Co się stało z naszą klasą?
12.11.2006; 16:36
Co się stało z naszą klasą? – śpiewał niegdyś Jacek Kaczmarski. Myślę, że w obecnej sytuacji, kiedy to nie tylko wyniki, ale przede wszystkim gra Valencii przedstawia wiele do życzenia, każdy z nas- kibiców „Blanquinegros” może zadać sobie to pytanie: co się stało z naszą klasą…? Klasą zespołu, który przez wielu traktowany był jako faworyt do zwycięstwa nie tylko w rozgrywkach narodowych, ale także i w europejskich pucharach…
Przede wszystkim należałoby odpowiedzieć na pytanie, kto lub co jest odpowiedzialne za taką postawę naszej drużyny. Co spowodowało, że zespół, który po pierwszych 5 kolejkach zaliczył 4 wygrane i jeden remis – w najtrudniejszym rywalem w wyjazdowym meczu; tak nagle zaczął tracić punkty? Co spowodowało, że – jakby się mogło wydawać – zgrana, poukładana, silna ekipa, zachwycająca nie tylko wynikami ale także i grą, nie będzie zdolna w trzech kolejnych spotkaniach ligowych odnieść zwycięstwa?
Na pewno jedną z przyczyn są kontuzje. To prawda, chyba żaden inny zespół nie stracił aż tylu i tak ważnych zawodników, jak nasza Valencia. Z powodu kontuzji nie mógł jeszcze zadebiutować nowy zawodnik w barwach „Blanquinegros” - Asier del Horno, kolejny nabytek - Francesco Tavano, dopiero niedawno zaliczył debiut, ale w rozgrywkach Pucharu Króla. Z powodu kontuzji, na wiele tygodni wypadli ze składu Ruben Baraja (na szczęście podobno już w pełni sił), Vicente Rodriguez (także już po kontuzji), Emiliano Moretti, Jaime Gavilan, Mario Regueiro, Carlos Marchena, a przede wszystkim chyba – jeden z najważniejszych piłkarzy klubu, kapitan zespołu - David Albelda. W pierwszych spotkaniach nie mógł wystąpić także Migiel Brito. To tylko poważniejsze kontuzje, ale przecież lżejsze urazy także nie omijały zespołu, powodując że poszczególni ważni zawodnicy nie mogli występować w pojedynczych spotkaniach. Zważywszy, że zespół gra równolegle w trzech rozgrywkach, liczba kontuzji może przerażać. Z tego też powodu, do pierwszego zespołu przeniesiono trójkę młodych graczy z Valencii Mestalla- Aarona, Cerrę i Pallardo, jednak czy ci choć zdolni młodzi zawodnicy, ale nie posiadający żadnego doświadczenia w grze na najwyższym poziomie, mogą zastąpić podstawowych graczy? Dlaczego zespół, posiadający - jak to wielokrotnie podkreślali działacze i trenerzy - „szeroką, wyrównaną kadrę”, nie może sobie poradzić nawet ze słabszymi rywalami?
Wiele osób próbuje winę za słabą grę zrzucić przede wszystkim na sztab szkoleniowy i trenera zespołu. Oczywiście, nie ma żadnych wątpliwości, że bezpośrednią odpowiedzialność za taką dyspozycję, jaką teraz prezentuje Valencia ponosi Enrique Sanchez Flores. Jednak czy w przypadku tylu kontuzji ktoś inny mógłby zdziałać więcej? Cała sytuacja przypomina błędne koło, na wiele pytań nie sposób znaleźć odpowiedzi. Nie można w jednym zdaniu określić przyczyny słabszej dyspozycji zespołu. Pytanie tylko, kiedy wszystko wróci „do normy”? I czy aby – aż strach o tym pomyśleć – obecna sytuacja nie jest i nie będzie już tą „normą”, a to początkowe sukcesy były odskokiem od właściwej kiepskiej postawy? Tak skrajne pesymistyczne rozumowanie, nie ma chyba wiele wspólnego z rzeczywistością. Mój szacowny poprzednik, którego dziś także, jak widać, zebrało na przemyślenia, wskazywał, że zespół ma problemy raczej natury mentalnej. Z całą pewnością także w tym stwierdzeniu ukryta jest część prawdy, tak więc do problemów zdrowotnych, błędów (?) trenerskich, dochodzą jeszcze kłopoty psychiczno – mentalne.
