Powrót zwycięskiej drużyny
21.01.2017; 22:43
Villarreal 0:2 Valencia
Mimo ostatniego zwycięstwa z Espanyolem, kibice dość sceptycznie podchodzili do wyjazdowego spotkania z Villarreal. Na szczęście piłkarze Valencii pokazali dzisiejszego wieczora mnóstwo zaangażowania i woli walki i wywieźli z gorącego terenu nie tylko bardzo ważne 3 pkt., ale też, po raz pierwszy od 9 miesięcy (!), czyste konto. Bramki dla Valencii strzelali Carlos Soler i Santi Mina.
Voro dokonał dwóch zmian w porównaniu ze zwycięskim meczem przeciwko Espanyolowi. W miejsce Aderlana Santosa wskoczył Eliaquim Mangala, a Joao Cancelo pojawił się na placu gry kosztem Martina Montoyi.
Premierowe minuty spotkania były bardzo wyrównane, ale tym, co rzucało się w oczy, były nieustępliwość i wola walki w szeregach zespołu Los Ches. Od momentu rozpoczęcia gry oglądaliśmy Valencię zdeterminowaną, taką, jakiej oczekuje większość kibiców. Można było zatem mieć nadzieje, że spotkanie na Estadio de la Ceramica nie zakończy się najgorzej, jak prognozowała większość ekspertów. Pierwsze okazje do wyjścia na prowadzenie stworzyli sobie właśnie „Nietoperze” — najpierw strzał Parejo z rzutu wolnego obronił Asenjo, a kilka chwil później Nani obsłużył Munira, a ten huknął na bramkę z woleja, lecz piłka wylądowała tylko na bocznej siatce.
Gospodarze w ofensywie mieli do powiedzenia nieco mniej, a swoją jedyną groźną szansę otrzymali po błędzie graczy Valencii, którzy dopuścili się straty na własnej połowie. Futbolówkę dopadł Alexandre Pato, po czym ładnie uderzył sprzed pola karnego, jednak piłka nie dokręciła się do siatki. Tymczasem trzecia szansa Valencii została już wykorzystana. Na lewym skrzydle znakomitą akcję przeprowadził Nani i będąc już w polu karnym wyłożył podanie jak na tacy wbiegającemu Carlosowi Solerowi. Wychowanek Valencii oddał precyzyjny strzał po ziemi i zdobył swoją pierwszą bramkę dla seniorskiej drużyny! 1:0!
Przed przerwą w dość kuriozalnych okolicznościach udało się jeszcze podwyższyć prowadzenie! Dobrze znany walenckim kibicom Victor Ruiz zagrał do Sergio Asenjo. Na bramkarza Villarreal ruszył Santi Mina, po czym wyszarpał futbolówkę i pozostało mu trafić do pustej bramki! 2:0 do przerwy!
Wynik do przerwy był wymarzony — 2:0 w derbowym meczu wyjazdowym. Po powrocie na plac gry inicjatywę przejęli nieco piłkarze „Żółtej Łodzi Podwodnej”, lecz — co brzmi niecodziennie — znakomicie prezentowała się defensywa Valencii. Po stronie Blanquinegros było także szczęście. Piłka lądowała na słupku bramki Diego Alvesa, a i często mijała ją po przypadkowych rykoszetach.
Nastawiona na kontry Valencia również miała swoje szanse, by zdobyć trzeciego gola. Najlepszą z nich była ta Carlosa Solera, lecz tym razem strzał pomocnika obronił Asenjo. W ostatnich piętnastu minutach na boisku zameldowali się kolejno Mario Suarez, debiutujący Simone Zaza oraz Martin Montoya.
Wynik 2:0 nie uległ już zmianie i Los Ches mogli tryumfować w derbach! Jak już wspomnieliśmy, sobotniego wieczoru oglądaliśmy Valencię pełną walki i taki obraz drużyny musiał się podobać. Ponadto pierwszy raz w tym sezonie udało zachować się czyste konto — mamy nadzieję, że faktycznie wszystko zmierza ku lepszym czasom.
