Derby są nasze... Valencia- Levante 3:0
13.01.2007; 23:26
Wspaniała passa Valencii trwa. Dziś Nietoperze odniosły piąte kolejne ligowe zwycięstwo z rzędu. W spotkaniu derbowym Los Ches pokonali Levante 3:0.
Derby rozpoczęły się od minuty ciszy ku czci zmarłego, byłego wiceprezydenta Valencii - Jose Domingo, oraz ofiar zamachu w Madrycie, którego sprawcą była organizacja ETA.
Od początku spotkania Ches starali się utrzymywać jak najdłużej przy piłce. Dobrze w środku pola radzili sobie Albelda i Baraja, a szalejący na lewej flance Silva napsuł sporo krwi obrońcom gości. To właśnie po dośrodkowaniu młodego Hiszpana, w 20 minucie, Morientes znalazł się w doskonałej sytuacji, jednak jego strzał głową był minimalnie niecelny. Dziesięć minut później po groźnym kontrataku, Molinę mógł pokonać Angulo.
Levante szukało sposobu aby zaskoczyć Canizaresa. Swoich sił z rzutu wolnego próbował Courtois, jednak to wszystko na co było stać lokalnego rywala w pierwszej połowie.
Dwa gole w cztery minuty
Bezbramkowy remis utrzymywał się do 51 minuty, kiedy to doskonałym, mierzonym strzałem po ziemi popisał się Hugo Viana. Portugalczyk, który zastąpił w pierwszej połowie kontuzjowanego Baraję, nie dał szans Molinie, posyłając piłkę tuż przy prawym słupku. Był to dla niego pierwszy gol w lidze.
Zaledwie cztery minuty później na 2:0 podwyższył Morientes. Z prawej strony piłkę na pole karne posłał Miguel, tam bez zastanowienia, mocno dośrodkował Silva, a Moro w charakterystyczny dla siebie sposób, z niezwykłą precyzją i refleksem dostawił tylko nogę. Moro zaliczył tym samym siódme ligowe trafienie.
W czasie między obiema bramkami, po zderzeniu ze swoim bramkarze, złamania obojczyka doznał Alvaro, który natychmiast został odwieziony do szpitala. Sytuacja ta zmusiła Lopeza Caro do wprowadzenia na boisko Cesara. Niespełna dzisieć minut później trenere gości dokonał dwóch kolejnych zmian; na boisku pojawili się Robert i Reggi. Obaj stworzyli groźną sytuację w 71 minucie, jednak dobra paradą popisał się Canizares.
Dogodna sytuacja Levante, doczekała się odpowiedzi ze strony Valencianistas chwilę później. Po dośrodkowaniu Villi z rzutu wolnego, najwyżej do piłki wyskoczył Ayala i strzałem głowa pokonał bezradnego Molinę. Argentyńczyk, ciesząc się z gola, miał okazję aby dać upust swoim emocjom związanym z jego sytuacją w klubie.
Było to ostatnie trafienie tego wieczoru i derby miasta zakończyły się pewnym zwycięstwem podopiecznych Quique. Już za trzy dni czeka ich rewnżowy mecz 1/16 Copa Del Rey z Getafe.
Valencia po raz kolejny potwierdza, że potrafi być skuteczna na Mestalla. To juz trzeci mecz z rzędu na własnym boisku, w którym biało-czarni pokonują bramkarza rywali minimum trzykrotnie. Na uwagę zasługuje z pewnością, pierwsze, a zarazem niezmiernie precyzyjne, trafienie Hugo Viany w lidze oraz bardzo dobra postawa Silvy, który przez dziennik AS, został uznany crackiem meczu.
Valencia- Levante 3:0
1:0 Hugo Viana 51 min
2:0 Morientes 55 min
3:0 Ayala 80 min
Valencia:
Canizares- Miguel, Ayala, Albelda (Marchena, min. 81), Villa, Baraja (Hugo Viana, min. 30), Morientes (Joaquín, min. 58), Angulo, Albiol, Silva, Curro Torres.