Chciałem jeszcze zwrócić uwagę na jeden – jak mnie osobiście się wydaje – dość ciekawy fakt. Otóż nasz zespół zachwycał formą w pierwszych meczach, aż do meczów reprezentacyjnych i niemal dwutygodniowej przerwy w ligowych rozgrywkach. Potem wszystko zaczęło się sypać, oczywiście równocześnie ze spadającymi jak stada gromów z jasnego nieba falami kontuzji.
Teraz, kiedy klub gra zdecydowanie poniżej oczekiwań, złość czy choćby pretensje kibiców skupiają się – oprócz rzecz jasna trenera zespołu, na nowych zawodnikach, którzy jak na razie nie spełniają pokładanych w nich nadziei. Przede wszystkim mam na myśli oczywiście Joaquina, który przez wielu już teraz określany jest jako „zmarnowany transfer”, co jest dla klubu tym bardziej bolesne, że transfer Joaquina kosztował klub aż 25 mln euro, a tym samym początkowo owacyjnie witany „Ximo” stał się najdroższym zawodnikiem w historii klubu. Póki co, także z Francesco Tavano ani z Asiera del Horno klub nie miał niemal żadnego pożytku, tak więc początkowo ze zdumieniem i ogromną radością przyjęte transfery, teraz wydają się zupełną pomyłką. Czy ktoś jednak mógł przewidzieć przed sezonem taką sytuację?
Wracając jednak do głównego wątku – jakości gry Valencii, pocieszające może być to, że taki zespół jak Valencia, posiadający tak nieprzeciętnych zawodników, nie może ot tak po prostu zacząć przegrywać. Prędzej czy później przyjdą zwycięstwa i zwyżka formy, jednak kiedy to nastąpi, nie sposób przewidzieć. Być może, kiedy już obecny kryzys przeminie, będzie można łatwiej znaleźć przyczynę tej sytuacji. Wydawało się, że wczorajszy mecz z Athletic Bilbao pozwoli wyrwać się z kryzysu, jednak stracona w ostatnich minutach spotkania bramka rozwiała nasze marzenia. Teraz, w obliczu dwóch niesamowicie ciężkich spotkań – z obecnym liderem – zespołem Sevilli, oraz madryckim Realem, sytuacja wygląda bardzo niewesoło. Miejmy jednak nadzieję, że waga tych dwóch spotkań zmotywuje naszych piłkarzy do walki o zwycięstwa… Jeśli tak się stanie, i z obu spotkań wyjdziemy z tarczą, okaże się, że naprawdę, cały problem tkwi w naszym odwiecznym mankamencie – porażkami ze słabszymi rywalami, przy zwycięstwach z tymi najsilniejszymi. Nam kibicom, nie pozostaje nic innego, jak dalej dopingować nasz ukochany zespół.. A więc na koniec już: AMUNT VALENCIA!
Przede wszystkim należałoby odpowiedzieć na pytanie, kto lub co jest odpowiedzialne za taką postawę naszej drużyny. Co spowodowało, że zespół, który po pierwszych 5 kolejkach zaliczył 4 wygrane i jeden remis – w najtrudniejszym rywalem w wyjazdowym meczu; tak nagle zaczął tracić punkty? Co spowodowało, że – jakby się mogło wydawać – zgrana, poukładana, silna ekipa, zachwycająca nie tylko wynikami ale także i grą, nie będzie zdolna w trzech kolejnych spotkaniach ligowych odnieść zwycięstwa?
Na pewno jedną z przyczyn są kontuzje. To prawda, chyba żaden inny zespół nie stracił aż tylu i tak ważnych zawodników, jak nasza Valencia. Z powodu kontuzji nie mógł jeszcze zadebiutować nowy zawodnik w barwach „Blanquinegros” - Asier del Horno, kolejny nabytek - Francesco Tavano, dopiero niedawno zaliczył debiut, ale w rozgrywkach Pucharu Króla. Z powodu kontuzji, na wiele tygodni wypadli ze składu Ruben Baraja (na szczęście podobno już w pełni sił), Vicente Rodriguez (także już po kontuzji), Emiliano Moretti, Jaime Gavilan, Mario Regueiro, Carlos Marchena, a przede wszystkim chyba – jeden z najważniejszych piłkarzy klubu, kapitan zespołu - David Albelda. W pierwszych spotkaniach nie mógł wystąpić także Migiel Brito. To tylko poważniejsze kontuzje, ale przecież lżejsze urazy także nie omijały zespołu, powodując że poszczególni ważni zawodnicy nie mogli występować w pojedynczych spotkaniach. Zważywszy, że zespół gra równolegle w trzech rozgrywkach, liczba kontuzji może przerażać. Z tego też powodu, do pierwszego zespołu przeniesiono trójkę młodych graczy z Valencii Mestalla- Aarona, Cerrę i Pallardo, jednak czy ci choć zdolni młodzi zawodnicy, ale nie posiadający żadnego doświadczenia w grze na najwyższym poziomie, mogą zastąpić podstawowych graczy? Dlaczego zespół, posiadający - jak to wielokrotnie podkreślali działacze i trenerzy - „szeroką, wyrównaną kadrę”, nie może sobie poradzić nawet ze słabszymi rywalami?