La Liga, 19. kolejka: VILLARREAL 0:2 VALENCIA
0:1 Soler 35 min, 0:2 Mina 42 min
Villarreal: Asenjo, Mario, Álvaro, Víctor Ruiz, Jaume Costa, Jonathan dos Santos (Santos Borre, m. 83), Trigueros, Bruno, Roberto Soriano (Samu Castillejo, m. 61), Pato, Nico Sansone.
Valencia CF: Diego Alves, Cancelo, Garay, Mangala, Gayà, Enzo Pérez, Parejo, Carlos Soler (Mario Suárez, m. 78), Munir (Montoya, m. 87), Nani, Santi Mina (Zaza, m. 81).
KOMENTARZE
Drużyna była dziś waleczna i pewna w obronie (w końcu) :)
Parę razy zadrżało mi serce przy atakach Villareal (zwłaszcza przy tym strzale w słupek) ale obrona grała dziś bardzo dobrze.
Soler z pierwszym trafieniem dla pierwszej drużyny.
Mam nadzieję, że rośnie nowa legenda klubu ;)
Zaza zaliczył debiut, kto by pomyślał, że wejdzie przy 2:0 dla "Los Ches" :)
Oby to był początek lepszych czasów dla klubu.
AMUNT VALENCIA!!!
AMUNT VALENCIA!!!
Amunt!
Ładna asysta Naniego, super, że Soler przedziera się do składu i brawa dla Santiego za pójście do końca.
Co do Zazy - cudów nie ma co się spodziewać. W Juventusie jeśli grał, to bez rewelacji, trochę chaotycznie, ale kilka bramek strzelił i był solidny. To odpowiednie określenie. Z trójki z Sassuolo Sansone-Zaza-Berardi, Simone był w mojej hierarchii zawsze najniżej. Jest jednak głodny gry i wierzę, że pokaże się z dobrej strony.
Śmieszy mnie jak ktokolwiek próbuje oceniać samą grę Zazy po wczorajszym meczu. Widziałem jak ktoś pisał na przykład, że Zaza jest bezużyteczny w obronie. Serio? Napastnik wszedł na kilkanaście ostatnich minut w momencie gdy ciężko nam było wyjść z własnej połowy i jest oceniany? Dla mnie Zaza nie musi grać jakoś wybitnie, oby wykorzystywał sytuacje, które na pewno mu się przydarzą, bo właśnie takiego snajpera nam brakuje.
Z VCF jestem na dobre i na złe, mimo że na stronie już się tak nie rzucam w oczy. No ale miło, że ktoś jeszcze pamięta starego, poczciwego Nevana :>
@Mucha — był jeszcze taki jeden, co to go tłukłem zawsze w haxballa. Szelong czy jakoś tak.
Ale żeby nie siać offtopu samego: wczoraj mega robotę w środku pola robił Enzo Perez. Już powoli zwątpiłem, że coś z niego będzie, tymczasem z Villarreal gość miał 100% podań (41 prób) a do tego dołożył sporo dobrego w defensywie: 5 udanych odbiorów, 4 wybicia i 3 przechwyty.
Tak grający Enzo może być fundamentem Valencii Voro, ale niech on ustabilizuje formę, bo po tylu miesiącach cienizny ciężko mieć do niego większe zaufanie.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, że pomimo swojej posady "w cieniu" Voro zawsze robił o wiele większe rzeczy niż od niego oczekiwano. Sezon z Koemanem za sterami? Oddalił widmo spadku i uporządkował Valencię na nowo. W tym sezonie przykrywa Ayestarana i Prandellego w najważniejszym aspekcie - zdobywa z nietoperzami punkty.
Wątpię, żeby udało się w tym sezonie wskoczyć do top 7-6. Spodziewam się jeszcze kilku potknięć Valencii, ale jestem przekonany, że będziemy prezentować solidny poziom z dala od walki o utrzymanie.
