sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Klątwa milionów euro

Karol Kotlarz, 19.01.2016; 16:22

...czyli transfery w walenckim wydaniu

Problemem przed którym stoją kluby, zwłaszcza gdy zbliża się czas okienka transferowego, jest jaką kwotę wyłożyć za klasowego zawodnika. Czy cena jaką zapłacono za piłkarza w pełni może weryfikować jego boiskowe umiejętności? W przypadku Valencii wydaje się działać zasada: im droższy piłkarz, tym... bardziej zawodzi.

Z klątwy „9” do klątwy milionów

Jak dotąd na Estadio Mestalla znana była jedynie klątwa numeru '9' — od lat 90. XX wieku dotyczyła ona napastników wybierających ten numer na plecach, który okazywali się nieprzekonujący. Złą passę snajperów z dziewiątką na plecach przełamał dopiero Morientes.

Po kilku latach klątwa wraca do Valencii. Tym razem w innej postaci, bowiem dotyczy ona nieprzemyślanych i zbyt wygórowanych kwot za nowych graczy. Sytuacja ta przypomina tą zaistniałą latem 2004 roku i słynny „włoski zaciąg”. Pozyskano wówczas takich zawodników jak Fiore, Corradi czy Tavano. Za wspomnianą trójkę zarząd wyłożył blisko 30 mln €, a po roku nie było już ich na Mestalla.

Pieniądze szczęścia (i jakości) nie dają

Zacznijmy od najdroższego pozyskanego zawodnika za kadencji Petera Lima jako właściciela klubu. Álvaro Negredo został wypożyczony, a następnie wykupiony na mocy umowy z Manchesterem City za 32 mln € (według różnych źródeł od 30 do 32 mln), po tym jak Valencia wywalczyła awans do Ligi Mistrzów, kończąc sezon 2014/2015 na 4. miejscu w lidze.

Pierwszy sezon Hiszpana na Mestalla był totalną klapą. Owszem, można usprawiedliwiać go, że na początku przygody z Valencią leczył ciężki uraz i był gotowy do gry dopiero na początku listopada, jednak 12 goli zdobytych jak dotąd w 52 spotkaniach nie może satysfakcjonować napastnika tej klasy. Do tego Hiszpan popadł w konflikt z byłym już trenerem Valencii, Nuno. Teraz Negredo próbuje odbudować się pod okiem nowego szkoleniowca, Gary'ego Neville'a, który daje mu zdecydowanie więcej szans na grę, niż Nuno.

Kolejnym piłkarzem zakupionym do wzmocnienia formacji ofensywnej Valencii był Rodrigo Moreno. 30 mln € — taką kwotę otrzymała za niego Benfica Lizbona. Hiszpan miał obiecujący początek, otrzymywał wiele szans od Nuno i w kilku spotkaniach pokazał się z dobrej strony. Potem jednak napastnik (którego portugalski szkoleniowiec próbował również ustawiać na prawym skrzydle) obniżył loty i częściej niż na boisku przesiadywał na ławce rezerwowych. Pod koniec 2015 roku doznał poważnej kontuzji i całkiem niedawno wrócił do gry. Jak dotąd w 42 meczach Rodrigo pięć razy wpisał się na listę strzelców.

Za 25 mln € na Mestalla trafił Enzo Pérez. Finalista Mistrzostw Świata 2014 w barwach Argentyny, najlepszy zawodnik ligi portugalskiej sezonu 2013/2014. W tamtejszej lidze dał się poznać jako solidny pomocnik, nazywany nawet przez trenera Benfiki, Jorge Jesusa „mózgiem zespołu”. Podobnie jak w przypadku Negredo i Rodrigo, Enzo zalicza spadek formy od kiedy pojawił się na Mestalla. Znakiem rozpoznawczym Argentyńczyka stają się żółte kartki, które ten notorycznie otrzymuje (jak dotąd 18 na jego koncie) oraz częste urazy. Enzo nie broni się nawet statystykami — w 33 występach zanotował tylko dwie asysty.

Odejście Nico Otamendiego do Manchesteru City spowodowało, że Valencia zaczęła rozglądać się za klasowym obrońcą, który z powodzeniem zastąpi Argentyńczyka. Wybór padł na stopera Monaco, Aymena Abdennoura, który za 25 mln € (20 mln + 5 mln zmiennych) trafił na Mestalla. Grając we Francji Tunezyjczyk dał się poznać jako solidny, silny obrońca, który stanowi problem dla napastników rywali. W Valencii... nie zachwyca. Jak dotąd jego udane występy można policzyć na palcach jednej dłoni. Na boisku bywa ospały, brakuje mu szybkości i koncentracji. Ostatnimi czasy coraz głośniej o transferze Abdennoura już podczas zimowego okienka transferowego.

Aymen Abdennour coraz częściej popełnia kosztowne błędy w defensywie. Czy obrońca pozostanie na Mestalla?

Dyskusyjnym (choć o wiele tańszym w porównaniu do poprzedników) zakupem wydaje się Mathew Ryan, pozyskany z Club Brugge za 7 mln €. Australijczyk dołączył do Los Ches aby zastąpić kontuzjowanego Diego Alvesa. W odwodzie pozostawali niepewny Yoel oraz grający dotychczas w rezerwach Jaume Domenech. Ryan zaliczył kilka udanych występów, lecz doznał urazu, który wyłączył go z gry na dłuższy czas. Do bramki wszedł Jaume i udanymi interwencjami wywalczył sobie miejsce w podstawowym składzie pod nieobecność Alvesa.

Problem nastąpi, gdy Brazylijczyk wróci między słupki walenckiej bramki. Wówczas w kadrze będzie trzech klasowych bramkarzy, a wszystko na to wskazuje, że to Ryan będzie golkiperem numer trzy. Siedem milionów euro za trzeciego bramkarza? Takie rzeczy (chyba) tylko w Valencii.

Nie wszystko złoto...

Wyżej wymienieni zawodnicy kosztowali Valencię aż 119 mln €. Poza Ryanem nie spełniają jak dotąd oczekiwań, a jakość gry większości z nich — mówiąc delikatnie — nie zadowala kibiców. Doliczając do tego zakup André Gomesa, Joao Cancelo i Santi Miny Los Ches wydali już blisko 160 mln € na wzmocnienia. Czy można było wydać te pieniądze inaczej? Byłaby to pewnie trudna sztuka, zwłaszcza że w część tych transferów zamieszany był słynny agent piłkarski, prywatnie przyjaciel Petera Lima, Jorge Mendes.

Czy zarząd Valencii wyciągnie wnioski i dostrzeże, że jakość zawodnika niekoniecznie musi iść w parze z jego ceną? Pokaże czas i kolejne wzmocnienia w nadchodzących okienkach transferowych.

Kategoria: Ogólne | Marca | własne skomentuj Skomentuj (2)

KOMENTARZE

1. LimaK19.01.2016; 17:45
Oby Valencia po zatrudnieniu Ortiego i Pitarcha zaczęła lepiej wychodzić na tych transferach bo aż żal patrzeć jak klub wyrzuca pieniądze w błoto :/
2. longer20.01.2016; 13:14
longerserce się kraja co można było z taką kasą zrobić