sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Gdzie są chłopcy z tamtych lat?

marcin90, 12.09.2007; 19:55
Kiedyś jedni z najlepszych piłkarzy globu, obecnie tułają się po drugo - , bądź nawet trzeciorzędnych drużynach. Uważani swego czasu za jednych z najlepszych piłkarzy świata jeden po drugim opuścili klub, który ich wypromował. Łączy ich to, że wspólnie poprowadzili Valencię do historycznego finału Ligi Mistrzów w 2000 roku oraz fakt, iż kariera każdego po odejściu z Estadio Mestalla potoczyła się tak, jak żaden by sobie tego nie życzył.

Gaizka Mendieta, Claudio Lopez, Kily Gonzalez, Gerard oraz Francisco Javier Farinos – te nazwiska nadal ciepło brzmią w uszach licznej rzeszy Valencianistas. Dość powiedzieć, że dzięki nim liczna część kibiców rozpoczęła swą przygodę z Nietoperzami. Każdy z nich miał w sobie to coś, ich zalety można wymieniać w nieskończoność. Miast przytaczania niezliczonej liczby epitetów wystarczy przypomnieć jedynie to czego dokonali. A doprowadzili skazywaną na pożarcie Valencię do finału Champions League po drodze eliminując Bayern, Fiorentinę, czy gromiąc wręcz Lazio i Barcelonę.

Można polemizować, jednak w futbolu najważniejszą rolę odgrywają pieniądze. Valencia, która zanotowała niespodziewany awans w hierarchii europejskiego futbolu nie była jednak w stanie dorównać co niektórym drużynom Starego Kontynentu na polu ekonomicznym. Zasobne portfele finansowych potentatów szybko zaczęły kusić tych, którzy z dnia na dzień stali się gwiazdami światowego formatu. Dla nikogo niespodzianką nie było to, że ojcowie pierwszych od lat sukcesów Los Ches szybko skorzystali z intratnych propozycji. Za to wybór nowego miejsca pracy mógł już dziwić. Nie od dziś bowiem wiadomo, że piłkarze z La Liga kariery w Serie A nie zrobią, a wszyscy z wyżej wymienionych – za wyjątkiem Gerarda – obrali kierunek na Półwysep Apeniński. I od momentu przeprowadzki wszystko, jak za dotknięciem magicznej różdżki się odwróciło, tylko w zgoła odmienną stronę niż tego oczekiwali zawodnicy. Nagle ci, którzy mieli u swoich stóp cały piłkarski świat, a wielkie międzynarodowe kariery stały przed nimi otworem, zaczęli staczać się po równi pochyłej w dół. Wydawało się jeszcze, że być może los się uśmiechnie, jednak nic takiego nie nastąpiło. Dziś piłkarze, o których na początku bieżącego stulecia menagerowie i trenerzy klubów gotowi byli toczyć wojny, o dawnych sukcesach mogą jedynie pomarzyć, gdyż kluby, których barwy reprezentują to zaledwie prowincja europejskiego, bądź światowego futbolu. Hercules Alicante nie jest bowiem z pewnością szczytem marzeń zawodnika, który kiedyś grał w mediolańskim Interze, podobnie jak i Middlesbrough dla piłkarza, o którego swego czasu bił się Real Madryt.

Można się spytać, czemu kariery ex – Valencianistas nie rozwinęły się tak, jak tego oczekiwano? O jednoznaczną odpowiedź równie trudno, jak każdemu z nich o angaż w Barcelonie, bądź Valencii. Możliwości jest bowiem wiele, poczynając od innego stylu gry we Włoszech, po zgubny wpływ presji wywieranej na sprowadzonych za grube miliony zawodnikach. Pozostaje tylko żałować, iż nie pozostali na Estadio Mestalla i nie pomogli Nietoperzom wywalczyć jednego jedynego trofeum, po które jak na razie nie udało się sięgnąć – Puchar Europy, bo razem tworzyli jedną z najsilniejszych i najbardziej solidnych drużyn w Europie. Ośmielę się zaryzykować stwierdzenia, iż byli najlepszą w ciągu ostatnich dziesięciu lat ekipą, jaką dysponował którykolwiek szkoleniowiec Valencii.

Z sukcesów, nietuzinkowych zagrań, wspaniałych bramek El Piojo i reszty pozostały nam dziś jedynie miłe wspomnienia, których nikt nam nie odbierze i które w chwilach kryzysu mogą pomóc z optymizmem spojrzeć w przyszłość i żywić nadzieję, że dzisiejsi Valencianistas nawiążą do osiągnięć swych starszych kolegów. A nam w chwili triumfów przypomną się twarze tych, których niegdyś kochaliśmy i być może w czyimś oku zakręci się łza wzruszenia.

