Powrót bohatera
11.05.2007; 15:56
Czas goi rany, powiadają ludzie, jednak są wśród nich i takie, o których nie zapomnimy mimo upływu lat. Pablo Aimar opuścił Valencię niespełna rok temu. Mimo iż nie zorganizował pożegnalnej konferencji dla kibiców, to i tak fani Los Ches z mniejszymi, bądź większymi emocjami, ale zazwyczaj ciepło i pozytywnie go wspominają. Najbliższa niedziela będzie dniem wyjątkowym, bowiem po raz pierwszy w życiu El Payacito wybiegnie na murawę Estadio Mestalla w koszulce innej niż ta z nietoperzem na piersi. Emocje i wzruszenie będą tego wieczoru towarzyszami zarówno zawodnika, jak i zgromadzonych na trybunach kibiców.
Gdy 31 stycznia 2001 roku władze Valencii ogłosiły zakup z River Plate Buenos Aires za rekordową w historii klubu kwotę Pablo Aimara był on wówczas zawodnikiem dość anonimowym dla znawców futbolu ze Starego Kontynetu. Wśrod fanów Nietoperzy nie brakowało osób, które nie miały zielonego pojęcia na temat najnowszego wzmocnienia Los Ches- dla sporej więc grupy kibiców takie posunięcie transferowe było całkowicie niezrozumiałe. Nie wszyscy bowiem wiedzieli, jak dobry zawodnik będzie grał na Estadio Mestalla. Nikt również by nie uwierzył, że za pięć i pół roku w oczach kibiców Blanquinegros pojawią się łzy wzruszenia, gdy władze klubu oznajmią, iż Argentyński mediapunta więcej w barwach Nietoperzy nie zagra.
Tak już bowiem jest, że ligi latynoamerykańskie dużą popularnością się nie cieszą. Co prawda każdego roku kontrakty z europejskimi zespołami podpisuje mnóstwo rodaków Maradony i Pelego, jednak mało kto zadaje sobie trud śledzenia na bieżąco rozgrywek Ameryki Południowej. Dlatego też sprowadzenia Aimara dla wielu z nas było zaskoczeniem, choć tak być nie powinno. Już w 2000 roku Pablo został wybrany najlepszym piłkarzem Argentyny, a chęć sprowadzenia go do swojego zespołu zaczęli wyrażać managerowie największych pilkarskich potęg Starego Kontynentu. Przeszkodą okazała się jednak kwota jakiej za swego zawodnika rządał River. I tak FC Barcelona, Chelsea Londyn, Lazio Rzym, Inter Mediolan, Fiorentina i AC Parma zostały, jeden po drugim odprawione z kwitkiem przez Davida Pintado. Dopiero Valencii udało się skutecznie obniżyć kwotę odstępnego i przekonać samego zawodnika do przeprowadzki nad Morze Śródziemne.
Początkowe zaskoczenie transferem, w nielicznych przypadkach nawet symboliczne popukanie się w głowę szybko ustąpiło miejsca zachwytowi umiejętnościami nowego nabytku Los Ches. Niemalże z dnia na dzień Pablo Aimar stał się bohaterem kibiców Valencii, którzy ochrzcili go mianem Pajacyka z racji jego postury. Nietuzinkowe zagrania, wspaniałe zwody, przepiękne bramki z rzutów wolnych oraz asysty, niejednokrotnie przesądzające o zwycięstwach Los Ches- to wszystko Pablo serwował nam niczym na tacy, to wszystko doprowadzało nas niemal do ekstazy. Było tak cudownie, Nietoperze kroczyły od zwycięstwa do zwycięstwa, zdobywały najważniejsze trofea i... nagle się wszystko urwało. "Jak to jest, czemu czas wszystko zmienia?"- to słowa znanej piosenkarki, które idealnie pasują do sytuacji, która miała miejsce, gdy w Valencii zapanowały lata chude. Z Pablo także się coś stało. Być może to efekt kontuzji, które w pewnym czasie stały się zmorą El Payacito. Faktem jednak jest to, że w pewnym momencie przestał grać tak, jak nas do tego przyzwyczaił. Mimo iż fani dalej go kochali, mimo iż nikt nie chciał by odchodził, władze klubu zdecydowały się sprzedać zawodnika, który nie łapał się do pierwszego składu zespołu prowadzonego przez Quique Sancheza Floresa. I tak Pablo Aimar stał się piłkarzem Realu Sarragosa, jego miejsce zajął David Silva, który szybko podbił serca Valencianistas. Nie potrafił jedak całkowicie wyrzucić z naszych serc Pajacyka, którego ciągle miło wspominamy.
