Real pokonany na Mestalla!
03.04.2019; 23:35
Świetny występ Valencii
Podopieczni Marcelino kontynuują zwycięską passę. Po pokonaniu Sevilli przyszła kolej na Real Madryt. Magia Zidane'a nie zadziałała i „Królewscy musieli uznać wyższość zdecydowanie lepszej w tym meczu Valencii, która do czwartego Getafe traci już tylko punkt.
Marcelino Garcia Toral zdecydował się zaufać niemal tej samej jedenastce piłkarzy, która kilka dni temu zagrała na Estadio Ramón Sánchez Pizjuan. Jedyna zmiana dotyczyła środka obrony – chorego na grypę Gabriela Paulistę zastąpił Mouctar Diakhaby.
Pierwsza część spotkania to dość nieudolne próby obu drużyn przedostania się pod pole karne rywali. Kibice na trybunach mogli czuć się mocno rozczarowani poziomem widowiska. Momentami w poczynaniach „Nietoperzy” można było zauważyć nerwowość, czego skutkiem była m.in. szybko obejrzana żółta kartka przez Daniela Wassa za faul taktyczny na Marco Asensio.
Pierwszą groźniejszą akcję obejrzeć mogliśmy w 19. minucie spotkania, kiedy to z szybkim wypadem do ataku ruszyła Valencia. Podanie od Kevina Gameiro otrzymał Rodrigo, jednak Hiszpan podjął złą decyzję próbując odegrać futbolówkę piętą zamiast oddać strzał na bramkę Keylora Navasa. Trzy minuty później swojej szansy szukał Toni Kroos, strzelając z dystansu wprost w dobrze ustawionego Neto.
W 33. minucie na Mestalla zawrzało. Wszyscy sympatycy Los Ches widzieli bowiem rękę Sergio Ramosa w polu karnym po centrze José Gayi. Powtórki pokazały, iż arbiter Santiago Jaime Latre miał rację wskazując tylko na rzut rożny. Jak się okazało chwilę później – po tym stałym fragmencie gry padła premierowa bramka w tym meczu. Piłkę po dośrodkowaniu Parejo wybił przed pole karne Navas, zaś ta trafiła pod nogi Carlosa Solera. Młodzieżowy reprezentant Hiszpanii czym prędzej podał do Gonçalo Guedesa. Portugalczyk z miejsca uderzył na bramkę gości, umieszczając piłkę tuż przy słupku. 1:0!
Od tej chwili Valencia rozpoczęła istny szturm na bramkę Realu Madryt. Kilka minut później po dośrodkowaniu Daniela Wassa przed szansą stanął Kondogbia, który posłał futbolówkę w trybuny. Minutę później okazję miał Rodrigo również myląc się, strzelając z niespełna 20 metrów. Po pierwszej odsłonie na tablicy wyniku widniało jednobramkowe prowadzenie „Nietoperzy”.
Valencia wyraźnie nastawiła się na błyskawiczne ataki po odzyskaniu piłki, co generowało olbrzymie zagrożenie w polu karnym Los Blancos. W 53. minucie po jednym z takich kontrataków przed znakomitą okazją stanął Soler, który oddał strzał wprost w wychodzącego Navasa. Arbiter wskazał na korner dla gospodarzy. Tradycyjnie piłkę w „szesnastkę” posłał Dani Parejo, dogrywając ją na głowę Kondogbii, który po raz kolejny chybił uderzając głową.
W szeregach gości jednym z najaktywniejszych zawodników był Marcelo. Brazylijczyk kilkakrotnie próbował zaskoczyć Neto uderzeniami z dystansu, jak to miało miejsce m.in. w 54 minucie spotkania. Górą był jednak portero „Nietoperzy”. Valencia raziła nieskutecznością marnując kolejne okazje. W 61 min. Rodrigo zbiegł z prawego skrzydła w pole karne i oddał groźny strzał po długim słupku Navasa. Hiszpan minimalnie chybił. Real grał apatycznie, momentami odnieść można było wrażenie, iż goście myślami są już na wakacjach. W 74 min. gospodarze powinni prowadzić już 2:0, kiedy to wyszli z kontrą z przewagą dwóch zawodników, jednak Rodrigo, Gameiro oraz Soler koncertowo zepsuli dogodną okazję.
Dziewięć minut później na Mestalla ponownie zapanowała euforia. Dani Parejo dograł piłkę po rzucie rożnym do Garaya, zaś Argentyńczykowi nie pozostało nic jak wpakować futbolówkę głową do siatki, po wcześniejszym uwolnieniu się spod krycia Casemiro. 2:0! Realowi udało się zdobyć honorowe trafienie dosłownie w ostatniej akcji spotkania. Po centrze z rogu boiska José Gayà nie upilnował Karima Benzemy, który bez problemu skierował piłkę głową do bramki Valencii.
Valencia pokonując Real Madryt zbliżyła się do czwartego miejsca w LaLiga na zaledwie jeden punkt. Poza tym „Nietoperzom” udało się pobić klubowy rekord spotkań bez porażki, który obecnie wynosi 17 meczów, co jest obecnie najdłuższą tego typu serią w całej Europie. Podopiecznych Marcelino czeka teraz wyjazd do walczącego o utrzymanie Rayo Valllecano.
