sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Bukareszt znacznie się oddalił...

Dominik Piechota | Zdzisław Lewicki, 20.04.2012; 16:02

Atlético Madryt 4:2 Valencia CF

Nadzieje na finał Ligi Europy wśród fanów "Nietoperzy" powoli gasną. Valencia została totalnie zdominowana na Estadio Vicente Calderón przez stołeczne Atlético. Tylko brak koncentracji gospodarzy i dobrze rozgrywane stałe fragmenty gry pozwoliły zachować szansę na odrobienie strat w rewanżu.

Żaden z trenerów nie zdecydował się na niespodzianki personalne, więc obie ekipy rozpoczęły pojedynek w najsilniejszych jedenastkach. Emery postanowił, że Ricardo Costa będzie odpowiedzialny za prawą stronę defensywy, a w środku pola zagra Tino Costa wraz z Mehmetem Topalem. Tradycyjnie lewa strona boiska została zajęta przez duet Alba i Mathieu.

Goście rozpoczęli mecz bardzo niemrawo, więc inicjatywę przejęli podopieczni Diego Simeone. Już na początku spotkania co kilka chwil przypominał o sobie kwartet - Diego, Adrian, Arda i Falcao. Pierwszy dał o sobie znać Diego już w 3. minucie meczu, ale Alves sparował strzał Brazylijczyka z pola karnego. Kilka chwil później silnym strzałem zagroził bramce "Nietoperzy" Falcao, lecz ponownie skoncentrowany był portero Valencii. Ostatnim ostrzeżeniem było uderzenie Adriana w 9. minucie spotkania. Napór Atlético nie wróżył nic dobrego obronie Los Ches.

Przewaga Rojiblancos została udokumentowana w 17. minucie meczu, choć nic nie zapowiadało, że ta akcja zakończy się chociażby strzałem. Akcja rozpoczęła się od długiego podania z linii środkowej. Piłka dotarła do Ardy Turana, który starał się ją opanować w polu karnym. Turek wypuścił sobie piłkę do linii końcowej i dograł ją do środka, pokonując nieudolnie blokującego futbolówkę Ramiego. Piłka po nodze Alby trafiła do Radamela Falcao, a Kolumbijczyk głową wyprowadził swój zespół na prowadzenie. "Popis" gry obronnej znakomicie potwierdził bezsilność Valencii na początku spotkania.

W kolejnych minutach klub ze stolicy Lewantu próbował się obudzić po nieudolnym starcie. Najpierw Jonas starał się zaskoczyć z dystansu Courtoisa, ale przeniósł piłkę nad bramką. Kilka chwil później blisko szczęścia był Adil Rami, ale po strzale głową Francuza piłka nieznacznie minęła bramkę.

Drużyna ze stolicy dłużej utrzymywała się przy piłce, ale Valencia za pomocą pojedynczych ataków starała się złamać obronę Los Indios. Aktywni w ofensywie byli zwłaszcza Jonas i Soldado. Obaj napastnicy mieli okazję przed przerwą, jednak ich strzałom z główki brakowało sporo precyzji.

Najbardziej niespodziewany moment nadszedł, gdy piłkarze byli myślami już w szatniach. Tuż przed przerwą do wyrównania doprowadził Jonas! W 48. minucie spotkania z rzutu rożnego zacentrował Tino Costa, a jego wrzutkę przedłużył niezwykle aktywny tego dnia Rami. Piłka trafiła wprost pod nogi Brazylijczyka, który z najbliższej odległości umieścił ją w siatce. Piłkarze z Madrytu wściekli domagali się przerwy, a zawodnicy Valencii odnowili nadzieje swoich ulubieńców.

Druga część spotkania miała być zbawcza dla Los Ches, jednak skończyła się upokorzeniem zawodników Unaia Emery'ego. Próby ataków "Nietoperzy" były strasznie nieudolne, a Atlético udowodniło, komu bardziej zależy na finale europejskich rozgrywek.

Goście zaledwie przez chwilę mogli cieszyć się z remisu, ponieważ w 48. minucie meczu stołeczny klubu ponownie wyszedł na prowadzenie. Kilka metrów przed polem karnym Feghouli zatrzymał nieczysto szarżującego Diego. Faulowany zawodnik podszedł do rzutu wolnego i miękkim dośrodkowaniem zagrał wprost na głowę Mirandy. Brazylijczyk praktycznie bezproblemowo skierował głową piłkę do siatki przy asyście obrońców, którzy tylko przyglądali się uciekającemu rywalowi.

