sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

To już naprawdę jest koniec (sezonu)

marcin90, 18.06.2007; 20:18
Nawet Pitagoras by się pogubił przy liczeniu, ile razy obecny sezon uważaliśmy dla Valencii za skończony. Porażka z Realem, Villarrealem, odpadnięcie z Ligi Mistrzów z londyńską Chelsea – każde z tych spotkań było przez nas uważane za zakończenie sezonu, który nie przyniósł nam żadnych sukcesów. Ile razy rozpaczaliśmy, że nie mamy już żadnych szans, jednak później na nowo odradzała się w nas nadzieja – nadzieja, że będziemy najlepsi w Hiszpanii, bądź Europie. Dopiero po spotkaniu z Żółtą Łodzią Podwodną nasze marzenia ostatecznie legły w gruzach, jednak definitywnie sezon zakończył się dopiero w ostatni weekend.

Przed sezonem cele stawialiśmy sobie ambitne. Minimum było zwycięstwo w La Liga, bądź triumf w Champions League. Nasze umysły nieśmiało zaćmiewała myśl nawet o potrójnej koronie. Nie docierało do nas, że nie mamy najmniejszych szans na takie sukcesy. Nikt nie chciał spojrzeć prawdzie w oczy i uczciwie przyznać, że ekipa Quique Sancheza Floresa jest dopiero w budowie i minie jeszcze trochę czasu, nim zaczniemy odnosić znaczące sukcesy. Jednak pierwsze zwycięstwa tylko utwierdziły nas w przekonaniu, iż jesteśmy zespołem nie do pokonania. Gdy po 5 kolejkach La Liga wespół z Barceloną przewodziliśmy stawce w La Liga już widzieliśmy siebie w roli przyszłych Mistrzów Hiszpanii. Zwycięstwo w słabiutkiej grupie w Champions League pozwoliło nam uwierzyć, iż także w Europie nie ma na nas mocnych.

Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Niestety. Kibicom, którzy siedzą na trybunach łatwo się narzeka. Głowy ani na chwilę nie nawiedzi myśl, iż zawodnicy nawet jeśli poniosą porażkę, to i tak w grę wkładają całe serce. Samym zaangażowaniem trofeów zdobyć się jednak nie da. A jeśli do tego dodamy fakt, iż Quique Sanchez Flores ani razu nie miał do dyspozycji wszystkich swoich zawodników, to nawet wywalczenie miejsca premiowanego udziałem w Lidze Mistrzów oraz dotarcie do ćwierćfinału Ligi Mistrzów wydaje się rzeczą niemożliwą do osiągnięcia. Nietoperzom się jednak udało, choć ni łatwa, ni przyjemna to była droga.

Zaczęliśmy wspaniale. Cztery wygrane i remis z aktualnym wówczas Mistrzem Hiszpanii. Dobry był jednak tylko początek. Później skutkiem plagi kontuzji, jaka dosięgła nasz zespół Nietoperze zaczęły grać strasznie nieregularnie. Po porażce z ostatnim w tabeli zespołem na własnym stadionie, byliśmy w stanie pokonać lidera na wyjeździe. Co jednak z tego, iż z lepszymi zespołami odnosiliśmy zwycięstwa, jeśli przegrywaliśmy z outsiderami. Z 12 spotkań, które zakończyły się przyznaniem trzech punktów ekipie przeciwnej aż 8 to mecze z zespołami spoza pierwszej ósemki. By być mistrzem trzeba natomiast pokonywać zarówno tych lepszych, jak i zespoły z dołu tabeli. Nam się to niestety nie udało i zajęliśmy ostatecznie 4 lokatę w Primera Division. Wynik ten może nie powala na kolana i nie jest spełnieniem naszych marzeń, jednakowoż trzeba wziąć pod uwagę wszystkie okoliczności. Niewiele jest zespołów, które pozbawione założeń taktycznych oraz połowy podstawowej jedenastki dałyby radę osiągnąć takie wyniki jak Blanquinegros, a jeśli dodamy do tego fakt, iż niemal przez cały sezon – od pierwszej do ostatniej kolejki liczyliśmy się w walce o mistrzostwo i wymieniani byliśmy jako jedni z głównych faworytów, to możemy być z siebie naprawdę zadowoleni.

