Bezbarwna porażka na początek roku
05.01.2019; 18:21
Alavés górą na Mendizorrotza
Pomimo uzyskania prowadzenia po strzale z rzutu wolnego w wykonaniu Parejo, podopieczni Marcelino nie zdołali wywieźć choćby punktu ze stadionu Alavés. Bramki dla gospodarzy jeszcze w pierwszej połowie zdobywali Baston oraz Pina, ustalając wynik spotkania.
Marcelino zdecydował się na zmianę taktyki i ustawił zespół w systemie 3-5-2. Trójkę defensorów tworzyli Paulista, Garay oraz Diakhaby. W centrum boiska oglądaliśmy Parejo oraz Wassa.
Mecz znakomicie ułożył się dla Valencii. W 14. minucie do rzutu wolnego z około dwudziestu metrów podszedł Dani Parejo. Kapitan „Nietoperzy” znakomicie uderzył nad murem i chociaż futbolówka nie leciała w samo okienko, to golkiper miejscowych nawet się nie ruszył i tylko oglądał, jak wpada do siatki. 1:0 dla Los Ches.
Przyjezdni nie potrafili jednak zbyt długo utrzymać swojego prowadzenia. Już siedem minut później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego nie najlepiej zachował się Diakhaby, po zamieszaniu futbolówka trafiła pod nogi Borjy Bastona, a ten skorzystał z okazji i doprowadził do remisu. 1:1.
Z czasem, coraz więcej z gry zdawali się mieć podopieczni Abelardo. Jednak po jednej z kontr idealnym podaniem w tempo, w pole karne popisał się Santi Mina. Piłki od kolegi nie wykorzystał jednak Rodrigo Moreno, którego uderzenie powędrowało obok bramki.
Tymczasem już w doliczonym czasie pierwszej części Valencia panicznie broniła się przed stratą drugiego gola i ostatecznie to jej się nie udało. Po jednym z dośrodkowań strzał obronił Neto, ale kilka chwil później piłka znów wróciła w szesnastkę Blanquinegros i tym razem już nawet Brazylijczyk nie uchronił zespołu przed stratą trafienia. Strzelcem okazał się Tomas Pina. 2:1.
Wydawało się, że w drugiej części gry to Valencia będzie chciała narzucić swoje tempo, lecz nie pozowali jej na to piłkarze Alaves. Gospodarze byli o włos od tego, by zdobyć trzecie trafienie, gdy po dośrodkowaniu z rzutu wolnego groźny strzał głową oddał Laguardia, ale na wysokości zadania znów stanął Neto.
Natomiast piłkarze Marcelino do końca spotkania zdołali stworzyć sobie tylko jedną okazję, po której kibice mogli łudzić się, że padnie gol wyrównujący. W sytuacji sam na sam znalazł się rezerwowy, Michy Batshuayi, jednak Belg tak długo składał się do uderzenia, że dał się dogonić defensorem Alaves i ostatecznie jego próba strzału okazała się fatalna.
Valencia beznadziejnie otworzyła rok 2019 i strata do czołówki znów urosła. Za nami bardzo słaby mecz „Nietoperzy”, pozostaje się jedynie zastanawiać czy najsłabszy w tej kampanii, czy widzieliśmy już gorsze?
KOMENTARZE
Po pierwszej połowie przestałem oglądać, bo wiadomo, że nic nie zdziałają. I proszę, się nie zdziwiłem!
Od zaraz kogoś z poważnymi cojones nam potrzeba. Nawet Abelardo wziąłbym
Co napisać?
Kibicuje Valencii od 2003 roku. Co sezon opuszczam 1-2 meczów. Czas to zmienić.
Jest już prawie półmetek sezonu my jesteśmy za Alaves, Getafe.
Jeżeli Brzęczek machający rękami nadal będzie prowadził Valencię to zrezygnuje z jej oglądania i udzielania się na forum. To taka drobna demonstracja przeciwko temu co tutaj się wyprawia.
Mamy 4 wygrane na 18 meczy.
Jakie statystyki musimy mieć żeby Lim wywalił tego nieudacznika?
Mówiłem, że po meczu z Gironą powinien polecieć, prawdopodobnie z nowym trenerem dzisiaj byśmy wygrali, jeśli nie to wprowadziłby część swojej teorii.
Będziemy tracić niedługo już 7 pkt do LE.
Ja i parę osób po meczu z Gironą mówiliśmy żeby zwolnić gada skoro Lim nie widzi co się dzieje to jakie on może mieć pojęcie o futbolu?
Marcelino dostał swoją szansę, drużyna grała już piach pod koniec sezonu, nie było stylu, teraz nie ma ani stylu ani wyników.
Następny mój komentarz będzie pod newsem dotyczącym zwolnienia Brzęczka.
Dramat.
Twierdziłem również, że nie warto zmieniać trenera...to również był błąd. Marcelino nie ma jakiekolwiek pomysłu jak ruszyć tą maszynę i jestem "za" żeby jak najszybciej podziękować mu za współpracę i poszukać innego, odpowiedniego trenera; ewentualnie Voro niech zostanie do końca sezonu, szybciej on wyprowadzi Valencię na miejsce w czołówce niż Marcelino.
Mimo wszystko dotrwałbym do końca sezonu z Marcelino, bo i tak ten sezon uważam za raczej stracony. A alternatywne ruchy byłyby ryzykowne: wieczny ratownik Voro, który doholowałby nas do końca sezonu w środku tabeli albo nie daj Boże kolejny człowiek, który nigdy nie był trenerem (typu Albelda, Raul czy Xavi)i znowu cała ta gehenna od nowa.
Tak więc wolę myśleć o przyszłym sezonie i mieć pewność, że będziemy mieć kolejnego trenera z doświadczeniem w Primera Division. Czy to tak wiele? ;) No bo nie oszukujmy się. Czy to Marcelino czy Emery, czy Quiqe Flores dali nam niejeden powód do uśmiechu. Co ich łączyło? Byli na miłość boską trenerami!!!!!! Strasznie chciałbym być doradcą zarządu Valencii przy szukaniu nowego trenera i odrzucać pomysły typu Carboni czy Maldini. :D
« Wsteczskomentuj