sonda
VCF.pl - Strona Główna
Panel użytkownika załóż konto przypomnienie hasła
RSS RSS

VALENCIA CF – AKTUALNOŚCI

Ayala: "Marzyłem o zakończeniu kariery w Valencii"

Zdzisław Lewicki, 29.03.2011; 15:23

Wywiad z El Ratónem

W grudniu ubiegłego roku 37-letni obrońca postanowił zakończyć piłkarską karierę. Legenda reprezentacji Argentyny (115 występów, więcej ma tylko Javier Zanetti) oraz hiszpańskich "Nietoperzy" opowiada w wywiadzie dla walenckiego dziennika "Superdeporte" m. in. o kulisach nieudanego transferu do Realu Madryt oraz wyjaśnia motywy przejścia do Villarreal, a później do Saragossy.

Valencia potrzebuje środkowego obrońcy, takiego znającego podstawy, klasycznego defensora. Czy Ayala jest na rynku?

Roberto Ayala: (śmiech) Ach, gdybym był w formie, oczywiście. Sporo mówi się o stoperach, jednak chłopcy dają sobie radę. Nie wszyscy przechodzą przez najlepszy okres, ale to zdarza się każdemu, w moim przekonaniu bardziej zawodzi funkcjonowanie drużyny jako kolektywu.

Znałem trenera, który twierdził, że im więcej słów kieruje się w stronę piłkarzy, tym gorsze będą ich występy.

To co się dzieje jest oczywiste, każdy to zauważy. Obrońcy czują się obserwowani, spotkania traktują jako sprawdzian, egzamin… Wiele zależy od przygotowania na taką presję, doświadczenia. Jeśli nie idzie dobrze, co zdarzało się również i mnie, trzeba wrócić do podstaw, łatwych elementów. Nie chodzi o przechodzenie niezauważonym, lecz prostą grę zapewniającą bezpieczeństwo zespołowi. Tego właśnie potrzebuje drużyna.

Twierdzisz inaczej, ale czytałem, że Ayala chciał grać, Racing Club zostawił drzwi otwarte. Naprawdę nie możesz tego dłużej robić?

Właśnie tak, z tym że moje kolano było jednym z powodów, dla których zdecydowałem się zakończyć karierę. Ostatnie sześć miesięcy było trudne, ponieważ kolano coraz bardziej dawało mi się we znaki, przez co zmniejszał się mój wkład w wyniki osiągane przez zespół. Utrzymywałem ten sam poziom co koledzy ze względu na przyjmowanie środków przeciwzapalnych. Ból mijał, co pozwalało na trenowanie. Po zakończeniu sezonu powiedziałem sobie, że trzeba myśleć poważnie, bo mogę skończyć chodząc o kulach.

Porównajmy obecną drużynę z tą z przeszłości, czy teraz jest równie mocna w defensywie?

Materiału nie brakuje, oczywiście i wydaje mi się, że…

Więc jakość nie jest problemem?

Nie sądzę, żeby to był problem jakości, nie mogę jednak niczego wyrokować. Dla przykładu, nie wiem jak bardzo rozwinął się David Navarro. Widziałem go na boisku, lecz nie mam z nim kontaktu, nie widzę jak ćwiczy. Mógł być liderem obrony, teraz jest kapitanem. Myślę, że ma ugruntowaną pozycję w szatni. Kiedy zawodnicy przechodzą przez czas taki jak teraz, powtórzę: trzeba prostej gry i wzajemnego wsparcia, znaleźć system obrony działający dla całej drużyny, nie tylko tylnych formacji.

Jaka jest różnica pomiędzy dobrym a wielkim środkowym obrońcą?

Noszenie opaski kapitana wiele znaczy. Dobry defensor ma dużo do powiedzenia, nigdy nie oddaje piłki, nie rozprasza się. Zawsze jest maksymalnie skupiony.

Pokazałeś, że rywalizacja z Realem Madryt i Barceloną jest możliwa. Panuje powszechne przekonanie, iż obecnie jest to niemożliwe.

