sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Drużyna 10. kolejki Primera División

Łukasz Kwiatek, 04.11.2011; 14:10

Kto zasłużył na wyróżnienie?

Kiedy Levante wreszcie przegra? "Granotas" zaliczyli siódme ligowe zwycięstwo z rzędu, choć przed każdym meczem wydaje się coraz bardziej prawdopodobne, że nieoczekiwani liderzy wreszcie stracą punkty. Tym razem uratowali się w ostatnich sekundach.

Wyczekiwanie na wpadkę Levante jest odruchem zupełnie naturalnym. Podobne zjawisko, jako tzw. paradoks hazardzisty (lub efekt Monte Carlo), od dawna znane jest w psychologii. Polega ono na tym, że ludzie często przypisują wyższe prawdopodobieństwo losowemu zdarzeniu, które ma zakończyć nieprawdopodobną serię, niż temu, które ją przedłuży. O złudności takiego nastawienia w 1913 r. w Monte Carlo (stąd nazwa) przekonało się wielu graczy, gdy w ruletce 26 razy z rzędu wylosowano czarny numer.

Efekt Monte Carlo jest błędem logicznym, (po serii 25 wyrzuconych orzełków prawdopodobieństwo wypadnięcia reszki ciągle wynosi tylko jedna druga, choć 26 orzełków z rzędu nie trafia się zbyt często), ale futbol to nie jest rachunek prawdopodobieństwa – tutaj zdarzenia z przeszłości znacząco wpływają na przyszłość. Szczególnie w drużynie oldbojów.

Kadra Levante, najstarsza w lidze, podlega przecież prawom fizjologii. Nawet jeśli drużynie dopisuje szczęście, a trener idealnie dobiera taktykę, wcześniej czy później musi dojść do fizycznego załamania formy. Choćby dlatego Levante nie może wygrywać w nieskończoność. Na razie jednak podopieczni Juana Ignacio Martineza drwią sobie i z rachunku prawdopodobieństwa, i z psychologii, i z fizjologii. Wygraną nad Realem Sociedad zapewnił im w ostatnich sekundach spotkania strzałem z rzutu wolnego Ruben Suarez.

Kiepskie humory w Andaluzji

Fizycznie oklapł za to Betis, kadrowo o wiele młodszy od Levante, ale mniej racjonalnie gospodarujący swoimi siłami ze względu na styl gry, oparty na intensywnej bieganinie i walce o każdą piłkę. Przegrana z Espanyolem 0:1, po trafieniu Waltera Pandianiego, który wykorzystał dogranie fenomenalnego Didaca Vili, była dla zielono-białych już piątą porażką z rzędu. Serii porażek ewidentnie pozazdrościła sąsiadom Malaga, dlatego zaczyna tworzyć własną, w dodatku z tymi samymi co Betis zespołami, bo przejmuje rywali po „Verdiblancos”. Zespół Manuela Pellegriniego został pokonany przez Rayo Vallecano po trafieniach Pedro Botelho i Raula Tamudo, a wcześniej uległ Levante i Realowi Madryt, za każdym razem bez zdobycia choćby honorowej bramki.

Ulokowana w tabeli najwyżej spośród drużyn z południa Hiszpanii Sevilla tylko zremisowała 2:2 z Racingiem Santander. Tym razem nie błyszczał Javi Varas, bohater spotkania z Barceloną, dorobek punktowy uratował Andaluzyjczykom Manu del Moral, autor dwóch zdobytych głową bramek.

„Żółta łódź podwodna” coraz bliżej dna

Po tym jak Real Madryt, z Angelem Di Marią i Karimem Benzemą w zabójczej formie, z łatwością rozbił 3:0 Villarreal, który w efekcie osiadł w strefie spadkowej, w mediach wreszcie pojawiły się plotki o ultimatum dla trenera Javiera Garrido. Wprawdzie właściciel klubu Fernando Roig wszystkiemu zaprzecza, podkreślając, że Garrido to idealny szkoleniowiec dla jego zespołu, ale nie wydaje się, by Roig mógł dłużej tolerować kolejne upokorzenia, serwowane przez obecnego szkoleniowca.

