Nadchodzi kryzys?
24.10.2010; 01:11
Valencia 1 – 2 Mallorca
Mecz z Mallorcą miał osądzić sytuację w klubie. Piłkarze grali pod presją odzyskania punktów straconych z Barceloną i powrotu do walki o mistrzostwo. Pomimo tego, że Valencianistas na boisko wychodzili z dodatkową motywacją, uczczeniem nazwiska Arturo Tuzona, nie wystarczyło to, aby na własnym boisku wywalczyć chociażby punkt.
Unai Emery zaskoczył kibiców już przed meczem wystawiając skład odmienny, niż ten który został zapowiedziany. Zamiast formacją 4-4-2 Blanquinegros od pierwszych minut grali systemem 4-3-2-1. Morał dzisiejszego spotkania jest taki, że być może entrenador Valencii powinien dotrzymywać danego przed meczem słowa.
Mecz rozpoczęto minutą ciszy, która była hołdem dla byłego prezydenta Nietoperzy. Chwilę potem sędzia Alvaro Izquierdo ogwizdał początek fatalnego dla Valencii meczu.
Już w 2. minucie piłkarze Mallorci wypracowali sobie idealną sytuację do strzelenia gola. Webo został obsłużony pięknym prostopadłym podaniem od swojego kolegi i już pędził na bramkę, gdy sędzia ogwizdał spalonego. Jak okazało się na powtórkach – offside’u nie było.
Piłkarze Michaela Laudrupa w 5. minucie wyszli na prowadzenie. Ponownie Webo dostał piłkę i pobiegł w stronę pola karnego. Wbiegł weń, oddał strzał i wywrócił się po kopnięciu w trawę. Podyktowano rzut karny. Wykonawcą jedenastki był Chori Castro i kiepskim strzałem w środek bramki pokonał niedoświadczonego Moyę, który spodziewał się czegoś kompletnie innego.
W 15. minucie dobrą okazje mieli piłkarze Valencii po wrzucie z rzutu rożnego Evera Banegi. Soldado strzelił w stronę bramki, po rykoszecie od obrońcy z Mallorci piłka odbiła się od Jordiego Alby, ale refleksem popisał się bramkarz Barralets. Pięć minut później ładną akcją dwójkową popisali się Soldado i Alba, lecz ten drugi zmarnował dogodną okazje strzelając prosto w bramkarza, po pięknym podaniu z piętki przez napastnika. Chwilę później szczęścia spróbował Soldado strzelając z 30 metrów. Piłka jednak nieznacznie minęła poprzeczkę.
Na dwubramkowe prowadzenie piłkarze Rojinegros wyszli w 28. minucie. Po dośrodkowaniu w pole karne strzał oddał Rantinho, lecz Moya stał na posterunku. Piłka po odbiciu przez bramkarza poleciała w stronę czekającego na okazję Castro, który pewnie dobił główką.
Przez kolejne minuty swoje próby strzelenia gola mieli piłkarze Unaia Emery’ego. Szczęścia próbował Albelda strzelając z ok. 20 metrów, a także Maduro, główkując po rzucie rożnym. W międzyczasie Stankievicius pozostając czujnym zatrzymał groźna kontrę duetu De Guzman – Castro i ratował Valencię przed utratą gola wybijając piłkę z pola karnego.
34. minuta dała Valencii jedynego gola w tym spotkaniu. Kapitalnie kontratakował Vicente i dzięki pięknej samodzielnej akcji znalazł się w polu karnym przeciwnika. Postanowił jednak dośrodkować, najpierw wychodząc na lewe skrzydło, co uniemożliwił mu obrońca Mallorci faulując Rodrigueza, gdy ten opuszczał pole karne. Karny dla Valencii. Egzekutorem był Soldado, który pewnym strzałem po ziemi oszukał Dudu.
