Zły, niedobry, winny - Koeman.
25.05.2008; 13:10
Miało być mistrzostwo oraz tryumf w Lidze Mistrzów, skończyło się na wywalczonym rzutem na taśmę utrzymaniem w La Liga, 10 pozycją w tabeli z raptem dziewięcioma punktami przewagi nad strefą spadkową, odpadnięciu już w fazie grupowej Champions League oraz jedynym pozytywnym osiągnięciu tego sezonu – zdobyciu Pucharu Króla. Jak to się zwykle dzieje w takich przypadkach, poczęto szukać winnych. I znaleziono, a dokładnie jednego winnego, którym jest nie kto inny, jak Ronald Koeman.
Holender obejmował Valencię, która zajmowała czwartą lokatę La Liga, jednak już wówczas zauważalne było, że staczała się po równi pochyłej w dół. Wyjątkowo nierówna forma, klęski w spotkaniach z Villarreal, czy Sevillą oraz haniebna wręcz porażka z Rosenborgiem okraszone pogromem na Mestalla w spotkaniu z Królewskimi z Madrytu – taką Valencię otrzymał w spadku po Floresie Koeman.
Osiągnięcia prowadzonej przez Koemana Valencii na kolana nie powalają, wręcz przeciwnie – wołają o pomstę do nieba. Zdobyty Puchar Króla (notabene pierwsze od lat trofeum zdobyte przez Ches – takim osiągnięciem Flores pochwalić się nie może) nie zmienił nastrojów większości kibiców, którzy – rzecz oczywista – winą za klęski i widmo spadku obarczyli tylko i wyłącznie Holendra, w czym nie ma zresztą nic dziwnego, bowiem taka jest mentalność kibiców, że za wszystko, co złe winią trenera. Zaskakujący jest jednak fakt, że również podobno klasowi piłkarze, którzy nawet bez trenera powinni spokojnie zająć miejsce w górnej części tabeli, całą winę zrzucają na ex – szkoleniowca, podczas gdy także i ich żenująca wręcz postawa miała niebotyczny wpływ na tak fatalne wyniki.
Wśród krytykujących Koemana zawodników przoduje nie kto inny jak Joaquin – zawodnik, którzy przed sezonem zapowiadał powrót do fenomenalnej formy, tymczasem jak grał widział każdy. Ximo sezon zaczął od niezłego występu z Elfsborgiem, jednak później w meczach z drużynami lepszymi niż kelnerzy ze Skandynawii nie było już tak różowo. Ba, z każdym kolejnym spotkaniem grał coraz gorzej. Niemniej cieszył się nieustannym zaufaniem Quique, a później Ronalda, po pewnym czasie usiadł jednak na ławce, a zastąpił go Arizmendi, który ze swej roli wywiązywał się co najmniej poprawnie. Koeman został jednak zwolniony, Joaquin otrzymał kolejną szansę i jedyne co pokazał, to jak się nie powinno marnować stuprocentowych okazji do zdobycia bramki. Nadszedł czas na powołania na EURO i w kadrze Hiszpanii, co zaskoczeniem być nie powinno brakło miejsca dla Ximo. Zawodnik jednak miast przyznać się, iż to wszystko przez jego słabą formę, znalazł sobie absurdalne wręcz wytłumaczenie. Okazało się bowiem, iż na Mistrzostwa Starego Kontynentu nie pojedzie nie przez siebie samego i swą słabą grę, lecz przez Koemana. Łaskawy prawoskrzydłowy powiedział jednak, że Holendra wini raptem w 99 % za brak nominacji na czerwcowy turniej. Rzecz to zaiste ciekawa, bowiem Koeman zarówno nie ma wpływu na decyzje Aragonesa, jak i sam nie powołuje zawodników do reprezentacji Hiszpanii. Joaquin natomiast pod względem spędzonych na boisku minut daleko w tyle zostawił kadrowicza Villę. Co więcej, nie sposób nie zauważyć, że do tej pory Koemana nie skrytykowali na przykład David Villa, bądź jego imiennik Silva – to jest zawodnicy, którzy nie mogą narzekać na swą postawę w trakcie sezonu. Skargi Joaquina na Holendra wydają się więc próbą usprawiedliwienia własnej słabej postawy i braku formy, który trwa już niestety bardzo długi czas. Prawoskrzydłowemu wtóruje lewoskrzydłowy – Vicente. Obaj zawodnicy mieli stworzyć najlepszy na świecie duet skrzydłowych, tymczasem minęły dwa lata i nic takiego nie nastąpiło i pewnie nie nastąpi. Wychowanek Levante, który czwarty sezon zmaga się z kontuzjami grał w tym roku niewiele, jednak kiedy się pojawiał na boisku, to i tak nie zachwycał. Dodatkowo, być może zawiść Vicente spowodowana jest tym, że Holender ośmielił się posadzić pupilka kibiców na ławce rezerwowych, by w pierwszym składzie znalazło się miejsce dla rewelacji sezonu – Maty.
