sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Gdzie oni są… (10)

Karol Kotlarz, 12.01.2014; 18:31

…czyli o losach ex – Nietoperzy

Już w wieku 24 lat cieszył się ze zwycięstwa w Pucharze Mistrzów. Mógł zostać jednym z najlepszych napastników na świecie, lecz na przeszkodzie stanęły „galaktyczne” aspiracje działacza. W kolejnym odcinku cyklu przedstawiamy sylwetkę i dalsze losy Fernando Morientesa. Zapraszamy do lektury.

Fernando Morientes Sánchez przyszedł na świat 5 kwietnia 1976 roku w Cáceres. W wieku 4 lat przeniósł się wraz z rodzicami do Sonseci w pobliżu Toledo.

Pierwszym profesjonalnym klubem 17 – letniego Morientesa było Albacete Balompié. Trenerzy tego klubu bardzo szybko zorientowali się że posiadają w zespole prawdziwą perłę. Napastnik szybko zadebiutował w El Alba, meczem przeciwko Tenerife dnia 7 listopada 1993 roku. W trakcie dwóch lat gry dla Albacete El Moro strzelił 5 bramek w 22 spotkaniach.

Dobra postawa napastnika została dostrzeżona przez większe kluby. W 1995 roku 19 – letni Morientes trafił za kwotę 350 milionów peset do Realu Zaragoza. W zespole z La Romareda skutecznie wypełnił lukę po Argentyńczyku Juanie Eduardo Esnaiderze, grając u boku Daniego.

W przeciągu dwóch lat gry dla Zaragozy El Moro wystąpił 66 razy i zdobył 28 bramek. W międzyczasie powoływany był do reprezentacji Hiszpanii U 21, z którą wywalczył wicemistrzostwo Europy.

Bramkostrzelny napastnik przykuł uwagę stołecznego Realu, który wyłożył na stół kwotę 6,5 mln dolarów. Fernando czekało trudne zadanie w nowym zespole – madrytczycy mieli w linii napadu takich graczy jak Raúl, Šuker czy Mijatović. El Moro szybko wskoczył do pierwszej jedenastki; już w pierwszym sezonie 1997/1998 zdobył 12 bramek dla Realu Madryt (najwięcej spośród napastników).

Dyspozycja napastnika nie umknęła uwadze selekcjonerowi reprezentacji Hiszpanii. W marcu 1998 roku w debiutanckim spotkaniu w dorosłej kadrze El Moro dwukrotnie pokonał bramkarza Szwecji.

Morientes wraz z Raúlem stworzyli duet zabójczo skutecznych napastników. Głównie dzięki ich dyspozycji Królewscy dotarli do finału Ligi Mistrzów w 1998 roku i koniec końców mogli cieszyć się z końcowego triumfu. Obaj napastnicy stanowili również o sile reprezentacji Hiszpanii. Niestety Mundial we Francji w 1998 był dla La Roja nieudany – Hiszpanie skończyli turniej na fazie grupowej, a El Moro strzelił dwa gole Bułgarii.

Sezon 1999/2000 to kontynuacja wysokiej dyspozycji Morientesa. Real Madryt wygrał Champions League, pokonując w Paryżu Valencię 3:0, a Fernando wpisał się na listę strzelców. W roku 2000 odbył się kolejny wielki turniej, Mistrzostwa Europy w Holandii i Belgii. Niestety, selekcjoner La Roja, Jose Antonio Camacho pominął Morientesa przy kompletowaniu składu na Euro.

Jak na złość, El Moro nie mógł udowodnić szkoleniowcowi w następnym sezonie, jak bardzo się pomylił, bo stracił wiele spotkań za sprawą urazów. Mimo to, zdołał strzelić 6 goli dla Realu Madryt i przyczynił się tym samym do zdobycia przez klub Mistrzostwa Hiszpanii, zaś w kolejnym sezonie Pucharu Mistrzów.

Chociaż Morientes był w Realu Madryt graczem zabójczo skutecznym, to od przybycia do klubu Florentino Pereza stawał się coraz bardziej lekceważony i ostatecznie niechciany. Nowy prezydent sprowadzał za grube miliony graczy o znanych nazwiskach. Przykładem tu może być Ronaldo, który wygryzł ze składu Morientesa. Perez chciał oddać El Moro do Interu w ramach rozliczenia za Brazylijczyka, a nawet… sprzedać go do FC Barcelony (w grę wchodziła kwota 22 mln euro).

Hiszpan został, lecz pojawiał się na boisku sporadycznie, często w końcówkach spotkań, jeszcze częściej na przesiadywał na trybunach.W końcu sfrustrowany zaistniałą sytuacją, gdy trener madrytczyków Vicente Del Bosque chciał go wpuścić na boisko w ostatnich sekundach meczu z Borussią Dortmund, mówi trenerowi żeby sam na nie wyszedł i nazywa go „hijo de puta”.

