sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Salvo: „Zawsze będę do dyspozycji Lima”

Bartosz Zajdel, 01.12.2014; 20:49

Wywiad rzeka z prezydentem

Amadeo Salvo w ostatnim czasie stał się ulubieńcem walenckich mediów. Wszyscy od kibiców przez dziennikarzy aż do nowego właściciela klubu zastanawiają się czy Salvo pozostanie prezydentem Valencii. Odpowiedzi na to i wiele innych nurtujących pytań prezydent klubu udzielił w ostatnim wywiadzie dla Superdeporte.

Ciekawi nas jak wyglądały decydujące godziny dla procesu sprzedaży.

A więc na nasze nieszczęście Bankia nie chciała podpisać umowy w Walencji. W tamtym momencie nie wiedzieliśmy dlaczego nie chcą podpisać umowy w mieście, w którym maja swoją siedzibę jednak ani Valencia CF ani Fundacja nie chciały tworzyć kolejnych problemów. Wszystko było zaplanowane noc wcześniej, w Madrycie gdzie nie zgodziłem się aby umowę podpisano w stolicy. Stwierdziłem, że kontrakt powinien zostać podpisany w Walencji, w siedzibie klubu. Bankia to zaakceptowała i tak się rozstaliśmy. Spędziliśmy cały dzień w Madrycie gdyż wszyscy czekaliśmy, aż prawnicy Bankii i Meriton sprawdzą szczegóły porozumienia, a ja dodatkowo musiałem podpisać umowę dotyczącą restrukturyzacji długu.

Wszystko opóźniło się do północy. Z czego to wynikało?

Ostateczna rewizja umowy w pierwszej kolejności została przeprowadzona po angielsku, następnie została przetłumaczona na hiszpański i okazało się, że jak zwykle przy okazji tłumaczenia pojawiło się kilka błędnych interpretacji. Doszliśmy do zgody i o szóstej popołudniu udaliśmy się do notariatu. Tam raz jeszcze trzeba było sprawdzić wszystko o czym dyskutowaliśmy wcześniej przez cały dzień. Pojawiło się kilka kwestii, które nie były jasno wytłumaczone jednak nie ze względu na złą wolę lecz przez zawiłość i złożoność kontraktów. W punktach, które wcześniej zostały omówione pojawiły się drobne nieścisłości, ale ostatecznie wszystko zostało zamknięte. W momencie osiągnięcia porozumienia zadzwoniliśmy do Valencii aby zaczęli się zbierać, gdyż Bankia poprosiła aby umowa sprzedaży została podpisana przed umową dotyczącą refinansowania długu. Po 23:30 osiągnęliśmy finalne porozumienie i do podpisania umowy brakowało ledwie pięciu minut.

Czy tego ostatniego dnia były jeszcze jakieś inne problemy, coś co mogło spowodować krok wstecz?

To Bankia wysłała powiadomienie do Meriton aby podpisać umowę o 12:00 w południe. Przedstawiciele Valencii pojawili się w Madrycie o 11:00, patroni byli gotowi wyruszyć do stolicy jednak powiedzieliśmy im aby się wstrzymali oraz że porozumienie zostanie podpisane w Walencji. To było jak ostatnie dni okienka transferowego, do ostatniej minuty. Było jednak jasne, że od momentu, w którym Bankia oraz Meriton ustaliły datę i godzinę to wszystko musiało zmierzać ku końcowi. Jeżeli nie 24 października o godzinie 23:30 to podpisalibyśmy umowę 25 października pięć minut po północy. Wiadomo było, że nikt nie odszedłby od stołu jeżeli wcześniej nie pojawiłoby się na nim ostateczne porozumienie.

Po tym wszystkim co Salvo mówił o Bankii w tych ostatnich miesiącach jak wyglądały ich twarze w momencie podpisywania umowy?

Ja tego tak nie interpretuję, nie atakowałem ich tak bardzo, ani też nie mam przeciwko nim nic osobistego, jedyne co...

Człowieku mówię o tych wszystkich kłodach, które Bankia rzucała Wam po nogi, o tym, że chcieli sprzedać Valencię swoim szemranym przyjaciołom, a ich negocjatorzy reprezentowali niski poziom...

