sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Valencia vs. Barcelona — zapowiedź

Krystian Porębski, 10.02.2016; 15:04

Czara goryczy się przelała

Pierwszy mecz z Barceloną należał do tych, które wszyscy jak najszybciej chcieliby zapomnieć. W drugim nie ma o co walczyć i oba zespoły pojawią się w okrojonych składach.

Nietoperz krwawi, smok pozostaje obojętny

Valencia to jeden z najbardziej utytułowanych hiszpańskich klubów. Jeszcze do niedawna był 3. w historii La Liga pod względem zgromadzonych punktów. Dzięki „wspaniałym” wynikom w tym sezonie, Atletico zniwelowało 18 punktową stratę i powoli odskakuje Nietoperzom. Klub jeszcze do niedawna uchodzący za wielki, w którym grały największe gwiazdy, dziś spada do rangi ligowego średniaka walczącego o utrzymanie. Marka za klubem jeszcze się ciągnie, ale jak długo będzie to trwało?

Co prawda wiele osób słysząc takie opinie puka się w głowę. Jak to, Valencia i spadek? Przecież to niemożliwe. Dobrych kilka lat temu kiedy Villarreal spadało z Primera División także wydawało się to niemożliwe. A jednak. Powiem więcej, mniej argumentów przemawiało wtedy za degradacją Żółtej Łodzi Podwodnej, niż dziś za spadkiem Blanquinegros.

Wizja niesamowicie smutna, ale która dociera i gdzieś z tyłu głowy jawi się nawet u mnie, wielkiego optymisty i człowieka, który zawsze stara się dostrzegać pozytywy. Dziś w grze ekipy Gary’ego Neville’a nie widać żadnych plusów. Żadnego punktu zaczepnego, który miałby świadczyć o tym, że niebawem będzie lepiej. Nie widać progresu, o którym cały czas z uporem maniaka mówi angielski szkoleniowiec.

Była chwila, podczas tych pierwszych kilku meczów, kiedy rzeczywiście było lepiej. Kiedy jakby zawodnicy uwierzyli w plan nakreślony przez Anglika. Był naprawdę fajny mecz z Realem Madryt, coraz więcej sytuacji na boisku i coraz więcej oddanych strzałów. Ciekawe decyzje, które można było logicznie wytłumaczyć. Tylko co z tego, skoro po kilku meczach, gdzie jakiegoś progresu można było się doszukiwać, wpadliśmy w jeszcze większy marazm niż wcześniej? Przez jakiś czas można było usprawiedliwiać szkoleniowca, że jak punktować, skoro napastnicy nie wykorzystują najprostszych sytuacji, pomocnicy na czele z kapitanem człapią po boisku, a obrońcy (głównie Abdennour) kopią się po głowie. Problem w tym, że teraz tą kasztanowatością zarazili się i ci najlepsi w klubie. Nawet Mustafi gra już jak ostatnia sierota. To o czymś świadczy.

Powalczymy — czyli mecz o nic

Przykro jest czytać opinie pozytywne przed takim meczem. Bo niektórzy kibice Barcelony piszą o tym, że nie można do końca się rozluźniać, okej dwumecz rozstrzygnięty, ale Valencia będzie chciała coś udowodnić. Tak, właśnie dlatego Neville powołał aż siedmiu zawodników drużyny rezerw. Zresztą, Blaugrana także w Walencji nie pojawi się w najlepszym zestawieniu. Delikatnie mówiąc. Tak czy siak, jak ktoś tu liczy na walkę to może się bardzo poważnie pomylić i zawieść przy okazji.

Wśród powołanych znalazł się choćby Sergio Ayala. 23-letni środkowy obrońca, który trafił do Valencii z Barcelony. Konkretnie do Mestallety z Barcelony B. Raczej nikt nie spodziewa się po nim, że coś dużego w piłce osiągnie. Wśród 18-tki meczowej (no, konkretnie to 19-tki, bo tylu powołał Neville, ale jednego będzie musiał odrzucić — przyp. red.) nie znaleźli się natomiast tacy zawodnicy jak młodzieżowy reprezentacyjny bramkarz Antonio Sivera, bądź inni reprezentanci La Rojity, Toni Latorre, Toni Martinez czy Rafa Mir. Ciekawy byłby zapewne też Fernando Cano czy Nacho Gil. Więc jeśli patrzymy na ten mecz z perspektywy szansy dla młodych — także możemy włożyć to między bajki.

Czy ktoś tu wierzy, że będziemy mieli tyle szczęścia, że Caballo czy Ayala okażą się nowym Jaume, który mimo wieku dalekiego od juniorskiego eksplodował formą i okazał się graczem klasowym? Wątpię. Podobnie jak Zahibo, który dostał swoją szansę kilkakrotnie i pokazał dlaczego wcześniej nie został przesunięty do pierwszego składu. Mimo niewątpliwych zalet motorycznych i warunków fizycznych, waleczności czy mocnego uderzenia brakuje mu zwyczajnie boiskowej ogłady. To wariat, który z niezwykłą częstotliwością będzie notował czerwone kartki bądź psuł organizację w defensywie wyłamując się ze schematów taktycznych. Przyznaję — pomyliłem się co do niego.

