Unai Emery: + 20 do ataku, - 45 do obrony
18.08.2009; 20:34„Od remisu 0:0 wolę wynik 5:5. Preferuję ofensywny styl” – obiecywał. Po grze na zero z tyłu i pół do przodu wyznawanej przez Quique Floresa, a przede wszystkim po zgotowanych przez Koemana katastrofach kończących się piątką w plecy i od święta jednym trafieniem odwetowym, obietnica ofensywnej gry bez oglądania się na rywali była wyjątkowo chwytliwa. I nie wydawała się czczym gadaniem – skoro Unai z byle Almerią potrafił cudów dokonywać, to czego nie uda mu się zdziałać z Valencią?
Już nawet najstarsi i absolutnie czerwieni Khmerowie nie nazywają Valencii „najbardziej włoską spośród hiszpańskich drużyn”. Żelazną defensywę, z której przed wiekami podobno Valencia słynęła, ze smakiem zjadła rdza rozprężenia i niedbalstwa. W epoce Floresa dyscyplina taktyczna w obronie jeszcze jako tako istniała – jak kto zawalał pułapki ofsajdowe to tylko niepokorny Miguel, samobóje czy ręce w polu karnym były domeną tylko i wyłącznie Morettiego. Ale jednak gra, przez większość nazywana siermiężną do upadku, mogła podobać się choćby amatorom szachów. Choć schematyczne do bólu 4-4-2 z dwójką defensywnych pomocników i posyłanie każdej piłki na skrzydła zaskakiwała mniej niż fale mrozu w zimie, to jednak zwykle przynosiło to efekty w postaci niewielkiej wygranej. Prawdziwie przyjazna, życzliwa i otwarta na rywali Valencia stała się w czasie Rewolucji Koemanowskiej. W sezonie 2007/08 , prowadzeni przez czterech kolejnych trenerów (Flores, Oscar Fernandez, Koeman i Voro) stracili Nietoperze 62 bramki. Wynik ustawił ich na ostatnim miejscu podium na liście drużyn z najgorsza defensywą. Medal za partactwo należał się jak nikomu.
Być może historycy futbolu przyjmą kiedyś ten moment za upadek legendy „o klubie, który bramki strzelić sobie nie dawał”. Przyjrzyjmy się przez chwilę podstawowym statystykom, skupiając się tylko na obecnym wieku. Poprzedni i tak mało kto dokładnie pamięta.
Sezon | Bramki zdobyte (miejsce) | Bramki stracone (miejsce) | Ligowa pozycja (trener) |
---|---|---|---|
2000/01 | 55 (9) | 34 (1) | 5 (Cuper) |
2001/02 | 51 (6) | 27 (1) | 1 (Benitez) |
2002/03 | 56 (6) | 35 (1) | 5 (Benitez) |
2003/04 | 71 (2) | 27 (1) | 1 (Benitez) |
2004/05 | 54 (6) | 39 (5) | 7 (Ranieri, Antonio Lopez) |
2005/06 | 58 (3) | 33 (1) | 3 (Flores) |
2006/07 | 57 (4) | 42 (6) | 4 (Flores) |
2007/08 | 48 (8) | 62 (18) | 10 (Flores, Oscar Fernandez, Koeman, Voro) |
2008/09 | 68 (4) | 54 (9) | 6 (Emery) |
Trudno nie dostrzec, że najlepsze ligowe pozycje (dwa tytuły!) przynosiły Valencii sezony wspaniałej gry obronnej. Permanentny chaos w defensywie przełożył się na miejsce dziesiąte, choć na kilka kolejek przed końcem Los Ches ocierali się nawet o strefę spadkową. Wyniki Emery'ego piorunującego wrażenia też nie robią. To wprawdzie najwięcej trafionych bramek od czasów złotej drużyny Beniteza, ale obrona gorzej grała tylko za Koemana.