Inna bajką jest natomiast Champions League. Podczas gdy zwycięstwo w Primera Division wiąże się przede wszystkim z prestiżem, to w Lidze Mistrzów równie ważne, o ile nie ważniejsze są pieniądze, które można zgarnąć za triumf. Co roku ekipy z całego kontynentu walczą o miliony euro, które można zarobić wygrywając zaledwie kilkanaście spotkań, a więc dużo mniej niż podczas rozgrywek ligowych. Valencia również w rozgrywkach Ligi Mistrzów widziała źródło dodatkowego i co najważniejsze sporego dochodu. Kibice natomiast liczyli przede wszystkim na wyjście z cienia i pokonanie wielbionych przez masy Królewskich, Barcelon, czy innych Chelsea. Po nocach śnił się nam David Albelda wznoszący trofeum za zdobycie Champions League w Atenach. Wygraliśmy naszą słabą grupę i w 1/8 finału trafiliśmy na rozgrywający najlepszy w ciągu ostatnich kilkunastu lat sezon Inter Mediolan. To Włosi byli faworytem, jednak Nietoperze wyszły z tej potyczki zwycięsko. Co prawda Ibrahimovicia i spółki nie wyeliminowaliśmy po jakichś wspaniałych meczach, podczas których inicjatywa przez okrągłe 90 minut każdego spotkania należała do Valencianistas, jednak najważniejsze było to, że przeszliśmy dalej. Na przekór wszystkim niedowiarkom, którzy widzieli w nas jedynie chłopca do bicia i już po losowaniu par drugiej rundy Ligi Mistrzów gratulowali Mediolańczykom awansu dalej. W ćwierćfinale trafiliśmy na Chelsea. Po pierwszym spotkaniu na Stamford Bridge, zakończonym remisem byliśmy pewni swego. Nikt nie chciał zauważyć, że piłkarze wycieńczeni trudnym sezonem, podczas którego nie mieli zmienników, gdyż ci przebywali wówczas w gabinetach lekarskich, ledwo słaniali się na nogach i nie mieli sił, by przeciwstawić się świeżym i będącym w pełni sił rywalom. Odpadliśmy, jednak stawiliśmy godny opór The Blues. Co prawda bardzo bolało to, że przegraliśmy po bramce straconej w ostatniej minucie po ewidentnym błędzie naszego bramkarza, jednak należy pamiętać, że żadna inna hiszpańska drużyna, żadna Barcelona, czy Real Madryt nie zaszły tak daleko. A co ważniejsze żadna z tych drużyn nie była choć w połowie tak gnębiona przez kontuzje jak Nietoperze. Tak więc nasze wyniki w Champions League w tym sezonie są powodem nie do wstydu, lecz do dumy.

Copa Del Rey różni się od pozostałych dwóch rozgrywek niczym poziom szkolenia młodych piłkarzy w Polsce od tego w Amsterdamskim Ajaxie. Walka o Puchar Króla jest niejednokrotnie traktowana jako poligon doświadczalny, gdzie trenerzy sprawdzają nowe ustawienia drużyny, bądź dają szansę zawodnikom rezerwowym. Nietoperze co prawda odpadły z Pucharu Hiszpanii w nienajlepszy sposób, jednak z perspektywy czasu można stwierdzić, iż porażka na własnym boisku z Getafe była dobrym wynikiem. Któż może bowiem wiedzieć, czy zawodnicy Blanquinegros mając do rozegrania dodatkowe spotkania w krajowym pucharze byliby w stanie skutecznie walczyć o miejsce premiowane udziałem w Lidze Mistrzów. Wiadomo natomiast jaką stratą byłby brak Valencii w tych elitarnych rozgrywkach za rok. Tak więc nasza przygoda z Pucharem Króla była co prawda nieudana, jednak z tego powodu nie ma akurat co rozpaczać, gdyż być może właśnie dzięki temu osiągnęliśmy w tym sezonie sukcesy.

Mówi się, że dobro i zło zależą od punktu widzenia. Podobnie jest i z sukcesami. Jeżeli na osiągnięcia Los Ches w tym sezonie będziemy patrzyć z perspektywy komercyjnego kibica, który swą wiedzę na temat futbolu opiera na kolorowych brukowcach to z pewnością zadowoleni nie będziemy. Jeżeli jednak spojrzymy na to co osiągnęły w tym sezonie Nietoperze okiem znawcy futbolu i weźmiemy pod uwagę wszystkie niesprzyjające naszemu zespołowi okoliczności, to chcąc nie chcąc będziemy zmuszeni stwierdzić, iż mimo wszystko zakończony właśnie sezon był dla nas udany.

Kategoria: Felietony | własne skomentuj Skomentuj (6)

KOMENTARZE

1. andrzej18.06.2007; 20:38
andrzejNareszcie się skończył ten pełen niespodzianek sezon moze będziemy grać w pszyszłym sezonie lepiej
2. Darlene18.06.2007; 20:43
Darlenemozna byc dumnym z tego ze VCF byla najlepsza hiszpanska druzyna w Europie ale chcialoby sie w koncu zdobyc jakies trofeum :)
3. Amrel18.06.2007; 21:44
AmrelJUz czekam na nastepny sezon :P
4. pedro119.06.2007; 09:09
Dla Valencii był to smutny koniec. Nawet nie byli w stanie wygrać ze słabiutkim Realem S. Całe szczęście, że nie musieliśmy o coś walczyć bo obawiam się, że mielibyśmy przechlapane. Dobrze że to już koniec tych męczarni.

Powiem szczerze, że na miejscu Solera podziękowałbym za współpracę zarówno Floresowi, jak i Carboniemu. Problem jednak w tym, że brak wartościowych kandydatów na ich miejsce. Ci na których warto postawić mają inne plany - Schuster, Ramos, Monchi itd....
Przypuszczam więc, że będziemy mieli w przyszłym sezonie powtórkę - takie deja vu 2006/2007.
Soler nie będzie ryzykował i szukał kogoś na podobieństwo mało znanego w swoim czasie Beniteza. Zostawi obydwóch "asów" - na bezrybiu i rak rybą.
5. Gajos19.06.2007; 10:54
GajosPrzyszły sezon bedzie duzo lepszy
6. Jarunio19.06.2007; 13:23
Jaruniotaka sama mam tapete u siebie na pulpicie co w temacie. mozecie powstawciac galerie! ja mam kilka to wam pokaze! sa i smieszne z vcf!