A Voro tak mi zaimponował, że nie wiem co musiałoby się stać, żebym powiedział o nim źle. Przecież to nawet nie jest trener, on jest nominalnie delegatem!
Mangala wczoraj rozbił system :) Wracamy do korzeni , czyli obrony a wyniki same się zapiszą w historii. Mi się podobała że Voro nakazal im granie piłek na wolną strefę oraz maksymalnie po ziemi, co ma konkretną jakość Amunt - Nevan Ty słabiaczku
Wszystko działało inaczej; lepiej - wbrew pozorom do poprawy jeszcze bardzo dużo elementów, ale progres gry każdej formacji (w tym Alvesa) jest naprawdę widoczny gołym okiem i mam nadzieję, że zaczniemy gonitwę za górną połówką tabeli, bo ani strata nie jest wielka, ani czasu wcale nie zostało mało.
Ciekaw jestem co pokażą przeciwko Las Palmas, ale o grę jestem spokojny - po nich po prostu widać, że znów uwierzyli. Czapki z głów, Voro.
Te ankiety to trochę w stylu PRL'u towarzysze! Potrzeba nam dobrej zmiany towarzysze!
Władza przemówiła, możecie czuć się zaszczyceni. Zarazem musimy Was ostrzec, że Wasze zuchwałe próby przejęcia władzy są godne pożałowania i Władza nie ma zamiaru ich tolerować. Sekretarz zgodnie z samym sobą stwierdził, że za każde kolejne występki grozi sroga kara. Od dzisiaj wchodzi dobra zmiana. Głosowania na najlepszego zawodnika zostaną zniesione, a automatycznie graczem każdego meczu obwołany będzie jedyny i najlepszy Dani Parejo. Nie będzie miało znaczenia czy znalazł się na boisku, czy choćby na ławce, po prostu zawsze jest najlepszy.
Czcijcie wielkiego Gran Hermano,
To mówiłem ja, Che Wokuara
---
Ps. Tak, to są jaja.
Ps2. Tak, jestem agentem Parejo i go promuje.
Ps3. Jeśli sami sobie robicie jaja, to musicie to lepiej zaznaczyć.
Ps4. A jeśli sobie nie robicie jaj, to przeczytajcie coś kilka razy zanim napiszecie, bo czasami serio mam zamiar sięgnąć po telefon i zadzwonić po Panów z kaftanem, takie rzeczy niektórzy użytkownicy tu wypisują.
Przypomnę jedno, wszyscy jesteśmy kibicami Valencii. Przez cały sezon męczyliśmy się niemiłosiernie, żeby w każdym meczu wybrać tych 5 zawodników. Teraz był pierwszy, gdzie tak naprawdę zasłużyło na taką nominację więcej zawodników. Zazwyczaj wybranie nawet jednego było mordęgą. Ja podcinałem sobie żyły, Newan przedawkowywał Kubusia, Bartek recytował wikipedię, Karol próbował odnaleźć na to lekarstwo w swoich roślinkach, Marcin szukał kruczków prawnych, a Mariusz... Mariusz drapał się po brodzie i zaczęła mu wypadać. Wbijcie sobie do głowy, że jesteśmy takimi samymi kibicami jak Wy, którzy z powodu bycia w redakcji nie czują się ani odrobinę lepsi czy ważniejsi. Którzy w większości od wielu lat jakoś ciągną ten wózek, tak, aby stronę odwiedzało się z przyjemnością. Jeśli ktoś w jakikolwiek sposób chce się przysłużyć, to niech to zrobi i przestanie marudzić jak Prandelli.
Nie pozdrawiam,
Ps1410. Tylko ja w redakcji lubię Parejo.
________
Wreszcie coś drgnęło, co jest bez wątpienia zasługą przede wszystkim Voro. Piłkarze (i nie tylko) szybko potrafią rozpoznać trenera-człowieka i odróżnić go od trenera-pozoranta. Trafnie określił to Enzo, który stwierdził, że Prandelli robił dużo dymu, poza tym niewiele więcej.