Reasumując, nie sposób nie zgodzić się ze słowami Koemana, który twierdzi, że popełnił błąd podpisując umowę z Valencią. Holender miał swoją wizję, jednak w trakcie sezonu trudno jest zmienić styl gry drużyny, a ex – szkoleniowiec PSV nie miał okazji przepracować ze swymi podopiecznymi pretemporady. Mimo to osiągnął pierwszy od lat sukces, jakim było zdobycie Pucharu Króla. W zamian spotkał się jednak jedynie z zarzutami, obelgami oraz absurdalnymi zarzutami. Niedługo okaże się jeszcze, że słaba gra i porażki za kadencji Floresa to również wina Koemana, który może pocieszyć się jedynie tym, że nie wrócił bez tarczy, lecz na niej.
Holender obejmował Valencię, która zajmowała czwartą lokatę La Liga, jednak już wówczas zauważalne było, że staczała się po równi pochyłej w dół. Wyjątkowo nierówna forma, klęski w spotkaniach z Villarreal, czy Sevillą oraz haniebna wręcz porażka z Rosenborgiem okraszone pogromem na Mestalla w spotkaniu z Królewskimi z Madrytu – taką Valencię otrzymał w spadku po Floresie Koeman.
Osiągnięcia prowadzonej przez Koemana Valencii na kolana nie powalają, wręcz przeciwnie – wołają o pomstę do nieba. Zdobyty Puchar Króla (notabene pierwsze od lat trofeum zdobyte przez Ches – takim osiągnięciem Flores pochwalić się nie może) nie zmienił nastrojów większości kibiców, którzy – rzecz oczywista – winą za klęski i widmo spadku obarczyli tylko i wyłącznie Holendra, w czym nie ma zresztą nic dziwnego, bowiem taka jest mentalność kibiców, że za wszystko, co złe winią trenera. Zaskakujący jest jednak fakt, że również podobno klasowi piłkarze, którzy nawet bez trenera powinni spokojnie zająć miejsce w górnej części tabeli, całą winę zrzucają na ex – szkoleniowca, podczas gdy także i ich żenująca wręcz postawa miała niebotyczny wpływ na tak fatalne wyniki.