Do przerwy jedyną sytuację dogodną do strzelenia bramki wypracował sobie Manuel Fernandes wychodząc po dryblingu na wolne pole, lecz zamiast prostego strzału próbował lobować bramkarza i zmarnował okazje. 2. minuty po rozpoczęciu drugiej połowy bardzo dobrą sytuację miał Pablo Hernandez, lecz fatalnie chybił dostając świetne podanie na wprost bramki przeciwnika. W 49. Minucie Soldado skierował głową piłkę do siatki, lecz przy tym faulował bramkarza i gol nie został zaliczony.
Druga połowa była jednak bardzo mało efektowna, a także o wiele mniej efektywna. Piłkarze Valencii wciąż próbowali jednak atakować, lecz zabrakło energii i niecelne strzały i zmarnowane sytuacje, przeplatały się z gwizdkami sędziego i częstym widokiem żółtego kartonika. Kilkoma ładnym akcjami popisali się Valencianistas na 5. minut przed zakończeniem meczu, lecz żadna z nich nie znalazła odzwierciedlenia w golu dla Blanquinegros. Piłkarze grali przez 4. minuty dłużej, ale także to nie wystarczyło, aby zdobyć choć jeden punkt.
Spotkanie zakończyło się wynikiem 1:2 dla Mallorci. W takiej sytuacji Valencia znajduje się na 4 miejscu w tabeli Primera Division. Należy jednak podkreślić, że jest ona jednym z 6 zespołów, które dotychczas rozegrały 8 meczów. Na 5. Miejscu znajduje się Atletico z 3 punktami straty do Nietoperzy, ale jest jeden mecz do przodu. Czy już wkrótce Los Ches będą musieli dzielić się pozycją z drużyną z Madrytu?
KOMENTARZE
Jeżeli faktycznie jest to kryzys, to w następnej kolejce Vcf ma dobrego przeciwnika "na przełamanie".
W drugiej rundzie seryjnie przegrywaliśmy z tymi zespołami które walczyły o LM.
Nie wiem ale ja taki początek sezonu na miejscu kibica VCF brałbym w ciemno...
I faktycznie trochę mniej skrajności w naszych komentarzach!
- 2 lata temu :)
Po 10 kolejkach chyba byliśmy liderem.
Potem jak nie runęło to nie było co zbierać ..
To kwestia motywacji chyba, trener nie umie chyba zmotywować w trudniejszych chwilach, a sam się gubi. Prawie nie pamiętam meczu w którym przegrywaliśmy a odwróciliśmy wynik heh
Skład jakościowo i ilościowo jest bardzo dobry.
Lepszy niż za Floresa moim zdaniem.
Gdyby jeszcze ten lamer Mata grał tak jak 2 lata temu i Pablo był równiejszy to byłby wielki kłopot bogactwa.
Personalnie jesteśmy mocniejsi. Oprócz transferów Vicente i Fernandes już chyba zapomnieli o dolegliwościach.
Ten drugi w drużynie z trenerem który ogarnia, byłby skarbem i to w każdej ekipie z czołówki Europy. Vicente zawsze miał pewien znak jakości, jak jest forma i zdrowie w miarę to jego wyższość na lewej flance nie podlega dyskusji.
ALba mnie zadziwia bo w niego nie wierzę
i nadal żałuję że musi się uczyć gry obronnej.
Banega powinien wrócić na swoją pozycję a automatycznie znów będzie królem VCF, niech gra z Manu 50/50 albo jeśli już to Manu wyżej bo jest jeszcze mniej zdyscyplinowany od Evera moim zdaniem. Żaden z nich nie jest typowym DM, żaden nie jest media punta.
Za Unaia wszystko ma swoją tradycję i się powtarza, świetne początki sezonów, porażki jak cokolwiek nie idzie idealnie, zupełny brak zwycięstw z rywalami z górnej i najwyższej półki, nerwowe końcówki w meczach w których jesteśmy 3 klasy lepsi, frajerskie remisy po pechowych/kuriozalnych błędach obrońców.
+ kontuzje (ale te były masowe także u Floresa, to pewnie wina sztabu medycznego, chociaż do tego sezonu Unai zajeżdżał niektórych równo)
Ja nie brałbym w ciemno bo terminarz mieliśmy prościutki.