U Voro wracamy do normalności i uczciwości we wzajemnych relacjach. Voro to podobno taki człowiek, który nie uprawia podwójnej gry – mówi w 4 oczy to co myśli, a na zewnątrz nie zmienia się jak chorągiewka, w zależności od tego jak powieje. To człowiek szczery, oddany VCF całym sercem i do tego niezły fachowiec.
Co do samego meczu - powołam się na wypowiedź Alvesa, że ani teraz nie były to szczyty, ani wcześniej gra nie była taka słaba. I w pełni się z tym zgadzam.
W grze widać było dyscyplinę, dobrą organizację - jakąś myśl przewodnią przyswojoną przez piłkarzy. Jednak od ok. 60 min. z realizacją założeń taktycznych było coraz gorzej, ale co najważniejsze udało się przetrwać trudny okres.
Wyróżnić można właściwie wszystkich, ale zwróciłbym szczególną uwagę na Naniego i Solera. Na tym tle zagubiony był Munir. Najsłabsi to zmiennicy: Suarez i Zaza. Ten drugi potwierdził swoje niezaprzeczalne atrybuty znane chociażby z West Ham.
Przyda mi się przerwa. Sam sobie wymierzę karę. Obiecuję także, że już nigdy, przenigdy nie będę zachowywał się jak Prandelli. Nie powiem także złego słowa dla dobrej czy niedobrej zmiany. Tutaj zawsze tylko dobre zmiany! Same dobre! Najlepsze!
Tak, to są jaja.
Juz czekam na nastepny
@Billie najlepsze zmiany to Maduro przy niekorzystnym wyniku w 60-70 minucie. Ba dum tss. Można się rozejść.
Rrrrrrrrrrr...
Idealna puenta, zresztą już dawno pisałem, że tutaj wystarczy nawet mierny taktycznie trener, który będzie potrafił utrzymać atmosferę w szatni (patrz: Nuno z 1. sezonu w VCF, jeszcze zanim zaczął się poważny smród gdzieś latem). Podejście do piłkarza jak do robola, który odwala swoją bidę to spora ignorancja, bo największe ekipy globu potrafiły sypać się jak domek z kart, gdy w klubie, poza boiskiem, zaczynało dziać się naprawdę źle. A takiego burdelu jaki jest w Valencii od 2 lat nie pamiętam w żadnym klubie, jak słowo daję.
Punto final.
Hedwiges>enzo
Enzo to jest pizda a nie skoczek. Jakis patologiczny krzykacz za 5gr. WON z tego klubu, fuera!
Billie, komentarz roku :) a mamy dopiero styczeń
Woker182, dzieki za odpowiedz w sprawie "Pitarchinio" wtedy. Nie wiem czy byla okazja, wiec pisze teraz.
Cieszy wygrana VCF, ale nie moze ona przyslonic Valencianistas obecnego stanu rzeczy. Pseudokopacze zaczeli grac, bo zaczelo sie palic w dupce i widmo spadku rzeczywiscie zaczelo realnie zagladac w oczy. Niestety dla Voro (nawet jak przetrzyma te pol roku czego bysmy sobie chyba wszyscy zyczyli) scenariusz z frajerami w roli glownej sie pewnie za niedlugo powtorzy. Kwestia czasu, bo to na pewno nie ten material. Szkoda, ze nie jest tak latwo pozbyc sie calego tego szrotu, bo Voro z pewnoscia zaslugiwalby na jakokolwiek szanse, ale najlepiej jakby zaczynal od 0, ale nie będzie mu to dane, bo zaczyna z pozycji -10 i najpierw trzeba znowu reperowac dziury tudziez odrabiac punkty.
Chcialbym tez zaznaczyć, ze nie podobaly mi sie te podsmiechujki w wywiadach pilkarzy m.in. Diego Alvesa po meczu z Osasuna. Dobrze, ze ten chociaż potrafi "wybronić sie" na boisku (choc w Pampelunie akurat tez nic nie dal).