Wśród krytykujących Koemana zawodników przoduje nie kto inny jak Joaquin – zawodnik, którzy przed sezonem zapowiadał powrót do fenomenalnej formy, tymczasem jak grał widział każdy. Ximo sezon zaczął od niezłego występu z Elfsborgiem, jednak później w meczach z drużynami lepszymi niż kelnerzy ze Skandynawii nie było już tak różowo. Ba, z każdym kolejnym spotkaniem grał coraz gorzej. Niemniej cieszył się nieustannym zaufaniem Quique, a później Ronalda, po pewnym czasie usiadł jednak na ławce, a zastąpił go Arizmendi, który ze swej roli wywiązywał się co najmniej poprawnie. Koeman został jednak zwolniony, Joaquin otrzymał kolejną szansę i jedyne co pokazał, to jak się nie powinno marnować stuprocentowych okazji do zdobycia bramki. Nadszedł czas na powołania na EURO i w kadrze Hiszpanii, co zaskoczeniem być nie powinno brakło miejsca dla Ximo. Zawodnik jednak miast przyznać się, iż to wszystko przez jego słabą formę, znalazł sobie absurdalne wręcz wytłumaczenie. Okazało się bowiem, iż na Mistrzostwa Starego Kontynentu nie pojedzie nie przez siebie samego i swą słabą grę, lecz przez Koemana. Łaskawy prawoskrzydłowy powiedział jednak, że Holendra wini raptem w 99 % za brak nominacji na czerwcowy turniej. Rzecz to zaiste ciekawa, bowiem Koeman zarówno nie ma wpływu na decyzje Aragonesa, jak i sam nie powołuje zawodników do reprezentacji Hiszpanii. Joaquin natomiast pod względem spędzonych na boisku minut daleko w tyle zostawił kadrowicza Villę. Co więcej, nie sposób nie zauważyć, że do tej pory Koemana nie skrytykowali na przykład David Villa, bądź jego imiennik Silva – to jest zawodnicy, którzy nie mogą narzekać na swą postawę w trakcie sezonu. Skargi Joaquina na Holendra wydają się więc próbą usprawiedliwienia własnej słabej postawy i braku formy, który trwa już niestety bardzo długi czas. Prawoskrzydłowemu wtóruje lewoskrzydłowy – Vicente. Obaj zawodnicy mieli stworzyć najlepszy na świecie duet skrzydłowych, tymczasem minęły dwa lata i nic takiego nie nastąpiło i pewnie nie nastąpi. Wychowanek Levante, który czwarty sezon zmaga się z kontuzjami grał w tym roku niewiele, jednak kiedy się pojawiał na boisku, to i tak nie zachwycał. Dodatkowo, być może zawiść Vicente spowodowana jest tym, że Holender ośmielił się posadzić pupilka kibiców na ławce rezerwowych, by w pierwszym składzie znalazło się miejsce dla rewelacji sezonu – Maty.
Reasumując, nie sposób nie zgodzić się ze słowami Koemana, który twierdzi, że popełnił błąd podpisując umowę z Valencią. Holender miał swoją wizję, jednak w trakcie sezonu trudno jest zmienić styl gry drużyny, a ex – szkoleniowiec PSV nie miał okazji przepracować ze swymi podopiecznymi pretemporady. Mimo to osiągnął pierwszy od lat sukces, jakim było zdobycie Pucharu Króla. W zamian spotkał się jednak jedynie z zarzutami, obelgami oraz absurdalnymi zarzutami. Niedługo okaże się jeszcze, że słaba gra i porażki za kadencji Floresa to również wina Koemana, który może pocieszyć się jedynie tym, że nie wrócił bez tarczy, lecz na niej.
KOMENTARZE
Znowu bronisz Koemana, a każdy już - nawet z działaczy Valencii - przyznaje, że zatrudnienie Koemana było dla Valencii złem
Krytykujesz Joaquina, że nie wywiązywał się ze swej roli na boisku za Koemana, ale nie wiesz chyba, że za Koemana to Joaquin prawo-skrzydłowym nie był w żadnym spotkaniu - grał albo na lewej stronie, albo wysuniętego napastnika. Nie bronię Ximo za marnowanie sytuacji, ale on tę niechlubną cechą wykazywał się od dawna, więc stawianie go na szpicy było pomysłem co najmniej chorym. O lewej stronie nie wspomnę, bowiem w tym samym czasie po prawej biegał Mata - wnioski z genialnej wizji i taktyki Koemana wyciągnij sam.
Valencia Floresa nie powalała grą na kolana, ale z klubami słabszymi wygrywała - przegrywała z mocniejszymi (Espanyol, Villarreal, Sevilla - Real błędnie przypisałeś Floresowi - to Oscar Fernandes wystawił taką taktykę jak wystawił, kto oglądał, wie jaki to miało efekt). Las Provincias kiedyś wyliczyło, że z tymi zespołami Valencia zdobyła zdecydowanie najwięcej puntów - po 2x więcej niż Real i Barcelona, nieco więcej niż Villarreal i Atletico.