Wiele osób próbuje winę za słabą grę zrzucić przede wszystkim na sztab szkoleniowy i trenera zespołu. Oczywiście, nie ma żadnych wątpliwości, że bezpośrednią odpowiedzialność za taką dyspozycję, jaką teraz prezentuje Valencia ponosi Enrique Sanchez Flores. Jednak czy w przypadku tylu kontuzji ktoś inny mógłby zdziałać więcej? Cała sytuacja przypomina błędne koło, na wiele pytań nie sposób znaleźć odpowiedzi. Nie można w jednym zdaniu określić przyczyny słabszej dyspozycji zespołu. Pytanie tylko, kiedy wszystko wróci „do normy”? I czy aby – aż strach o tym pomyśleć – obecna sytuacja nie jest i nie będzie już tą „normą”, a to początkowe sukcesy były odskokiem od właściwej kiepskiej postawy? Tak skrajne pesymistyczne rozumowanie, nie ma chyba wiele wspólnego z rzeczywistością. Mój szacowny poprzednik, którego dziś także, jak widać, zebrało na przemyślenia, wskazywał, że zespół ma problemy raczej natury mentalnej. Z całą pewnością także w tym stwierdzeniu ukryta jest część prawdy, tak więc do problemów zdrowotnych, błędów (?) trenerskich, dochodzą jeszcze kłopoty psychiczno – mentalne.
Chciałem jeszcze zwrócić uwagę na jeden – jak mnie osobiście się wydaje – dość ciekawy fakt. Otóż nasz zespół zachwycał formą w pierwszych meczach, aż do meczów reprezentacyjnych i niemal dwutygodniowej przerwy w ligowych rozgrywkach. Potem wszystko zaczęło się sypać, oczywiście równocześnie ze spadającymi jak stada gromów z jasnego nieba falami kontuzji.
Teraz, kiedy klub gra zdecydowanie poniżej oczekiwań, złość czy choćby pretensje kibiców skupiają się – oprócz rzecz jasna trenera zespołu, na nowych zawodnikach, którzy jak na razie nie spełniają pokładanych w nich nadziei. Przede wszystkim mam na myśli oczywiście Joaquina, który przez wielu już teraz określany jest jako „zmarnowany transfer”, co jest dla klubu tym bardziej bolesne, że transfer Joaquina kosztował klub aż 25 mln euro, a tym samym początkowo owacyjnie witany „Ximo” stał się najdroższym zawodnikiem w historii klubu. Póki co, także z Francesco Tavano ani z Asiera del Horno klub nie miał niemal żadnego pożytku, tak więc początkowo ze zdumieniem i ogromną radością przyjęte transfery, teraz wydają się zupełną pomyłką. Czy ktoś jednak mógł przewidzieć przed sezonem taką sytuację?
Wracając jednak do głównego wątku – jakości gry Valencii, pocieszające może być to, że taki zespół jak Valencia, posiadający tak nieprzeciętnych zawodników, nie może ot tak po prostu zacząć przegrywać. Prędzej czy później przyjdą zwycięstwa i zwyżka formy, jednak kiedy to nastąpi, nie sposób przewidzieć. Być może, kiedy już obecny kryzys przeminie, będzie można łatwiej znaleźć przyczynę tej sytuacji. Wydawało się, że wczorajszy mecz z Athletic Bilbao pozwoli wyrwać się z kryzysu, jednak stracona w ostatnich minutach spotkania bramka rozwiała nasze marzenia. Teraz, w obliczu dwóch niesamowicie ciężkich spotkań – z obecnym liderem – zespołem Sevilli, oraz madryckim Realem, sytuacja wygląda bardzo niewesoło. Miejmy jednak nadzieję, że waga tych dwóch spotkań zmotywuje naszych piłkarzy do walki o zwycięstwa… Jeśli tak się stanie, i z obu spotkań wyjdziemy z tarczą, okaże się, że naprawdę, cały problem tkwi w naszym odwiecznym mankamencie – porażkami ze słabszymi rywalami, przy zwycięstwach z tymi najsilniejszymi. Nam kibicom, nie pozostaje nic innego, jak dalej dopingować nasz ukochany zespół.. A więc na koniec już: AMUNT VALENCIA!