Siarka, hehe jak to sie szybko zmienia. 100% kibicow przed chwila chwalilo Prandelliego, ze potrafi jebnac w stol i walnac miedzy oczy, gdy na konferencji wygarnal piłkarzom. Ktos to przecież musial w końcu zrobić. Można teraz powiedzieć, ze poswiecil sie dla dobra sprawy :) dla mnie to i tak beda najemnicy. Diagnoza jaka postawiles jest jednak w zupelnosci - na ten moment przynajmniej - prawidlowa. Nasi pseudokopacze potrzebuja kogos kto sie nie bedzie za bardzo wpier...
Poza tym, to czy Pranelii mowil tak czy inaczej w szatni, wiedza tylko ci, których było to udzialem. Nie wiem skad pewnosc co wydarzyło sie tam wydarzyło i jak to było z tym przekazem.
Przychylam sie jak zwykle w tym temacie z użytkownikiem Vicente - te lamagi, które biegaja teraz na Mestalla to jedynie wkłady do koszulek nie majace nic wspólnego z valencianismo, kompletnie nic z takim Canizaresem czy chocby Cesarem. Rozgonilbym to towarzystwo, gdyby było to takie proste.
PS Aha, wszystkie te glosowania na piłkarza meczu tak jak na ten caly "zloty balon" sa tak samo durne i najlepiej jakbyście dali sobie z tym spokoj. Dziekuje
PETER DIMISIÓN, LAY HOON DESTRUCTOR!
Niestety okazało się, że drogą owej manipulacji zakręcił wokół palca i wychędożył obydwie, po drodze zabił kilku ludzi, a na koniec - chcąc uciec - opowiadał jednej co innego, a drugiej co innego, zostawiając w finale matkę na pewną śmierć w tymże domu; niestety się przeliczył i zmarł z ręki swojej własnej rewolucji, jaką zaprowadził.
Jakimś sposobem wydarzenia między "o, ten gościu jest spoko" a napisami końcowymi sprawiły, że zmieniłem odrobinkę zdanie na jego temat. Bo to moment napisów końcowych jest chwilą ostatecznej refleksji i te same czyny, które na dany moment, bez znajomości przyszłych wydarzeń, ocenia się bardzo dobrze, w perspektywie czasu mogą okazać się częścią destrukcyjnej lawiny.
Film Prandellego był wyjątkowo krótki; zwroty akcji sprawiły, że z sympatycznej, poczciwej, zagubionej w nowych realiach postaci stał się kimś, kto pozostawia niesmak w ustach, gdy wędrujące pionowo nazwiska ekipy filmowej pozostawiają Cię z przemyśleniami. Hehe, jak to się szybko zmienia.
@Vicente:
Przecież już to skomentowałem: to nie kwestia chęci, a tego, jaki burdel panuje w klubie na górze i tego, jakie pokraki są wybierane na kolejnych trenerów. Najpierw Nuno, który jako jedyny potrafił trzymać atmosferę i mimo tego, że do porzygu graliśmy tą samą, przewidywalną taktyką to sporo spotkań Valencia zamykała jeszcze w pierwszej połowie; problemy zaczęły się, gdy Nuno wszedł w swoje gierki z Mendesami i Limami, separując się od całej grupy. Później Neville, który taktycznie ma naprawdę duży potencjał na trenera, ale za cholerę nie potrafił dotrzeć do graczy (raz, że bariera językowa, a dwa, że Anglicy w La Liga kompletnie nie mają racji bytu, ten pomysł już na starcie był poroniony), następnie przyszła pora na Pako, który jakimś cudem - mimo tego, że gra zaczynała się poprawiać - jest oceniany znacznie gorzej od zagubionego poza ojczyzną Prandellego, który nie dokonał niczego więcej, zespół zrobił regres, a w dodatku popsuł atmosferę swoim pieprzeniem i niekonsekwencją, po czym zakończył swoją karierę tutaj w jeszcze gorszy sposób, niż w Galacie - uciekając tuż po zrobieniu burzy w upadającym i rozbitym mentalnie zespole, który niemal wprowadził do strefy spadkowej.
