Do czterech razy sztuka
15.12.2006; 15:40
W autobiografii „Kowal. Prawdziwa historia” Wojciech Kowalczyk opisuje zwód, którym ogrywał pół Europy. Na „zamach” permanentnie nabierał się Krzysztof Ratajczyk, usiłujący wślizgiem zabrać piłkę koledze z Legii. Kowal wspomina, że „Rataj” notorycznie krzyczał „wieeedziałem” po czym uderzał nogami w reklamy okalające boisko. Analogiczną reakcję wywołały u mnie wyniki losowania par 1/8 finału Ligi Mistrzów. Valencia po raz wtóry zmierzy się z Interem Mediolan.
Absolutnemu liderowi Serie A (7 pkt przewagi nad drugim w tabeli Palermo) Hiszpanie mają sporo do udowodnienia. W ostatnich latach los zetknął oba kluby trzy razy w europejskich pucharach i we wszystkich przypadkach górą byli „Nerazzurri” Historia zaczęła się w marcu 2002 roku. W ¼ finału Pucharu UEFA Valencia zremisowała z Interem 1:1 na San Siro (bramka Rufete), by dwa tygodnie później przegrać u siebie 0:1 po trafieniu Vieriego. W rok od pamiętnego wydarzenia kluby spotkały się ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Po porażce w Mediolanie 0:1, „Los Ches” wygrali na Mestalla 2:1 i tym samym przegrali walkę o awans do półfinału. Zbigniew Boniek analizujący wówczas występy włoskich drużyn w Champions League powiedział, że Inter nie odpadł cudem w Walencji. Niepełna dwa lata później drużynom przyszło rywalizować w fazie grupowej Ligi Mistrzów. W pierwszym spotkaniu Inter za sprawą Adriano rozmiótł w pył „Nietoperzy” wygrywając 5:1. – Musielibyśmy chyba zgasić światło na stadionie, by powstrzymać Brazylijczyka – mówił na konferencji prasowej po meczu Claudio Ranieni – ówczesny szkoleniowiec Valencii. I miał rację, bo popisy Adriano przyprawiały o ból głowy defensorów z Mestalla, a sytuacja, w której napastnik Interu wykonuje „ruletę” zakładając „siatkę” Davidowi Navarro pokazywana była w telewizjach całego świata. Druga konfrontacja grupie między ekipami zakończyła się remisem 0:0. Ostatecznie Valencia znalazła się za burtą Ligi Mistrzów, a Inter przebrnął dalej z pozycji lidera.
W tegorocznej edycji Champions League to drużyna z Mestalla dyktowała warunki w grupie, w cuglach wygrywając rywalizację z rywalami. Inter po początkowym kryzysie i porażkach ze Sportingem i Bayernem potrafił przezwyciężyć impas i ostatecznie awansować dalej. Podopieczni Roberto Manciniego dyktują warunki w Serie A, a pokonując w derbach Mediolanu AC Milan dali do zrozumienia, że kryzys mają dawno za sobą. Wydaje się również, że drużyna z Mestalla przezwyciężyła dołek formy, co udowodniła pokonując w ostatniej kolejce Deportivo 4:0. Na wiosenną rywalizację z Interem do pełni sił powrócą również kontuzjowani piłkarze Valencii, a flagowy duet Morientes – Villa będzie mógł ponownie zagrażać destrukcjom rywali.
Dzień przed losowaniem par 1/8 finału Ligi Mistrzów trener Valencii, Quique Flores zapowiadał, że chciałby trafić na Mediolańczyków. – Lille, Celtic, Porto, czy PSV to drużyny, z którymi byłoby nam łatwiej rywalizować. Inter to ekipa z wyższej półki. Musimy ją odczarować i odebrać to, co zabrała nam przez ostatnie lata. – mowił. Szkoleniowiec z Mestalla ma wszelkie predyspozycje, by wyrównać rachunki z Interem. W ostatnich latach był jednym trenerem Valencii, który potrafił wywieść trzy punkty z Santiago Bernabeu, co nie udało się Rafie Benitezowi, o Claudio Ranierim nie wspominając. Co ciekawe obaj nie byli w stanie pokonać Włochów. Inny pogląd na sytuację ma dyrektor sportowy, Amadeo Carboni. – Obawiałem się takiego wyniku. Moi rodacy to bardzo niewygodny rywal, który załapał wiatr w żagle. Obyśmy w lutym byli w lepszej formie. Wylosowanie Interu wywołało natychmiastową reakcję u piłkarzy z Mestalla. – W ostatnich latach los nie uśmiechał się do nas w rywalizacji z „Nerazurri” – zakomunikował David Albelda, kapitan zespołu. – W lutym będziemy w dobre kondycji fizycznej, wielu kolegów powróci na boisko po urazach. Mecz z Interem to szansa od losu na wyrównanie rachunków – zakończył. – Wszyscy czekamy z elektryzującym napięciem na spotkanie z włoskimi rywalami – mówił Migiel Brito, prawy obrońca z Mestalla. – Mamy tę przewagę, że pierwszy mecz rozegramy na wyjeździe, a o ostatecznym rezultacie zadecyduje konfrontacja na własnym stadionie – dodał.
Już w lutym Valencia stanie przed kolejną szansą wyeliminowania Interu Mediolan z europejskich pucharów. Czy i tym razem jej nie wykorzysta? Czy „Nerazurri” z tuzami pokroju: Crespo, Ibrahimovica, czy Vieiry pokażą „Nietoperzom” miejsce w szeregu? Odpowiedź na to i wiele innych pytań, które będą mnożyć się w miarę upływającego czasu poznamy już wczesną wiosną. Okaże się wówczas, czy Valencia wykorzysta okazję daną przez los. Być może ostatnią, bo nikt nie wie kiedy nadarzy się następna.