LaLiga, 30. kolejka
VALENCIA CF – REAL MADRYT 2:1 (1:0)
Bramki: Guedes (35’, 1:0), Garay (83’, 2:0) – Benzema (90+3’, 2:1)
Valencia CF: Neto; Wass, Garay, Diakhaby, Gayà; Soler (80’ F. Torres), Parejo, Kondogbia, Guedes (73’ Cheryshev); Rodrigo, Gameiro (85’ Mina)
Real Madryt: Navas; Marcelo, Ramos, Varane, Odriozola; Kroos (64’ Isco), Casemiro, Modrić; Asensio (64’ Bale), Benzema, Lucas (78’ Mariano)
KOMENTARZE
Jesli Modric dostał złotą piłkę to Parejo dziś zasłużył na dwie !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! ście. AMUNT Valencia AMUNT MARCELINO jak będzie trofeum w tym sezonie to treneiro będzie prze kozak
Prawdziwy lider.
Valencia za to mogła zdobyć znacznie więcej bramek, ale widać taka jest smutna statystyka tego zespołu, że skuteczność kuleje.
Parejo profesor bez dwóch zdań. Spokojnie, celne podania.
Rodrigo - trochę chaotycznie, ale niektóre podania na dobieg wręcz bajkowe.
Kondo - naprawdę solidnie, choć na początku brakło refleksu.
Guedes - mr. chaos, ale bardzo lubię jego niestandardowe zagrywki
Gaya - klasa sama w sobie
Garay - solidny mur
Neto - nie miał zbyt wiele roboty
Reszta z minusami:
Soler - jeździec bez głowy, widać że nie czuje się zbytnio na tej pozycji, Marcel trochę go krzywdzi
Gameiro - pierwsza połowa wręcz słaba, aż przypał na tle kolegów, co akcja to strata lub zagranie nie w tempo
Diakhaby - już nie tak solidny jak Garay
Wass - sporo wpadek, ale wyszedł obronną ręką z nieswojego rewiru.
Czeryszew - nie bardzo kumam tego zawodnika w VCF...
Cieszy niezmiernie wygrana w świetnym stylu. Z taką grą i mobilizacją przez cały sezon nie musielibyśmy dzisiaj drżeć o miejsce w LM...
Sezon nie jest jeszcze stracony!
AMUNT VALENCIA!!! :)
Co do uwag, to ja bym nie dał Parejo żółtej za takie coś. Teraz mamy problem, bo będzie pauzował przeciwko Rayo. Wg mnie to będzie ciężki mecz i to właśnie on będzie pieczęcią dobrej formy.
Odnośnie wczoraj, to zagrliśmy bardzo mądrze przeciwko słabemu Realowi. Jakby dzisiaj padł remis przeciwko Sevilla - Alaves lub Alaves wygrało, to będę zadowolony :)
Zagraliśmy odpowiedzialnie w defensywie i dobrze z kontry (napisałbym bardzo dobrze, ale jednak kilka złych rozwiązań w kluczowych momentach akcji było).
Rodrigol szalał na całej długości boiska - parę przegranych pojedynków i nietrafionych wyborów, ale wyglądał naprawdę nieźle.
Garay po profesorsku - mam nadzieję, że nie sprzedamy go po sezonie - Diakhaby ma naprawdę papiery na świetnego obrońce, ale niech się jeszcze z rok od Argentyńczyka pouczy.
Minusy? Przede wszystkim Gameiro - dobrze dogaduje się z Rodrigo, ale zatracił chyba całkiem instynkt strzelecki + sporo niedokładności. Soler - dużo szumu, mało efektu - mimo asysty występ taki sobie (cały czas upieram się, że męczy się na skrzydle). Gaya - w defensywie dobrze, ale w ofensywie przegrywał każdy pojedynek z Ordiozolą.
Ogólnie, uważam że był to świetny występ całej drużyny i zasłużone zwycięstwo (jakże ważne w kontekście nie tylko prestiżu, ale przede wszystkim walki o LM). Brawo Nietoperze!
Wypadało wykorzystać ten sprzyjający moment – mecz z RM w kryzysie, bez specjalnej motywacji. RM w kryzysie to nie znaczy słaba drużyna. Można było przekonać się o tym przez pierwsze 30 min., kiedy piłkarze VCF byli bezradni. Nie potrafili utrzymać się przy piłce, mnożyły się niecelne podania, straty. Obraz meczu zmienił się nagle, po zupełnie niespodziewanej bramce.
O ile można było mieć zastrzeżenia do konstruowania akcji (celność podań ok. 52%...), to w destrukcji graliśmy wzorowo, zwłaszcza wyróżniali się Garay i Diakhaby. Parejo klasa sama w sobie.
Ale w ataku nie było już tak różowo. Guedes strzelił ładną bramkę, ale był chaotyczny i niedokładny. Podobnie Soler i Gameiro. Rodrigo mało widoczny, do tego grał zbyt egoistycznie. Mimo tych mankamentów udało się wygrać i to się liczy!!!!
« Wsteczskomentuj