To bardzo trudne.

Ludziom wydaje się, że wówczas było łatwiej, a przecież to nieprawda. Valencia grała przeciwko Figo, Zidanowi, Ronaldo, Ronaldinho…

Oczywiście, że nie było łatwiej, natomiast dzisiaj różnica jest ogromna, zaś Barcelona gra lepiej niż kiedykolwiek widziałem. Zawsze mówiłem, że stając w szranki z lepszymi, gdy dostrzegasz ich wyższość techniczną i taktyczną, musisz z nimi rywalizować, nie wiem jak…

Zamierzałem o to zapytać, co jest kluczem do sukcesu w walce z tą dwójką?

Kluczowa jest osobowość każdego piłkarza. Innymi słowy, trzymam się twardo swojego miejsca i nikt nie ma prawa mnie przejść, nie stracę piłki, będąc napastnikiem nie pozwolę sobie na pudło, trafię do bramki. Trzeba narzucić sobie te małe pojedynki. W ten sposób wygrywa się całe spotkania.

Dalej mamy zarządzanie. Nie ma lepszego przykładu niż transfer Ayali. Nie grałeś w AC Milan, kosztowałeś klub trzy miliony euro, a w ciągu dwóch lat byłeś wart więcej niż dwadzieścia.

Wtedy Valencia była taka, później to straciła. Pojawiłem się w dobrym wieku, dojrzały. Dołączyli inni, którzy grali znakomicie. Teraz widzę czwartą pozycję w tabeli.

Ustawiłeś poprzeczkę wysoko, pokazałeś, że można być pierwszym; drużyna zawsze będzie odczuwać to brzemię.

Tak, to jest obciążenie, ale my czekaliśmy trzydzieści lat na tryumf w lidze, a mimo to nie odczuwaliśmy presji podczas gry. Ludzie nadal pamiętają nasze osiągnięcia, lecz przecież później udało się zdobyć Puchar Króla. Odzyskamy to, wierzę, że to wróci, wiemy, że można konkurować z tą dwójką. To nie będzie łatwe. Jedna drużyna dysponuje ogromnym budżetem, druga świetnie pracowała z młodzieżą. Los Ches muszą się poprawić i, rzecz jasna, promować ludzi ze szkółki.

Odszedłeś, gdy klub trawił chaos.

W chwili, kiedy czyjeś słowo nie zostało dotrzymane. Rozmawiałem z Juanem Solerem - zapewnił, że pod względem finansowym wszystko jest w porządku, miały mnie czekać jeszcze dwa lata kontraktu. Obwieściłem tę nowinę w domu, wszyscy byli zadowoleni, bo nie musieli się przeprowadzać, w dodatku byłem w klubie, w którym chciałem być. Wtedy Amedeo Carboni został mianowany dyrektorem sportowym. Kontrakt był gotowy, ale on powiedział nie. Wróciliśmy do fazy rozmów. Wydaje mi się, nigdy o tym się nie dowiedziałem, że poszedł do prezydenta i narzekał, że zarobki będą zbyt wysokie. Nie wiem o czym myślał, mojemu agentowi Matíasowi Aldao przekazał, że albo zgodzę się na obniżenie pensji, albo skrócenie umowy o rok. Atmosfera stała się napięta.

Nie wróciłeś do Solera, żeby o tym podyskutować?

Nie. W ostatniej chwili mniej lub bardziej doszliśmy do porozumienia, czekał mnie jeszcze jeden sezon. Nigdy nie wróciliśmy do tego tematu.

Spór na linii Carboni-Ayala miał charakter osobisty?

Nie, nic takiego nie miało miejsca. Cañizares był i pozostaje jednym z moich najlepszych przyjaciół. Nie byłem w takich relacjach z Amedeo, ale przecież nie ma w tym nic złego. To kompan z drużyny, darzyliśmy się wzajemnym szacunkiem, razem graliśmy i osiągnęliśmy coś ważnego dla Valencii, nic więcej. Szczerze, niczego mu nie zarzucałem. Jeśli z jego strony jest inaczej, nic mi o tym nie wiadomo.