Głównym problemem Valencii jest środek pola, z którego wyziera głęboka na lata świetlne, gigantyczna jama. Nie dość, że kreatywności tyle tam co w utworach raperów, to jeszcze potencjał defensywny dywizji obrońców Paryża. Nawet najsłabsze zespoły ligi mogłyby anektować środek boiska, a ze strony piłkarzy Valencii nie padłoby nawet najcichsze słowo protestu. Szczególnie, gdy murawie nie przebywał David Silva. Jeśli maleńki Kanaryjczyk gra, Valencia może się podobać. Silva zawsze jakoś spoi skrzydła z wysuniętym Villą i rywale więcej już piłki nie dostaną. Jeśli jednak El Mago leczy jakiś uraz, kibicu Valencii, wzbudź sobie intencję - nie cierp jak zwierze, patrząc na ten spektakularny upadek futbolu.
Gdy zawodzi linia pomocy, wielka odpowiedzialność spada na środek obrony, narażony na radosne wycieczki rozochoconych rywali. A przecież od dobrych dwóch sezonów ostatnia formacja Valencii uczciwie pracuje na miano najgorszej w całej lidze. W nadchodzącym sezonie będzie jeszcze gorzej – filar tej jako-takiej defensywy, Raul Albiol, stał się galaktycznym Pereza. Nad Turią zostaje piątka stoperów: Marchena, Alexis, Maduro, Navarro i Dealbert. Przyjrzyjmy się bliżej tej niezwykłej mieszance.
Pierwszy z nich – szacowny reprezentant kraju, który na niedawnym Euro jak nikt napracował się na końcowy sukces, w klubie, którego został nawet kapitanem, notorycznie popełnia kosztowne błędy. Trzeba wykazać się nie lada męstwem, by stawiać go zaraz przed bramkarzem. Jeśli dotrwa na boisku do końca spotkania, to na pewno wywoła choć jeden karny. Grając w środku pola raz po raz miewa mecze życia, ale tylko gdy łaskawy arbiter nie odeśle go do szatni, za interwencje zagrażające zdrowiu i urodzie rywali. Niemniej, lepiej ryzykować czerwoną kartę w środku pola, niż być jej pewnym po faulu w polu karnym – czysty pragmatyzm każe Emery’emu ustawiać Marchenę w pomocy.
Maduro… Trudno jednoznacznie go ocenić. Niby przeszkodą w pojedynkach 1 na 1 jest gorszą niż kępa trawy, to jednak dostał niezwykły dar ustawiania się w odpowiedniej chwili we właściwym miejscu. Dzięki temu często odbija zmierzające do bramki piłki, raz po raz zaliczając spektakularne interwencje.
Alexis miał być wspaniałym obrońcą. Młody jest, ciągle może nim zostać, ale musi oduczyć się paru dziwacznych nawyków. Do przodu nie podał jeszcze chyba nigdy w karierze, z rzadka pośle futbolówkę nawet w poprzek boiska. Gdy jednak idzie o cofanie do bramkarza, to jest niezastąpiony. Nie dlatego, że robi to perfekcyjnie – żeby to raz napastnik rywali wykorzystał nieoczekiwany prezent – czyni to notorycznie. W każdej sytuacji. Nawet nie tyle będąc pod presją, co gdy tylko zaistnieją jakiekolwiek elementy wywołujące ryzyko znalezienia się pod presją w niedalekiej przyszłości. Na przykład surowy mars na czole najbliższego rywala.
David Navarro to casus Maduro. Kulawy gimnazjalista bez trudu wkręciłby go po pachy w zazbrojony beton, ale kwadratowa głowa bywa bezcenna w powietrznych pojedynkach. Tak samo jak sztywne nogi, interweniujące w najmniej spodziewanych momentach.
Paradoksalnie, najpewniejszy ze wszystkich to Dealbert. Doświadczenie jedynie drugoligowe, ale pewność i opanowanie większe jak u Marcheny, stałego bywalca wielkich sportowych imprez. Angel przynajmniej wie, po co stoi przed bramkarzem, choć miewa niedokładne zagrania. Ale wydaje się jedynym kandydatem na następcę Albiola.
Stoperzy Unaia to nie oddział szwajcarskich gwardzistów, gotowych posiekać halabardami każdego, kto bez przepustki zbliży się w pobliże papieża, ale raczej grupka przymusowych zamachowców – samobójców, lekko przerażonych myślą o przedwczesnym spotkaniem z Allahem, częściej niż wrogów mordujących swoich pobratymców. Nie sposób zliczyć spotkań, w których błędy, niepewność lub nonszalancja obrońców Valencii wpływały na niekorzystny rezultat.