Kategoria: Felietony | własne skomentuj Skomentuj (15)

KOMENTARZE

1. Assist_magik12.09.2007; 20:50
Assist_magiksmutne, ale prawdziwe.. pieniądze jednak dla większości są bardzo ważne, wiec football się wokół tego kręci a jeszcze bardziej smutne, że nadal gdy słyszę te nazwiska to łezka się zakręci, bo byli wielkimi piłkarzami, a teraz słuch o nich zaginął...
2. Ulesław12.09.2007; 21:18
UlesławTekst świetny, temat idealny :]
Po tytule, sądziłem jednak, że bardziej skupisz się na losach wspomnianych piłkarzy, nie na przyczynach ich odejścia. Inaczej zrozumiałem pytanie, dla mnie ono w cale nie musiało być retoryczne ;)
Miałem więc trochę wrażenie zgubionego wątku, ale ogólnie tekst bardzo świetny.
3. Rust12.09.2007; 21:54
Mi także bardzo się podobał, choć miałem podobne wrażenie, że będzie to opis przygód klubowych byłych Valencianistas.. Ale fakt faktem - bardzo fajny tekst napisany w przerwie wydarzeń klubowych.. ;]
4. Sprewell12.09.2007; 22:09
SprewellOdeszli jedni przyszli inni tj Manuel Fernandes, który wczoraj strzelił dla Portugalii U-21 2 brameczki ;]

PS bardzo fajny artykuł
5. marcin9012.09.2007; 22:10
marcin90Z początku tak myślałem, ale postanowiłem, że nie będę pisał biografii x]
6. dzidek13.09.2007; 00:20
dzidekZawsze jest inna strona medalu... .
Pamiętam faceta nazwiskiem Bronizetti(?). Otóż twierdził, iż świetna forma kwartetu Farinos, Gerard, Mendieta i Kily była efektem przyjmowanego dopingu. Według Włocha, mieszkający w Valencii doktor Eufemiano Fuentes, ten sam związany z aferą w kolarstwie("Operacion Puerto"), miałby być osobą odpowiedzialną za świetne wyniki powyższej czwórki.
Jakby nie patrzeć, w końcu po opuszczeniu Valencii żaden z nich nie prezentował się już tak dobrze.
PS.Całe szczęście to tylko hipoteza...:)
7. dzidek13.09.2007; 00:33
dzidekPS.II Tym człowiekiem był chyba Ernesto Bronzetii, ale pewien nie jestem... .
8. misiaszek2213.09.2007; 10:36
misiaszek22Uwazam, ze z tej czworki najbardziej zmarnowal sie mendieta, chociaz klub chyba sporo na nim zarobil. Farinos jak odchodzil mial juz swoje lata, podobnie jak Kily, pozniej obaj grali w LM (nie zapomne Farinosa na bramce:)) a ten drugi nawet w reprezentacji, wiec nie wiem czy w ich przypadku mozna mowic o zmarnowaniu. Co do Gerarda to nie sledzilem za bardzo jego dalszej kariery, ale pamietam udane mecze z Monaco w europejskich pucharach.
Poza tym nalezy pamietac, ze za beniteza juz nie bylo tej czworki i mimo to Valencia zdobyla podwojna korone, a to jest napewno cenniejsze trofeum niz dwa finaly LM.
Ogolnie ciekawy felieton, ale ile mozna zyc historia:)
PS. Czy mozna sie stoczyc po rowni pochylej w gore?
9. Gajos13.09.2007; 12:50
Gajospopatrzcie co robi troche więcej pieniędzy z człowiekiem
10. pedro113.09.2007; 14:51
Jeden z chłopców z tamtych lat - El Piojo jest w kadrze Racingu Avellaned (Argentyna). Widziałem go nawet w meczu z River Plate, tylko niestety na ławce.
To podobno cień tamtego Lopeza z czasów Valencii.
11. pedro113.09.2007; 15:00
I jeszcze jedno - swoją przygodę z Valencią rozpocząłem właśnie od czasów, kiedy przejął ją Hector Cuper. Byłem zafascynowany piłką argentyńską i zachwycony grą Valencii w LM. Najbardziej lubiłem chyba Kily Gonzaleza.
Wtedy też pojawił się młodziutki Vicente, który wchodził na ostatnie minuty za Kilego.
Łezka się kręci w oku.
12. marcin9013.09.2007; 21:16
marcin90@misiaszek
Farinos miał swoje lata? 0.o Przecież on odszedł w wieku 22 lat z Los Ches ;]
13. misiaszek2214.09.2007; 07:57
misiaszek22Faktycznie Masz racje, moj blad
14. Jose14.09.2007; 14:29
Fajny tekst, odkurzyłem sobie przy okazji nasze stare dzieje.

Co do Mendiety, to do dziś nie mogę pojąć dlaczego był tak głupi i przeszedł do Lazio, pomny na to co działo się w Rzymie z Claudio Lopezem.

A najmilej z tamtego składu wspominałem Anglomę.
15. marcin9014.09.2007; 17:42
marcin90Podbnie jak i ja Jose. Pamiętam pierwszy mecz Valencii jaki oglądałem - to był rewanż z Barceloną w półfinale LM - grał iście cudownie.