Byłeś na pożegnaniu Amedeo na Mestalla?

Tak, byłem.

Było jakieś pożegnanie między waszą dwójką? Uścisk, jakikolwiek gest…

Nie.

Do dzisiaj mówi się, że Carboni miał niewielu kolegów drużynie.

Przyjmijmy, że to było dziwne, powinniśmy to lepiej zorganizować. Nie pamiętam o czym wówczas myślałem, ale nie powiedziałem do widzenia. Wiedzieliśmy, że odchodzi i mogliśmy zrobić to lepiej, lecz to nie zależało od nas.

Zatem możemy orzec, że Juan Soler oraz Amedeo Carboni są "winni" twojego odejścia.

Prawda jest taka, że nie powinniśmy nikogo obwiniać. Sądzę, że Juan korzystał z porad Carboniego; chciał, żeby klub był wielki, ale nie udało się z ludźmi, których miał. Spójrzmy na mnie, patrząc z dystansu, może trzeba było to przełknąć, pomówić z prezydentem. Uważałem jednak, że moja duma została zraniona, to mnie rozzłościło. Czułem się skrzywdzony, dlatego w krótkim czasie podjąłem decyzję o odejściu. Co będzie, to będzie.

Wtedy zgłosił się Villarreal? Czy raczej miało to miejsce wcześniej?

Nie. Villarreal złożył ofertę przed rozpoczęciem sezonu, żebym mógł przejść przed wygaśnięciem kontraktu w Valencii, jednak klub nie chciał zgodzić się na transfer do drużyny rywala.

Chciałeś skończyć karierę w Valencii?

Taka była moja wola, moje marzenie. W 2003 roku usiedliśmy do rozmów z Realem Madryt, nie mogliśmy osiągnąć porozumienia. W głowie zaświtała mi myśl, że wolę zostać w Valencii niż odchodzić gdziekolwiek.

Próbowałeś naciskać na uzyskanie zgody na przenosiny do Madrytu?

Nie użyłbym takiego sformułowania, jednak to prawda, że chciałem odejść. Taką wersję przekazałem klubowym władzom, po czym poprosiłem ich o ocenę sytuacji. Byłem przekonany, że to dobra okazja dla mnie. W rzeczywistości okazało się, że nie, nie zmieniłem otoczenia. Nie doszedłem do momentu, w którym nie chciałem dłużej grać dla Valencii.

Plotka głosi, że odmówiłeś wystąpienia w meczu.

Po prostu miałem problem ze zdrowiem i wolałem zachować ostrożność. Poza tym chciałem oczyścić umysł z tego, co się wydarzyło. Czułem, że przepadła okazja występowania w Realu Madryt. To tyle.

Mówisz, jakby to było zupełnie normalne.

Tak i mogą to potwierdzić osoby, które usłyszały to w tamtym czasie. Powiedziałem, że chcę odejść do Realu Madryt. Przyszedłem z Milanu, Valencia zapłaciła za mnie i mogła zyskać na następnym transferze, do którego mógł zostać dołączony Samuel Eto'o.

Po opuszczeniu Nietoperzy, Ayala nigdy nie był taki sam. Czy było tak ze względu na samopoczucie, psychikę?

Nie wiem czy miało to podłoże psychologiczne, na pewno odczuło to moje ciało. W ostatnim sezonie w Valencii starałem się jak mogłem, zwłaszcza w końcówce, po podpisaniu kontraktu z Villarrealem na Estadio Mestalla grałem jako piłkarz innego zespołu. Wiedziałem, że ludzie będą mi się przyglądać, do każdego meczu podchodziłem tak, jakby miał być tym finałowym. Jestem przekonany, że poza tym wszystkim sezon miałem dobry, być może jeden z lepszych w Valencii. Ale tak, to prawda, że w Saragossie nie zbliżyłem się do dawnej dyspozycji. Próbowałem, jednak nie potrafiłem.

