sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Trener flamenco

Jose, 11.09.2007; 17:29
Gdyby o wielkości szkoleniowca decydowała umiejętność zwycięskiego lawirowania w sytuacjach klubowej recesji, to Quique Sanchez Flores figurowałby w plejadzie najlepszych trenerów globu. Niestety jest inaczej.

Kiedy Rafael Benitez przejmował stery na Estadio Mestalla, w Europie był nikim. Po trzech latach z dwoma ligowymi pucharami pod pachą i jednym na głowie odleciał do najlepiej zorganizowanej klubowej ekstraklasy. Co było dalej, każdy znad Wisły wie, dzięki rodzimemu tancerzowi na linii bramkowej. Gdy Hector Raul Cuper zmieniał Walencję na Mediolan miał stworzyć ze swoich rozwydrzonych muszkieterów najprężniejszą piłkarską firmę świata. Przez dwa lata powołał do życia, ale… powody, by Massimo Moratti na zbity pysk wyrzucił go na bruk za Giuseppe Meazza. Kiedy Claudio Ranieni zanurzał się powtórnie w Turii, wielu antycypowało, że potopi się razem ze swoimi rodakami, których namaścił na postaci wiodące w autorskiej załodze. Słowa stały się faktem, a dogorywających i zdezelowanych mistrzów do końca rozgrywek poprowadził absolutny przeciętniak - Antnio Lopez. Po co odkurzać złote zgłoski Beniteza, pechową Ligę Mistrzów Cupera i kompromitujące plamy Ranieriego? Warto. Ale o tym za moment.

Smykałkę do piłki i muzyczny słuch Quiue Flores ma w DNA. Futbolowy materiał genetyczny przekazał mu ojciec - były zawodnik Realu Madryt, zdobywca pięciu Pucharów Europy. Argentyńska matka zaś i wuj ze strony rodziciela – śpiewacy flamenco, świergotali mu piosenki, gdy ten w dziewięciomiesięcznym okresie błogosławionym napastliwie kopał, domagając się ujrzenia światła dziennego. Gdyby bobas miał awersję do futbolu, zawsze mógłby zostać chłopcem z gitarą i razem z wujem i bratem ciotecznym kręcić lody na flamenco. Młody Hiszpan poszedł jednak w ślady ojca.

Gdy Juan Soler zdecydował się, że mistrzowską maszynę reanimował będzie beniaminkowy trener Getafe, nowy dyrygent Valencii zapowiedział: – Chcę być Arsenem Wengerem VCF. Dwa lata później palną głupstwo na konferencji prasowej, rezonując, zapomniawszy o raulu Cuperze: - Jestem jedynym trenerem w historii klubu, który dwukrotnie doprowadził go do fazy grupowej Ligi Mistrzów. W międzyczasie zarzekał się, że kocha krytykę, bo nawet najlepsi są niej poddawani. A skoro gwałtownie uderza się w niego, to do najpotężniejszych szkoleniowców globu może się zaliczyć. Pasjonuje go Forrest Gump. – Mecz jest jak pudełko czekoladek, nigdy nie wiesz co znajduje się w środku. Nie uważa się przepastnie gorszy od Beniteza. – My awansowaliśmy dwa razy do Ligi Mistrzów, Rafa zdobył dwa mistrzostwa. Różnica nie jest wielka. Da się ją zniwelować. I na koniec, dwa zwierzęce aforyzmy Quique: a) – jesteśmy jak stado wilków, b) robak VCF jest duży, ale bardzo głodny sukcesów.

Być może w zeszłym sezonie apodyktycznemu Floresowi medycyna sprzątnęła sprzed nosa trenerski splendor. Permanentne kontuzje, rozbicie składu, fiasko przedsezonowej koncepcji, gnębiący go w nocnych koszmarach Mejuto Gonzalez. Zabrakło sił i szczęścia w rewanżu z niebieskimi petrofuntami. Do tego doszedł konflikt z Carbonim, teraz z del Horno. Los nie wyciąga do Quique rąk pełnych kuponów szczęścia. Mało kto ma jednak taki luksus. Na Leo Beenhakera zawsze czeka jakiś szkopuł. Jak nie ten poważny o imieniu i nazwisku Jacek Bąk, to Marek Saganowski nie trafiający na pustą bramkę Ormian i strzał życia tego, co to egzekwował rzut wolny w meczy naszych z Armenią. Szacunek dla tego, który osaczony przez kartki nie oszczędzającego scenariusza życiowego, potrafi wyjść obronną, trenerską ręką z opresji.

Quique ma kolejne przed sobą. Pyskówki del Horno, kiepska forma drużyny, kontuzja Caneiry i Bóg wie co z Vicente. Szalik na jego szyi zaciska się. Ma jednak otwarte drzwi Ligi Mistrzów, wyposzczonego Villę i Joaquina, cudownego dzieciaka z Portugalii. Przy każdej, nadarzającej się okazji, rezonuje, że jego kompani grają dla fanów. W takim razie niech pamięta, że kibic zespołu pokroju Valencii jest merkantylny. Liczy wydane pieniądze, konfrontuje pozyskane nazwiska z potencjałem najgroźniejszych rywali. Chce pucharów i już. Jeśli po tym sezonie "El faraonito" znowu uśmiechnie się do mnie z pustymi rękoma, w których powinno znaleźć się jakiekolwiek trofeum, to przestanę wierzyć w jego trenerskiego nosa i zacznę słuchać flamenco. A później zastanowię się, czy Flores nie popełnił klubowego mezaliansu i nie kierował drużyną, której aspiracje przewyższają umiejętności szkoleniowców pokroju Quique.

