sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Zlot kibiców Valencii — relacja

Karol Kotlarz | Marcin Śliwnicki, 01.11.2016; 19:32

Poznań 2016

W dniach 21-23 października w Poznaniu odbyło się kolejne spotkanie polskich kibiców Valencii. Sympatycy Los Ches mogli spotkać się, aby się poznać lub zacieśnić zawarte wcześniej znajomości. Zapraszamy do lektury krótkiej relacji z tegorocznego zlotu.

Dzień pierwszy — piątek

Pierwszy dzień zlotu (best zlot en todo el mundo) upłynął nam pod znakiem przyjazdów uczestników i poznawania się. Pierwsi sympatycy Valencii przybyli do Poznania około godziny 16:00 i oczekiwali na pozostałych, którzy zadeklarowali swój przyjazd w piątek. Około 20:00 byliśmy już w komplecie (4 osoby plus organizator) i zaczęliśmy zapoznawcze piwo w wynajętym na czas zlotu mieszkaniu. Swoją drogą, lokal nie miał klamki, przypadek?

Godzinę później przenieśliśmy się do lokalu Academic Pub, gdzie czekało na nas kolejnych dwóch kibiców Valencii. W drodze poznawaliśmy historię miasta oraz słuchaliśmy o zabytkach i dziełach sztuki Poznania. Spotkanie w barze można podsumować krótko: litry wypitego piwa i cydru, rozmowy poważne i mniej poważne o Valencii, m.in. rozmowa o wyczynach Abdennoura i Aderlana Santosa, o tym czym zajmuje się Kim Koh i dlaczego wciąż wierzy w projekt, a także postanowiliśmy rozpocząć zbiórkę na Chicharito (jak dotąd mamy okrągłe zero).

Po opuszczeniu baru już w pięcioosobowym gronie wyruszyliśmy na poszukiwanie dalszych wrażeń w tętniącym nocnym życiem Poznaniu. Przed dalszym wlewaniem w siebie piwa (i dalszymi dyskusjami o wszystkim i niczym) postanowiliśmy posilić się, korzystając z tradycyjnego kebaba oferowanego przez lokal o wdzięcznej nazwie McDoner. Następnie znaleźliśmy — cudem — wolne miejsca w pubie i tam kontynuowaliśmy spotkanie. Mając za sobą podróże i kilka piw, nasza energia zaczęła spadać, wobec tego podjęliśmy decyzję o powrocie do mieszkania.

Dzień drugi — sobota

Główny dzień zlotu rozpoczęliśmy od… dojścia do siebie po nocnej eskapadzie. Udaliśmy się po zapasy do sklepu i po przygotowaniu i spożyciu pożywnej jajecznicy wyruszyliśmy na boisko, celem rozegrania meczu. Na orliku znajdującym się tuż obok naszego miejsca zamieszkania stawiło się tylko siedem osób, jednak nie przeszkodziło to nam w rozegraniu spotkania. Grając czterech na trzech na naszej mini Paternie daliśmy z siebie wszystko, bowiem jak wyliczył skrupulatnie Tygodnik Kibica, byliśmy obserwowani przez wielu skautów. Mecz toczył się w intensywnym tempie, choć nie zabrakło w nim również wyrafinowanej gry taktycznej.

Zainspirowani wyczynami Aderlana Santosa w meczu ze Sportingiem, próbowaliśmy, niczym on, niekonwencjonalnych zagrań typu rabona. Mecz mógł podobać się z zewnątrz, bowiem poza sztuczkami technicznymi z chirurgiczną precyzją obijaliśmy słupki i poprzeczki (rabona w słupek przy pustej bramce do dziś tkwi w mojej pamięci), choć padały również bramki. Ostatecznie pełne emocji spotkanie zakończyło się sprawiedliwym remisem. Po meczu poprosiliśmy jedną z licznie zgromadzonych fanek o zrobienie nam pamiątkowej fotografii z flagą w tle.

Następnie po odświeżeniu się w mieszkaniu wybraliśmy się w kierunku Alibi Club, w którym mieliśmy obejrzeć spotkanie z Barceloną. Aby nie zabrakło nam sił na dalszą część dnia, postanowiliśmy spożyć kolejny pełny posiłek. Posiłkiem tym był — a jakże! — kebab. Swoją drogą, człowiek, który robił kebaby był chodzącym sobowtórem (niestety nie mamy zdjęcia) Cesare Prandellego. W podszywaniu się pod mistera Valencii pomagał mu fakt, iż tak jak Włoch nie rozumiał ani słowa po polsku. Spotkanie uznaliśmy jednak za dobry znak przed zbliżającym się spotkaniem.

