Spotkanie Solera i jego doradców
08.11.2007; 22:15
Dotkliwa porażka z Rosenborgiem nie tylko u entuzjastów Valencii wywołała zawrót głowy. Owego zamętu doświadczył także prezes Valencii - Juan Bautista Soler.
W obliczu niepowodzenia klubu ze słonecznej stolicy Lewantu w Lidze Mistrzów, Juan Bautista Soler spotkał się wspólnie z doradcami w siedzibie Valencii, aby omówić plan awaryjny na wypadek klęski klubu w tych rozgrywkach. Rozmowy toczyły się także wokół nowego szkoleniowca - Ronalda Koemana. Włodarze 'Blanquinegros' chcąc nie chcąc porównują porażkę na Estadio Mestalla z tą w Trondheim, jeszcze za czasów Quique Floresa i analizują, czy aby faktycznie wybór holendra na stanowisko pierwszego trenera był prawidłowy.
Według obliczeń lewantyńskiego dziennika Valencia straciłaby 11 mln euro, gdyby poniosła klęskę i została wyeliminowana z Champions League. W tym sezonie ekipa 'Los Ches' ugrała już 15 mln, a wobec prawdopodobnej redukcji wpływów z europejskich rozgrywek klub musiałby oszczędzić na wypłaceniu wynagrodzenia zawodnikom.
Inną rzeczą, nie od dziś wiadomą i powszechnie znaną jest to, że w klubowej kasie panuje deficyt. Szacuje się, że dług wynosi 165 mln euro, a suma 144 mln euro pochodzi z debetu, który zaciągnął prezes 'Nietoperzy'. Z każdym kolejnym rokiem klub zamierza stopniowo spłacać całą należność. Zgodnie z obliczeniami zarządu, jeden sezon pochłonie 20 - 30 mln na spłatę zapożyczonej kwoty. To daje wiele do myślenia, zwłaszcza, że ekipa Valencii rokrocznie kandyduje do mistrzostwa Hiszpanii, bardzo daleko aspiruje w LM, a co się z tym wiąże wydaje także fundusze na wzmocnienia zespołu.
Wczorajszego dnia Juan Soler i jego wspólnicy obradowali - bez przerwy - od godziny 11 do 18, po czym zajęli się przygotowywaniem papierów wartościowych i innych ważnych dokumentów na zaplanowane na sobotę walne zgromadzenie. Jakie więc środki podejmą sternicy „Blanquinegros”, aby podratować sytuację finansową klubu i przerwać passę niepowodzeń? O tym dowiemy się dopiero w sobotę.
W obliczu niepowodzenia klubu ze słonecznej stolicy Lewantu w Lidze Mistrzów, Juan Bautista Soler spotkał się wspólnie z doradcami w siedzibie Valencii, aby omówić plan awaryjny na wypadek klęski klubu w tych rozgrywkach. Rozmowy toczyły się także wokół nowego szkoleniowca - Ronalda Koemana. Włodarze 'Blanquinegros' chcąc nie chcąc porównują porażkę na Estadio Mestalla z tą w Trondheim, jeszcze za czasów Quique Floresa i analizują, czy aby faktycznie wybór holendra na stanowisko pierwszego trenera był prawidłowy.
Według obliczeń lewantyńskiego dziennika Valencia straciłaby 11 mln euro, gdyby poniosła klęskę i została wyeliminowana z Champions League. W tym sezonie ekipa 'Los Ches' ugrała już 15 mln, a wobec prawdopodobnej redukcji wpływów z europejskich rozgrywek klub musiałby oszczędzić na wypłaceniu wynagrodzenia zawodnikom.
Inną rzeczą, nie od dziś wiadomą i powszechnie znaną jest to, że w klubowej kasie panuje deficyt. Szacuje się, że dług wynosi 165 mln euro, a suma 144 mln euro pochodzi z debetu, który zaciągnął prezes 'Nietoperzy'. Z każdym kolejnym rokiem klub zamierza stopniowo spłacać całą należność. Zgodnie z obliczeniami zarządu, jeden sezon pochłonie 20 - 30 mln na spłatę zapożyczonej kwoty. To daje wiele do myślenia, zwłaszcza, że ekipa Valencii rokrocznie kandyduje do mistrzostwa Hiszpanii, bardzo daleko aspiruje w LM, a co się z tym wiąże wydaje także fundusze na wzmocnienia zespołu.
Wczorajszego dnia Juan Soler i jego wspólnicy obradowali - bez przerwy - od godziny 11 do 18, po czym zajęli się przygotowywaniem papierów wartościowych i innych ważnych dokumentów na zaplanowane na sobotę walne zgromadzenie. Jakie więc środki podejmą sternicy „Blanquinegros”, aby podratować sytuację finansową klubu i przerwać passę niepowodzeń? O tym dowiemy się dopiero w sobotę.
KOMENTARZE
Swoja droga Soler powinien gleboko sie zastanowic czy on sam nadaje sie na prezydenta klubu. Do tej pory grzeszy bowiem nieudolnoscia, brakiem kompetencji i wyczucia.
Za jego 3-letniej kadencji dlugi klubu podwoily sie, zmienil kilku trenerow, kilku dyrektorow sportowych, pozbyl sie z zarzadu i rady ludzi niezaleznych, a wiec niewygodnych i otoczyl sie wianuszkiem uleglych pochlebcow. Swoisty dwor. Doprowadzil Valencie do glebokiego kryzysu sportowego i finansowego. Brak jest ciaglosci szkolenia, jakiejs nadrzednej wizji.
Wywalil przed tym sezonem ok.50 mln euro na wzmocnienia, ktore nie sa zadnymi wzmocnieniami – Arizmendi, Zigic, Fernandes itd.
Flores nie poradzil sobie w tej sytuacji, ale czy ktokolwiek dalby rade? Weterani Baraja, Albelda, Angulo i Canizares przeda coraz bardziej cienko, lata swietnosci maja za soba, obrona – Miguel, Moretti i Albiol mocno sie opuscila (Helguera nigdy nie byl ostoja defensywy i dlatego Real chetnie go sie pozbyl), rozpaczliwe i tracace amatorszczyzna starania o rozgrywajacego doprowadzily do watpliwego transferu Fernandesa (jakby nie mozna bylo kupic np.Moutinho czy Artety). 17 mln za Zigica to juz prawdziwe kuriozum.
Do tego Vicente i Edu praktycznie byli wyeliminowani przez kontuzje. Kto wiec mial i ma ciagnac te Valencie?
Villa, Silva, czasem Joaquin to troche za malo.
Nic dziwnego, ze Valencia nie budzi juz uznania i respektu przed rywalami, tylko wywoluje swoja gra smiech i zazenowanie.
Zaś odnośnie transferów:osobiście niemało obiecywałem sobie po Ruizie.Efekt jego pracy jest jednak mizerny.Wydał około 35 mln ojro za dwóch graczy,których notabene trudno wpasować do drużyny.
« Wsteczskomentuj