Kategoria: Felietony | własne skomentuj Skomentuj (9)

KOMENTARZE

1. Tapczan11.09.2007; 17:40
Jak zwykle klasa sama w sobie.

Jedno tylko małe sprostowanie:

Quique nigdy nie powiedział, że jest jedynym trenerem, który wprowadził Valencię dwukrotnie do LM, ale że nikt przed nim nie zrobił tego dwa razy z rzędu. I ma rację, bo to fakt.
2. Lolek11.09.2007; 17:43
Lolek"petrofuntami"

Dobre :D
3. misiaszek2211.09.2007; 19:19
misiaszek22Prawda jest taka ze Flores ma do dyspozycji chyba najlepsza kadre w historii klubu, zarowno w stosunku do porzednich druzyn Valencii jak i na tle przeciwnikow. Biorac pod uwage plage konuzji jak i konflikt na linii Carboni-Flores, poprzedni sezon mozna uznac za udany.
Jednak dopiero teraz tak naprawde mozna bedzie go ocenic, poniewaz mial pelna swobode w budowaniu zespolu. Niestety narazie gra taktyczna zespolu wyglada jak schematy w fifie:) i podejrzewam, ze nawet klasowy rozgrywajacy wiele by nie zmienil.
4. mruwek11.09.2007; 19:51
mruwekCóż, nie sposób nie zgodzić się z autorem powyższego felietonu w kwestii presji jaka ciąży na Quique. Ja tam mu cały czas ufam i wierzę, że w tym sezonie da sobie radę.
5. adam920111.09.2007; 21:42
Dobrze powiedzane! ten sezon pokaże czy Flores jest naprawde dobrym trenerem chociaz mam wielka nadzieje ze ta jest o i male sprostowanie: marek saganowski jest jednym z najlepszych napastnikow na swiecie! ;p
6. VCFAN11.09.2007; 21:42
mysle ze felieton pojawil sie za wczesnie. nie mozna oceniac trenera na poczatku nowego sezonu po jednym blamażu. chociaz na pewno pomnika mu budowac nie bedziemy. wyniki z zeszlego sezonu nie byly najgorsze, jednak teraz flores mial do dyspozycji ogromne jak na realia valencii fundusze, wiec i wyniki musza przyjsc. nalezy spokojnie poczekaj do pierwszych meczow LM i jesli wtedy kołcz sie nie sprawdzi, nalezy mu przytoczyc tekst z jednego z kaaretow: Quique - "chcialby nad poziomy czlek, a tu ciagle niz...nie uciagnie pusty łeb ciezkiej dupy wzwyż..." oby tak sie nie stalo...
7. Inus12.09.2007; 00:56
InusFlores osobowością wg. mnie nie jest, a osobowośc i pewnośc siebie trenerowi jest potrzebna...szkoda, że nasz tego nie ma. Obiecuje obiecuje a i tak nic z tego nie wyjdzie...Ja straciłem do niego zaufanie zanim w ogóle jakieś u mnie zyskał...
8. Ulesław12.09.2007; 09:37
UlesławJose, zaiste słownik jakowyś będziesz musiał dołączyć do następnego tekstu, bądź odsyłacze do wyjaśnień, bo nie każdy operuje takimi zwrotami ;)

Ja tam we Floresa zawsze wierzyłem, i mniemam, że z nim czeka Valencię pasmo wielkich sukcesów.
Jedyne chyba co można mu obecnie zarzucić, to niekiedy Angulo w składzie, i zbyt ostrożne podejście do niektórych nowych nabytków - exemplum Alexis, z którego może być kawał wszechstronnego obrońcy. Na narzekanie bądź pochwały stylu i wyników przyjdzie jeszcze czas - jesteśmy dopiero po 2 kolejkach..
9. pedro112.09.2007; 09:43
Tapczan, rozumiem że miałeś na myśli klasę Jose, nie Floresa?
Felieton rzeczywiście napisany błyskotliwie.
Floresa porównałbym do Djokovicia. Ci którzy interesują się tenisem, wiedzą doskonale o kogo chodzi. Djokovic to młody tenisista serbski, który wdarł się do czołówki światowej. Pewny siebie, głodny sukcesów, ale w konfrontacji z rzeczywistością - "starym" mistrzem" Federerem (finał US Open), czy wcześniej z Nadalem nie miał wiele do powiedzenia . Podobnie jest z Floresem - młody, ambitny trener, a jak przychodzi co do czego, zawodzi. Tych szans miał zresztą dużo więcej niż Djokovic.
Czegoś mu brak. Pewność siebie, wielkie wyobrażenie o swoich umiejętnościach to nie wszystko. Szacunek, autorytet zyskuje się poprzez sukcesy, a tych ciągle nie ma. Rękę mistrza, nawet jeśli jest to przyszły mistrz (np. Benitez) można dostrzec b.szybko. A takich oznak ciągle u Floresa nie rozpoznaję. Poza pewnymi wspólnymi rysami w postaciach obu panów, dużo większe szanse na światową karierę daję Djokoviciowi.