Powiedziałem to wszystko ponieważ w to wierzyłem i w tamtym momencie rzeczywiście tak było. Wyraz twarzy z jakim na mnie patrzyli? Normalny. Prawda jest taka, że nie rozmawialiśmy zbyt dużo, przywitaliśmy się tak jak to robią dobrze wychowani ludzie i nic więcej. Do momentu podpisania umowy znajdowaliśmy się w innych pokojach, a gdy przyszła pora na złożenie podpisów po prostu to zrobiliśmy. Sytuacja wyglądała tak samo w przypadku Caixy, a ich traktuję wspaniale, negocjacje były błyskawiczne. W przypadku Bankii wszystko wyglądało poprawnie, może nie było przyjacielskiej atmosfery, ale na pewno też nie można mówić o wrogości.

Czy w którymś momencie bałeś się, że to wszystko na próżno?

Były dwa krytyczne momenty, jeden w czerwcu kiedy rozmawialiśmy z Fundacją w sprawie umowy. Bałem się ponieważ był bardzo sztywny. Otrzymaliśmy projekt umowy, według którego jeżeli nie spełnilibyśmy jej pewnych punktów, jak bardzo nieznaczące by one nie były, musielibyśmy zapłacić 200 mln €. W tym momencie przedstawiciele Petera Lima stwierdzili, że instytucja, która nie może udzielić żadnych gwarancji nie ma prawa też ich wymagać. Wtedy bałem się, że wszystko spali na panewce. Meriton, które już wcześniej przeprowadziło procedurę Due Diligence nie miało zamiaru rozważać żadnych innych ewentualności ponieważ rozumieli, że patroni byli już dostatecznie przytłoczeni odpowiedzialnością jaka na nich spadła. Nie mogli liczyć na pomoc ze strony rządu, zmagali się z kwestiami Newcoval, Porxinos i Andrésa Sanchisa. Trzeba pamiętać, że Peter Lim kupował akcje Valencii, a nie Fundacje wraz z jej problemami.

A drugi raz?

W drugim przypadku chodziło o dodatkowe gwarancje. Ludzie Bankii tego nie rozumieli, wcześniej nie uczestniczyli w operacjach, które rozgrywały się w kilku miejscach na świecie. W takim kraju jak Hiszpania i dla takiego banku jak Bankia, nieograniczona odpowiedzialność, czyli oznaczająca odpowiedzialność całym swoim majątkiem nie była ważna. Na tym polegał cały problem. W tamtym momencie, chodziło o wniesienie 140 mln € dodatkowych gwarancji, a nie można już było już przerwać operacji, która była tak zaawansowana.

Trudno było przekonać Lima żeby nie zrezygnował?

Jeżeli najpierw wymagają od ciebie, żebyś do 100 mln €, które już wyłożyłeś dołożył drugie tyle i do tego w ten sam dzień dostajesz pismo od Newcoval z żądaniem 87 mln €, a następnie dowiadujesz się od Bankii, że dotychczasowe porozumienie nie obowiązuje i udzielić kolejnych 200 mln € gwarancji to zaczynasz myśleć, że coś jest nie tak i że w Valencii nie chcą, żeby sprzedaż była kontynuowana. To logiczne, że osoba, która jest kilka tysięcy kilometrów dalej pomyślała, że nie chcą jej sprzedać klub tylko nie wiedzą jak to powiedzieć.

A rzeczywiście było jakieś ukryte dno?

Ze strony Fundacji nie. Oni po prostu za bardzo chcieli, w końcu sprzedawali Valencię CF. Po czterech czy pięciu dniach się zreflektowali.

Jak ważne było wsparcie kibiców, którzy zarówno w sieci jak i na ulicy wzięli stronę Meriton i opowiedzieli się przeciwko Bankii?