Kibice są okrutni i mogliby nie wybaczyć spadku formy mając w pamięci najlepszego Ayalę.

Nie wiem co byłoby lepsze. Wolałbym pożegnać się w inny sposób i podziękować ludziom, którzy traktowali mnie tak dobrze, jednak nie było mi to dane. Faktycznie, po transferze nie umiałem osiągnąć najwyższego poziomu.

Związałeś się z Villarealem na pół roku przed zakończeniem sezonu, ale co się stało? Dlaczego nigdy nie zagrałeś dla amarillos?

Skomplikowana sprawa, wszystko było ustalone. Miałem zostać w Walencji przez następne dwa lata grając dla Villarrealu, ale do gry włączył się Real Saragossa. Zapłacił klauzulę odstępnego i zapewnił kontrakt dłuższy o rok.

Porozmawiamy przy okazji twojej następnej wizyty, na którą na pewno nie trzeba będzie długo czekać. Kiedy Ayala przeprowadzi się do Walencji?

Z Walencją wiążą mnie nie tylko przyjaciele, których tutaj mam, lecz również praca. W tym roku zapewne będę tutaj przyjeżdżać, zobaczymy, co będzie potem.

Czytaj także: Roberto Ayala zakończył karierę

Kategoria: Wywiady | Superdeporte | nicesport.pl skomentuj Skomentuj (7)

KOMENTARZE

1. fischerVCF29.03.2011; 15:31
fischerVCFTo wznów kariere i Cię weźmiemy...do Mestallety :)
Chociaż w sumie, lepszy on w tym wieku od Dealberta:D
2. GazdziorekVCF29.03.2011; 15:45
GazdziorekVCFNiech szkoli się na trenera i wraca do nas ;D
W obronie napewno lepiej by ogarnial niz Dealbert xdd
3. Venithil29.03.2011; 16:57
NIESAMOWITY obrońca, być może najlepszy CB który kiedykolwiek występował w Valencii i zdecydowanie top 5 ostatniej dekady w lidze hiszpańskiej na tej pozycji.

Również wolałbym, żeby karierę zakończył u nas, ale przynajmniej pożegnał się w wysokiej formie. Nie mam nic przeciwko temu żeby to on kiedyś trenował naszą ekipę - podejrzewam, że wszystko to przynajmniej w defensywie byłoby składne.

Amunt Ayala. Właśnie takich piłkarzy teraz nam brakuje :P
4. El_Duderino29.03.2011; 17:33
El_DuderinoJak widzę Solera to mam odruch wymiotny...
5. skarpetek29.03.2011; 21:56
skarpetekWłaśnie w tle leci pożegnalny mecz rekordzisty Polski, pod względem ilości występów w reprezentacji, drewnianego Żewłakowa. Pozycja ta sama, występów podobna ilość, ale sportowo PRZEPAŚĆ.
Amunt Ayala
6. marcin_mmw29.03.2011; 22:14
Wszystko sypnęło się po odejściu Ayali. Dotąd nie znaleźliśmy obrońcy jego klasy. Z drugiej strony nie ma co się dziwić, obrońców tej klasy jest po prostu mało i są za cenni dla swoich klubów.

Co do trenowania...wielki piłkarz rzadko jest wielkim trenerem. Patrz przykład Maradona. W Argentynie był Bogiem, przejął reprezentacje, stracił rzesze fanów przez swoją nieudolność...lepiej, żeby Ayala został zapamiętany jako piłkarska legenda VCF. AMUNT!
7. Dumba$30.03.2011; 00:01
A jak chciałbym, żeby pracował w Valencii. Może niekoniecznie w roli pierwszego szkoleniowca, ale żeby został w Valencii ważną postacią. Mógłby wiele nauczyć naszych miernyvh defensorów. Dla naszych piłkarzy byłby wielki zaszczyt pracować z taką legendą Valencii jakim jest Ayala.