Rekompensata po nieudanym starcie!
02.10.2012; 22:43
Valencia CF 2:0 LOSC Lille
Może się wydawać, że gorszy początek sezonu minął! "Nietoperze" powolutku napędzają swoją maszynę, zdobywając pierwsze punkty w tegorocznej Lidze Mistrzów. Walencki klub w dobrym stylu pokonał Lille 2:0 na własnym stadionie. Dwukrotnie katem Francuzów okazał się Jonas Gonçalves.
Obie drużyny przystępowały do tego meczu bez zdobyczy punktowej. Przed rozpoczęciem zmagań w fazie grupowej, Valencię oraz Lille typowano jako kandydatów do drugiego miejsca w grupie. Rywalizacja hiszpańsko-francuska miała dodać kolorytu w walce o awans.
Mauricio Pellegrino poniekąd zmuszony był do eksperymentów w podstawowej jedenastce. Na bramce stanął Vicente Guaita, a do jedenastki wskoczyli Guardado oraz Barragán. Największą niewiadomą był jednak występ Carlosa Delgado. 22-latek zagrał obok Ruiza wobec zawieszenia Ramiego i kontuzji Ricardo Costy. Środkowy obrońca zadebiutował w walenckim klubie. Warto odnotować, że dotychczas grywał jedynie na szczeblach trzeciej ligi hiszpańskiej lub drugiej ligi holenderskiej, więc debiut w elitarnej Champions League był dla Hiszpana poważnym sprawdzianem.
Mecz od samego początku był niezwykle wyrównany. Śmielej atakowali gospodarze, jednak nie było diametralnej różnicy w poczynaniach obu zespołów. Pierwsi bramce rywala zagrozili Blanquinegros. Fernando Gago inteligentnym zagraniem przechytrzył defensorów Los Dogues, jednak doskonałej okazji nie wykorzystał Sofiane Feghouli. Algierczyk posłał piłkę obok słupka.
Z czasem Los Ches zaczęli wieść prym w tym spotkaniu. LOSC Lille wielokrotnie próbowało kontrataków, jednak zazwyczaj przerywał je człowiek od czarnej roboty - Fernando Gago. Argentyńczyk zdecydowanie wyróżniał się w środkowej strefie boiska. Tylko dwukrotnie Francuzom udało się przedrzeć pod bramkę Guaity. Najpierw minimalnie chybił Balmont, a następnie Payet obił boczną siatkę. W obu sytuacjach spóźniona była linia obronna, lecz Delgado z upływem kolejnych minut nabierał co raz większej pewności siebie.
Niedługo przed przerwą walencki klub objął prowadzenie. Po raz kolejny swoimi umiejętnościami i doskonałą synchronizacją wykazali się Soldado oraz Jonas. Brazylijczyk zapoczątkował akcję z głębi pola, a Hiszpan obsłużył wbiegającego w pole karne Jonasa doskonałym podaniem. Po dwójkowej akcji Gonçalves znalazł się przed golkiperem i bez trudu go pokonał. Mestalla zawrzało bardziej niż przez resztę pojedynku - 1:0!
Do przerwy jednobramkowe prowadzenie gospodarzy. Tego dnia na szczególną pochwałę zasługiwali sympatycy klubu ze stolicy Lewantu. Czynny doping i głośne śpiewy z pewnością oddziaływały lepiej na zawodników niż gwizdy i białe chusteczki.
Goście w drugiej części gry postanowili zabrać się za odrabianie strat. Tym razem Rudi Garcia podziałał na swoich podopiecznych, bo zaczęli częściej przebywać pod bramką Guaity. Groźnie było po strzałach Payeta i Mendesa, lecz walencki bramkarz nie uległ po żadnym z uderzeń rywali.
Na pochwałę zasłużyli Fernando Gago i Victor Ruiz, którzy fachowo porządkowali szeregi obronne. Nawet debiutant - Carlos Delgado - złapał wiatr w żagle przy pewnej postawie klubowych kolegów. 22-latek również zagrał na bardzo przyzwoitym poziomie, skutecznie powstrzymując ataki LOSC Lille.
Bardzo blisko podwyższenia rezultatu był Roberto Soldado, jednak Hiszpan nie wykorzystał dobrego zagrania od Feghouliego. Napastnik usilnie próbował się zrehabilitować, jednak tego dnia nie znalazł sposobu na Landreau.
Francuzi zostali pozbawieni wszelkich nadziei na ponad kwadrans przed końcem. Główny aktor tego widowiska - Jonas - ponownie umieścił piłkę w siatce, tym razem z odrobiną szczęścia. Futbolówkę przejął aktywny Algierczyk i dograł do skrzydła, gdzie czekał na nią Brazylijczyk. 28-latek z zamiarem dośrodkowania dograł w kierunku bramki, a pechowo interweniujący Landreau wpakował piłkę do siatki. Bramkarz chciał przenieść futbolówkę nad poprzeczką, jednak jego nieudana próba pozwoliła Jonasowi na powiększenie dorobku strzeleckiego. Na Mestalla radość po raz kolejny - 2:0!
W końcówce nerwy puściły Debuchy'emu. Kapitan Lille zaatakował agresywnie jednego z "Nietoperzy" i w efekcie uzyskał drugi żółty kartonik w tym spotkaniu. Reprezentant Francji opuścił murawę na kilka minut przed ostatnim gwizdkiem arbitra.
