Jaime Ortí: „Dla Madrytu pozyskanie nowego zawodnika nie jest skomplikowaną sprawą”
12.10.2007; 20:06
Były, zasłużony dla fanów Valencii prezydent niespodziewanie zjawił się dzisiaj w siedzibie hiszpańskiej gazety „Marca”, by wyrazić swoją opinię na temat polityki transferowej Realu Madryt jak i rzekomo zainteresowanego Davida Villi.
- Pamiętam bardzo dobrze jakich to argumentów musiałem wielokrotnie używać, aby „Blancos” wycofali ofertę za któregoś z naszych piłkarzy. Wszystkie zagrywki władz Realu opanowałem znakomicie i mam je w małym palcu. Jako pierwszy, na którego zagięli parol był Mendieta. Oczywiście nie pozwoliliśmy na jakiekolwiek pertraktacje i oferta spełzła na niczym. Później, długo agitowali Ayale. Uważałem go za profesjonalistę, wiedziałem, że stanowił o sile defensywy w tamtych latach i tak samo jak wcześniej jednoznacznie odmówiłem. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że ambitni, kluczowi zawodnicy kosztują dlatego zdecydowałem się na podwyżkę jego gaży. To właśnie z nim w składzie zespół odniósł sukces na krajowym podwórku, ale także w Europie, czego przykładem jest Puchar UEFA i Superpuchar.
Bitwa na płace
- Pensje świadczone przez stołecznych są niewątpliwie z najwyższej półki. Po dziś dzień, piłkarze grający w białych trykotach zarabiają 3 razy więcej niż na Mestalla. W ich przypadku łatwo jest zapytać o klasowego sportowca i dobić transakcji. W Valencii jest niestety odwrotnie, gdyż nie dysponujemy i nigdy nie dysponowaliśmy takimi pieniędzmi jak „Królewscy”. Juan Soler dobrze wie, iż Villa na przeprowadzce na Bernabeú zarobiłby niebagatelną kwotę. Jego pensja z pewnością nabrałaby rozmiarów czterokrotnie większych niż teraz. Niemniej jednak wybór należy do samego zawodnika.
- Pamiętam bardzo dobrze jakich to argumentów musiałem wielokrotnie używać, aby „Blancos” wycofali ofertę za któregoś z naszych piłkarzy. Wszystkie zagrywki władz Realu opanowałem znakomicie i mam je w małym palcu. Jako pierwszy, na którego zagięli parol był Mendieta. Oczywiście nie pozwoliliśmy na jakiekolwiek pertraktacje i oferta spełzła na niczym. Później, długo agitowali Ayale. Uważałem go za profesjonalistę, wiedziałem, że stanowił o sile defensywy w tamtych latach i tak samo jak wcześniej jednoznacznie odmówiłem. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że ambitni, kluczowi zawodnicy kosztują dlatego zdecydowałem się na podwyżkę jego gaży. To właśnie z nim w składzie zespół odniósł sukces na krajowym podwórku, ale także w Europie, czego przykładem jest Puchar UEFA i Superpuchar.
Bitwa na płace
- Pensje świadczone przez stołecznych są niewątpliwie z najwyższej półki. Po dziś dzień, piłkarze grający w białych trykotach zarabiają 3 razy więcej niż na Mestalla. W ich przypadku łatwo jest zapytać o klasowego sportowca i dobić transakcji. W Valencii jest niestety odwrotnie, gdyż nie dysponujemy i nigdy nie dysponowaliśmy takimi pieniędzmi jak „Królewscy”. Juan Soler dobrze wie, iż Villa na przeprowadzce na Bernabeú zarobiłby niebagatelną kwotę. Jego pensja z pewnością nabrałaby rozmiarów czterokrotnie większych niż teraz. Niemniej jednak wybór należy do samego zawodnika.
KOMENTARZE
O ile mogę być przekonany, iż Albiol czy chociażby Angulo są wierni barwom klubowym, o tyle w taką wiarę u Villi nie jestem do końca przekonany.
Rozumiem, iż tutaj jest pewniakiem do gry w wyjściowej jedenastce, występuje w LM i co roku walczy o jej wygranie, podobnie z ligą.
Ale, załóżmy że nie awansujemy do LM 08/09 a np. Chelsea zaproponuje z 60mln€. Czy wtedy,przy braku pieniędzy dla klubu z LM, uda się go zatrzymać?
60 mln € można dobrze zagospodarować. Ściągnąć Luisa Garcie z Espanyolu i na wypadek gdyby Hugo Viana nie odbudował swojej formy w Osasunie, sięgnąć po Fabregasa.
Biorąc pod uwagę to, że Fabregas jest wg. mnie zawodnikiem obecnie więcej wartym (też medialnie, ileż to Real miał za niego dac) od Davida twierdzenie, że w granicach 60 mln euro dałoby się ściągnąc nie tylko jego, ale i kogoś jeszcze jest wg. mnie co najmniej śmieszne. Wątpię by Arsenal oddał go za takie pieniądze dopóki ma status 'super-zdolnego-magicznego 20 latka'. Może później...
« Wsteczskomentuj