Trudno oszacować, na ile to wszystko wina szkoleniowca. Może kadra jest naprawdę do niczego, ale i mister bez winy być nie może. Thiago Carleto, brazylijski defensor, element zbioru „następców Roberto Carlosa”, już drugi rok uczy się grać w obronie. Niestety, ciągle nie potrafi utrzymać z partnerami jednej linii.
Irytuje sama postawa trenera: musimy poprawić obronę, ale jest dobrze, piłkarzy mamy dobrych, będziemy pracować i będzie lepiej. Czerwień Marcheny? Carlos to wspaniały piłkarz. Samobój Albiola? Trudno znaleźć tak pewnego obrońcę jak Raul. Alexis rozdaje piłki rywalom? Co tam, świetnie sobie radzi. Nikomu się biegać nie chce? Mamy ciężki okres.
Unaiu Emery! Jeśli chcesz coś osiągnąć z tym składem (a na zmiany nie ma przecież pieniędzy) – nie bój się drastycznych metod. Stanie na mrozie wzmacnia wytrzymałość, kara chłosty wpaja dobre nawyki, a tuzin lwic po wegetariańskiej diecie - odpowiednio wykorzystanych - każdemu może poprawić kondycję. Odrobina zaangażowania w meczach nikomu jeszcze nie zaszkodziła, ba! - potrafi nawet ukryć taktyczne braki. Trzeba tylko tę wzmożoną aktywność jakoś wyegzekwować. Choćby torturami, ale nie „zagłaskaniem” - w przypadku twoich podopiecznych naprawdę się to już nie sprawdza…
Artykuł został napisany dla nowej witryny Soccerlog.net
KOMENTARZE
"interwencje zagrażające zdrowiu i urodzie rywali" ;>
Ule, tworzysz jakąś grę RPG?
A tekst? Powala! Dużo lepszy niż wypociny Steców, Jabłońskich, Polów i innych.
Bravo!
Zabawnie to wszystko ujęte, czasami fajna, mocna hiperbola, no i ogólnie bardzo przyjemnie się ten artykuł czytało. Oby takich więcej!!
No i - niestety - duuuużo tu prawdy...
Dobrze ze poruszasz ten temat bo gra obronna VCF naprawde daje powody do powaznych zmartwien. Ilekroc rywal ma pilke my wszyscy musimy wstrzymywac oddech bo z prawie kazdej sytuacji pachnie bramka dla rywala.
Niby mamy lepszy sklad , niby zalatane sa pewne luki - cel jest taki sam czyli awans do pierwszej 4ki ligi.
Za Realem i Barca bedziemy na pewno i pewnie z duza strata punktowa.
Sevilla na dzien dzisiejszy to pewniak na 3 miejsce... Dlaczego? Wcale nie sa lepsi optycznie, wcale nie graja lepiej ofensywnie ale sa bardzo solidni , malo traca bramek i zawsze cos strzela chocby ze stalych fragmentow - plus maja w miare stabilna forme - nie to co 7 zwyciestw Unaia , a potem 5 porazek z rzedu...
Nasz klub nie umie sprowadzić porządnych zawodników to już wiemy
A co do stylu naprawdę mimo kilku potknięć uważam że grają całkiem przyjemny dla oka "futbol" nie można przecież zawsze wygrywać a przynajmniej obecnie nie ma co na to liczyć przy barcelonie czy realu
Ale teraz niema co marzyć o transferach...
Do kogoś wyżej - Emery niby ma słabszy skład, ale... Co może być lepiej? Napad - Villa i Zigić, no dobra w parze z Villą mógłby grać Negredo, ale nie wybrzydzajmy, Villa to klasowy napastnik, a Zigić ofermą też nie jest. Skrzydła - lepszych mieć nie można. Prawa strona - Pablo i Joaquin - ten pierwszy może jeszcze nie trzyma równej formy, ale gdy już jest w formie wyczynia cuda, Joaquin w tamtym przynajmniej sezonie był od Pablo bardziej stabilny. Na lewej mamy Mate, Vicente i Albe (a grać może jeszcze tutaj Silva). Na bramce także obsada jest imponująca - do tego stopnia że naprawdę niezły Renan musiał iść na wypożyczenie. Pozostaje obrona - gdzie mamy naprawdę dobrych zawodników, którym potrzeba kogoś takiego jak kiedyś był Alaya. Być może rzeczywiście takim kimś będzie Dealbert - miejmy nadzieje. I tak naprawdę okazuję się że wszystko przez ten nieszczęsny środek pomocy, trzeba nam kogoś porządnego, ja liczę na to że chłopaki sobie przypomną jak się gra (Baraja, Albelda), a młodzi wreszcie pokażą, że są warci choć części horrendalnych sum jakie wydał na nich klub.