Tym samym Hiszpanie zanotowali pierwszy tryumf i uspokoili sytuację w tabeli. Niespodzianką jest postawa białoruskiego BATE Borysów. Drużyna skazywana na ostatnie miejsce w tabeli jak dotąd jest niepokonana. W 3. kolejce to VCF sprawdzi dyspozycję lidera z Białorusi.
Uzasadniona radość kibiców, ponieważ walencki klub zaprezentował się w dobry sposób na tle znanego rywala, a w dodatku uzyskał pierwsze punkty w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Po nieudanym rozpoczęciu sezonu i niemałej fali krytyki, powoli wychodzi słońce zza chmur. Los Ches po raz drugi z rzędu zwyciężają oraz zachowują czyste konto. Wszystko wskazuje na lepsze tygodnie w klubie, jednak przed Pellegrino nadal wiele pracy. Prawdziwym potwierdzeniem formy zespołu będą niedzielne derby z Levante w samo południe!
Valencia CF 2:0 LOSC Lille
Bramki: 1:0 Jonas (38'), 2:0 Jonas (74').
Czerwone kartki: Debuchy - 2 żółte kartki.
Żółte kartki: Soldado, Jonas, Barragán - Pedretti.
Valencia: Guaita, Barragán, Víctor Ruiz, Carlos Delgado, Cissokho; Gago, Tino Costa, Feghouli (Joao Pereira, m.87), Guardado; Jonas (Parejo, m.80), Soldado (Valdez, m.84).
Lille: Landreau, Debuchy, Basa, Chedjou (Digne, m.82), Beria; Pedretti, Gueye, Balmont; Payet, Roux (Tulio de Melo, m.63), Mendes (Rodelin, m.73).
Arbiter: Gianluca Rocchi (ITA)
Widzów: 24 tysiące.
KOMENTARZE
wychodzimy z dołka...
BATE rośnie na lidera, będzie ciężki orzech
Z braku laku Delgado mój Ty cracku:D
Jest Gago jest zwycięstwo :D
Przegrywając z BATE praktycznie odpadamy, wtedy naszym rywalem będzie Bayern u siebie.
Widać światełko w tunelu, ale jeszcze długa i ciężka droga. Remis też nie byłby najgorszy, bo niemcy nie zdobyli na nich punktu;]
Amunt!
Następny mecz w niedzielę w samo południe. Levante nie idzie najlepiej i trzeba podtrzymać passę. 2 do 0 dla naszych to wynik, na który liczę:) Choć te mecze o 12:00 nie wychodzą Nietoperzom najlepiej.
Poza 3 pkt. dużym plusem było postawienie na Delgado i fakt,że spisał się całkiem dobrze.
Może nie było to olśniewające zwycięstwo,lecz liczy się wynik i 3 punkty - wszak jednak należy powidzieć jednak uczciwie,że wygraliśmy zasłużenie. Ekipa Lille tak naprawdę wczoraj na Naszym boisku niewiele miała do powiedzenia.
W następnej kolejce czeka Nas ekipa BATE i to będzie dla NAS hit 3 kolejki LM.
Właśnie takim klubom jak BATE trzeba kibicować,które udowadniają,że MOŻNA jak się tylko chce pokonać zespoły o 3 klasy lepsze od siebie,a druga sprawa to taka,że BATE już 3 raz z ostatnich 4 lat gra w LM ,a polskie kluby nie załapały się tam wogóle przez ostatnie naście lat...
Ostatnie wydarzenia pokazują, że przepaść dzieląca piłkarski wschód i zachód pomału przestaje mieć racje bytu.
Jak pokazuje BATE nawet mały, niezbyt zamożny klub ze słabo (jak na tle europejskim) opłacanymi zawodnikami potrafi w wyśmienitym stylu pokonać taką potęgę jak Bayern.
Dlatego powinniśmy się obawiać ekipy BATE i z wielkim szacunkiem (choć bez bojaźni) podejść do najbliższego rywala w LM.
W tym sezonie będzie b.trudno o jakiekolwiek sukcesy zarówno w LM, jak i Primera. Trzeba więc uzbroić się w cierpliwość i poczekać na efekty pracy Pellegrino. Może błyśnie Bernat (jeśli dostanie szansę), tak jak to było z Matą?
Pierwszy strzał nogą uskutecznił w stylu rugby Kroos oko. 60 minuty drugiej połowy. Bayern tracił piłkę po każdym trzecim podaniu. Wszystkie akcje próbowane były grać indywidualnie. Jednak podwojenie sprawiało, że Ribery, czy Muller tracili piłki. Bayern praktycznie nie zagroził bramce BATE przed strzeleniem bramki. Nie mam podstaw, ale przypuszczenie, że nie dziwne byłoby dla mnie gdyby niemiaszki sprzedali ten mecz.
Bayern grał nie tak, jak w lidze niemieckiej, czy z nami, ale jak nie obrażając nikogo Stomil Olsztyn.
Innymi słowy, jeśli LOS CHES nie sprzedadzą meczu z BATE, zagrają tak, jak choćby z Lille - BATE ogramy spokojnie łykając na nich 6 pkt.
Amunt!
« Wsteczskomentuj