Quique Valencię prowadził wcześniej przez 2 sezony, w tym czasie klub przeżywał kryzysy, ale zawsze później włączał sie do walki o tytuł. Tak było np przed rokiem - byliśmy około 10 miejsca, ale później do samego końca trzymaliśmy dystans do lidera. Wówczas oczywiście swoją rolę odegrały kontuzje, ale to już inna bajka.
Krytykujesz piłkarzy, za brak zaangażowania - nawet bez trenera powinni według Ciebie wygrywać. Gdybyś oglądał mecze średnich zespołów PD, to byś zrozumiał, jak wielką wagę w tych rozgrywkach odgrywają trenerzy - dlaczego taka Almeria skończyła sezon 8, Racing 6, a Zaragoza spadła. Koeman dawał wytyczne taktyczne, które nie sprawdzały się zupełnie, i miast poprawiać własne błędy, wolał by na treningach drużyna pogrywała sobie np w "siatko-nogę" - tutaj też błędów Koemana nie dostrzegasz? Joaquin całkiem słusznie powiedział, że za Koemana piłkarze biegali jak kury z poucinanymi głowami - zupełnie chaotycznie, nie wiedząc co mają robić. Na boisku u nas nie było drużyny - było 11 zawodników, którym niewiele wychodziło, bo usiłowali wykonywać polecenie Koemana, które prowadziły do katastrofy.
Oto do czego doprowadził fachowiec z Holandii, który absurdalnie o wszystko jest oskarżany - bo przecież to nie jego całkiem wina, że piłkarze mu źle grali. Przyszedł nowicjusz Voro, i 4 z 5 meczów wygrał. Oczywiście, nawet z Koemanem byśmy te spotkania na pewno wygrali, bo przecież to piłkarze grają, nie trener, prawda? Pokazał to np mecz z Bilbao.
z góry dziękuje :)
Marcin dobrze wiesz że zdania na temat Joaquina są wśród kibiców podzielone więc dlaczego nie wyzbędziesz się stronniczości ??
najlepiej w ogóle mogłeś ten wątek ominąć .
Zawsze Cię ceniłem za posty ale to było troche nieprofesjonalne...
Jeżeli całe perturbacje z akcjami Solera nie będą miały odbicia na sytuacji kadrowej i Joaquin zostanie na sezon 08/09 to dopiero wtedy, kiedy będzie miał za przeciwnka rzeczywiście dobrego Pablo Hernandeza, będzie można określić czy Joaquin był rzeczywiście błędem transferowym.
"Nie jest to do końca jego wina, jednak głównie przez niego nie mamy w przyszłym sezonie awansu do LM" Skoro nie jest to jego wina to jak głównie przez niego nie mamy awansu do LM? Albo to zdanie nie ma sensu albo mi je wytłumacz? Ewentualnie zobacz co napisałeś zanim zamkniesz post.
"kasa w plecy" Hmm to niby wina Joaquina ile za niego kasy żądali? Czy może chodzi Ci o brak dochodów z LM w przyszłym sezonie bo nie bardzo rozumiem?
Jedna rada jak coś piszesz to pomyśl.
Jeszcze a'propos kontuzji w zespole Floresa - to nie był przypadek. Gdyby Quique nie zatrudnił pseudo fachowców to do takiej ilości kontuzji by nie doszło, a gdyby to nie była wina tychże fachowców, to nie zostaliby zwolnieni po feralnym sezonie. Zresztą o tym już Carboni mówił.
Wracając do felietonu. Marcin pokazał całkiem obiektywnie sytuację Joaquina. Ximo zapowiadał wielki powrót, czyli to czego oczekiwali chyba wszyscy. Po meczu z Elfsborgiem wydawało się, że Joaquin wraca do formy, jednak gdy przyszedł czas na lige, to Ximo zaczął cieniować. Przyszedł Koeman, który lubi ofensywny styl gry i nie skreślił Hiszpana, a nawet dawał mu wiele szans na pokazanie się. Też wszystkie zmarnował, a na koniec jeszcze zaczął obwiniać Koemana, że przez niego nie pojechał na Euro, a to przecież absurd.
nF: motyw z 26 bańkami już znamy, ale jeżeli znasz jeszcze parę to zapraszam na forum link.