Generalnie defensywa w niełasce:) Każdemu dostało się po łbie - pisane dosadnie, ale to dobrze, bo czyta się tutaj to, o czym tak naprawdę każdy wie (No bo "AMUNT!" i"czy wygrywasz, czy nie ja i tak kocham Cię" lala i w ogóle Valencia forever - i chwała za to!:), ale nikt głośno nie powie, wręcz przeciwnie! (Oj, Marchena wcale tak dużo nie fauluje! Alexis nie jest wcale taki zły, gapowaty i "do tyłu"! Maduro przecież miał dobry sezon! Miguel potrafi dobrze zagrać w ataku! Carleto lubi pobiegać, co by kopnąc na bramkę, ale jest młody, dobrze rokuje na przyszłość, no i ma być następcą R. Carlosa, a to zobowiązuje. A Dealbert?.. mam wrażenie, że położone są w nim takie nadzieje, że nawet jak będzie grał źle, to i tak będzie dobrze).
Wszystko z przymrużeniem oka i lekkim uśmiechem, ale jak pomyśleć że sezon tuż tuż, to faktycznie robi się mniej wesoło. Bo ciagle jest sporo pytań: przede wszystkim o formę, o zaangażowanie, a jeśli chodzi o samą obronę, mnie osobiście interesuje jaka podstawowa czwórka wyklaruje się z w/w obrońców.. Czy w ogóle się wyklaruje, a może już się wyklarowała, a ja coś ominąłem?;)
Sporo obaw, sporo znaków zapytania, ale też jakże spora ciekawość nadchodzącego sezonu:)
Jedno zdanie i cały tekst do dupy :P
Carleto prawdopodobnie zostanie wypożyczony do Elche. Sprawa powinna się wyjaśnić na koniec tego tygodnia bądź na początku następnego.
Mam nadzieję że w tym sezonie powalczymy o Kwalifikację do LM :)
ulesław, ukłon. :-)
wygrali spokojnie 5:0 z Borussia z ktora my zremisowalismy
maja ogromna sile w ataku i w sumie o gre obronna nie musieli sie za bardzo martwic
najlepsza obrona jest atak i Borussia nie za bardzo mogla rozwinac skrzydla skoro niemal wszystkie sily skupiala na probie powstrzymania tego naporu
jesli chcemy toczyc wyrownana walke z taka druzyna to musi byc swietna wspolpraca miedzy defensywa pomoca a atakiem a tego nie widzialem na turnieju w Cadiz
bez wzmocnienia srodka pomocy slabo widze nasze szanse nawet na 1 czworke w tym sezonie a na mistrzostwo to juz wcale
boje sie ze to bedzie kolejny sezon pojedynczych przeblyskow wplecionych w przecietna gre Valencii
w sparingach tez mielismy przeblyski(mecz z Arsenalem) ale to chyba wszystko
mam nadzieje ze Emery wie co robi i w tych meczach kontrolnych znalazl sposob na bardzo dobra i rowna gre Valencii przez caly sezon
dzisiejszy mecz z Norwegami bedzie odpowiedzia czy dobrze przepracowalismy okres przygotowawczy i czy Emery ma dobre pomysly na gre Valencii
Amunt Valencia
Ten tekst miał tutaj nawet nie trafić, bowiem jak kilka osób zauważyło - nic tu odkrywczego, no ale moja próżność zwyciężyła ;)
A, na muzyce się nie znam. Słucham tylko Kaczmarskiego, przy nim każdy gatunek jest mało kreatywny ;) Odwołałem się do rapu, bo to chyba generalnie najbardziej wyśmiewany za pomysłowość rodzaj muzyki ;)
« Wsteczskomentuj