Absolutnemu liderowi Serie A (7 pkt przewagi nad drugim w tabeli Palermo) Hiszpanie mają sporo do udowodnienia. W ostatnich latach los zetknął oba kluby trzy razy w europejskich pucharach i we wszystkich przypadkach górą byli „Nerazzurri” Historia zaczęła się w marcu 2002 roku. W ¼ finału Pucharu UEFA Valencia zremisowała z Interem 1:1 na San Siro (bramka Rufete), by dwa tygodnie później przegrać u siebie 0:1 po trafieniu Vieriego. W rok od pamiętnego wydarzenia kluby spotkały się ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Po porażce w Mediolanie 0:1, „Los Ches” wygrali na Mestalla 2:1 i tym samym przegrali walkę o awans do półfinału. Zbigniew Boniek analizujący wówczas występy włoskich drużyn w Champions League powiedział, że Inter nie odpadł cudem w Walencji. Niepełna dwa lata później drużynom przyszło rywalizować w fazie grupowej Ligi Mistrzów. W pierwszym spotkaniu Inter za sprawą Adriano rozmiótł w pył „Nietoperzy” wygrywając 5:1. – Musielibyśmy chyba zgasić światło na stadionie, by powstrzymać Brazylijczyka – mówił na konferencji prasowej po meczu Claudio Ranieni – ówczesny szkoleniowiec Valencii. I miał rację, bo popisy Adriano przyprawiały o ból głowy defensorów z Mestalla, a sytuacja, w której napastnik Interu wykonuje „ruletę” zakładając „siatkę” Davidowi Navarro pokazywana była w telewizjach całego świata. Druga konfrontacja grupie między ekipami zakończyła się remisem 0:0. Ostatecznie Valencia znalazła się za burtą Ligi Mistrzów, a Inter przebrnął dalej z pozycji lidera.
W tegorocznej edycji Champions League to drużyna z Mestalla dyktowała warunki w grupie, w cuglach wygrywając rywalizację z rywalami. Inter po początkowym kryzysie i porażkach ze Sportingem i Bayernem potrafił przezwyciężyć impas i ostatecznie awansować dalej. Podopieczni Roberto Manciniego dyktują warunki w Serie A, a pokonując w derbach Mediolanu AC Milan dali do zrozumienia, że kryzys mają dawno za sobą. Wydaje się również, że drużyna z Mestalla przezwyciężyła dołek formy, co udowodniła pokonując w ostatniej kolejce Deportivo 4:0. Na wiosenną rywalizację z Interem do pełni sił powrócą również kontuzjowani piłkarze Valencii, a flagowy duet Morientes – Villa będzie mógł ponownie zagrażać destrukcjom rywali.
Dzień przed losowaniem par 1/8 finału Ligi Mistrzów trener Valencii, Quique Flores zapowiadał, że chciałby trafić na Mediolańczyków. – Lille, Celtic, Porto, czy PSV to drużyny, z którymi byłoby nam łatwiej rywalizować. Inter to ekipa z wyższej półki. Musimy ją odczarować i odebrać to, co zabrała nam przez ostatnie lata. – mowił. Szkoleniowiec z Mestalla ma wszelkie predyspozycje, by wyrównać rachunki z Interem. W ostatnich latach był jednym trenerem Valencii, który potrafił wywieść trzy punkty z Santiago Bernabeu, co nie udało się Rafie Benitezowi, o Claudio Ranierim nie wspominając. Co ciekawe obaj nie byli w stanie pokonać Włochów. Inny pogląd na sytuację ma dyrektor sportowy, Amadeo Carboni. – Obawiałem się takiego wyniku. Moi rodacy to bardzo niewygodny rywal, który załapał wiatr w żagle. Obyśmy w lutym byli w lepszej formie. Wylosowanie Interu wywołało natychmiastową reakcję u piłkarzy z Mestalla. – W ostatnich latach los nie uśmiechał się do nas w rywalizacji z „Nerazurri” – zakomunikował David Albelda, kapitan zespołu. – W lutym będziemy w dobre kondycji fizycznej, wielu kolegów powróci na boisko po urazach. Mecz z Interem to szansa od losu na wyrównanie rachunków – zakończył. – Wszyscy czekamy z elektryzującym napięciem na spotkanie z włoskimi rywalami – mówił Migiel Brito, prawy obrońca z Mestalla. – Mamy tę przewagę, że pierwszy mecz rozegramy na wyjeździe, a o ostatecznym rezultacie zadecyduje konfrontacja na własnym stadionie – dodał.
Już w lutym Valencia stanie przed kolejną szansą wyeliminowania Interu Mediolan z europejskich pucharów. Czy i tym razem jej nie wykorzysta? Czy „Nerazurri” z tuzami pokroju: Crespo, Ibrahimovica, czy Vieiry pokażą „Nietoperzom” miejsce w szeregu? Odpowiedź na to i wiele innych pytań, które będą mnożyć się w miarę upływającego czasu poznamy już wczesną wiosną. Okaże się wówczas, czy Valencia wykorzysta okazję daną przez los. Być może ostatnią, bo nikt nie wie kiedy nadarzy się następna.
KOMENTARZE
A może ktoś opisać ten zwód "Kowala"?? bo niestety nie bardzo go kojarze...z góry dzięki!
jeszcze wcześniej w tym UEFA... co tam Toldo robił w bramce to ja nie wiem :|
vamos! :valencia:
bdb
« Wsteczskomentuj