KOMENTARZE
Szczerze powiedziawszy to mnie osobiscie nie zdziwila ta nagla fatalna pasja zespolu.A dlaczego? Bo Valencia w ostatnich latach przyzwyczaila nas do tzw 'dzikich serii'.Chodzi mi mianowicie o to ze nasz zespol nie jest na tyle dojrzaly zeby miec rowna forme przez caly sezon , tylko po kilku cennych triumfach nagle zaczynamy gubic punkty , i to najczesciej ze slabymi zespolami.Kazdy chyba pamieta jak wygladala koncowka poprzedniego sezonu...
Ani Soler , ani Flores nie popelnili bledow w doborze kadry.Uwazam ze kupilismy idealnych zawodnikow na niemal wszystkie pozycje , i nawet stane tu w obronie Ximo bo uwazam ze to swietny zawodnik i bedziemy miec z niego wiele pozytku.Spojrzmy otwarcie - w ataku super duet plus Tavano ktory tez jest pierwsza klasa , skrzydla dla wielu wrecz idealne z wartosciowymi zmiennikami (silva , gavilan) , boki obrony dobre , sama obrona tez solidna...
Gdzie jest wiec nasz slaby punkt?
Niektorzy mnie moze wysmieja ale od lat uwazam ze problem vcf lezy w srodku pola.Dlaczego? Bo wystarczy brak albeldy aby wszytsko sie posypalo.Kazdy chyba wie ze w naszym systemie gry srodek pola jest najwazniejszy i rzeczywiscie jest kregoslupem zespolu.Chyba kazdy dobrze pamieta jak grala vcf za czasow swietnosci albeldy i baraji.Baraja to juz nie ten sam pilkarz a Albelda nie ma godnego zastepcy.Dlatego bardzo smiesza mnie propozycje wzmocnienia innych pozycji ktore sa wystarczajaco mocne.Flores chce kogos na atak bo villa i moro ostatnio nie strzelaja?A nie strzelaja dlatego ze za ich placami nic sie nie dzieje bo koledzy viana i pallardo nie sa na tyle dobrzy by posylac dobre pilki i uruchamiac nasz super duet.Tak wiec jezeli absencja albeldy ma tak katastrofalne skutki to moze warto kupic nie jakiegos gabiego tylko solidnego def pomocnika za niemale pieniadze niestety.No ale panie soler , podobno marzy sie panu wielka valencia...
Pamietamy przeciez jak ostro krytykowal Real.Teraz jest mu pewno glupia bo valencia gra tak tragicznie ze sie wszyscy smieja a ciekawe kiedy my w lidze strzelimy 4 gole - chyba w przyszlym roku.
Mysle ze on jeszcze udowodni ze 19 bramek w serie a nie bylo przypadkiem.
VCF
Mam teraz czas tylko na kilka krótkich uwag:
- mecz bym skwitował: jeden Silva wiosny nie uczyni; nie zgodzę się z opinią, że tak bardzo brak nam Aimara. Zastępuje go z powodzeniem Silva, który wyrasta na pierwszoplanową postać drużyny
- zgodzę się natomiast z opinią Rubena, że słabością jest od dawna środkowa linia. Brak kreacji, umiejętności budowania akcji. Jeśli przeciwnik ma dosyć sił, żeby przeszkadzać, drużyna jest bezradna, nie potrafi rozegrać piłki, tylko walą długą piłę do przodu, najczęściej niecelnie.