Zapewne mecz z Sarragosą będzie idealną chwilą do odrobiny refleksji oraz przypomnienia sobie najwspanialszych momentów. Być może Aimar w niedzielę jednym zwodem wkręci w ziemię dwóch obrońców Valencii i tym samym przypomni kibicom, jak kiedyś ośmieszał rywali występując w naszych barwach. A wtedy z piersi zasiadających na Estadio Mestalla fanów dobędzie się krzyk: "Pablo!!! Aimar!!!". I w oczach niejednego kibica pokaże się łza wzruszenia, podobnie jak i w oku Pablo. Łza, której wstydzić się nie trzeba, bo jak powiedział Gandalf we "Władcy Pierścieni" Tolkiena: "Nie powiem nie płaczcie, bowiem nie wszystkie łzy są złe."
Gdy 31 stycznia 2001 roku władze Valencii ogłosiły zakup z River Plate Buenos Aires za rekordową w historii klubu kwotę Pablo Aimara był on wówczas zawodnikiem dość anonimowym dla znawców futbolu ze Starego Kontynetu. Wśrod fanów Nietoperzy nie brakowało osób, które nie miały zielonego pojęcia na temat najnowszego wzmocnienia Los Ches- dla sporej więc grupy kibiców takie posunięcie transferowe było całkowicie niezrozumiałe. Nie wszyscy bowiem wiedzieli, jak dobry zawodnik będzie grał na Estadio Mestalla. Nikt również by nie uwierzył, że za pięć i pół roku w oczach kibiców Blanquinegros pojawią się łzy wzruszenia, gdy władze klubu oznajmią, iż Argentyński mediapunta więcej w barwach Nietoperzy nie zagra.
Tak już bowiem jest, że ligi latynoamerykańskie dużą popularnością się nie cieszą. Co prawda każdego roku kontrakty z europejskimi zespołami podpisuje mnóstwo rodaków Maradony i Pelego, jednak mało kto zadaje sobie trud śledzenia na bieżąco rozgrywek Ameryki Południowej. Dlatego też sprowadzenia Aimara dla wielu z nas było zaskoczeniem, choć tak być nie powinno. Już w 2000 roku Pablo został wybrany najlepszym piłkarzem Argentyny, a chęć sprowadzenia go do swojego zespołu zaczęli wyrażać managerowie największych pilkarskich potęg Starego Kontynentu. Przeszkodą okazała się jednak kwota jakiej za swego zawodnika rządał River. I tak FC Barcelona, Chelsea Londyn, Lazio Rzym, Inter Mediolan, Fiorentina i AC Parma zostały, jeden po drugim odprawione z kwitkiem przez Davida Pintado. Dopiero Valencii udało się skutecznie obniżyć kwotę odstępnego i przekonać samego zawodnika do przeprowadzki nad Morze Śródziemne.
Początkowe zaskoczenie transferem, w nielicznych przypadkach nawet symboliczne popukanie się w głowę szybko ustąpiło miejsca zachwytowi umiejętnościami nowego nabytku Los Ches. Niemalże z dnia na dzień Pablo Aimar stał się bohaterem kibiców Valencii, którzy ochrzcili go mianem Pajacyka z racji jego postury. Nietuzinkowe zagrania, wspaniałe zwody, przepiękne bramki z rzutów wolnych oraz asysty, niejednokrotnie przesądzające o zwycięstwach Los Ches- to wszystko Pablo serwował nam niczym na tacy, to wszystko doprowadzało nas niemal do ekstazy. Było tak cudownie, Nietoperze kroczyły od zwycięstwa do zwycięstwa, zdobywały najważniejsze trofea i... nagle się wszystko urwało. "Jak to jest, czemu czas wszystko zmienia?"- to słowa znanej piosenkarki, które idealnie pasują do sytuacji, która miała miejsce, gdy w Valencii zapanowały lata chude. Z Pablo także się coś stało. Być może to efekt kontuzji, które w pewnym czasie stały się zmorą El Payacito. Faktem jednak jest to, że w pewnym momencie przestał grać tak, jak nas do tego przyzwyczaił. Mimo iż fani dalej go kochali, mimo iż nikt nie chciał by odchodził, władze klubu zdecydowały się sprzedać zawodnika, który nie łapał się do pierwszego składu zespołu prowadzonego przez Quique Sancheza Floresa. I tak Pablo Aimar stał się piłkarzem Realu Sarragosa, jego miejsce zajął David Silva, który szybko podbił serca Valencianistas. Nie potrafił jedak całkowicie wyrzucić z naszych serc Pajacyka, którego ciągle miło wspominamy.