Wszystko miało jakiś wpływ, to oczywiste. Kibice pomogli i to bardzo. Sprawili, że Lim uwierzył w nas, którzy byliśmy na miejscu. Pamiętam, że w czasie mojego pobytu w Singapurze powiedział: „Amadeo, wiem, że ludzie bardzo mocno identyfikują się z klubem i że pragną, aby pojawił się nowy właściciel i zainwestował w klub”. Oni czytają prasę jednak nie zostawiono im żadnego wyjścia. W efekcie wziął na siebie kolejne cztery zobowiązania, których na początku nie miał zamiaru podejmować. Ostatecznie okazało się, że była to najlepsza decyzja jaką mogliśmy podjąć, oczyścić się. Gdybyśmy tego nie zrobili ludzie nie dowiedzieliby się, że wisiał nad nami miecz Demoklesa w postaci wyroku sądu najwyższego, który zmuszałby nas do zapłacenia 160 mln € i od którego nie moglibyśmy się odwołać. To doprowadziłoby Valencię do ruiny. Jako prezydent obiecałem rozwiązać te problemy co Fundacja potraktowała za logiczne posunięcie.

Stał Panu jego boku. Co czuł Peter Lim gdy zobaczył powitanie, jakie przygotowali dla niego go kibice Valencii?

Peter Lim to bardzo poczciwa osoba, znam go i wiem, że był bardzo zadowolony. Był zdumiony, pytał czy kibice zawsze się tak zachowują. Odpowiedziałem, że w ostatnim czasie tak, że wcześniej nie zachęcaliśmy ich specjalnie do przyjścia na stadion ze względu na przybycie Petera Lima, że ludzie bardzo doceniają jego pomoc i zawziętość. Podobało mu się również samo Mestalla.

O czym rozmawialiście w trakcie meczu?

Komentowaliśmy poszczególne zagrania, on mówił o Mustafim, o Gayi...

I co mówił na temat Gayi?

Generalnie pytał o zawodników z Akademii, wszystkich ich zna. Trzeba pamiętać, że Peter Lim to fanatyk futbolu i ogląda wszystkie mecze Valencii nawet gdyby musiał to robić o 4 nad ranem. Wspomniał o Gayi, ale on jest jednym z wielu. Tak naprawdę w czasie meczu nie rozmawialiśmy dużo, później w czasie przerwy zapoznaliśmy go z doradcami, patronami, osobami odpowiedzialnymi za klub. Lim był bardzo uprzejmy i pozował z nimi wszystkimi do zdjęć.

Fakt, że wizyta na Nou Mestalla była pierwszy krokiem Lima w Valencii to przypadek?

Nie. Za każdym razem gdy go spotkałem pytał mnie o nowy stadion, o początkowy projekt i późniejsze zmiany. Mestalla go urzekło, zawsze mówi, że jest takie jak Anfield i za każdym razem kiedy na nim jest zakochuje się jeszcze bardziej, jednak zdaje sobie sprawę, że pod względem komercyjnym miejsce Valencii jest gdzie indziej. Chciał podyskutować z którymś z architektów lub z kimś z UTE, a tym kto opowiedział o przyszłości stadionu i wytłumaczył absolutnie wszystko był Christian Schneider.

I jak ocenił teren budowy oraz sam stadion?

Jest kilka elementów, które wyjątkowo przypadły mu do gustu, a w sprawie pozostałych skierujemy się do Marka Fenwicka i porozmawiamy o możliwych zmianach. Nie dotyczy to elementów estetycznych, chodzi o sprawy, które mają wpływ na ewentualne przychody, komfort i widoczność. Nie mieliśmy dużo czasu, rozmawialiśmy o konstrukcji, wejściach, przestrzeni komercyjnej... To co chciał zrobić to wbić sobie do głowy plan stadionu, aby w momencie otrzymania projektów wiedzieć jak wszystko wygląda.

Następne w kolejce było zapoznanie się z piłkarzami.

To go naprawdę interesowało. Czasami rozmawialiśmy o sprawach finansowych i innych jednak to co go interesuje to futbol. Jedliśmy z nimi obiad cały czas odnosząc się do nich z szacunkiem. Wcześniej zapytałem Nuno czy nie będzie żadnego problemu. Zawodnicy zawsze jedzą przy jednym stole, w harmonii, która robi wielkie wrażenie. Stolik obok siedzieliśmy my. Lim chciał ich po prostu poznać. Przekazał im, że to dla niego wspaniały dzień i aby doceniali klub, w którym się znajdują. Następnie udaliśmy się na Mestalla i wyszliśmy do miasta, na plażę, do portu, sklepów w centrum i zwiedzaliśmy zabytkową część miasta. Chciał się odnaleźć.