Pomyłka — słowo klucz

Nie ulega wątpliwości, że Peter Lim jest bohaterem Valencii. Gdyby nie on, być może dzisiaj Nietoperze byliby w podobnej sytuacji do tej, w której znajduje się choćby Parma, bądź kilka lat temu — podnoszący się powoli z kryzysu — szkocki Rangers. Wizja straszna, więc wszyscy jesteśmy przybyszowi z Singapuru niezwykle wdzięczni. Z drugiej strony, Valencię mógł kupić inwestor z Chin, Wang Jianlin i kto wie czy to by ekipie ze stolicy Lewantu nie wyszło na dobre, mimo tego, że propozycja teoretycznie była gorsza.

Teoretyzować jednak możemy, a słowo się rzekło i kobyłka u płota. Klub sprzedany, więc trzeba liczyć na to, że zabawa się skończy. Tak trzeba nazwać to co uprawia obecnie Peter Lim. Nie ma co dalej ukrywać, że ktoś inny tym klubem rządzi. Nic do powiedzenia nie mają ani Lay Hoon, ani Kim Koh, ani także kolejni zatrudniani ludzie czy przesuwani do ważniejszych stanowisk, jak Pitarch, Vicente, Angulo bądź Alexanco. Demonizowana jest zapewne także postać Jorge Mendesa. Mestalla to obecnie piaskownica Petera Lima, który musi się opamiętać, zanim doprowadzi tu do katastrofy.

Piękne słowa i analizy z telewizji nie przełożyły się na pracę w prawdziwej piłce. Oczywiście, wiedzy i umiejętności Gary’emu nie odbieram. Być może gdyby dostał klub z łatwiejszą sytuacją i zawodników, którzy są w stanie go zrozumieć, robiłby świetne rzeczy. Ale — nie to miejsce, nie ten czas — to zapewne już po opuszczeniu Mestalla będzie sobie podśpiewywać Neville. Człowiek sympatyczny i na pewno znający się na piłce, ale dla Valencii nieodpowiedni. Tutaj trzeba kogoś w rodzaju psychologa, kto przemówi do zawodników. Czytałem ostatnio opinię pewnego hiszpańskiego dziennikarza. Nie wiem na ile to prawda, ale stwierdził następująco:

Najgorsze wcale nie są wyniki, gra, błędy czy brak skuteczności. Problemem jest to, że zawodnicy są już (mentalnie) w Segunda. Kilku z nich mi to powiedziało.

I nawet jeśli żaden z zawodników nie powiedział czegoś takiego, to na boisku tak właśnie wyglądają. Jakby mentalnie już z tej ligi spadli. Ktoś powinien tutaj przejrzeć na oczy. Przede wszystkim Peter Lim, który sukcesywnie stawia na żółtodziobów, argumentując to tym, że bardziej doświadczony szkoleniowiec nie poprowadzi tej ekipy przez lata. No cóż, z „fachowcami” proponowanymi przez Singapurczyka możemy mieć problem niebawem ze znalezieniem relacji w internecie… i to nawet takiej z samym wynikiem live, nie mówiąc o luksusie relacji tekstowej.

A mecz? On i tak mało kogo obchodzi. Komentatorzy mają zajadać kanapki i oglądać film, puste ma być Mestalla i jeśli to prawda, że zawodnicy Akademii mają obowiązek stawić się na tym meczu, to jest bardzo słaby zabieg. Na pewno pustkami będzie świeciła Curva Nord, sektor, który zawsze tętni życiem i pasją, nawet jeśli opinie prezentowane przez członków grupy Yomus mogą wydawać się dziwne, jak ta z krytyką Salvo. Nie wiem jak Wy, ale ja sam zastanawiam się czy w ogóle nie solidaryzować się z Yomusami i sobie tego meczu nie odpuścić. Pierwszy raz od 9 lat, od kiedy to Valencię oglądam regularnie mecz po meczu z wyjątkami w sytuacjach kiedy zwyczajnie nie mogłem. Tym razem nie mam jednak ochoty wypisywać #ReAmuntadaEsPosible ani #ElValenciaSiempreSeLevanta, a raczej #MestallaVacioEnCopa.

Przypominamy o tegorocznej edycji Forumowego Typera. Nagrody funduje sklep piłkarski ISS-sport oferujący oficjalne koszulki piłkarskie VCF.

Wszystkich kibiców zapraszamy serdecznie do odwiedzenia naszego kanału IRC!, strony Lajfy.com, gdzie w trakcie meczu trwać będzie relacja tekstowa oraz strony sporticos.com, która prezentuje statystyki związane z meczami piłkarskimi.

Kategoria: Mecze | własne skomentuj Skomentuj (1)

KOMENTARZE

1. pedro910.02.2016; 15:55
Ciekawy tekst - gratuluję, który trafnie odzwierciedla obecną sytuację.
Sytuacja staje się naprawdę dramatyczna, zwłaszcza biorąc pod uwagę dynamikę negatywnych czynników i brak reakcji klubu. No i ten Lim, gdzieś daleko, niby jest, ale go nie ma. Tak jakby Valencia przestała go interesować. Przeciwieństwo Florentino z RM, który jest ciągle na miejscu i nawet wchodzi do szatni, kiedy piłkarze chcą być sami.
A nasi futboliści snują się, tj. biegają po boisku (nawet statystycznie często więcej niż rywale), morale spada, motywacja też. Wystarczy popatrzeć np. na Parejo czy śpiącego królewicza - Gomesa. Czasem się obudzi, błyśnie, jednak w sumie gra równie miernie jak koledzy.
Dzisiaj sparing, w sobotę mecz prawdy poturbowanych drużyn po przejściach - VCF i Espanyolu o coś więcej niż 3 pkt.