I teraz Voro - koleś, który niemal nie ma pojęcia o trenerce (ba! nie chce trenować), który po prostu rozumie graczy i wlewa w ich serca nową nadzieję, czyli powrót do tego, co było siłą Nuno w pierwszym, historycznym pod kątem ligowej zdobyczy punktowej sezonie. Dlaczego mam pełną winą obarczyć graczy w klubie, którzy mają grać dobrze pod wodzą analityka telewizyjnego, który nawet nie mówi w tym samym języku, a wszystkie polecenia muszą być tłumaczone przez kogoś innego? Spośród 5 dotychczasowych trenerów od przybycia Lima, 4 z nich było TOTALNYMI amatorami, a piąty nigdy nie sprawdził się poza granicami własnego kraju, którym niestety nie jest Hiszpania, w obydwu przypadkach robiąc niezrozumiałe rzeczy i opuszczając kluby po 3 miesiącach. Dodajmy do tego fakt, że Twój pracodawca od roku ma w dupie co się dzieje w firmie, prezydentem jest osoba, która przychodząc na trening nie może nawet wiedzieć czy praca (tak trenera jak i zawodników) choć trochę przypomina to, jak to powinno wyglądać, od 1,5 roku tułasz się z tymi idiotami po peryferiach futbolu, nie mogąc wyjść na prostą, kibice na ulicy wyzywają Ciebie i Twoją rodzinę od psów, a w dodatku nawet nie masz pewności ani kto jutro będzie Twoim trenerem, ani czy w ogóle zostaniesz w tym miejscu, bo na każdym kroku jesteś zapewniany o tym, że każdy w każdej chwili może wylecieć (Ci dobrzy gracze też, bo w klubie rządzi Mendes, a nawet, jeśli nie ma w danej sytuacji nic do gadania to i tak będziesz musiał odejść przez beznadziejne zarządzanie i problemy finansowe).
Przecież to jest piłkarska patologia i skoro Negredo ma udział przy 10 z 18 bramek bardzo kiepskiego Boro, a niechciany Piatti nagle staje się jednym z najlepszych graczy w lidze tego sezonu to wypada zastanowić się czy to naprawdę są takie patałachy i czy można cały problem sprowadzić do niechcenia. Moim zdaniem nadal nie zaznaliśmy trenera, który powinien tutaj trafić, a wymagania nie są przecież wielkie - powinien być doświadczony, znać La Ligę i trzymać atmosferę. Tyle.
Dlatego naprawdę liczę na to, że trafi do nas ktoś pokroju choćby Marcelino i to na niego czekamy do lata, a pogłoski o zatrudnieniu ludzi skojarzonych z Valencią będą prawdziwe - jestem święcie przekonany, że w cudowny sposób te "patałachy" nagle, o dziwo, przypomną sobie, że ich rolą jest gra w piłkę, a praca całej reszty ludzi w klubie ma być organizowana tak, żeby głowy graczy nie były zaprzątane tym, czym nie powinny. Inaczej w najlepszym przypadku skończymy jak Deportivo, w którym "patałachy" spadły z ligi, bo nic im nie pasowało.
Prawda, że tak było? :)
po 1 - moglbys podac nazwe filmu? Chetnie sobie obejrze, bo zachecil mnie wstep twojego komentarza
2 dodam tylko do mojego - ktokolwiek by nie byl trenerem VCF, wypadaloby tego czlowieka jednak respektowac i przychodzic do pracy na czas. Nie uwazasz? A co bylo udzialem Prandellego na jednym czy dwoch treningach?