Levante:
Molina, Alexis, Camacho, Álvaro (César, min. 54), Ettien, Nino (Reggi, min. 68), Riga, Berson, Rubiales (Robert, min. 62), Courtois, Descarga
Multimedia:
- 1:0 Viana
- 2:0 Morientes
- 3:0 Ayala
- Najciekawsze fragmenty
Derby rozpoczęły się od minuty ciszy ku czci zmarłego, byłego wiceprezydenta Valencii - Jose Domingo, oraz ofiar zamachu w Madrycie, którego sprawcą była organizacja ETA.
Od początku spotkania Ches starali się utrzymywać jak najdłużej przy piłce. Dobrze w środku pola radzili sobie Albelda i Baraja, a szalejący na lewej flance Silva napsuł sporo krwi obrońcom gości. To właśnie po dośrodkowaniu młodego Hiszpana, w 20 minucie, Morientes znalazł się w doskonałej sytuacji, jednak jego strzał głową był minimalnie niecelny. Dziesięć minut później po groźnym kontrataku, Molinę mógł pokonać Angulo.
Levante szukało sposobu aby zaskoczyć Canizaresa. Swoich sił z rzutu wolnego próbował Courtois, jednak to wszystko na co było stać lokalnego rywala w pierwszej połowie.
Dwa gole w cztery minuty
Bezbramkowy remis utrzymywał się do 51 minuty, kiedy to doskonałym, mierzonym strzałem po ziemi popisał się Hugo Viana. Portugalczyk, który zastąpił w pierwszej połowie kontuzjowanego Baraję, nie dał szans Molinie, posyłając piłkę tuż przy prawym słupku. Był to dla niego pierwszy gol w lidze.
Zaledwie cztery minuty później na 2:0 podwyższył Morientes. Z prawej strony piłkę na pole karne posłał Miguel, tam bez zastanowienia, mocno dośrodkował Silva, a Moro w charakterystyczny dla siebie sposób, z niezwykłą precyzją i refleksem dostawił tylko nogę. Moro zaliczył tym samym siódme ligowe trafienie.
W czasie między obiema bramkami, po zderzeniu ze swoim bramkarze, złamania obojczyka doznał Alvaro, który natychmiast został odwieziony do szpitala. Sytuacja ta zmusiła Lopeza Caro do wprowadzenia na boisko Cesara. Niespełna dzisieć minut później trenere gości dokonał dwóch kolejnych zmian; na boisku pojawili się Robert i Reggi. Obaj stworzyli groźną sytuację w 71 minucie, jednak dobra paradą popisał się Canizares.
Dogodna sytuacja Levante, doczekała się odpowiedzi ze strony Valencianistas chwilę później. Po dośrodkowaniu Villi z rzutu wolnego, najwyżej do piłki wyskoczył Ayala i strzałem głowa pokonał bezradnego Molinę. Argentyńczyk, ciesząc się z gola, miał okazję aby dać upust swoim emocjom związanym z jego sytuacją w klubie.
Było to ostatnie trafienie tego wieczoru i derby miasta zakończyły się pewnym zwycięstwem podopiecznych Quique. Już za trzy dni czeka ich rewnżowy mecz 1/16 Copa Del Rey z Getafe.
Valencia po raz kolejny potwierdza, że potrafi być skuteczna na Mestalla. To juz trzeci mecz z rzędu na własnym boisku, w którym biało-czarni pokonują bramkarza rywali minimum trzykrotnie. Na uwagę zasługuje z pewnością, pierwsze, a zarazem niezmiernie precyzyjne, trafienie Hugo Viany w lidze oraz bardzo dobra postawa Silvy, który przez dziennik AS, został uznany crackiem meczu.
Valencia- Levante 3:0
1:0 Hugo Viana 51 min
2:0 Morientes 55 min
3:0 Ayala 80 min
Valencia:
Canizares- Miguel, Ayala, Albelda (Marchena, min. 81), Villa, Baraja (Hugo Viana, min. 30), Morientes (Joaquín, min. 58), Angulo, Albiol, Silva, Curro Torres.
