meczu z Arsenalem? Momentami wyglądało to jak najlepsze wydanie Los Ches z zeszłego sezonu.

Tak to wyglądało, wreszcie z dobrej strony pokazał się Mina, który tego sezonu nie może zaliczyć do udanych. To z czego jednak Santiego kojarzymy to waleczność i na pewno takim spotkaniem wiele zyskał zarówno w oczach kibiców, jak i samego trenera. Na pewno takiego impulsu bardzo potrzebowaliśmy. Nie tylko w lidze, mam nadzieję, zę przełoży się to również na CdR i LE.

Uważasz, że rozbicie Hueski da zastrzyk pewności siebie ofensywie Valencii czy poziom zaprezentowany w weekend przez rywala zakłamuje trochę rzeczywistość?

Huesca to nie jest drużyna, która co tydzień traci sześć bramek, także to nie jest tak, że otrzymaliśmy je za darmo. Valencia zagrała dobre spotkanie, takie sytuacje zdarzają się niezwykle rzadko. Natomiast samo zakładanie, że będzie to miało na pewno przełożenie na mecz z Arsenalem jest bardzo ryzykowne. Valencia choć na przestrzeni całego sezonu spisuje się lepiej niż gorzej, to nadal ma dużą sinusoidę jeśli chodzi o prezentowaną formę i skuteczność. Pozostaje liczyć, że tym razem uda się jednak strzelecką dyspozycję podtrzymać.

„Kanonierzy” w zgodzie ze swoim przydomkiem w ostatnim czasie lepiej radzą sobie w ataku niż obronie. Po obserwacjach z pierwszego meczu: jak powstrzymać tak dynamiczną ekipę przed strzeleniem gola i równocześnie wykorzystać jej słabe punkty?

Przede wszystkim trzeba przejąć inicjatywę, zrobić swoje i nie przejmować się siłą ofensywną. To był nasz największy błąd, że się odsłoniliśmy i daliśmy pograć Arsenalowi. Kiedy Valencia atakowała, to rywal momentami wyglądał na bezbronnego. Jednak pozostawienie pola do popisu skończyło się jak się skończyło. Trzeba grać swoją piłkę i to jedyny sposób na to, aby straty w tym dwumeczu odrobić.

Jakiego Arsenalu spodziewasz się po utracie szans zespołu Unaia na top 4 w Premier League? Ligowy weekend był dla Valencii i Arsenalu kompletnie różny.

Nie wiem czy ta sytuacja będzie miała wpływ na grę Arsenalu w tym meczu, myślę, że jeśli już to marginalny. Ekipa z Londynu to, podobnie jak Valencia, drużyna bardzo nieprzewidywalna. Mają ogromny potencjał w ofensywie i nie możemy zakładać, że utrata szansy w lidze w jakiś sposób na nich wpłynie. Zwłaszcza, że jeżeli wygrają Ligę Europy, to jeszcze do Ligi Mistrzów się zakwalifikują.

Obu trenerów znamy znakomicie. Spróbujesz przewidzieć przebieg tego spotkania i nastawienie Marcelino oraz Emery’ego?

Myślę, że w tym spotkaniu będzie znacznie więcej chaosu niż w pierwszym. Valencia musi zaatakować, a Baska znamy z tego, że raczej nie ustępuje. Oczywiście, czasami podejmuje dziwne decyzje, zwłaszcza kiedy wymienia gracza ofensywnego na defensywnego w momencie, kiedy trzeba atakować, ale nie spodziewałbym się, że w tym starciu wrzuci wsteczny. Nie zdziwiłbym się, gdyby losy rywalizacji rozstrzygnęły się w ostatnich minutach spotkania. Nie byłaby to pierwszyzna dla Emery’ego ani Marcelino.

Na koniec pytanie poza konkursem. Jaki typujesz dziś wynik? Żeby nie było, że wystawiam Cię na linię strzału, ja sam zaryzykuję i powiem nieco życzeniowo: 3:0.

3:1 dla Valencii i wygrana w karnych. Choć nie wiem czy chciałbym, aby tak to się zakończyło, bo chyba musiałbym poszukać kardiologa.

Przewidywane składy

Marcelino mimo nadchodzącego trudnego boju z Alavés ma dziś postawić na najmocniejszą dostępną jedenastkę. Duet napastników według Superdeporte stworzą Rodrigo i Mina, którzy ustrzelili po dublecie przeciwko Huesce. Największe wątpliwości budzi prawa pomoc i to, czy w pierwszym składzie wybiegnie wypoczęty Soler czy też Wass, który w niedzielę zaliczył swój najlepszy występ w barwach Valencii. Na ostatnim treningu przed meczem alarm podniosło przedwczesne opuszczenie murawy przez Coquelina, który uskarżał się na ból w kostce – tym bardziej, nieco ponad rok temu zerwał ścięgno Achillesa. To właśnie nieobecność Francuza tydzień temu zmusiła Marcelino do zmiany formacji na 3-5-2, co zakończyło się fiaskiem, jednak hiszpańskie media zapewniają, że nie stało się nic poważnego i Coquelin będzie mógł zacząć mecz w wyjściowym składzie.

Więcej niewiadomych z powodu ostatnich wyników zdaje się być po stronie gości. Podważana jest choćby pozycja Shkodrana Mustafiego w bloku defensywnym i wielu fanów wolałoby, by zasiadł na ławce rezerwowych. Pod nieobecność Roba Holdinga mogłoby to jednak wymusić zmianę formacji, co byłoby dodatkowym elementem zaskoczenia ze strony Unaia.

Ostatni mecz z Arsenalem:
Dwubramkowa porażka na Emirates

Przypominamy o tegorocznej edycji naszego Forumowego Typera, którego nagrody w bieżącym sezonie ufunduje użytkownik naszej strony, Maciek_1985.

Kategoria: Mecze | własne skomentuj Skomentuj (0)

KOMENTARZE

Nie ma żadnych komentarzy.