Futbolowa zemsta – AS Monaco

Hiszpański napastnik szukał drogi ucieczki z Madrytu, która pozwoliłaby mu na częstsze występy. Pierwszym zespołem, który zgłosił się po El Moro było niemieckie Schalke 04. Negocjacje z tym klubem zerwano i do gry wkroczyła drużyna z Księstwa Monako. Morientes skorzystał z nadarzającej się okazji i sezon 2003/2004 spędził na wypożyczeniu do AS Monaco.

We francuskim zespole tworzył się wówczas mocny zespół, w którym kluczowe role odgrywali Jerome Rothen, Ludovic Giuly czy Patrice Evra. Fernando udanie zaadaptował się w nowej drużynie – w lidze zdobył 10 bramek w 28 występach. Prawdziwy popis napastnik dał w rozgrywkach Ligi Mistrzów, gdzie jego drużyna radziła sobie rewelacyjnie, docierając aż do finału, w którym uległa FC Porto.

Los jednak chciał, aby po drodze do finałowego spotkania drużyna z Księstwa Monako trafiła w ćwierćfinale na madrycki Real. Pierwsze starcie na Bernabeu wygrali Królewscy 4:2 (bramka El Moro). Pewni awansu Blancos przecierali oczy ze zdumienia, kiedy to rywale wygrali w rewanżu 3:1 (ponownie na listę strzelców wpisał się Morientes), awansując dalej dzięki większej liczbie bramek zdobytych na wyjeździe. Hiszpański napastnik został królem strzelców Champions League w 2004 roku z 9 bramkami w 11 występach.

Z Perezem nie ma żartów

Wydawałoby się, że król strzelców Ligi Mistrzów i finalista tych rozgrywek będzie miał pewne miejsce w składzie Królewskich na nowy sezon. Niestety, Florentino Perez sprowadził do Madrytu Michaela Owena, a El Moro stał się napastnikiem numer cztery, tak więc mógł zapomnieć o powrocie do pierwszej jedenastki.

Hiszpan zdecydował się walczyć o miejsce w drużynie i pozostał w klubie na sezon 2004/2005. Jak się później okazało, decyzja ta była zła, bowiem Fernando zagrał jedynie 13 spotkań, wszystkie rozpoczynając na ławce rezerwowych.

Dla Realu Madryt Morientes zagrał w 182 spotkaniach ligowych, zdobywając w nich 72 gole.

Nowa nadzieja – Liverpool FC

W styczniu 2005 roku po napastnika Realu zgłosił się angielski Liverpool, oferując 9,3 mln euro. Propozycja została przyjęta bez wahania, a El Moro dołączył do hiszpańskiej kolonii w tym klubie.

Podczas pożegnalnej konferencji prasowej Morientes ze łzami w oczach mówił: „To była dla mnie trudna decyzja, bo przeżyłem tu wiele wspaniałych chwil. Przez ostatnie lata nie czułem jednak, że ta drużyna mnie potrzebuje. Wszystko to jest dla mnie smutne, bo nie byłem gorszym piłkarzem od tych, którzy zabrali mi miejsce w składzie. Po prostu nigdy nie chciałem być gwiazdą...”

Fernando spisywał się w nowym klubie poniżej oczekiwań, nie będąc tak skuteczny jak w Realu czy Monaco. Napastnik spędził w barwach The Reds 1,5 roku, podczas których zaliczył 41 występów i zdobył 8 bramek.

Powrót do Hiszpanii – Valencia CF

Po nieudanej przygodzie na Wyspach Brytyjskich Morientes wrócił do Hiszpanii. Klubem, który zdecydował się pozyskać 30 – letniego napastnika o wciąż wysokiej renomie, była Valencia, która w maju 2006 roku zapłaciła Anglikom 5 mln euro.

Powrót na Półwysep Iberyjski tchnął nowe siły w El Moro. Gol zdobyty w debiucie przeciwko Betisowi oraz hat-trick w Lidze Mistrzów strzelony Olympiakosowi Pireus potwierdzały tylko powyższe stwierdzenie. Razem z Davidem Villą stanowili o sile ataku Nietoperzy, tworząc jeden z najgroźniejszych napadów w Hiszpanii.

W swoim pierwszym sezonie w barwach Los Ches Morientes 12 razy znajdował drogę do siatki ligowych rywali. El Moro z siedmioma bramkami na koncie był najskuteczniejszym graczem Valencii w rozgrywkach Ligi Mistrzów.

W kolejnym sezonie, pomimo wzmocnienia linii napadu Nikolą Żigiciem i Javierem Arizmendim, drużyna Nietoperzy nie była już tak skuteczna. Na domiar złego Morientes złapał kontuzję w grudniu 2007 roku, która wykluczyła go z gry na trzy miesiące. Po powrocie na boisko El Moro przyczynił się do zdobycia przez Valencię Pucharu Króla Hiszpanii w 2008 roku, strzelając bramkę na 3:1 w finałowym spotkaniu z Getafe.