Levante:
Molina, Alexis, Camacho, Álvaro (César, min. 54), Ettien, Nino (Reggi, min. 68), Riga, Berson, Rubiales (Robert, min. 62), Courtois, Descarga
Multimedia:
- 1:0 Viana
- 2:0 Morientes
- 3:0 Ayala
- Najciekawsze fragmenty
KOMENTARZE
PS: RUFETE i 3-1 dla Espanyolu!!! :> BRAWO!!! :valencia:
btw. co z Baraja?
No ale najwazniejsze ze wygralismy czy gralismy padake czy tez nie.
Taka gra spokojnie wystarczy do tego aby byc w pierwszej czworce la liga ale stanowczo za malo aby myslec o trofeach.
Caly czas modle sie o jedno - abysmy zobaczyli jakis postep w grze Valencii bo ja tego postepu nie widzialem od ponad roku!
Szkoda bo mamy swietnych pilkarzy ktorzy nota bene ratuja w tej chwili posade Floresa.
Wyniki swietne (no przynajmiej do meczu z Interem) ale gra toporna (zwlaszcza na wyjazdach).
Nie krytykuje druzyny bo za zwyciestwa sie nie krytykuje ... mam tylko nadzieje w koncu na jakis krok naprzod.
zobaczcie co po stracie bramki zrobił boski trnener barcy :) :) :)
AMUNT :valencia:
Po pierwsze , Moro i Villa powinni grac razem bo tworza naprawde smiercionosny atak.
Villa to moim zdaniem naprawde najlepszy napastnik na swiecie - niektorzy pewnie mysla ze jest bez formy bo nie strzela tylu bramek ale zwroccie uwage na to ze Valencia nie gra juz tylko na Ville tak jak w zeszlym sezonie.David naprawde znakomicie asystuje a jego podania czy krosy sa genialne.No i skupia na sobie uwage obroncow ktorzy wiedza ze w pojedynke moze ich wszytkich pojechac.Moro natomiast znakomicie sie ustawia - jest zawsze tam gdzie nalezy i to sprawia ze jest tak skuteczny.
David Silva - na mnie ten zawodnik dalej robi pioronujace wrazenia - wszedzie go pelno, drybluje , asystuje.Zobaczycie ze wkrotce obok Villi moze byc nawet najlepszym hiszpanskim pilkarzem.
Co do obrony to widac ze niepewnosc Albiola juz chyba minela.
Co do Ayali: ja po prostu wiem ze ten zawodnik chce zostac na Mestalla i nie watpie ze kocha ten klub.Tylko ze niestety to wina klubu ze potraktowal go tak jak to mialo miejsce.Jezeli klub nie przedluzy z nim kontraktu to znaczy ze w Valencii nie szanuje sie pilkarzy przywiazanych do klubu i w przyszlosci to samo moze spotkac nawet Albelde, a tego bysmy nie chcieli.Mam nadzieje ze przedluza kontrakt z Roberto...
Podsumowujac - zauwazcie ze Valencia gra obecnie bardzo efektownie na wlasnym boisku gdzie inkasuje mnustwo punktow.
Takze gra u siebie wyglada lepiej niz na wyjazdach.Teraz chyba tylko trzeba poprawic ten nieszczesny srodek i sposob rozgrywania pilki.
P.S.Bardzo szkoda mi Vicente:(
Amunt :valencia:
Teraz otwarcie mowi ze chce zostac , ale klub niestety nowego kontraktu wcale jeszcze nie przedstawil.I czyja to jest wina jak nie klubu?
Co do Silvy - czy tu ktos jeszcze teskni za Aimarem?
Choć prawdą jest także to co mówić raczycie- Ayala pierwszeństwo daje Valencii na przedstawienie swojej oferty kontraktu, ale jeśli Valencia takiej nie złoży- czytaj nie przyjmie jego warunków- to Ayala będzie zmuszony zakończyć karierę w innym klubie.
« Wsteczskomentuj