Następnie udaliście się do domu rodzinnego Amadeo Salvo?

Zaskoczył mnie. Kiedy jedliśmy obiad zapytał mnie czy moi rodzice mieszkają w Valencii i czy moglibyśmy ich odwiedzić. Peter Lim to osoba niesamowicie bezpośrednia, miła, wyjątkowo naturalna. Wszędzie gdzie pójdzie jest dobrze odbierany i cały świat dobrze o nim mówi.

I tam rozmawialiście na temat pańskiej przyszłości w klubie...

Nie, nie, nie. Wtedy o tym nie rozmawialiśmy. W tamtym momencie Peter Lim już o tym wiedział, ponieważ wcześniej powiedziałem to jemu, Kim, Lay Hoon... Dla nich to nie była żadna niespodzianka.

Ale dla ludzi, dla kibiców wiadomość o tym, że Salvo przestanie być prezesem klubu była ogromną niespodzianką. Nie mogą sobie tego wyobrazić...

Powiedziałem to i powtórzę jeszcze raz – bycie tutaj w Valencii to honor, jednak już nie jako prezydent lecz jako część tej rodziny. Jeżeli spojrzysz na tą sytuację to zdasz sobie sprawę, że staję przed wyborem porzucenia czegoś co bardzo kocham, co budowałem przez 27 lat mojego życia i muszę podjąć jakąś decyzję. Nie chcę powiedzieć, że nasza firma beze mnie upadnie jednak pewien etap mojego życia musiałbym przeżyć poza nią, a nie wiem jak długi. To czego nie mogę zrobić to zostać tutaj, ponieważ nowoczesny klub piłkarski bardzo absorbuje ogromnie dużo czasu i jednocześnie być w innym miejscu, w którym w końcu tak na prawdę bym nie był. Podział 50 na 50 nie jest możliwy. Jest to problem, który muszę rozważyć ponieważ koniec końców to ta druga opcja jest tą „moją”. Nie chcę powiedzieć, że rezygnuję ponieważ nadal będę właścicielem Power Electronics i nikt mi tego nie zabroni, nawet gdyby miałby to być sam Peter Lim. Oni wiedzą, że decyzja, którą muszę podjąć nie zaprowadzi mnie do konkurencji. Jeżeli chodziłoby o aspekt ekonomiczny to nigdy nie ruszałbym się z Power Electronics. Sprawa jest inna. Jeżeli opuścisz firmę z branży technologicznej na cztery czy pięć lat to kiedy do niej wrócisz będziesz poza interesem. Mam synów, którzy w ciągu czterech czy pięciu lat zaczną wchodzić do firmy czego może nie pragną, ale może jednak tak i chciałbym z nimi być. Niby cały czas tam jestem, ale jednak to nie to samo co przeżywać to z dnia na dzień, a właśnie to najbardziej sobie cenię.

Długo będzie Pan odwlekał decyzję?

Podejmę ją w ciągu dwóch bądź trzech tygodni. Jestem zwolennikiem teorii, która mówi, że życie samo wskazuje ci drogę, czyli że pojawi się jakiś znak albo coś co powie mi co powinienem zrobić. Czasami jeżeli nie wiesz co robić dalej najlepiej jest zostawić wszystko takim jakie jest i czekać. Jeżeli nadal będziesz miał wątpliwości i nie znajdzie się innego rozwiązania trzeba zdecydować.

I nie żal Panu zostawiać tego wszystkiego po całym roku walki?

Jasne jest, że w przypadku odejścia zawsze będę do dyspozycji Petera Lima aby pomagać mu jeżeli taka będzie jego wola, albo jeżeli będzie wymagała tego sytuacja. Jeżeli zaś zdecyduję się zostać to pod pewnym warunkiem – mój dom jest gdzie indziej i w każdej chwili mogę być zmuszony do niego wrócić.