W Betisie, gdy grał przed linią pomocy, wyglądało to inaczej - biegał po prawej stronie z przodu, przed Varelą, który grał w pomocy, ale nie był odpowiedzialny za strzelanie bramek, a za kreowanie gry ofensywnej. Koeman widział w nim napastnika, bo klasycznej gry skrzydłami za Holendra nigdy żeśmy nie mieli.
Wg mnie prezentował się przyzwoice na tle reszty zespołu:)
wydalismy 25mln na Ximo no i co z tego ? Na Zigica + Fernandesa wydalismy razem ponad 30 i ? nikt tego nie skrytykuje tak jak transferu Ximo.
Trzeba zaczac patrzec na Ximo jak na czlowieka, pilkarza, a nie jak na 25mln ojro. Zreszta tak jak powiedzial nF -> na tle zespolu Ximo naprawde prezentowal sie niezle i razem z Silva i Villa swiadczyl o ofensywnej sile zespolu.
Takie jest moje zdanie i wiem ze i tak nie przekonam ani Mz-a ani Marcina do mojej opnii ;)
Dla Ronalda Koemana praca w Valencii miała być wyzwaniem i udowodnieniem, iż nadaje się on na trenera klasowego europejskiego zespołu. Holender tymczasem udowodnił jedynie, iż jest nie tylko fatalnym trenerem, ale także człowiekiem bez klasy, o czym świadczy sposób, w jaki za wieloletnią grę podziękował ikonom drużyny – Albeldzie, Angulo i Canizaresowi. Niemniej Holender zapisze się w historii, jako szkoleniowiec, który zaprowadził ekipę Los Ches tam, gdzie chciał każdy kibic jego ukochanej Barcelony: na dno. Misja pod tytułem „Kierunek: dno” wykonana została niemalże w stu procentach. Brakuje jedynie degradacji, której przy obecnych wynikach Ches wydaje się jedynie kwestią czasu.
Z Tego felietonu
Cóż za zmiana podejścia do trenera po... spełnieniu się tego, co przepowiadałeś. Teraz już nie Koeman winny wszystkiemu? ;)
Najprawdopodobniej zawodnicy grali przeciwko Koemanowi, bo nie mogli jednego dnia wygrywać Pucharu Króla, a drugiego dostawać po dupie z Bilbao 1:5. Na początku też byłem przekonany, że wszystko jest winą Koemana, ale z czasem przejrzałem na oczy - jednego dnia Valencia pokonuje Barcę, by drugiego dnia przegrać z Almerią. Nie, coś tu nie gra. I za to, wszystkim piłkarzom, którzy grali przeciwko Koemanowi należałoby się znaleźć na liście transferowej (poza kilkoma wyjątkami, które zawsze grały dobrze).
Moim zdaniem całe zło zaczyna się od Floresa, bo wygląda na to, że tak rozpuścił zawodników, że gdy poczuli nad sobą twardą rękę trenera (Koemana) zaczęło się to, co się zaczęło.
Wiem, że i tak Was nie przekonam, więc trwajcie sobie dalej w przekonaniu, że całe zło, które nas spotkało, to wina Koemana - przez Koemana cały sezon możemy spisać na straty, przez Koemana Joaquin nie wrócił do formy, przez Koemana Ximo nie jedzie na EURO.
PS. Nigdy nie napisałem, że Koeman jest świetnym trenerem, uważam jedynie, że gdyby dostał szansę przepracowania pretemporady, to pokazałby umiejętności trenerskie.
przyszedł do nas, żeby ratować ten zespół przed klęską, a tymczasem nic do zespołu nie wniósł. Wręcz odwrotnie - przeprowadził rewolucję, która dobiła upadający już zespół. Jakimś cudem udało się mu wygrać CdR i bóg jeden wie, co by się z naszą ekipą stało gdyby nie ten puchar.