Utrata remisu podcięła skrzydła trzeciej drużynie Hiszpanii, ponieważ po straconej bramce ich najgroźniejszą sytuacją był anemiczny strzał z dystansu Tino Costy. Wyraźnie brakowało pomysłu na sforsowanie linii defensywnej Los Colchonores, a piłka była wymieniana tylko na własnej połowie. Madrytczycy wyraźnie przycisnęli i oczekiwali na swoje okazje.

Gospodarze znów dopełnili swego w 53. minucie spotkania. Mehmet Topal swoim beznadziejnym zagraniem podsumował grę drużyny. Turek w środku pola podał piłkę wprost pod nogi Adriana. Hiszpan popędził na bramkę i wykorzystał zmieszanie obrońców Valencii, umieszczając piłkę w siatce po rękach Diego Alvesa. Szkoleniowiec powinien po tej sytuacji srogo porozmawiać z rozkojarzonym Turkiem oraz Ruizem, który momentami upodabniał się do przysłowiowego "słupa soli".

Kolejne minuty rozgrywały się głównie w środku pola. Gospodarze starali się utrzymywać przy piłce i wymęczyć zdenerwowanych piłkarzy Valencii. Goście nieudolnie próbowali strzelić gola kontaktowego, ponieważ nie stworzyli sobie żadnej dogodnej okazji. Pewne ożywienie wprowadziło wejście na boisko Sergio Canalesa, u którego widać było głód gry po długotrwałej kontuzji.

Efekt starań Blanquinegros był odwrotny do oczekiwanego, bo gospodarze znów podwyższyli prowadzenie. W 78. minucie meczu Falcao wyprowadził kontratak i pięknym strzałem zdobył bramkę na 4:1. Kibice Valencii wołali o pomstę do nieba, ponieważ Kolumbijczyk przebiegł sporą część boiska i minął niczym tyczki Ruiza oraz Mathieu. Piłka po strzale z lewej nogi odbiła się jeszcze od poprzeczki i zatrzepotała w siatce. Radość trenera vis-à-vis Unaia - nie do opisania.

Mecz znacznie się zaostrzył, a próby piłkarzy Valencii nie robiły większego wrażenia na belgijskim bramkarzu. Swoich sił próbowali Pablo Piatti, Tino Costa czy Roberto Soldado, ale ich strzały lądowały obok bramki lub w rękach Thibauta Courtoisa.

Gospodarze zaczęli przeprowadzać zmiany na czas, więc nadzieje przyjezdnych były prawie zerowe, kiedy okazało się, że Atlético znów było myślami w szatni. W ostatniej minucie spotkania waleczność Canalesa przyniosła rzut rożny. Etatowy wykonawca - Tino Costa - dorzucił odchodzącą piłkę z lewej strony, a w polu karnym najlepiej odnalazł się drugi Costa. Ricardo strzałem głową zmniejszył rozmiary porażki i ponownie wlał nadzieje w serca kibiców, choć o awans będzie niezwykle trudno.

Po meczu można zadać sobie pytanie - gdzie jest stara, dobra Valencia? Wynik nie odzwierciedla dominacji gospodarzy na boisku i ekipa Emery'ego ma sporo szczęścia, że udało jej się zbliżyć do stołecznych na dwa gole. Finał znacznie się oddalił, lecz trzeba wierzyć, że drużyna przejdzie cudowne uzdrowienie przez zaledwie tydzień. Póki co, finał jest rzeczą niemożliwą do osiągnięcia dla "Nietoperzy", przynajmniej nie z taką grą...

Valencia w Lidze Europy

Wybierz piłkarza meczu!

Skrót spotkania: VCF Video

Cały mecz do pobrania!

Kategoria: Ogólne | Własne skomentuj Skomentuj (15)

KOMENTARZE

1. Hector20.04.2012; 16:26
HectorJeśli nasi są tak zdekoncentrowani w PÓŁFINALE europejskich rozgrywek to trzeba spojrzeć prawdy w oczy i niestety na Topalach, Ruizach i Ramich to my daleko nie zajedziemy i nie mamy czego szukać w pucharach. Smutne jest to że Simeone zrobił więcej w te pół sezonu z Atletico niż Emery przez cały swój pobyt w Valencii.

Szanse na finał są, nawet powiedziałbym że nie wcale takie małe bo 2-0 czy 3-1 jest jak najbardziej wykonalne na Mestalla ale do tego trzeba motywacji i zaangażowania a wczoraj nasi wyszli jak spacer.
2. mucha002920.04.2012; 17:10
mucha0029Wstyd jak ch*j... Ale co poradzić...