Niestety Morientes coraz częściej pełnił rolę tylko rezerwowego napastnika. Znakomita gra tercetu VillaSilvaMata sprawiła, że Fernando został odsunięty na boczny tor. W lidze występował sporadycznie, szanse dostawał w krajowym pucharze i rozgrywkach Pucharu UEFA.

Fernando Morientes odszedł z Valencii wraz z wygaśnięciem kontraktu, dnia 30 czerwca 2008 roku. Dla klubu z Estadio Mestalla przez trzy lata gry zdobył 33 bramki w 88 spotkaniach. Przypomnijmy sobie raz jeszcze niektóre z nich:



Ponownie we Francji – Olympique Marsylia

Latem 2009 roku 33 – letni Hiszpan ponownie obrał francuski kierunek, podpisując roczną umowę z Olympique Marsylia. Szkoleniowcem klubu ze Stade Velodrome był wówczas Didier Deschamps, z którym El Moro pracował grając w barwach Monaco.

Doświadczony napastnik nie pograł jednak wiele w nowym klubie – był dopiero czwartym w kolejce do wyjściowego składu. Druga przygoda z francuskim futbolem była znacznie uboższa w występy i bramki, bowiem Morientes zagrał tylko 12 spotkań ligowych i strzelił zaledwie jedną bramkę. Klub nie zdecydował się na przedłużenie umowy z Hiszpanem.

31 sierpnia 2010 roku 34 – letni Fernando Morientes zakończył trwającą 17 lat piłkarską karierę. W rozmowie z radiem Cope, hiszpański weteran stwierdził, że po tylu latach z piłką nożną, chce zająć się swoją rodziną. Podczas swojej przygody ze sportem napastnik zagrał w 566 spotkaniach, w których zdobył 208 bramek. Dla reprezentacji Hiszpanii zagrał 47 razy, strzelając 27 goli.

Telewizyjnym i trenerskim szlakiem

Po zakończeniu piłkarskiej kariery Hiszpan został zatrudniony jako konsultant stacji telewizyjnej Telecinco. W styczniu 2012 roku El Moro został zatrudniony jako trener młodzieży w klubie Huracán Valencia.

Kilka miesięcy później o swoim byłym graczu przypomniał sobie stołeczny Real, który postanowił zatrudnić Fernando jako szkoleniowca drużyny Juvenil B. Pomimo wcześniejszych nieporozumień Morientes przyjął ofertę, mówiąc: „Przeszłość to przeszłość. W Realu Madryt przeżyłem swoje najlepsze lata i czuję się dumny reprezentując ten klub”.

Fernando ma na koncie również występ w reklamie telewizyjnej kremu znanej marki. Jak w niej wypadł możecie ocenić po obejrzeniu poniższego materiału:



Kategoria: Felietony | własne | ciberche.net skomentuj Skomentuj (5)

KOMENTARZE

1. LimaK12.01.2014; 19:05
Bardzo dobry piłkarz. Miał niestety pecha...
2. Asesino12.01.2014; 21:39
AsesinoŁezka się w oku kręci, mój idol z dzieciństwa. To przez niego zostałem kibicem VCF. Piłką zacząłem interesować się gdy miałem 9 lat, na topie był wtedy "galaktyczny" Real, a moim ulubionym graczem został właśnie Fernando Morientes. Pamiętam moje rozczarowanie gdy zamiast niego zaczął grać grubas Ronaldo. Nigdy nie zapomnę sezonu gdy występował w Monaco. Do tej pory, jeśli ktoś pyta mnie o najbardziej niezapomniany mecz, odpowiadam: Monaco 3-1 Real w ćwerćfinale LM 03/04. Po końcowym gwizdku płakałem ze szczęścia, krzyczałem do telewizora, że Madryt dostał to na co zasłużył zsyłając go na boczny tor. Płakałem też po przegranym finale z FC Porto (to wtedy znienawidziłem Mourinho). Potem miałem jakąś dziwną przerwę od piłki, a kiedy w 2006 stwierdziłem że czas zacząć kibicować jakiejś drużynie na poważnie, wybór padł na trzecią siłę Hiszpanii - bo tam właśnie wtedy przechodził El Moro. Wkrótce pokochałem również Ximo, Silvę i (zwłaszcza) Villę oraz innych. I tak zostało do dzisiaj - gdy Morientes odchodził do Francji, ja zostałem z Valencią.

Amunt VCF!
Dzięki za ten artykuł ;)
3. cichyjoe12.01.2014; 22:43
To były piękne czasy, gdy ładował bramkę Chelsea w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.
4. bartexb12.01.2014; 22:57
bartexbTak czytam to "Gdzie oni są" i czytam i we wszystkich artykułach powtarza się jedna historia, która w mniej lub w większym stopniu niszczy karierę sportowca.
No cóż powiedzieć. Taki zawód. Chciałbym się dowiedzieć jak potoczyłyby się inne kariery bez kontuzji.
5. Jarunio13.01.2014; 13:18
JarunioA ja go nie lubie, co z tego ze strzelal dla nas bramki, ale to tez ten sam zawodnik przyczynil sie do naszej porazki w finale LM.