Zapewne mecz z Sarragosą będzie idealną chwilą do odrobiny refleksji oraz przypomnienia sobie najwspanialszych momentów. Być może Aimar w niedzielę jednym zwodem wkręci w ziemię dwóch obrońców Valencii i tym samym przypomni kibicom, jak kiedyś ośmieszał rywali występując w naszych barwach. A wtedy z piersi zasiadających na Estadio Mestalla fanów dobędzie się krzyk: "Pablo!!! Aimar!!!". I w oczach niejednego kibica pokaże się łza wzruszenia, podobnie jak i w oku Pablo. Łza, której wstydzić się nie trzeba, bo jak powiedział Gandalf we "Władcy Pierścieni" Tolkiena: "Nie powiem nie płaczcie, bowiem nie wszystkie łzy są złe."
KOMENTARZE
AMUNT
zdaniem Silva jest lepszy !!
Nie ma takiej opcji. Nie ta pułka i nie ta liga -,-
AMUNT VCF
AMUNT PAYASO
dobrze że po jego odejściu pojawił się ktoś taki jak Silva ale nigdy nie zgodze się z tym że przerósł on Pajacyka :[
i nie podzielam zdania że chciał bym aby Aimar strzelił nam bramke bo nie chciał bym patrzeć jak pokonuje Canizaresa :[ :[
A co on takiego zrobił dla klubu poza kilkoma bramkami?
Jak nie był wiecznie kontuzjowany, to nie pasował do koncepcji szkoleniowca - Ranieri.
BTW: Sonda na Foroche- największym fourm hiszpańskich kibiców - Czy dzięki Silvie zapomniałeś o Aimarze:
90,2% Tak
8,7% Nie
1,2% Nie wiem
BTW.Jaka dwulicowość?? Gdzie mam tego Silvę w ulubionych?
BTW. Bramka Silvy przepiękna nie ulega wątpliwości, ale ona nie była na wagę zwycięstwa bo niestety Valencia odpadła.
To, ze ktoś nie traktuje go jak najlepszego piłkarza na świecie i widzi jego wady nie znaczy, że nim gardzi. Aimara zawsze lubiłem, ale dawno temu zdałem sobie sprawę z tego, ze Pablo rozmienił swój talent na drobne a zespół niewiele ma z niego pożytku.
Od dawna walczyłem z całą armią wielbicieli Aimara, którzy przeklinali klub za to, że pozbył się ich ulubienca. Powtarzacie ciągle tylko jedno zdanie, jakim to Aimar był geniuszem. Czemu? Bo tak. Aimar wielki piłkarzem był i już. Gdzie dowody, statystki, gole asysty, podanie kluczowe? Nie ma. Wystarczy, że raz wyjdzie mu drybling w środku pola czy błyśnie jedną akcją jak w meczu z Barcą, by całe tabuny znów wypisywały jaki to był błąd pozbyć się takiego gracza. Kierujecie sie tylko sentymentem, idealizujecie Aimara, podczas gdy naprawdę jego wkład w grę był niewielki. Nie jest tak? To niech ktoś pierwszy napisze, ze wkład Aimara w sukcesy VCF był większy niż Barajy czy Rufete.
BTW. Kompromitować to się może ktoś, kto nie umie napisać sensownego zdania po polsku.
W ZGZ nikt nie powie, ze Aimar nie gra w podstawowym składzie, cały zespół jest zresztą oparty o niego. I co? 5 goli, 4 asysty. Nawet Cani, który miałby problemy z grą w pierwszym składzie VCF miał większy wkład w grę, co przyznają sami kibice ZGZ.
"Jakiś pożytek z jego zagrań musiał być...hmmm w postaci wygranych spotkań"
Tak, oczywiście, to była zasługa Aimara. Zrobił dwa kółeczka w środku pola, raz go sfaulowano i wygraliśmy mecz. Spotkania wygrywa się golami i asystatmi, a jeśli tego nie ma, to jak można powiedzieć, ze to jego zasługa? Mecze wygrywał nam Villa i solidna obrona, Aimar był zwykłym dodatkiem.
Przejrzyj waćpan na oczy, ze Aimar nie jest materiałem na klub z najwyższej półki. Brak mu siły, odpornosci fizycznej i psychicznej oraz regularności. to dobry gracz, ale nic więcej. Oglądając wczoraj popisy Pablo cieszyłem się, że sprzedaliśmy go za te 12 mln, bo Marchena zabierał mu piłki jak dzieciakowi z podwórka. Silva przy nim był jak Maradona.
Ja rozumiem, ze Aimar można lubieć. Sam go lubię i szanuję, tak samo jak lubię i sznauję np. Baraję. Tyle tylko, że potrafię stwierdzić jaka jest prawdziwa wartość piłkarzy. Tobie też tego życzę, bo ewidentnie brakuje Ci obiektywizmu.
« Wsteczskomentuj