Juan Soler odpowie za swoje decyzje?
05.05.2008; 23:07
Czarne chmury powoli zbierają się nad osobą największego akcjonariusza Valencii - Juana Solera. Marnotrawstwo klubowych pieniędzy, fatalne w skutkach decyzje, a także niewywiązywanie się z obietnic i umów, skłoniło dwie grupy akcjonariuszy, zgromadzone wokół Manuela Llorente, Carlo Cicchella i Salvadora Torrecilli, do domagania się szczegółowych wyjaśnień Juana Solera na specjalnym walnym zjeździe akcjonariuszy, a może nawet do pociągnięcia byłego prezydenta do karnej odpowiedzialności za swoje decyzje. Nad tą drugą opcją już teraz pracuje powołana w tym celu grupa prawników.
Pomimo iż problemy, które nękają Juana Solera mają już charakter nie tylko sportowy, ale i ekonomiczny oraz społeczny, największy udziałowiec Valencii wydaje się nie myśleć o sprzedaży swojego pakietu akcji. A nawet gdyby zdecydował się na ten krok, prawdopodobnie i tak musiałby znowu stawać przed państwowym sądem, postawiony w stan oskarżenia przez akcjonariuszy, ponieważ niegospodarność, nieudolne rządy i finansowe rujnowanie klubu miały miejsce jeszcze wówczas, gdy to właśnie Soler stał na czele Valencii. Działanie Solera miało zagrażać kapitałowi zakładowemu spółki akcyjnej Valencii CF, dlatego akcjonariusze zamierzają domagać się stosownego odszkodowania.
Grupka udziałowców pod przewodnictwem Salvadora Torrecilli zamierza zbadać też możliwość dołożenia zarzutu, związanego z niewywiązaniem się z obietnicy wykupy pierwszej części przeznaczonego na rozparcelowanie Estadio Mestalla, za kwotę 90 mln euro. Ten fakt w głównej mierze zaważyć miał na fatalnej kondycji finansowej klubu - bowiem zwlekanie z kupnem pierwszej części Estadio Mestalla spowalnia licytację pozostałych, a także uniemożliwia uzyskanie za nich satysfakcjonującej kwoty. Stąd rozgłaszany przez prasę debet 100 mln euro, który mógłby być załatany sprzedażą klubowych gwiazd.
Planowany walny zjazd akcjonariuszy, na którym Soler ma być pociągnięty do odpowiedzialności karnej i społecznej za swoje decyzje, odbyć ma się już po zakończeniu rozgrywek Primera Division, aby dodatkowo nie zaostrzać atmosfery przed prawdziwą batalią o utrzymanie w lidze, jaka czeka piłkarzy Valencii. Nad prawniczą stroną całego zagadnienia czuwać ma mecenas Andres Sanchis. Wymagane 5% zgłoszeń, stanowić mają zarówno znani udziałowcy - jak Manuel Llorente, Carlo Cicchella oraz grupka udziałowców związanych z grupą Agrupación de Peñas Valencianistas, na czele z jednym z prezesów jej lokalnego oddziału - Teo Javaloyesem. Działanie opozycjonistów Juana Solera swoim nazwiskiem firmuje także Jaime Orti - były prezydent klubu. Oponenci pragną również wyjaśnień w sprawie długoterminowego zatrudnienia byłego trenera - Ronalda Koemana, który musiał zostać zwolniony zaledwie po kilku miesiącach współpracy, zgarniając przy tym gigantyczne odszkodowanie.
Pomimo iż problemy, które nękają Juana Solera mają już charakter nie tylko sportowy, ale i ekonomiczny oraz społeczny, największy udziałowiec Valencii wydaje się nie myśleć o sprzedaży swojego pakietu akcji. A nawet gdyby zdecydował się na ten krok, prawdopodobnie i tak musiałby znowu stawać przed państwowym sądem, postawiony w stan oskarżenia przez akcjonariuszy, ponieważ niegospodarność, nieudolne rządy i finansowe rujnowanie klubu miały miejsce jeszcze wówczas, gdy to właśnie Soler stał na czele Valencii. Działanie Solera miało zagrażać kapitałowi zakładowemu spółki akcyjnej Valencii CF, dlatego akcjonariusze zamierzają domagać się stosownego odszkodowania.
Grupka udziałowców pod przewodnictwem Salvadora Torrecilli zamierza zbadać też możliwość dołożenia zarzutu, związanego z niewywiązaniem się z obietnicy wykupy pierwszej części przeznaczonego na rozparcelowanie Estadio Mestalla, za kwotę 90 mln euro. Ten fakt w głównej mierze zaważyć miał na fatalnej kondycji finansowej klubu - bowiem zwlekanie z kupnem pierwszej części Estadio Mestalla spowalnia licytację pozostałych, a także uniemożliwia uzyskanie za nich satysfakcjonującej kwoty. Stąd rozgłaszany przez prasę debet 100 mln euro, który mógłby być załatany sprzedażą klubowych gwiazd.
Planowany walny zjazd akcjonariuszy, na którym Soler ma być pociągnięty do odpowiedzialności karnej i społecznej za swoje decyzje, odbyć ma się już po zakończeniu rozgrywek Primera Division, aby dodatkowo nie zaostrzać atmosfery przed prawdziwą batalią o utrzymanie w lidze, jaka czeka piłkarzy Valencii. Nad prawniczą stroną całego zagadnienia czuwać ma mecenas Andres Sanchis. Wymagane 5% zgłoszeń, stanowić mają zarówno znani udziałowcy - jak Manuel Llorente, Carlo Cicchella oraz grupka udziałowców związanych z grupą Agrupación de Peñas Valencianistas, na czele z jednym z prezesów jej lokalnego oddziału - Teo Javaloyesem. Działanie opozycjonistów Juana Solera swoim nazwiskiem firmuje także Jaime Orti - były prezydent klubu. Oponenci pragną również wyjaśnień w sprawie długoterminowego zatrudnienia byłego trenera - Ronalda Koemana, który musiał zostać zwolniony zaledwie po kilku miesiącach współpracy, zgarniając przy tym gigantyczne odszkodowanie.
KOMENTARZE
Grubemu dobrali się do skóry, w końcu odpowie za ten cały cyrk. Z niego był taki prezes jak z koziej dupy trąbka. Amunt!
Syf, bagno i malaria. Oby Valencia nie wychodziła z tego przez dekadę...
Soler nie wykupił tej parceli, bo widocznie don padre nie chce wyłożyć swojej kasy na niepewny interes swojego synalka.
Jeżeli chodzi o zaineteresowanie sportem to narodziło to się we mnie niedawno, ale w tej sytuacji to nic tylko mogę pochwalić akcojariuszy Valencii że dobrali się do skóry swojemu pseudo-prezesowi. Zeby polska piłka działała na podobnej zasadzie to może nie mielibyśmy tyle afer korupcyjnych, niestety mentalności naszego narodu nie da się tak szybko zmienić
Szkoda że zabrali się za to gdy klub stoi w realiach poważnych kłopotów finansowych ale w zasadzie lepiej późno niż wcale
« Wsteczskomentuj