A gdzie można było stracić punkty to straciliśmy. I to aż 4 na Mestalla.
1. Co sezon mamy dobry start i po jakis 8 mniej wiecej kolejkach jestesmy bardzo wysoko w tabeli. Potem JEB! - zaczyna sie kryzys i nasi graja jak totalne ofermy, co prowadzi do punktu drugiego...
2. Valencie Emerego gra tzw. etapami czyli jest kilka swietnych meczow gdzie druzyna gra dobrze i pewnie i zbiera punkty i zaraz po tym przychodzi kilka meczow gdzie gramy jak 2-ligowiec tracac punkty z kazdym. To sprawia ze Valencia to najbardziej nieprzewidywalny(w zlym tego slowa znaczeniu) zespol w calej Europie!
3.Schiza 2 połów - jesteśmy jedynym klubem w europie ktory po zagraniu jednej swietnej polowy, rujnuje wszystko w drugiej totalnie oddajac wynik rywalowi , i jedynym klubem w Europie ktory bedac 3 razy lepszy od rywala musi drżeć o wynik do konca meczu.
4. Valecnia Emerego na 100% przegra mecz z pierwszym silnym rywalem. Remis nastepuje po rozegraniu wspanialego meczu przez pilkarzy VCF.
5. Gra na wyjazdach i ilosc zdobywanych tam punktow jest zadawalajaca ale na Mestalla Valencia traci notorycznie punkty, zdecydowanie za duzo punktow jak na tej klasy klub.
6. W zespole panuje silanka, fajna atmosfera smiechu i zabaw, a pilkarze i trener wzajemnie sie komplementuja i pocieszaja po przegranych meczach. Podstawowe komentarze po przegranych spotkaniach to:"trzeba dalej pracowac,nic sie nie stalo". To daje iluzoryczny obraz ze w klubie jest wszystko ok,pilkarze sa za trenerem i niestety oddala prawdopodobienstwo zmiany trenera.
Reasumujac powiem cos co powtarzam juz od 1,5 roku: FUERA EMERY!
Moim zdaniem ta Valencia to nic innego jak popierdółka i karykatura dobrej druzyny. Dlatego przestalem sie denerwowac przegranymi bo to jest cos czego trzeba sie spodziewac w kazdym momencie.
Dla mnie najgorszym posunieciem zarzadu bylo przedluzenie kontraktu z Emerym i nie zatrudnienie Pellegriniego ktory poukladalby dobra druzyne bo jest swietnym trenerem. Zmiany trenera potrzeba gdyz potrzeba gruntownej zmiany mentalnosci u pilkarzy. A tu niestety Emery dziala tak ze tylko podsyca mentalnosc przegranych zamiast ja gasić.
Amunt Valencia , Fuera Emery Puneta.
Bramki:
0:1
0:2
1:2
AMUNT VALENCIA!
w zeszłym sezonie Emeremu się udało bo miał Ville i Silve.
btw.
Pelegrini chyba wciąż jest bez pracy
Komentarz w punkt. Ująłeś wszystko co i jak
Karne to ruletka. Bramkarz nie ma obowiązku go obronić, a napastnik musi strzelić. Jak bramkarz obroni to się go chwali, jak nie to się go nie krytykuje. Moya rzucił się w wybrany wcześniej róg i tyle.
Jeśli chodzi o drugiego gola, to:
- owszem, Moya wybił przed siebie
- a kogo pilnował Costa?
- przed Moyą był Maduro (który pilnował chyba Webo)
- również przed Moyą był Stankevicius - czy jak to się tam pisze nazwisko Litwina :)
- o ile Maduro zrobił co należy, o tyle Litwin mógł wybić spokojnie piłkę albo nie dopuścić do niej Castro, a sam Moya dobrze interweniował w niełatwej sytuacji i mógł założyć, że wolny obrońca piłkę wybije
Zgadzam się całkowicie, że musi Moya popracować sporo, aby dorównać Cesarowi, natomiast wątpię by w tej konkretnej sytuacji Guaita zachował się lepiej. Obaj ciągle siedzą na ławce i myślę, że jak na pierwszy mecz Moyi w tym sezonie spisał się bardzo dobrze.