Dzieki za odpowiedzi, pozdrawiam
Chyba moge powiedziec, ze w rownym stopniu jestem fanem ligi angielskiej i to co wyrabia w Southampton Oriol Romeu zasluguje na uwage. Nie przepadalem za nim w VCF, ale gosc jest mocnym punktem calkiem silnego zespolu
Wpisuje sie w ostatnia dobra dyspozycje wszystkich naszych 'uciekinierow'
Warto nadmienic, ze jeszcze kiedys bylo to nie do pomyslenia i ktokolwiek odchodzil z Mestalla dotykala go jakas klatwa. Mendieta, Kily etc etc choc zdaje sobie sprawe, ze to juz czasy prawie zamierzchle i po drodze byl jeszcze Villa, Silva czy Mata
Żeby nie off-topować: gracze jak i nawet sam Voro mają kiepski stosunek do Prandellego i może jednak skądś się to wszystko bierze, zresztą swoimi zachowaniami jeszcze w Walencji i tym, że w miesiąc po swoim odejściu wciąż smaruje dupę VCF daje mi jakiś obraz swojej osoby. Jest dumny jak cholera, aż karykaturalnie, wciąż szukający wymówek, niekonsekwentny i niestety nielojalny wobec grupy - ja wierzę piłkarzom gdy między słowami wyznają, że mówił co innego do nich, a co innego w mediach. Voro jest szczery, konsekwentny, ale przy tym sprawiedliwy (sprawa z Fede załatwiona książkowo), do tego gracze chwalą go za to, że z nimi rozmawia, wspiera i wykazuje wiarę w nich przed mediami. To wydaje się błahostką, ktoś by pomyślał "przecież to dorosłe konie, powinni wychodzić na boisko i po prostu zapierdzielać", ale niestety piłka nożna i ogólnie sport tak nie działa, a najlepszym przykładem (nie szukając daleko) jest to, jak odpowiednia praca Horngachera sprawiła, że mamy teraz najmocniejszą kadrę na świecie, Stoch nokautuje rywali, Kot skacze nareszcie na miarę możliwości, a Żyłę po raz pierwszy traktuje się nie tylko jak pajaca, ale także jako świetnego skoczka i ścisłą czołówkę na ten moment. A to Ci sami ludzie, którzy są z kadrą już długo.
Nie zmieniam zdania co do tego, że te chłopaki są tak utalentowane, że mają potencjał na bycie samograjem - a takich zespołów niewiele jest w Europie. Niech przykładem będzie to, że w najlepszym momencie od strony "organizacyjnej" mieli za trenera żółtodzioba, w większości ledwo skończone 20 lat, taktycznie byli przygotowani na poziomie środka tabeli, a wychodzili na boisko i po 13 minutach zamykali spotkania przeciwko Atletico, pakując im 3 bramki. Ktoś by powiedział, że utalentowani gracze odeszli... Zebrani tak zwyczajnie do swojej normalnej dyspozycji Mangala, Garay i Abdennour byliby bez problemu defensywą na poziomie najmocniejszych ekip świata, Gayi, Lato czy Cancelo zazdrości nam pół Europy, w środku wiatr w żagle łapią Parejo i Enzo, Soler staje się jedną z największych rewelacji w lidze, do tego doświadczony, wciąż świetny Nani, Munir nie bez powodu ładujący notorycznie po 2 bramki w reprezentacji U-21, do tego Mina, Bakkali... Dobry trener wyrzeźbiłby z tego taką pakę, że nam się nawet nie śniło, ale niestety musiałaby również wejść w życie planowana na luty-kwiecień restrukturyzacja modelu zarządzania klubem i zatrudnienie ludzi związanych z Valencią oraz ustabilizowanie karuzeli finansowej - jeśli ta ryba nie będzie zepsuta od głowy i nie zaczniemy stopniowo zamieniać młodych, utalentowanych graczy na szrot to projekt Lima wciąż może wypalić. Kluczowy będzie ten rok: jeśli naprawdę pojął, że to nie gracze są głównym winowajcą a to, jak klub jest prowadzony i że gra jest z tym ściśle związana to już zacieram ręce na zmiany.
« Wsteczskomentuj