Po dotarciu do lokalu zajęliśmy przygotowane dla nas miejsca, a grono uczestników zlotu wzrosło do około 15 osób. O godzinie 16:15 rozpoczęło się kluczowe wydarzenie zlotu — mecz z Barceloną. Spotkanie jakie było każdy z nas doskonale pamięta (a przynajmniej mam taką nadzieję). Zgromadzeni w barze, racząc się litrami piwa i zagryzając chlebem ze smalcem, byliśmy również świadkami skandalicznych błędów sędziego, dość dobrej gry Valencii oraz niepotrzebnych sytuacji tuż po ostatniej bramce w meczu. Po spotkaniu, w okrojonym nieco składzie, przyszedł czas na pamiątkowe zdjęcie z flagą polskich kibiców Valencii w tle.

Zdecydowaliśmy się na pozostanie w pubie i oglądaniu poczynań Alavés i Realu Sociedad. Około godziny 20 opuściliśmy lokal, nie zostając na zorganizowanej w Alibi Club zabawie tanecznej. Swoje kroki skierowaliśmy do sklepu, gdzie zaopatrzyliśmy się w zapasy niezbędne do przeżycia reszty dnia. Po krótkich zakupach udaliśmy się na tramwaj, w którym nie zabrakło przygód i interesujących osób (pozdrawiamy pana Wojtka). Do mieszkania wróciliśmy w sześcioosobowym składzie. Mało brakowało, a „defekt” windy sprawiłby, że musielibyśmy wchodzić na 10. piętro pieszo.

Wieczór minął nam na spożywaniu drinków (tu ukłony w kierunku Mariusza, rum pierwsza klasa) i rozmowach na tematy związane z Valencią, choć nie tylko. Rozmowy dotyczyły również frekwencji na zlocie — część osób zrezygnowała w ostatniej chwili, tak jak dobrze znany kibicom Valencii, autor zapowiedzi spotkań, fleszy oraz podcastów, Woker, którego wykluczyło przeziębienie. Nie zostawiliśmy go jednak samego, bowiem w pewnym momencie odbyliśmy z nim telefoniczną rozmowę, w której przedstawił nam swoje odczucia dotyczące meczu. Na dobranoc obejrzeliśmy galę boksu w Wieliczce, parodię słynnego teleturnieju 1z10, obejrzeliśmy teledyski z gościnnym udziałem Rubena Vezo, a także odwiedziliśmy B-klasowe boiska za sprawą Kartoflisk.

Dzień trzeci — niedziela

Ostatni dzień stanął pod znakiem zbierania sił, pakowania oraz rozjazdów. Już od wczesnych godzin poszczególni uczestnicy zlotu mieszkający w bloku na osiedlu Bolesława Śmiałego pojedynczo lub w grupach opuszczali lokal i udawali się na pociąg/autobus. Z ciężkim sercem pożegnaliśmy się i każdy z nas rozjechał się w swoją stronę.

Podsumowując: zlot można zaliczyć do udanych, nawet mimo porażki Valencii. Kto nie był niech żałuje i naprawi ten błąd przyjeżdżając na następny zlot! Jak wspólnie zdecydowaliśmy, takie spotkania powinny być organizowane częściej — 2 razy w roku na dobry początek.

Ze swojej strony chciałbym złożyć podziękowania wszystkim obecnym, którzy pomimo odległości, obowiązków, pracy, zdecydowali się na przyjazd do Poznania aby spędzić weekend w gronie sympatyków Valencii. Szczególne podziękowania kieruję do organizatora zlotu, który ogarnął wszystko (i nas, zwłaszcza na dworcu :) ), dzięki czemu zlot był niezwykle udany.

*Powyższy opis zlotu pochodzi z perspektywy osób, które uczestniczyły w nim od piątku, a ich „bazą operacyjną” było mieszkanie na osiedlu Bolesława Śmiałego.

Kategoria: Ogólne | własne skomentuj Skomentuj (2)

KOMENTARZE

1. Dzidek02.11.2016; 00:05
DzidekDzięki za relację. ;)
2. Lucas802.11.2016; 21:35
Next time please near the boarder. We are from czech. Nastempnym razem po za granicom prozse... jastrzebie, tieszyn....