Kolejne niepowodzenie
19.04.2014; 17:55
Bez przełamania na wyjeździe
Drużyna Valencii najprawdopodobniej myślami jest już w półfinale Ligi Europy z Sevillą. Mecz z Osasuną potwierdził, że ligowe zmagania są tylko dodatkiem do rozgrywek pucharowych, a w szeregi walenckiej drużyny wdarła się dziś nieporadność i chaos. Ostatecznie, dzięki bramce Jonasa, Valencii udało się zremisować w Pampelunie.
Choć przed spotkaniem co niektórzy wieszczyli, że Juan Antonio Pizzi da więcej pograć teoretycznie rezerwowym i da odpoczynek najbardziej eksploatowanym piłkarzom nie okazało się to prawdą. Argentyńczyk do boju posłał pierwszy garnitur z Juanem Bernatem na czele.
Pierwsze minuty nie zwiastowały nam wielu emocji, a ospale prezentowali się gracze Valencii. Osasuna nie chciała, więc czekać i wobec bierności przyjezdnych atakowała bramkę Guaity. Pomimo, że ów ofensywne akcje najpierw kompletnie nie zagrażały Los Ches to ostatecznie przyniosły efekt.
Jak się okazało wystarczyło oddać tylko i aż strzał w światło bramki. Na pozór niegroźne uderzenie Roberto Torresa odbił Guaita, lecz zrobił to w tak nieudolny sposób, że futbolówka trafiła wprost pod nogi nadbiegającego Oriola Riery. O spalonym mowy nie ma, 1:0 dla gospodarzy.
Valencia chciała ruszyć nieco bardziej do przodu, ale chcieć nie oznacza móc. Tak czy owak, Blanquinegros pomimo bezsilności w ofensywie należał się rzut karny. Feghouli chciał minąć Bertrana, a ten wyraźnie celowo odbił piłkę ręką. Całej sytuacji – nie wiedzieć czemu – nie chciał widzieć arbiter.
Spotkanie stawało się coraz nudniejsze, aż wreszcie sprawy w swoje ręce wzięli miejscowi. Rajd skrzydłem przeprowadził Bertran, po czym dograł futbolówkę do wbiegającego w szesnastkę Torresa. Najaktywniejszy tego dnia piłkarz miejscowych przyjął piłkę, spokojnie popatrzył, aż wreszcie oddał precyzyjny strzał, a Guaite uratował słupek.
Z czasem podopieczni Pizziego więcej grali na połowie rywala niż na swojej, jak do tej pory, ale wynikało to bardziej z cofnięcia się Osasuny, niż ataków Los Ches. Nieco ożywienia w szeregi Valencii wnieśli dwaj Brazylijczycy, Araujo i Jonas. Obaj może nie rozgrywali meczów życia, ale z pewnością widać było chęci gry, a nie dłubanie w nosie, jak miało to miejsce w poprzednich meczach u chociażby tego drugiego.
I to właśnie Jonas uratował Valencii punkt! Wbiegający w pole karne otrzymał podanie z prawej flanki od Araujo i lekkim strzałem pokonał Fernendeza! Było to przełamanie złej passy Brazylijczyk, który poprzednie trafienie w Primera Division zanotował jeszcze w styczniu.
Rezulatat 1:1 utrzymał się do ostatniego gwizdka sędziego i niespecjalnie możemy powdziewać, kogo tak naprawdę zadowolił. Tymczasem wczorajszym remisem Valencia pozbawiła kibiców już najmniejszych złudzeń – awans do pucharów poprzez ligę jest poza zasięgiem.
Zobacz bramki:
Osasuna CA - Valencia CF 1:1 (1:0)
Gole: Reira (19. min) - Jonas (82. min)
Osasuna: Andrés Fernández; Marc Bertrán, Arribas, Miguel Flaño, Damià; Raoul Loé, Silva; Cejudo (Oier, m.72), De las Cuevas (Acuña, m.86), Roberto Torres (Armenteros, m.79); Oriol Riera.
Valencia: Guaita; Pereira, Vezo (Piatti, m.77), Mathieu, Bernat; Keita, Parejo; Feghouli (Jonas, m.57), Vargas (Araújo, m.66), Fede Cartabia; Paco Alcácer.
UWAGA! Jeśli sądzisz, że mógłbyś wspomóc swoją ulubioną stronę w tworzeniu pakietu meczowego i chciałbyś by twoje przemyślenia trafiały do newsów, masz taką możliwość. Wystarczy, że napiszesz post na Twitterze, w treści którego zamieścisz hashtag: #VCFpl. Najbardziej błyskotliwe opinie będą publikowane w zapowiedziach, pomeczówkach czy ocenach redakcji, a najciekawsze z nich trafią na nasz facebook'owy fanpage.
KOMENTARZE
Ogólna dygresja: mimo pięknej remontady z Basel Pizzi mnie wcale nie przekonuje i uważam go za średniego trenera. Gdyby był dobry, to gralibyśmy z takim zaangażowaniem jak wtedy każdy mecz. Widocznie nie potrafi zmotywować naszych jak należy, bo raz na pół roku to każdy może zagrać na 100%, chodzi o to, żeby dawać z siebie wszystko w każdym meczu.
I jeszcze jedno - Parejo jest mierny.
Po sezonie bedzie nowy kupiec i beda jakies pieniadze na transfery.
Trzeba sprzedac i wymienic polowe składu, może nawet ktoś fajny przyjdzie.
Pizziego po sezonie bym pożegnał bo widać ze druzyna w lidze dalej gra mizernie i nie wierze ze nagle to sie zmieni. W porównianiu z Valverde ktory grał podobnym składem, Pizzi jest po prostu słabiutki.
Co do transferów to musi przyjść naprawdę ktoś majętny . Oto moje propozycje transferowe :
Bramka : Steve Mandanda
Obrona : raczej nikt
Pomoc: Santi Cazorla , Clement Grenier
Atak : Alexandre Lacazette, Lorenzo Insigne
Za rudego też graliśmy piękne mecze w pucharach (eliminując przecież nawet Barcę w 1/2) a w lidze był dramat.
Zajeżdżanie Bernata gdy w lidze i tak gramy o pietruszkę to już w ogóle porażka (w meczu z Osą, tuż przez super ważnym meczem w LE, wystawienie pierwszej 11 to już epic fail).
Za rudego też graliśmy piękne mecze w pucharach (eliminując przecież nawet Barcę w 1/2) a w lidze był dramat."
Kolejny komentarz na poziomie facebookowego znafcy z podwórkowego trzepaka. Bo Koeman tak skończył to Pizzi też musi prawda? logika Qnicka jest nie do podważenia niczym przepowiednia wróżki Semiry z TVN o 2 rano za 5.50 za minutę.
« Wsteczskomentuj