A co na to Peter Lim?

Tak jak ja jest przedsiębiorcą, na wyższym poziomie czy też z większymi wpływami, ale jest przedsiębiorcą i to rozumie. Tak naprawdę to właśnie on jest osobą, która rozumie mnie najlepiej.

Jednak z tego co wiemy Lim poprosił Pana o pozostanie na stanowisku. Nie mamy racji?

Człowieku, to logiczne, że chce abym pozostał i pomogę mu jak tylko będę mógł. Wniósł wiele dobrego do Valencii.

Czy można wyobrazić sobie gorszy początek Lima w Valencii niż utrata Salvo?

Ale nie dlatego, że nie chciał na mnie postawić. Lim zdaje sobie sprawę, że w Valencii pracują ludzie bardzo wartościowi. Wszyscy odpowiedzialni za kierowanie klubem pozostaną na swoich miejscach, a jeżeli zabraknie kogoś na czele... nie wiem, zobaczymy.

Można zauważyć, że czuje się Pan przytłoczony tym tematem.

Tak, załamuje się ponieważ czasami myślę, że przez dwa lub trzy lata mógłbym realizować piękny projekt mistrzowskiej Valencii i wtedy rzeczywiście tego pragnę. Są też dni kiedy wydaje mi się, że tracę możliwość uczestniczenia w międzynarodowej ekspansji mojej firmy, mamy nowy odział, który niedawno stworzyliśmy... Czasami odnoszę wrażenie, że tracę wszystko. Tracę wszystko, ponieważ prędzej czy później zacznie się krytyka, taki jest futbol. Muszę to wziąć pod uwagę. Jestem przyzwyczajony do krytyki jednak musisz zrozumieć jaka jest sytuacja. Decyzję podejmę w ciągu dwóch lub trzech tygodni...

Mówi Pan o dwóch bądź trzech tygodniach, jednak analizując ankietę SUPER, w której 94% kibiców opowiada się za Pańskim pozostaniem, nie jestem pewien czy kibice będą w stanie czekać tak długo...

Za to bardzo cenię tych ludzi i zawsze mówię, że daje mi to poczucie dobrze spełnionego obowiązku i dobrze wykonanej pracy. Jeżeli nie czułbym tego na ulicy, szczególnie pośród młodych ludzi, którzy są przyszłością, jeżeli nie czułbym tej sympatii, nawet nie zastanawiałbym się nad obecną sytuacji. W końcu to kibice są tymi dla których pracujemy i jeżeli nie byliby zadowoleni nie byłoby sensu tego kontynuować. Stąd też swoją decyzję ogłoszę najwcześniej jak to tylko możliwe, dziesięć lub dwanaście dni przed Nadzwyczajnym Zgromadzeniem Akcjonariuszy.

Powiedział Pan, że wszyscy poszczególni dyrektorzy pozostaną na swoich stanowiskach, jednak dla kibiców, a tym bardziej dla trenera i prezydenta najważniejsza jest przyszłość Rufete...

Dział sportowy będzie działał tak jak dotychczas, już ci to powiedziałem. Bez Rufete nie ma Salvo i na odwrót bez Salvo nie ma Rufete, to się rozumie samo przez się. Co więcej, dyskusje na ten temat trwają od dłuższego czasu.

Może być, jednak dobrze by było gdyby prezydent przekazał to kibicom.

Słuchaj. W tym momencie, w którym zadajesz pytanie na temat przyszłości Rufete mogę powiedzieć, że na 98% zostanie w klubie. Zwróć uwagę na to co mówię. Pozycja Rufete w Valencii jest nie do podważenia, a oni nie są głupi i o tym wiedzą.

A jeżeli Salvo zdecyduje się odejść, nie będzie to miało żadnego znaczenia?

W kwestii przyszłości Rufete? To nie ma nic do rzeczy, absolutnie. Rufete to osoba na którą liczą, którą cenią i nie mówię tego tylko ja, sam Rufete może to potwierdzić. Jeżeli Peter Lim rzeczywiście chciał wprowadzić jakieś zmiany to miał czas by to zrobić, a jednak się na to nie zdecydował...

