Trzecia wygrana z rzędu
09.04.2017; 13:58
Granada 1:3 (0:2) Valencia
Valencia notuje najdłuższą passę zwycięstw w obecnej kampanii. Po ograniu Deportivo i Celty tym razem Los Ches pokonali na wyjeździe Granadę 3:1. W pierwszej połowie dwa trafienia w trzy minuty zaaplikował rywalom Simone Zaza, a po wznowieniu gry gola dołożył Santi Mina. Gospodarze zdołali odpowiedzieć jedną bramką po błędzie Diego Alvesa.
Voro był zmuszony dokonać kilku roszad względem składu z czwartkowej potyczki. Nieobecnych w kadrze z powodu urazów Garaya i Enzo zastąpili odpowiednio Abdennour wraz z Medranem. Ponadto szansę od pierwszej minuty otrzymali Santi Mina oraz Antonio Lato.
Valencia od początku spotkania wyglądała na zespół pewny siebie, który do Andaluzji przybył po wygraną. Dobre wrażenie ponownie sprawiał Simone Zaza, który już po kilku minutach gry próbował zaskoczyć Ochoę mocnym strzałem z dystansu, lecz piłka nieznacznie minęła słupek. Nie minęło kilka chwil, a Włoch już wpisał się na listę strzelców. Dośrodkowanie w pole karne posłał Martin Monotya, a Zaza odważnie zaatakował piłkę i mocnym strzałem głową dał „Nietoperzom” prowadzenie w 19. minucie!
Nie minęło 120 sekund, a Los Ches przeprowadzili kolejną znakomitą akcję. Piłkę na lewej stronie otrzymał Santi Mina, po czym zacentrował w pole bramkowe. Tam defensorom urwał się Simone Zaza i na wślizgu wpakował futbolówkę po raz drugi do siatki gospodarzy! Dublet w dwie minuty!
Przyjezdni kontrolowali boiskowe wydarzenia. Pomagał im w tym fakt, iż piłkarze Granady po stracie dwóch goli byli jeszcze bardziej zdeprymowani, a nie oszczędzała ich także miejscowa publiczność. Niewiele brakowało, a w 30. minucie Zaza skompletowałby hat-tricka klasycznego. Kontrę wyprowadził Joao Cancelo, a będąc w szesnastce sprzedał piłkę Włochowi. Uderzenie napastnika tym razem obronił jednak Guilherme Ochoa.
Kłopoty Granady były na tyle duże, że trener Alcaraz pierwszą zmianę przeprowadził już po dwóch kwadransach gry. Obraz spotkania nie uległ zmianie nawet po przerwie. Przewaga była po stronie Los Ches, którzy szanowali piłkę i wyczekiwali na okazje do dobicia przeciwnika. Taka nadarzyła się już w 55. minucie, gdy Carlos Soler pociągnął akcję w pole karne Granady, poradził sobie z obrońcami i wyłożył futbolówki Santiemu Minie, który nie mógł zmarnować swojej szansy! 3:0!
Gospodarze nie potrafili zagrozić bramce Diego Alvesa. Jednak po godzinie gry z pomocą przyszedł im sam bramkarz Valencii, który wybijając piłkę poślizgnął się i ta trafiła pod nogi Ezequiela Ponoce. Snajper ekipy z Andaluzji poradził sobie z Mangalą i precyzyjnym uderzeniem umieścił futbolówkę w siatce. 3:1.
Przez kilka minut wydawało się, że podopieczni Alcaraza łapią wiatr w żagle i będą próbowali powalczyć jeszcze o choćby punkt. Valencia jednak przetrwała gorszą chwilę i ostatecznie do ostatniej minuty kontrolowała wydarzenia na murawie mając nawet okazje na zdobycie czwartego gola. Koniec końców, rezultat nie uległ zmianie.
Podopieczni Voro w tydzień zdobyli dziewięć punktów i to najlepsza passa klubu z Mestalla w tym sezonie. Co najważniejsze, gra może cieszyć oko kibiców i mamy nadzieję, że podobnie będzie za tydzień, gdy na Mestalla zawita Sevilla.
La Liga, 31. kolejka: GRANADA 1:3 (0:2) VALENCIA
Gole: 0-1. M. 19: Zaza. 0-2. M. 21: Zaza. 0-3. M. 55: Santi Mina. 1-3. M. 65: Ponce
Granada: Ochoa, Foulquier, Saunier, Ingason (Boga, m. 33), Estupiñan, Uche Agbo (Sergi Samper, m. 62), Wakaso; Carcela, Andreas Pereira, Héctor, Kravets (Ponce, m. 46).
Valencia: Diego Alves, Montoya, Abdennour, Mangala, Lato, Parejo, Carlos Soler, Medrán, Cancelo (Munir, m. 66), Santi Mina (Siqueira, m. 88), Zaza (Orellana, m. 73).
KOMENTARZE
Szkoda tylko, że Valencia już o nic nie gra :/
Teraz można się jedynie zastanawiać co by było gdyby Voro prowadził "Los Ches" od początku sezonu ;)
AMUNT VALENCIA!!!
Jakoś po meczach z Bilbao i Realem zaspaliśmy moment pogoni, teraz już raczej po ptakach. Fajnie byłoby skończyć chociaż na tym 10. miejscu - w zeszłym było 11. i 44 punkty, w tym pewnie będzie trochę więcej - na ten moment mamy 39 i 7 kolejek do końca. Nie żeby był to wyczyn godny fanfar i przyklaskiwania...
----------
Bym zapomniał: Zaza do pochwalenia. Wreszcie zrobił to, co do niego należy, bez żadnych wymówek w postaci wślizgów na obrońców. Oby tak dalej - zwłaszcza bramka głową imponująca, bo to była trudna pozycja. Cieszy też Santi. A Ty, Diego... dobrze, żeś się Guaita nie nazywa, bo taczki już by czekały na załadunek na stromej górce. Ale i tak wybaczone, zdarza się.
Beznadziejna Granada; powinno być wyżej, ale i tak nie narzekam, bo fajnie się to oglądało momentami. Pora na Sevillę u siebie - mocno liczę na kibiców, już bez żadnych fochów.
Było trochę widać brak koncentracji i czasami sporą nonszalancję. Ale trochę się nie dziwię, bo nasi zobaczyli, że z Granadą dzisiaj nie da się pograć :-)
Dobrym miernikiem będzie mecz z Sevillą.
Fuh, życzę Ci kolejnych co najmniej 10 lat kibicowania VCF!
« Wsteczskomentuj