Dumni poz zwycięstwie, wierni po porażce... Amunt !!! :D
3. los ches20.04.2012; 17:14
los chesAwans jest jak najbardziej możliwy. Nie ma co panikować. Szkoda, że świetni Ruiz i Rami stali się pośmiewiskiem. Obrona zawaliła mecz.
To najgorszy sezon od kiedy Emery jest z nami. Człowiek nie potrafi podejść odpowiednio do meczu o stawkę, kurczę, skoro jesteśmy dupami w obronie to mamy atakować i wszystko co za nimi to mieć gdzieś, bo może coś wpadnie.
4. KempesVCF20.04.2012; 17:26
KempesVCFD N O! Rami, Topal piękne asysty! Gdyby nie to, że arbiter chyba chciał nam koniecznie pozwolić strzelić bramkę w pierwszej połowie i przypadkowa bramka R. Costy już by nas nie było w finale na 100%.
A Emery znów zrobił zmiany 20 minut za późno. Mimo, że jestem jego zwolennikiem jego dziwactwo zaczyna mnie męczyć...

Żeby awansować muszą zagrać tak, jak chyba jeszcze nigdy... Ale nadzieja umiera ostatnia :P Amunt!
5. El_Duderino20.04.2012; 17:54
El_DuderinoA ta cała degrengolada zaczęła się pod Smoleńskiem dwa lata temu !
Wielki spisek Barcelony i Realu mający na celu utrzymanie swojej hegemonii w Hiszpanii.
Nie widzicie głupcy co się dzieje ?
Przecież to jest oczywiste, że w interesie dwóch Drań Grabów jest utrzymanie Unaiego na stołku w stolicy Lewantu. Oni są świadomi, że jak długo Bask będzie prowadził Valencię tak długo walka o mistrza będzie się rozstrzygać między nimi. Odradzająca się Valencia jest kontrolowana przez kastylijsko-katalońskie przymierze ponad podziałami, ponad nieświadomością społeczną całego świata a pod egidą UEFA !
Tak więc uknuli plan, który miałby uwypuklać jedyną pozytywną cechę Emerego, mianowicie jego pantomimę przy bocznej linii.
Rozpylili więc sztuczną mgłę feralnego kwietniowego dnia i uruchomili agenta śpiocha ulokowanego tam 15 lat wcześniej by wprowadzonych w błąd pilotów naprowadził ręcznie na pas startowy. Ubrany w odblaskowy strój człowiek zjawił się punktualnie wczesnym rankiem pod lotniskiem Siewiernyj i oczekiwał na samolot z elitą polskiej elity elit politycznych, a gdy ten się wreszcie pojawił zaczął on naprowadzać a plan był bliski REALizacji.
Jednak tęgie umysły nie przewidziały jednej rzeczy, gdy układały ten plan 15 lat wcześniej - brzozy. Wtedy mała brzózka miała ledwie 3 metry, jednak z biegiem czasu urosła i natenczas kiedy pantomima Agenta Śpiocha miała działać na korzyść samolotu tu-154 niestety okazała się jego zgubą.
To co się teraz dzieje, wszelkie komisje Macierewicze i inne Tuski to wszystko jedna wielka manipulacja i próba zacierania śladów ! Już mieli przygotowane materiały z wzruszającym wyznaniem Agenta Śpiocha, który chwalił Unaiego za jego show przy linii bocznej i wyjaśniającego jak ten show wpłynął na jego życie. "Ten człowiek nas uratował, ale dziękować trzeba Emeremu!" takie miały być nagłówki.
Wracają do historii agenta:
Pod wpływem geniuszu Baska postanowił on zostać Awaryjnym Naprowadzatorem dla lotniska w Smoleńsku, żyjącym w dziczy podsmoleńskiego safari. W odosobnieniu trenował pantomimę, aż doprowadził ja do perfekcji, jednak w kluczowym momencie, pomimo jego maestrii cały plan wziął w łeb, ponieważ został on opracowany na podstawie 15-letnich map terenu wokół lotniska i całość materiału, który był gotowy do emisji została skasowana z dysków w podziemnych bunkrach pod Barceloną.

Te strzały pod rozmyślnie wyśmianym filmikiem nakręconym po całym zdarzeniu to tak naprawdę nie były strzały. Otóż Agent Śpioch po fiasku całej akcji musiał spieprzać z tego miejsca i to co słyszeliśmy to był trzaski tłumika jego Łady.

A ciemny lud to kupił.
6. kwmscmusic20.04.2012; 18:59
kwmscmusicEl Dude. nie szkoda ci czasu ?
7. Groove20.04.2012; 19:09
Czasem zastanawiam się gdzie kończy się granica satyry a zaczyna śmieszności.
8. woker18220.04.2012; 19:23
woker182@ Hector - tylko Emery nie ma do dyspozycji grubych milionów. Nie może sobie pozwolić na zatrudnienie takich piłkarzy jak Falcao, Arda, Diego czy nawet Salvio. Zauważ ile milionów zostało wpompowane w tą drużynę. Patrząc na składy powinniśmy dziękować Emeremu, że jesteśmy nad Atletico, bo na papierze w lidze nie powinniśmy mieć z nimi szans...