Niemniej era Koemana charakteryzowała się tylko nieporadnością i wzajemnymi oskarżeniami. Nigdy nie byłem zwolennikiem tego pana i teraz jeszcze moje przekonanie co do niego się umocniło. Nie dość, że słaby z niego szkoleniowiec, to przede wszystkim człowiek bez klasy, skoro nie potrafi wziąć odpowiedzialności za własne błędy.
Bo teraz cały świat jest winny temu, że mu się nie powiodło...
Tak się jednak składa, że odpowiedzialność za drużynę i wyniki w chwili podpisania kontraktu bierze na siebie szkoleniowiec i skoro nie potrafi sobie poradzić z własnymi podopiecznymi to świadczy to tylko i wyłącznie o jego klasie (a raczej braku klasy)
Ten człowiek w/g mnie nie jest wart żadnego szacunku. Przykładowo taki Flores też swoje za uszami miał, ale nigdy złego słowa na temat klubu nie wypowiedział - tak właśnie zachowuje sie człowiek z godnością.
Koeman decydował kto gra. I czy grał Joaquin, czy Arizmendi przegrywaliśmy, więc nie mówcie że to przez kiepskiego Joaquina przegrywaliśmy. Jak sobie Koeman zsepół ustawiał, tak ten mu grał. Wystawianie Joaquina na lewej stronie, Mate na prawej, Arizmendiego na obronie - to nie wina zawodników że musieli tam grać. Dziwię się że Hildebrand nie zagrał ani jednego meczu jako napastnik.
Holender okresu przygotowawczego nie poprowadził, ale Voro też nie. Przyszedł Voro i zawodnicy zaczęli wygyrwać. I nie mówcie że grali w lidze przeciwko Koemanowi, bo jakby tak było to "dla Voro" wygraliby z Barcą a przynajmniej nie dostaliby 0:6.
Voro inaczej ustawiał drużynę na boisku, a do tego nie rozbijał drużyny (przywrócił trójkę CAA).
Wina leży po stronie Koemana. Zawodnicy chcieli mieć miejsce w I składnie, to grali to co Koeman od nich chciał. Grało 11 zawodników z osobna, a nie drużyna.
Zawodnicy mówili, że rozmawiali wielokrotnie z Holendrem i mówili że ustawienie 4-3-3 nie pasuje do nich. Koeman zapomniał że taktykę dobiera się do zawodników, a nie zawodników do taktyki (sprowadzenie Maduro na DM :p ).
Mówcie co chcecie, prawdy o Koemanie nie zmienicie.
Zacznijmy od tego, że oczekiwania jakie ciążyły na Joaquinie podczas jego przenosin za bagatela 25mln Euro do Valencii były ogromne, z resztą trudno się dziwić po tym co wyprawiał w Betisie Sevilla. Potem okazało się, że bohater zamieszania już nigdy podobnej dyspozycji nie prezentował, jedynie nielicznymi przebłyskami zdarzało mu się tłumić falę krytyki płynącej od tych obiektywnych obserwatorów jego boiskowych poczynań, którzy transfer Joaquina uważają za przepłacony, a samego gracza gotowi są odesłać gdzie raki zimują (już dawno pogodzeni z faktem, że nikt podobnej sumy jaką za niego zapłacono i tak nigdy nie wyłoży).
Teraz odrobinka mojego zdania, bo chyba nigdy jawnie w sposób rozbudowany o tym wzbudzającym kontrowersje graczu się nie wypowiadałem: Zatem, gdy wyszło na jaw że będzie on kluczowym wzmocnieniem Ches, wpadłem na Youtube i przejrzałem wszystkie filmiki z jego udziałem; i co zobaczyłem ? Magię, prawdziwą magię. Fenomenalne rajdy, efektowne dryblingi, centry na czubek nosa, bezbłędnie wykonywane rzuty wolne. Jeśli ktoś nie znał sytuacji mógł się przyczepić, że mogły być to wycinki podobnych przebłysków, z jego przeciętnej gry w Betisie, ale to nie prawda. Joaquin był tam królem, był numerem jeden w tej drużynie i media w samych superlatywach wypowiadały się o jego talencie. Byłem więc rozradowany, wręcz wpadłem w euforię, to był chyba moment, w którym na dobre "wszedłem" w Valencię. I może z powodu tego olbrzymiego zachwytu nad jego osobą, już nigdy za jego gry w Valencii specjalnie "długotrwale" mnie nie zachwycił, dlatego, że po prostu już nigdy później nie był już tym "wielkim".