Nie trzeba było być wybitnym jasnowidzem, by przewidzieć porażkę Villarrealu z Realem Madryt, dlatego to nie wynik musiał najbardziej załamać Roiga i Garrido. Gorszą informacją jest kontuzja kolana Giuseppe Rossiego, eliminująca go z gry na sześć miesięcy. Do zdrowia ciągle nie wrócił drugi fundamentalny dla Villarrealu napastnik – Nilmar - co oznacza, jak wyraziliby się fizycy, że „Amarillos” przekroczyli horyzont zdarzeń. Czyli - znaleźli się w czarnej dziurze.

Wymęczone triumfy Barcelony i Valencii

Dzięki uprzejmości arbitrów, kartkujących rywali bez opamiętania i mylących się przy sygnalizowaniu spalonych, Barcelona w najniższy możliwy sposób ograła na wyjeździe Granadę. Gospodarze kończyli mecz w dziewiątkę, a gra przeciwko liczebniejszej „Dumie Katalonii” nie przeszkadzała im raz po raz zagrażać bramce Victora Valdesa. W zespole mistrza Hiszpanii nie zawiódł jedynie Xavi, którego trafienie z rzutu wolnego okazało się warte trzech punktów.

Valencii zwycięstwo zapewnił wnikliwie obserwowany przez Barcelonę Jordi Alba, gdy już wydawało się, że przerażająco nudny mecz zakończy się remisem. „Los Ches” ciągle nie zdołali wygrać żadnego meczu z choć dwubramkową przewagą, głównie ze względu na druzgocącą nieskuteczność napastników. Trener Unai Emery, na którym lokalni publicyści nie zostawiają suchej nitki, nie potrafi wydobyć ze swoich zawodników pełni możliwości, jaką prezentowali oni na początku sezonu. Nielicznymi wyjątkami utrzymującymi wysoką formę są Ever Banega, Victor Ruiz czy zawieszony w ostatniej kolejce Adil Rami.

Atlhetic lepsze od Atletico

Według „Marki”, coraz bliżej bezrobocia jest Gregorio Manzano. Prowadzone przez niego Atletico Madryt zaliczyło piąty ligowy mecz bez zwycięstwa, a wliczając rozgrywki europejskie - siódmy. Szczególnie uderza strzelecka impotencja - w tym czasie „Colchoneros” wypracowali zaledwie dwa gole, po jednym w Primera Division i Lidze Europy.

Na San Memes Athletic Bilbao pokazało, że Atletico Madryt poważne problemy ma również z defensywą. Trzy gole – zdobyte przez Fernando Llorente i Gaizkę Toquero – odzwierciedlają różnicę, która dzieli obecnie obydwa zespoły. Baskowie złapali formę i systematycznie wspinają się w tabeli, czerwono-biali coraz szybciej suną w przeciwnym kierunku.

Drużyna 10. kolejki Primera Division według INTERIA.PL

Jedenastka kolejki: Cristian Alvarez (Espanyol) - Pedro Botelho (Rayo Vallecano), Borja Ekiza (Bilbao), Jordi Alba (Valencia) – Angel Di Maria (Real Madryt), Raul Garcia (Osasuna), Xavi (Barcelona), Ibrahima (Osasuna) – Dani Guiza (Getafe), Manu (Sevilla), Fernando Llorente (Bilbao)

Ławka rezerwowych: Iker Casillas (Real Madryt), Didac Vila (Espanyol), Ever Banega (Valencia), Chori Castro (Mallorca), Ruben Suarez (Levante), Karim Benzema (Real Madryt), Gaizka Toquero (Bilbao)

Nagroda im. dodatku za pracę w warunkach uciążliwych – Victor Ruiz (Valencia). Angela Dealberta, partnera Ruiza z meczu przeciwko Saragossie, eufemizując, nie można uznać za największą ostoję defensywy. Dealbert, który na boisku zdaje się wręcz trząść ze strachu, omal nie pokonał własnego bramkarza przy próbie rozpaczliwego wybicia piłki. Konieczność asekurowania nieobliczalnego partnera przysporzyła Ruizowi sporo dodatkowej pracy.

Kategoria: Ogólne | Interia skomentuj Skomentuj (2)

KOMENTARZE

1. MaTtaj01004.11.2011; 15:03
Heh, nagroda dla Ruiza chyba najlepsza w tym wszystkim :D
2. Groove05.11.2011; 17:53
A ja niczym maniak, znów poproszę pana LLorentę o sprowadzenie Didaca Villi ;)