- oczywiście drużyna nie przegrywa tak po prostu; ciągle ma, mimo wielu kontuzji, świetnych zawodników, niestety mało wykorzystywanych; tzreba odejść od filozofii typu Janasa, że nie ma kim grać - są np. Viana, J.Lopez czy Tavano
- potrzebne jest pilnie 1 wzmocnienie (wypozyczenie)- lewa obrona; Cerra jest w tej chwili za słaby - był to jego debiut, ale jego błąd kosztował stratę 2 pkt; kręcili nim jak chcieli, a jak trafimy na lepszy zespół będzie jeszcze gorzej; nie możemy sobie pozwolić sobie na to, żeby tak wyglądała obrona przez 3 miesiące (do czasu powrotu Morettiego);alternatywą może być wstawienie Torresa na lewą obronę
- na słabą postawę VCF składa się splot różnych okoliczności; absencja podstawowych graczy ma duże znaczenie; jednak jakby na to nie patrzeć zarząd takiego klubu jak Valencia nie będzie spokojnie przyglądać się równaniu w dół; decydujące będą najbliższe spotkania z Sevillą i Realem; jeśli będzie źle, Flores musi się liczyć z odejściem, choć wiadomo, że zmiana trenera w środku sezonu to ostateczność; opozycja Floresa jest jednak silna i uratować go mogą tylko dobre wyniki i lepsza gra; oczywiście zaraz mnie zaatakują niektórzy, że szukam teorii spiskowych; nie muszę ich szukać, bo takie rozwiązania są rozważane i dodam tylko, że jako potencjalnego kandydata wymienia się Marcello Lippiego; ale to tylko w przypadku dalszych niepowodzeń, które mam nadzieję na nie spotkają. Na dobre czy na złe jesteśmy z Valencią!
Ale to takie tam gdybanie. Trzeba się spiąć i przełamać ten marazm i niemoc zwycięstwa.
Zobaczycie Valencia sie jeszcze odbuduje i jestem o tym SWIECIE PRZEKONANY!!!
AMUNT VALENCIA!!! :P :valencia:
Drużyna jest obecnie zdestabilizowana, zdekoncentrowana i emocjonalnie nazwałbym to - rozdygotana. Na boisku chaos, brak myśli przewodniej i lidera. I połowa z Bilabo przypominała mi do złudzenia mecze polskiej reprezentacji. Podania były celne tak długo jak piłkę wyprowadzali obrońcy i wymieniali ją między sobą. Im dalej, tym gorzej - straty, niedokładności, nieporadność. Popatrzcie jednak, jak wszystko zmieniło się nagle w spotkaniu z Portugalią. I właśnie na to samo liczę w przypadku Valencii - na przebudzenie z letargu. Może powracający Baraja poderwie do walki tę słabnącą w oczach drużynę? Poza tym w Sevilli zabraknie Navasa, a co to znaczy mogli się przekonać kibice tego klubu w meczu z Racingiem.
P.S.
Przez najbliższe 2 - 3 miesiące w Barcelonie nie zagra z powodu kontuzji Messi.
http://juvepoland.com/news.php?id=6787 co to ma byc !?;/
DAVID VILLA NA CELOWNIKU JUVE PRZECZYTAJCIE SE
Baraja już ponoć zdrów, Vicente to samo, Albelda ze 2-3 miechy jeszcze, del Horno co najmniej tyle samo, Marchena też jeszcze w miesiącach liczony, no a Gavilan to pewnie z pół roku... jeszcze Moretti też do 3 miesięcy chyba, a Regueiro pare tygodni. Może nikogo nie pominąłem...?
1) Valencii: wyłożyć 125 mln euro (klauzula odejścia)
2) Villę: przekonać (nierealne), zmusić (nielegalne, tak jak i reszta:> ), uprowadzie czy też odurzyć jakimiś ciężkimi ziółkami i dać mu kontrakt do podpisu
Joaquin miał klauzule 90 mln a trafil do was za 25 mln, a po drugie nie hop :) Juve to wielki klub ktory tworzy nową historie !
1) Joaquin bardzo chciał przejść do Valencii
2) Betis chciał sprzedać JoaquinaPorównałeś sytuację Joaquina do Villi, teraz wyciągnij wnioski.
Btw, klauzula klauzuli nierówna. Taki Navarro ma klazulę w wysokości 60 mln euro, a jeśli Juve da za niego 1/6 tej ceny, to osobiście go na rękach do Turynu zaniosę.
korzystając z tego że mi wolno, pozwolę sobie jeszcze coś dopisać:
Otóż jakiś czas temu, jeśli Cię to tak bardzo interesuje, Villa łączony był z Chelsea. Obecnie jest to klub cokolwiek bardziej prestiżowy niż Juventus, a jeśli chcesz wiedziec co o całej sprawie mówił Villa i prezydent Valencii - Juan Soler, przejżyj nasze starsze newsy... Dokładnie z 4 października.. Nie podaje linku, bo nie chce mi się ręcznie szukać, ale po prostu w narzędziach administracyjnych w spisie newsów sprawdziłem datę publikacji.
Chelsea bardziej prestizowe nic Juve ... zalezy dla kogo... dla mnie nie, i skąd wiesz co na ten temat mysli David?
Pozdrawiam kibiców Valenci:) najlepszego klubu w Hiszpani :)
Forza Juve :)
« Wsteczskomentuj