Rufete pojawił się w Valencii dzięki Salvo i wyobrażam sobie, że szukał Pan u niego wsparcia w najtrudniejszych momentach procesu sprzedaży...

To logiczne, że otaczam się osobami, którym ufam, które są mi najbliższe. Rufete to urodzony przodownik pracy, osoba, która kocha ten klub i go szanuje. Jest bardzo inteligentny, myśli awangardowo. Wystarczy spojrzeć na to jak podniósł Akademię, jak ona się dzisiaj prezentuje. Nie mówię tutaj o rezultatach bo te dopiero nadejdą. Chodzi mi o model i formę pracy. Stworzył drużynę i co jest ważne stworzył ją w swoim departamencie. Jeżeli któregoś dnia nie pojawiłby się tutaj to i tak wszyscy wiedzieliby co trzeba zrobić. Stworzył drużynę na najwyższym poziomie, możesz zapytać o to Federację, albo kluby które nas odwiedzają. Zapytaj i spójrz na pochwały jakie nieustannie otrzymujemy w formie pisemnej. Ponadto cenie go za odwagę, a przede wszystkim za jego wiedzę na temat struktury klubu, ponieważ kiedy pojawiali się Djukic, Pizzi czy Nuno zawsze mówiliśmy im, że niezależnie od warunków muszą wyróżnić kogoś z Akademii.

Wymieniłeś Nuno, który pojawił się w Valencii z woli Petera Lima, jednak wiadomo, że podpisał kontrakt jedynie na jeden rok...

Tak, to jest pewne i jest jednym z naszych bieżących problemów ponieważ wszyscy, a kiedy mówię wszyscy to znaczy każdy bez wyjątku uważamy, że Nuno jest jednym z nas i nie będzie naszym trenerem jedynie na rok. Jesteśmy z nim i on to wie.

Co to znaczy „jesteśmy z nim”?

To, że chcielibyśmy aby został z nami na dłużej.

Rozmawiano już z Nuno na temat przedłużenia umowy?

Tak, już rozmawialiśmy i niedługo zaczniemy działać. To nie jest żaden sekret. Gdyby to była tajemnica nie powiedziałbym ci, że chcemy przedłużyć z nim umowę. To nie jest też kwestia Petera Lima. Wszyscy musimy zrozumieć, że teraz mamy nowego właściciela i powinien on wiedzieć o wszystkich decyzjach tego typu. Nie chcę przez to powiedzieć, że to on je podejmuje, jednak oczywiste jest, że musi być o nich informowany. Jeżeli w mojej firmie przeprowadza się inwestycję i ja o niej wiem to nie zdziwię się jeżeli pewnego dnia znajdę w magazynie nową maszynę wartą 5 mln €. To jest normalne ponieważ decyzje w firmie są podejmowane właśnie w taki sposób.

Chce Pan powiedzieć, że decyzję dotyczącą zaproponowania Nuno nowego kontraktu podjął Pan i Rufete, a teraz poinformujecie o niej Petera Lima?

Rozmawialiśmy na temat całej struktury klubu z Rufete, ze mną, z Peterem Limem. Nuno to trener, który pasuje do naszego przyszłego projektu w każdym aspekcie.

Nuno jako trener będzie miał szerszy wpływ na strukturę klubu?

Zobacz. Musimy postawić sprawę jasno. Trener to osoba, która prowadzi drużynę i nią dyryguje. To dla nich wszyscy pracujemy włączając w to Akademię, która istnieje po to by szkolić piłkarzy dla pierwszej drużyny i trenera. Z tego względu nie możesz sprowadzać piłkarzy, których nie chce szkoleniowiec, a więc jeżeli będzie on szukał konkretnego zawodnika, o wyznaczonym profilu, może podać nazwisko.

Na przykład Filipe Augusto.

Dokładnie, Filipe Augusto, który był jedną z dwóch czy trzech opcji, które rozważaliśmy. Cały czas szukaliśmy, jednak Filipe Augusto zawsze był jedną z możliwości i to bardzo mocno braną pod uwagę, jednak jeżeli potrzebujemy kogoś na konkretną pozycję sekretariat techniczny przeczesuje rynek, a na koniec Nuno i Rufete muszą zdecydować. Ostatnie słowo zawsze należy do trener ponieważ on jest osobą, która jest odpowiedzialna za piłkarzy.