No może z tymi szansami przesadzam, bo przecież nazwiska nie grają. Natomiast radzę sobie porównać transfery. Gołym okiem widać różnicę w polu manewru między oboma trenerami.

No i - Matko Boska - czy Emery ma wejść za Ramiego i Ruiza na obronę? Choć sam się dziwie, że Dealbert - prezentujący przecież o wiele lepszą formę niż były piłkarz Napoli - nie zagrał. Przestaje się dziwić, że w kraju spaghetti mój rówieśnik był tylko rezerwowym...
9. KempesVCF20.04.2012; 19:41
KempesVCFWorker
Jak mówiłem - jestem zwolennikiem Unaia... Ale jak ktoś widząc, że przegrywa i to już dość znacznie zaraz na początku drugiej połowy czeka ze zmianami do 73 minuty to jest to dziwne... I tak już nie było nic do stracenia w zasadzie, a drużyna grała fatalnie...(żeby nie było, że tylko trener winny) Zmiany przeprowadzone wcześniej, najlepiej już w przerwie (mimo niezasłużonego 1:1) mogłyby coś zmienić. A tak trzeba się cieszyć, że jest tylko taki wynik...
10. KempesVCF20.04.2012; 19:43
KempesVCFWoker oczywiście, przepraszam za błąd
11. Hector20.04.2012; 20:10
Hectorwoker182
No tak ale zauważ że to Emery ustawia zespół i daje zawodnikom indywidualne polecenia, faktem jest to że nasza obrona niczym nie zyskała na jakości od poprzedniego sezony (czyli pary Dealbert-Navarro) już nie wspominając o kwestiach mentalnych, widziałeś kiedyś Unaia stosującego "suszarkę"? Facet sprawia wrażenie że został wykastrowany więc jak zespół ma grać z jajami? ta drużyna po prostu nie ma charakteru!
12. los ches20.04.2012; 22:25
los chesLudzie to Valencia. My i tak wykasujemy Atletico z finału, Trzeba być optymistycznie nastawionym. Dwa zero , żaden problem. Mamy siłę , oby dopisał spokój i zaangażowanie w obronie. Uśmiech na twarzach, wygramy LE i z nowym trenerem(w nowym sezonie) osiągniemy to co każdy marzy.
Najgorsze jest to ,ze każdy widzi w tym klubie potencjał, bo on jest i zasługujemy ja sukcesy.
Jutro będzie lepsze. Rewanż jest nasz, pokażemy co piłkarze potrafią bo trener , w razie awansu nie będzie wiele z tym wspólnego.
Pozdrawiam.
13. KempesVCF20.04.2012; 22:43
KempesVCFlos ches
Podziwiam Twój optymizm... Oby było jak mówisz, ale coś mi się zdaje, że nawet na Mestalla o "0" z tyłu będzie ciężko... :)
14. Joxer21.04.2012; 00:57
JoxerHector

Zeby stosowac "szuszarke" trzeba miec autorytet wsrod zawodnikow i pelne wsparcie i szacunek wladz klubu...Unai nie ma drugiego wiec trudno wymagac tego pierwszego...wszak przyklad idzie z gory...tak wiec szuszarka tutaj egzaminu nie zda skoro trener praktycznie od 1 - 2 lat siedzi na walizkach i kazdy zly wynik moze oznaczac jego dymisje...i pilkarze o tym wiedza...

KempesVCF

A czemu ktos nie ma byc optymista??? Kazdy mecze jest inny. Zostalo 90 minut walki i wszystko jest mozliwe...jesli nie bedziemy wierzyc to po co pilkarze maja wyjsc na boisko a my zasiasc przed telewizorem/komputerem i ogladac ten mecz...lepiej sobie odpuscic...wiara czyni cuda a historia zna rozne come backi po jeszcze wiekszych porazkach i gorszej grze...


A tak a propo Unaia....w zasadzie na wiekszosci serwisow w tym tych telewizyjnych podaja ze odchodzi z Valenci i zakomunikowal to juz zawodnikom....wiec pewnie to prawda...a jesli tak to zrobil niezlego psikusa Llorente ktory wywalic go juz nie moze a i przedluzac ewentualnie umowe tez nie da rady...
15. KempesVCF21.04.2012; 08:50
KempesVCFJoxer
Ja nie mówię, że nie wierzę w awans... Mówię tylko, że nie wydaje mi się żeby było lekko, łatwo i przyjemnie 2:0. Jeśli już, to będzie ciężko wywalczony awans, być może decydujące bramki padną w samej końcówce...