Najlepsze co zapamiętałem z jego gry i co powodowało uśmiech na mojej twarzy: cudowny zwód podczas meczu z Elfsborgiem, oraz swego czasu fenomenalna współpraca z Miguelem, kiedy to obaj w wyśmienity sposób, na pełnej szybkości, wymieniając się piłką podaniami piętką, przerzutami nad graczami ekipy przeciwnej czy w inny sposób, konstruowali często groźne akcje ofensywne.
Z czym najbardziej kojarzy mi się Joaquin: zawodnik biegnący charakterystycznie ze spuszczoną głową do samej linii końcowej, żeby dośrodkować, lub, co często się niestety zdażało, nie wyhamować przed linią końcową tym samym fiaskiem kończąć akcję swojego zespołu. Niestety kojarzy mi się on z jeszcze jednym: przegrywanymi pojedynkami 1 na 1, co nie może cechować tego typu skrzydłowego. Gracze tacy jak Cristiano Ronaldo, Robinho, Hleb, czy jeszcze czasem Luis Figo mijają swych rywali jak tyczki, często nie dając im szans wyłuskania futbolówki. Powyżsi gracze, równie dobrze radzą sobie z umieszczaniem piłki w siatce w dogodnych sytuacjach, co jak wiemy u Ximo wielokrotnie zawodziło. Zdaje się, że olbrzymie oczekiwania wobec tego gracza spowodowane w dużej mierze miłością do Valencii(która zdecydowała się za grube pieniądze zaufać temu zawodnikowi, chcąc uczynić go swą gwiazdą nr.1) niektórym kibicom nie pozwalają pogodzić się z tym, że powinniśmy zacząć mówić o Joaquinie jako zaledwie dobrym skrzydłowym Valencii, niż raczej fenomenalnym gwiazdorze klubu ze stolicy Levantu, a także reprezentacji Hiszpanii.
W naszym serwisie jest zdecydowany podział na obóz zwolenników Joaquina oraz jego przeciwników. Ci pierwsi tylko czekają na chwilę by zbesztać swych rywali po przecudownym występie swego pupila, Ci drudzy ciągle dostarczają argumentów przeciwko rzekomemu geniuszowi Ximo (oby ten geniusz był tylko w stanie hibernacji).
A wracając do felietonu Marcina to przykład Joaquina wskazujący na równorzędną winę graczy za końcową pozycję Valencii jest dobitny. Jak można zwalać winę na trenera (tu odnośnie braku powołania do kadry) za brak formy, której de facto wcześniej, także nie posiadał. Bo już Quique nie raz kosztem Angulo sadzał Ximo na ławce. Z Vicente jest dokładnie tak samo, jego forma jest także ostanimi czasy słaba, więc zarzuty wobec Koemana są absolutnie bezpodstawne.
Z jednym się natomiast Marcin nie zgodzę. Wg felietonu sytuacja jaką zastał Koeman była tragiczna i nie do opanowania, a zespół już wtedy skazany był na porażkę. Uwierz mi, na jego miejscu mogło znaleźć się wielu ludzi, którzy spokojnie do dziś dzień mogli piastować stanowisko trenera Valencii.
No, może jeszcze o Vicente, który wg autora, wracając po kontuzji powinien zakładac siatki obrońcom Realu i strzelac po trzy gole w meczu...
Ogarnij się, marcinie90, i weź się chłopie w garśc.
Jedyna prawda w twoim artykuliku jest w jego tytule...
« Wsteczskomentuj