Budżet, który zostanie uchwalony na najbliższym Walnym Zgromadzeniu jest najniższy od wielu lat.

Oczywiście, a jest to spowodowane tym, że nie gramy europejskich pucharach. Musimy w jakiś sposób to zrekompensować pieniędzmi od sponsorów, a do tego jestem pewien, że odejdzie jakiś zawodnik, chociaż w jego miejsce sprowadzimy nowego.

Proszę sobie wyobrazić, że przychodzi inwestor, który wykłada pieniądze i ratuje Valencię. Jaką kwotę odstępnego wpisalibyście do kontraktu Paco?

Paco? 200 mln €, najwyższą jaką się da.

Bądźmy realistami...

To jest realne, nie ma o czym rozmawiać. Ja w kontrakcie Paco wpisałbym najwyższą klauzulę jaka byłaby możliwa. Piłkarze tacy jak Negredo, Rodrigo, André Gomes, Parejo, Otamendi, Diego Alves, Feghouli czy Mustafi nie mogą mieć w kontraktach zapisanych sum odstępnego w wysokości 20 czy 30 mln €. Te kwoty muszą być odpowiednio wyższe, aby klub miał lepszą pozycję w negocjacjach ponieważ możecie być pewni, że jeżeli Mathieu miałby klauzulę w wysokości 35 mln € to bylibyśmy go sprzedali za 35 mln €.

Jak?

Tak jak słyszysz. Chodzi o to, że nie ma lewonożnych środkowych obrońców na poziomie Mathieu lub jest ich niewielu. W tej chwili jest on jednym z najlepszych piłkarzy Barcelony... Klauzula to kwestia psychologiczna.

Jest zgoda na to aby wzmocnić drużynę w zimowym okienku transferowym?

Tak naprawdę jeszcze o tym nie rozmawialiśmy. Jeżeli się nie wzmocnimy może to nie mieć żadnego znaczenia, jednak równie dobrze może się okazać że wręcz przeciwnie. Ostatecznie to trener musi zdecydować i powiedzieć jakich elementów mu brakuje, tak jest we wszystkich klubach. W takim momencie powinni pojawić się Rufete wraz z Ayalą, którzy przedstawią konkretne propozycje i ich cenę. Dyrektor sportowy to osoba, która dysponuje ogromną ilością informacji, które są potrzebne wielu pracownikom, jednak ostateczna decyzja należy do szkoleniowca, który zajmuje się zespołem. Dyrektor sportowy jest od przedstawienia możliwości i negocjacji.

Kiedy Rodrigo i André Gomes staną się własnością Valencii?

W trwającym sezonie nie jest to możliwe gdyż są oni jedynie wypożyczeni z Benfiki do Valencii i nie możemy niczego zrobić ze względu na kontrakty, którymi związaliśmy z La Liga, FIFA i pozostałymi federacjami. W lipcu przyszłego roku staną się pełnoprawnymi zawodnikami Valencii, ponieważ w tej chwili są graczami klubu jedynie na papierze. Jest to sprawa między Valencią a Benfiką. André i Rodrigo to piłkarze, których Peter Lim kupił w ostatnim zimowym okienku transferowym z intencją przetransferowania ich do Valencii, gdyż myślał, że cała operacja zamknie się między 15 a 20 stycznia.

A w kwestii podpisywania nowych kontraktów coś się zmieniło?

To pytanie do Rufete, nie do mnie. Nasz plan zakłada, że pod koniec roku niektóre rozwiążemy i podpiszemy kilka nowych. Taka jest idea.

To pytanie zostawiliśmy na sam koniec..

Pytaj.

Wiadomo już kto zapłacił za Otamendiego?

Jasne! Valencia! Zrobiliśmy niezły transfer...

Kategoria: Wywiady | SuperDeporte skomentuj Skomentuj (0)

KOMENTARZE

Nie ma żadnych komentarzy.