Nie uważasz, że zbyt surowo go oceniasz?
Ponadto wcale z Mallorcą nie graliśmy, jak drugoligowiec. Oglądałem mecz dokładnie od deski do deski i niestety Mallorca zwłaszcza w drugiej połowie grała obronę Częstochowy. Zresztą oni przyjechali po remis, a wyszło im zwycięstwo i to tylko dlatego, że po pierwsze napastnicy, ale nie tylko są tak nieskuteczni, że aż boli. Co widać było z Rangers i teraz w kolejnym meczu z Mallorcą. Soldado jest kompletnie bez formy, a Aduriz mimo wszystko jest po prostu grajkiem przeciętnym.
Ponadto Emery ma jeden podstawowy problem. Jest niewolnikiem rotacji. Taką można stosować oczywiście, ale nigdy w każdym meczu w najważniejszej formacji jaką jest obrona. Z tego to powodu jest on faktycznie cymbałem, ale nie jest on jedynym winnym tej porażki.
Jedyną formacją, która gra w Valencii na poziomie jest pomoc, ale nią każdego meczu się niestety nie wygra. Jednak może obrona grałaby jako tako, gdyby nie pomysły ciągłych zmian.
Ja się będę cieszył, jak zajmiemy 3 lub 4 miejsce w lidze. Mamy przeciętny skład. Znacznie gorszy od Sevilli, czy Atletico nie mówiąc już o Realu. Jednak na szczęście nazwiska nie grają, więc liczę na zapewnienie sobie LM.
Co do karnych - jeżeli te są wykonywane, tak jak zrobił to Castro bramkarz MUSI je wyciągać. Szczególnie, jeżeli faktycznie chce konkurować o miejsce w podstawowej 11.
Przy drugiej bramce też trzeba mieć do Moyi pretensje. Przyjrzyj się uważnie, jak zachowują się bramkarze, przy strzałach na dalszy słupek. Dużo bezpieczniej jest wybić piłkę w bok, gdzie i kąt jest mniejszy i łatwiej zabezpieczyć się w przypadku ewentualnej dobitki. W tej sytuacji strzał nie był ani wyjątkowo silny ani precyzyjny. Jak dla mnie błąd jest ewidentny i głupio go tłumaczyć tylko brakiem gry. To co on w takim razie robi na treningach? Kosi murawę, czy może bidony podaje? Zauważcie, że przed przyjściem do nas Cesar też przez dłuższy czas grzał ławę i co? Niemal z marszu wszedł do gry. To jest po prostu oznaka klasowego zawodnika. Moya nie pierwszy raz głupie błędy popełnia i jest to dla mnie wyraźna oznaka, że jest po prostu o klasę gorszym zawodnikiem. Bo ile jeszcze punktów mamy stracić, żeby szanowny Miguel Angel się przebudził?
Natomiast Atletico ma bardzo dobry pierwszy skład. Ale ich rezerwowi nie prezentują aż tak wysokiego poziomu (z wyjątkiem obrony). Na bokach obrony grają Sabrosa i Simao, nie ma dla nich właściwie zmienników. Pablo Assuncao musi grać w każdym meczu bo jest dobry ale pod koniec sezonu ledwie biega jak ma 50 meczy w nogach. Rozgrywających jest dwóch, zdecydowanie lepszy Tiago i Raul Garcia - kiedy on gra Atletico jest łatwiejsze do ogrania. Atak extra Forlan i Aguero, na ławce D. Costa który nigdy ich nie wygryzie.
Valencia na każdej pozycji ma po dwóch piłkarzy na których można liczyć i nie powodują obniżenia poziomu (poza bramką) w przekroju całego sezonu ma to duże znaczenie.
« Wsteczskomentuj